Między młodością a starością. Strach może nas sparaliżować

Model życia naszej cywilizacji opiera się na wydajności (ang. efficiency). Jesteśmy tyle warci, ile potrafimy zrobić i dać. Kultura przydatności i ciągłej gonitwy za pieniędzmi sprawiła, że szanujemy siebie tylko wtedy, kiedy jesteśmy coś warci. A największą wartością jest nie tyle zdrowie, ile młodość. Pożądamy jej, chcemy utrzymać ją jak najdłużej. Bo młody, znaczy wydajny.

Taki model społeczny oczywiście nie sprzyja ludziom starszym. Naturalną rzeczą jest to, że wraz z wiekiem maleje nasza ogólna sprawność, a wraz z nią wydajność pracy i wysiłku. Ponieważ żyjemy w czasach kultu młodości, nikt o zdrowych zmysłach nie ma ochoty się starzeć. Skutkiem tego są narodziny nowej grupy społecznej, która próbuje powstrzymać ten proces.

Kryzys wieku średniego

Wokół nas widzimy coraz więcej osób, które wręcz maniakalnie dręczą swoje ciało różnymi zabiegami mającymi na celu utrzymanie młodej aparycji. Chodzimy na siłownię, bo wierzymy, że ciało wyznacza nasz wiek. Jeśli utrzymamy kondycję na odpowiednim poziomie, to będziemy wyglądać młodo. Niektórzy idą jeszcze dalej i poddają się zabiegom chirurgicznym. Poprawianie urody w celu odmłodzenia się staje się coraz popularniejsze i coraz bardziej przystępne.

Równolegle widzimy tych, którzy z najwyższym wysiłkiem starają się dorównać młodym energią i wydajnością pracy. Za wszystkimi tymi wysiłkami stoi zwyczajny strach. Boimy się, by nie wypaść z toru, by nie stać się przezroczystym i niewidocznym. Jakby tego było mało, robimy sobie bilans życia. Zaczynamy je podsumowywać i liczymy, ile nam jeszcze zostało możliwości do zrealizowania. Widząc upływający czas, zaczynamy gonić to, co jest nieosiągalne.

Czy dojrzeliśmy do swojego wieku?

Obraz samego siebie formujemy w późnych latach młodzieńczych. Zmienia się on jeszcze nieznacznie, zależnie od wahań nastroju, od życiowych sukcesów i porażek. Jednak jego zasadniczy rys pozostaje niezmienny. Według wybitnego psychiatry Antoniego Kępińskiego subiektywne odczucie własnego wieku jest dość mgliste. Zazwyczaj zatrzymujemy się na swoich młodzieńczych latach i tak widzimy siebie później. Mamy w głowie obraz siebie młodego prawdopodobnie dlatego, że wtedy nasze życie było najciekawsze i to wtedy najbardziej się sobie podobaliśmy.

Ivan Samkov / Pexels

Najboleśniej odczuwa się zmianę wieku po czterdziestce. To właśnie wtedy zaczynamy zauważać pierwsze oznaki starzenia się nie tylko organizmu, ale też „głowy”. Zaczynamy zapominać i stajemy się zmęczeni szybciej niż dotychczas. Świadomość tych wszystkich zmian, które w nas zachodzą, jest przyczyną wielu frustracji, a uświadomienie sobie swojego wieku może być nieraz bardzo bolesne. 

Problemy ze starzeniem się 

Antoni Kępiński w swojej książce „Rytm życia” pisze, że nie ma człowieka, który nie ma problemów. Zmieniają się one jednak wraz z naszym wiekiem. Inne są problemy w dzieciństwie, inne w wieku młodzieńczym, a inne w dojrzałości. Jedno, co nie zmienia się nigdy, to fakt, że problemy były, są i zawsze będą, bo taka jest nasza natura.

Bywa, że spotykamy starsze osoby, które wiecznie są czymś zajęte, kręcą się, krzątają. Zaaferowani bronią się nieustanną aktywnością przed uczuciem pustki. Nikt z nas nie chce być niepotrzebny, a najbardziej ze wszystkiego boimy się samotności. A przecież wiadomo, że starzejąc się, nie nadążamy za wszystkimi zmianami otaczającego nas świata. Staje się on dla nas coraz bardziej niezrozumiały, obcy i zimny. Kiedyś nas pociągał i intrygował, z wiekiem zaczyna nas od siebie odpychać. 

