Nauka
Badania genetyczne pozwolą na wybór IQ. Staniemy się nadludźmi
03 listopada 2024
Każda rodzina ma swoją przeszłość. Poszukiwanie jej źródeł to swego rodzaju podróż, która bywa niezwykle fascynująca. Nigdy nie wiemy, jak taka wędrówka się zakończy. Możemy odkryć bowiem piękne wydarzenia, których uczestnikami byli nasi przodkowie. Niestety bywa też, że stajemy w obliczu prawdy, o której istnieniu wolelibyśmy nie wiedzieć.
Przede wszystkim fascynuje nas już sama instytucja rodziny. Rodzinne gniazdo to nasza tożsamość, coś, do czego należymy i czemu jesteśmy przypisani. Nie mieliśmy wpływu na to, w jakiej rodzinie przyszło nam się urodzić. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy ciekawi tego, kim byli nasi bliscy, jak potoczyły się ich losy. Jakim cudem udało im się przetrwać wojny oraz wszystkie historyczne zawirowania, których skutkiem jesteśmy my sami i nasza obecność na świecie.
W historii rodu szukamy też wytłumaczenia naszych cech charakteru, koloru oczu czy skłonności do hazardu. Pocieszamy się, że być może jesteśmy identyczni jak ktoś z naszej dawnej rodziny, a więc tak naprawdę mieliśmy niewielki wpływ na naszą tożsamość. Wszystko można przecież wytłumaczyć genetyką. Mało tego, istnieją teorie mówiące o klątwach rodzinnych sięgających nawet do siedmiu pokoleń wstecz. Badając przeszłość rodziny, szukamy wytłumaczenia własnych niepowodzeń.
Katarzyna Droga w książce Sekrety przodków, czyli jakie znaczenie ma to, że twoja prababka zwiała przez okno z kochankiem? już we wstępie pisze, że psychologia systemowa od dawna ukazuje powtarzalność wzorców postępowania w kolejnych pokoleniach. Psychoanaliza mówi o podświadomym przekazywaniu emocji potomkom. Obserwacja losów ludzkich w kontekście dziejów ich rodzin potwierdza, że pozornie oddalone od siebie pokolenia łączy silna więź. Dramaty powtarzają się, a przekonania przekazywane są z matki na córkę. Podobnie zresztą dzieje się z przeczuciami i wspomnieniami, którymi karmione są dzieci. Nasiąkają nimi tak bardzo, że w dorosłym życiu nie do końca tego świadomi przekazują tę wiedzę własnym potomkom. Bagaż traum i lęków to także dziedzictwo, które kolejne pokolenie otrzymuje w wianie od rodziców. W ostatnich latach prężnie rozwija się nowa gałąź medycyny – neuroepigenetyka. Potwierdza ona istnienie pamięci komórkowej, co w pewnym stopniu tłumaczyłoby dziedziczenie traum i ciężkich przeżyć.
Podobno w każdej rodzinie istnieje swego rodzaju pamiętnikarz, który gromadzi historie rodzinne i bada jej przeszłość. Osoba taka zafascynowana jest dziejami własnego rodu, upamiętnia zmarłe osoby, spisuje opowieści o przeszłości i organizuje zjazdy rodzinne. Modę na badanie historii rodzinnych od dawna napędzała literatura, do której dołączył przemysł filmowy. Wystarczy sięgnąć po klasyków, Henryka Sienkiewicza czy Elizę Orzeszkową, by rozczytać się w historiach rodzinnych głównych bohaterów, zapisanych na kartach książek tych autorów. Taka romantyczna postawa sprawia, że czytelnik również ma ochotę zbadać dzieje i losy własnej rodziny. Co więcej, można skorzystać z usług firmy i osób prywatnych, które za odpowiednią opłatą wyszukują w księgach parafialnych wszelkich zapisów o wydarzeniach rodzinnych. Specjaliści skrzętnie wszystko notują i zdobytą w ten sposób wiedzę przekazują zainteresowanym stronom. Muzea oraz instytuty historyczne regularnie są zarzucane listami od ludzi, którzy szukają w archiwalnych zbiorach najmniejszej choćby informacji o swoich przodkach.
Polecamy:
Dziedziczymy nie tylko nieruchomości czy mniej lub bardziej cenne przedmioty. W spadku możemy otrzymać informacje o naszej rodzinie. Pytanie, czy jesteśmy na to gotowi? Rodzina to system silnie wiążący swoich członków. W idealnym modelu jej członkowie wspierają się i mogą na siebie liczyć. Emocjonalny spadek po przodkach jest tu darem wzmacniającym. Nie musimy się uczyć kochać i szanować, bo odziedziczyliśmy to w genach. Ale może też być odwrotnie – destrukcyjne i wstydliwe cechy rodzinne, które zostały przemilczane, mogą na nas tak negatywnie oddziaływać, że nie pozwalają normalnie żyć. W takim przypadku tego rodzaju spadek lepiej odrzucić, zamiast wnikać w jego przyczynę. Tak czy inaczej, zgłębianie historii rodzinnej zmusza nas do pochylenia się nad czynami naszych przodków. Oni kiedyś też kochali i byli kochani, ale mogli równie dobrze mścić się, rozpaczać i przegrywać. Nie każda historia kończy się dobrze.
