Nauka
Obserwacja galaktyk zmienia naukę. Webb bada początki kosmosu
05 grudnia 2024
Pozywający twierdzili, że Google bez zezwolenia publikuje teksty utworów w wynikach wyszukiwania, co jest kradzieżą własności intelektualnej. Sąd był jednak innego zdania. Prawa autorskie w internecie to skomplikowany problem, nad którym od lat debatują eksperci. Nowe orzeczenie stanowi ważny głos w sprawie.
Pozew przeciwko spółce Alphabet, która jest właścicielem Google’a, złożyła amerykańska firma z branży muzycznej Genius Media Group. Na jej stronach można publikować autorskie utwory (piosenki, poezję), ich interpretacje i przypisy.
Zdaniem Geniusa, Google powinien płacić za wyświetlanie tekstów w wynikach wyszukiwania. Amerykański Sąd Najwyższy nie zgodził się z tą opinią. Orzeczenie zapadło 26 czerwca.
„Nie indeksujemy stron internetowych w celu pozyskiwania tekstów”
– przekonywał rzecznik Google’a Jose Castaneda.
Dodał, że firma jest „zadowolona” z decyzji. Wyrok jest kolejnym sukcesem spółki Alphabet. Na początku tego roku sędziowie orzekli, że YouTube nie ponosi odpowiedzialności za nagrania terrorystów, które pojawiają się w serwisie.
Naruszanie praw autorskich w sieci to złożony problem, z którym nie radzą sobie prawodawcy. Internet pozwala na powielanie treści bez zgody twórców, co jest zwykłą kradzieżą. Jednocześnie daje szansę na dzielenie się utworami i zdobycie popularności.
Nadal nie powstały jednoznaczne regulacje dotyczące praw autorskich w internecie. Wielu uważa, że w sieci nie powinny obowiązywać żadne reguły, ponieważ dzięki temu społeczeństwo zyskuje szeroki dostęp do kultury i wiedzy. Brak zasad rodzi jednak problemy, na przykład powielanie fałszywych informacji i kradzież własności intelektualnej.
Wyrokiem Sądu Najwyższego USA zawiedzeni są przedstawiciele Geniusa, który zarządza dużą bazą tekstów opracowanych przez internautów. Zdaniem firmy wielkie korporacje będą nadal kraść treści z witryn takich jak Reddit, eBay i Wikipedia.
Pozew opierał się na twierdzeniu, że Google nie podaje źródła i autora utworu w wynikach wyszukiwania. Z tego powodu wielu internautów nigdy nie trafiło na stronę Geniusa, gdzie publikowano oryginalne treści. Prawnicy przekonywali, że była to celowa manipulacja, przez którą firma straciła miliony dolarów.
Google stał na stanowisku, że nie mamy w tym przypadku do czynienia z prawami autorskimi, a wyszukiwarka nigdy nie manipulowała odbiorcami.
Polecamy: Copyright, to prawa autorskie. A czym jest copyleft?
Pierwsza rozprawa odbyła się przed sądem stanowym w Nowym Jorku. Orzekł on, że to twórcy tekstów mają do nich prawa autorskie, a nie Genius, który tylko pozwala na publikację utworów.
Firma zgodziła się, że nie jest właścicielem praw autorskich, ale oskarżyła Google’a o kradzież i bezprawne pobieranie jej zasobów.
„Decyzja sądu może spowodować upadek tysięcy firm, które opierają się na agregowaniu treści internautów”
– oświadczyli przedstawiciele Geniusa po pierwszym wyroku.
Administracja Joego Bidena wezwała Sąd Najwyższy do odrzucenia apelacji Geniusa. W uzasadnieniu czytamy, że pozew jest „kiepskim narzędziem” do rozstrzygania sporów o prawa autorskie.
Zobacz też:
Genius zaczął publikować utwory, które zawierały znaki wodne ze słowami „RED-HANDED”, co można przetłumaczyć jako „przyłapany na gorącym uczynku”. Firma chciała zwrócić uwagę opinii publicznej na swój pozew i udowodnić, że Google kradnie teksty.
W wynikach wyszukiwania pojawiły się utwory, które były oznakowane. Google nie miał prawa do ich publikacji, co potwierdził sąd. Prawnicy internetowego giganta oświadczyli, że firma wykupiła już wszystkie niezbędne licencje i zarzucili Geniusowi, że chce „wymyślić nowe prawa autorskie”, których sam nie ma.
Prawnik Geniusa Josh Rosenkranz przyznał, że firma jest rozczarowana decyzją sądu.
„Wyrok pozwala firmom takim jak Google niszczyć konkurencję i przywłaszczać treści bez żadnych konsekwencji”
– ocenił Rosenkranz.
Dowiedz się więcej:
Więcej interesujących informacji znajdziesz na stronie holistic.news.
Źródło: Bloomberg