Dawniej mówiło się:

Za moich czasów to było nie do pomyślenia”, albo: „Kiedyś to dopiero były zimy!

Dzisiaj staramy się nie używać tego typu określeń, bo nawet one potrafią nas postarzać.

Wspomnienia, a świat rzeczywisty

Z wiekiem świat rzeczywisty ustępuje przed światem wspomnień. To właśnie dlatego starsze osoby uwielbiają przywoływać przeszłość. Bywa, że tylko to im zostało. Im człowiek młodszy, tym mniej ma wspomnień. I odwrotnie.

Cechą młodości jest ochota do eksperymentowania, do rzucania się na głęboką wodę. Młody chce doświadczyć, zobaczyć i przeżyć. Starszy człowiek bardziej niż przygody ceni sobie wygodę i spokój, zwłaszcza kiedy ciało zaczyna przysparzać coraz więcej problemów. Młody jest otwarty, starszy częściej zamknięty. Młody człowiek się uczy, a starszy, któremu zdaje się, że wie już wszystko, działa według ustanowionej przez lata rutyny.

Starych drzew się nie przesadza. Kogoś, kto od lat gotował według ustalonych zasad trudno będzie przekonać do zdrowszej kuchni. Mając świadomość tych wszystkich cech, staramy się ich uniknąć. Tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na głupca?

Polecamy: Feminizm jako humanizm. Potrzebny powrót do korzeni

Mamy tyle lat, na ile się czujemy

Wiek kalendarzowy nie zawsze odpowiada wiekowi subiektywnemu. Jak wiadomo, można zestarzeć się za młodu i odwrotnie, z wiekiem odmłodnieć. Receptą na to niekoniecznie jest znalezienie dużo młodszego partnera, a w niektórych przypadkach może to zadziałać wręcz odwrotnie do zamierzonego celu. Przy bardzo młodej dziewczynie starszy mężczyzna będzie wyglądał jeszcze starzej. Kontrasty nie zawsze działają na naszą korzyść. 

Jak poczuć się młodo? Wiek subiektywny zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim od naszej dynamiki życiowej. Bywają dni, kiedy każdy z nas czuje się radosny, pełen energii i chęci do życia. A to właśnie są główne cechy młodości. Stary człowiek często kojarzy się ze smutkiem, przybiciem i brakiem perspektyw. Dobra wiadomość jest taka, że badania pokazują, iż większość z nas zdecydowanie czuje się młodziej, niż wskazuje na to wiek kalendarzowy. Nie musimy zatem jakoś specjalnie się odmładzać, wystarczy, że nauczymy się tak czuć. 

Dojrzeć do swojego wieku

Każdy z nas jest inny. Starzejemy się w swoim tempie, ale zasada ta działa w obie strony: każdy młodnieje na swój sposób. To od nas zależy, kim będziemy w kwiecie wieku. Poza tym dojrzewanie to długi proces. Droga do najważniejszych mądrości życiowych jest kręta i czasochłonna. Dorastanie to świadomość wieku, a nie oszukiwanie się. Tak samo jak możemy zaprzyjaźnić się z kimś bez względu na jego wiek, tak samo możemy polubić siebie. Klucz leży w akceptacji.

Dojrzeć, to zrozumieć i odrzucić negatywizm. Jeśli nauczymy się patrzeć na siebie łagodniej i z większą wyrozumiałością, to zobaczymy, że zarówno czas, jak i ilość świeczek na torcie urodzinowym działają na naszą korzyć. Nie zawrócimy przecież kijem Wisły. Im szybciej to zrozumiemy, tym mniej będziemy marnować czasu na szukanie tego, czego i tak nie ma. Całą sztuką jest nauczyć się patrzeć z dystansem na własne życie.


Dowiedz się więcej:

Źródła

A. Kępiński, Rytm życia, Wydawnictwo Literackie, 2012

Opublikowano przez

Małgorzata Mroczkowska

Autor


Pisarka i dziennikarka, od 2004 w Londynie. Autorka powieści obyczajowych, reportaży o Polakach mieszkających poza krajem i rozmów z emigrantami, które od lat publikuje w prasie polonijnej. Matka dwójki dzieci, posiadaczka psa rasy labrador i kota dachowca.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.