Od czego zacząć szukanie historii własnej rodziny? Szczęśliwi, którzy mają nadal przy sobie seniorów rodu, z którymi mogą porozmawiać o przeszłości. Dziadkowie zazwyczaj chętnie opowiadają o swoim dzieciństwie. W tych opowieściach kształtuje się obraz nie tylko ich rodziców, wujków i ciotek, ale też domu, w którym żyli i obyczajów, które temu życiu towarzyszyły. Warto pytać i słuchać, a najlepiej robić notatki, bo nigdy nie wiemy, jak dużo zostało nam na to czasu.
Polecamy: Dajemy się podstępnie wykorzystywać. Czy można ochronić się przed manipulacją?
Każde życie kończy się śmiercią. W poszukiwaniu własnej przeszłości warto odwiedzać cmentarze, na których spoczywają nasi bliscy. Nagrobek niewiele nam powie, ale przynajmniej mamy na nim tradycyjnie wybite najważniejsze daty w życiu tych ludzi: datę narodzin i śmierci. To może być początek szukania odpowiedzi na gnębiące nas pytania.
Warto też odwiedzić miejsce, z którego pochodziła nasza rodzina. Dobrze, jeśli była to mała miejscowość lub jeszcze lepiej – wioska. W takich miejscach pamięć o ludziach trwa zdecydowanie dłużej niż w wielkich miastach. Również dawne domy dziadków i krewnych potrafią skrywać różne tajemnice. Stare przedmioty, zanim trafiały na śmietnik, przechowywano na strychach. Przy odrobinie szczęścia można nadal znaleźć tam książki, zeszyty szkolne i inne pamiątki, które mogą nam wiele powiedzieć o ich właścicielach. Stary kufer, z którym nasi przodkowie podróżowali, szukając swojego miejsca na ziemi, może nam wiele powiedzieć.
Drzewo genealogiczne to najpopularniejszy rysunek rodziny. Taka tablica genealogiczna pozwala systematycznie dodawać nowe nazwiska osób, które właśnie się narodziły i dołączyły do rodu lub tych, które udało nam się odkryć i do których udało nam się dotrzeć. Drzewo sukcesywnie rośnie i powiększa się o nowe osoby. Co więcej, do każdej z nich dodawani są ich współmałżonkowie i dzieci. Do rodziny należą wszyscy, również ci, których czasem wolelibyśmy stamtąd usunąć: przestępcy, chorzy psychicznie, samobójcy. Do pozornie wykluczonych z rodu należą też osoby wydziedziczone, zaginione i te, których rodzina się wyrzekła. Również one tworzą drzewo.
Badając przeszłość, możemy natrafić na najdziwniejsze informacje. Może się bowiem okazać, że kiedyś był jakiś wujek, który urodził się z krótszą nogą. Biedak nigdy nie znalazł żony, bo rodzina ukrywała go przed światem. Możemy też natrafić na członków rodziny, którzy mają inne miejsce narodzin niż wynikałoby to z dokumentów. Problem sierot i adopcji istniał zawsze. A w czasach wojen światowych, które okrutnie dotknęły nasze ziemie, dochodziło do sytuacji, o których wszyscy chcieli zapomnieć. Na szczęście papier i oficjalne metryki trudno oszukać. Dawniej nie akceptowano też z taką łatwością jak obecnie związków innych niż małżeńskie. Dlatego istniało pojęcie dzieci nieślubnych, które niekoniecznie nosiły nazwiska swoich ojców, lecz tych, którzy je przygarnęli i wychowywali. Matki umierały czasami podczas porodów, a wtedy los dzieci zależał od woli dobrych ludzi, których mieli szczęście lub nie mieć wokół siebie. W rodzinach istniały też imiona przeklęte, których nigdy nie dawano potomkom z powodów mniej lub bardziej znanych (zazwyczaj było to imię znienawidzonego sąsiada). Istnieją też piękne tradycje przekazywania imienia z ojca na syna i to od wielu pokoleń.
Do najbardziej dramatycznych chwil dochodzi, kiedy na łożu śmierci senior rodziny wyraża życzenie przekazania sekretu rodzinnego kolejnemu pokoleniu. Jeśli ktoś nie zdąży przybyć na czas, tajemnicę rodu umierający zabiera ze sobą na zawsze.
A jak to wygląda w twojej rodzinie?
Dowiedz się więcej:
Polecamy: OBWE a konflikty zbrojne. Zamiast panaceum – forum ułatwiające osiągnięcie porozumienia