Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Dla większości młodych wchodzących na rynek pracy prawo do emerytury to poniekąd wielka tajemnica. Wielość form zatrudnienia i poziom skomplikowania naliczania składki emerytalnej powoduje, że coraz więcej osób traci wiarę w utrzymanie systemu i wieszczy jego bankructwo.
Według raportu przygotowanego przez Fundację Digital Poland w ciągu kilku lat odnotowano w Polsce 19-procentowy wzrost liczby osób, które uważają obecny system emerytalny za niewydolny. Skąd bierze się spadek zaufania do jednego z największych osiągnięć polityki socjalnej XX wieku i czy wzrost obaw o przyszłość naszych emerytur jest uzasadniona?
Średnia długość życia na świecie się wydłuża. W połowie XX wieku wynosiła mniej niż 47 lat, dziś przekracza 72 lata. W krajach zamożnej Północy znacząco wzrasta również udział osób powyżej 65. roku życia w populacji, który na przestrzeni minionych dekad wystrzelił z 8 do 20 proc. W Polsce w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba Polaków w wieku emerytalnym wzrosła o 2 mln, a udział w populacji zwiększył się z 13,6 proc. do 18,8 proc. Jakie to ma przełożenie na przyszłość emerytur?
Współczesne systemy emerytalne opierają się w przeważającej mierze na zasadzie repartycji: składki potrącone z płac są natychmiast przeznaczane na wypłacenie emerytur. Repartycyjne systemy bazują na idei i zasadzie solidarności między pokoleniami – obecni pracownicy opłacają dzisiejsze emerytury w nadziei, że ich dzieci zrobią to samo w przyszłości. Dlatego też stopa zwrotu jest w tym przypadku równa stopie wzrostu w gospodarce, a liczba osób w wieku produkcyjnym wydaje się kwestią kluczową dla utrzymania całego systemu.
Pozornie oczywistym rozwiązaniem jest zmuszenie obecnych i przyszłych pracowników do dłuższej pracy, zanim będą mogli oni uzyskać dostęp do pełnych świadczeń. Pomysły podniesienia wieku emerytalnego w Europie wzbudziły burzliwą debatę, a niedawne reformy emerytalne we Francji spowodowały paraliż całego kraju i wielotygodniowe protesty niezadowolonych z decyzji Macrona Francuzów. Zwolennicy podniesienia wieku emerytalnego twierdzą, że ruch ten pomoże uniknąć załamania się całego systemu, a także wpadnięcia w pułapkę Japonii, która w efekcie starzenia się populacji zaliczyła znaczący spadek produktywności i wzrostu gospodarczego.
Natomiast faktem jest również to, że zwolennicy wydłużenia czasu pracy to zazwyczaj osoby z wyższymi dochodami na stanowiskach zarządczych i umysłowych. Nie ma się co dziwić, statystyki potwierdzają, że osoby bogate dłużej cieszą się dobrym zdrowiem. W 1980 roku 50-latkowie z najwyższego kwintyla dochodów mogli oczekiwać, że będą żyć cztery lub pięć lat dłużej niż 50-latkowie z najniższego kwintyla dochodów. Natomiast w 2010 roku bogaci żyli już o 13 lub 14 lat dłużej niż biedni.
Niestety, większość społeczeństwa wykonuje prace o charakterze fizycznym, które odbijają się na jego zdrowiu i znaczącą skracają oczekiwaną długość życia; dobitnie widać to na przykładzie mężczyzn, którzy żyją średnio 8 lat krócej niż kobiety. Niektórzy badacze nazywają to zjawisko długością życia w zdrowiu, czyli długością życia danej osoby bez poważnej choroby lub niepełnosprawności. Zdrowie w dużej mierze uzależnione jest od statusu społeczno-ekonomicznego danej osoby. Bogaci mogą przejść na emeryturę i dobrze się bawić; biedni muszą pracować, dopóki ich ciało nie zacznie się poddawać. Właśnie dlatego przeciętny Europejczyk o niższych dochodach nie chce zgodzić się na wydłużenie okresu pracy i pragnie jak najszybciej przejść na zasłużoną emeryturę.
W latach osiemdziesiątych XIX wieku, w obliczu rosnącego w siłę ruchu socjalistycznego, niemiecki kanclerz Otto von Bismarck zdecydował się na ustanowienie najbardziej innowacyjnego i kompleksowego systemu ubezpieczeń społecznych na świecie. Po II wojnie światowej pomysł wprowadzenia prawa emerytalnego forsowała większość ówczesnych ruchów robotniczych, a na jego rozwijanie przystało większość europejskich rządów. Z historycznego osiągnięcia skorzystali wszyscy: od szeregowych pracowników po profesjonalną kadrę zarządzającą.
Jednak od lat 70. XX wieku starzenie się społeczeństwa wywierało coraz większą presję na publiczne systemy socjalne. Od tego czasu „reforma emerytalna” stała się mantrą powtarzaną przez kolejne pokolenia polityków, a spodziewana reforma zamieniła się w długoletni proces cięć i prywatyzacji polityk społecznych. Mimo wszystkich swoich braków i czających się wyzwań systemy emerytalne pozwoliły we wszystkich krajach rozwiniętych zlikwidować biedę trzeciego wieku, która w latach 50. XX wieku miała jeszcze charakter endemiczny. Emerytura z punktu widzenia społecznego przywróciła godność pracownikom i stała się jednym z silniejszych filarów, na którym oparto zaufanie obywateli do swojego kraju.
Jak wcześniej wspomniano, współczesne powszechne systemy emerytalne opierają się głównie na zasadzie repartycji, gdzie praktycznie żadna część składek nie jest inwestowana, natomiast wszystko jest natychmiast przekazywane przez państwo na konta emerytów. W zupełnie inny sposób działają systemy kapitałowe, które obracają składkami emerytalnymi na globalnych rynkach finansowych, kupując akcje i obligacje, dzięki czemu stopa wzrostu jest w ich przypadku wyższa, jednak obarczona ryzykiem. W Polsce obecny system wypłat emerytur opiera się w zasadzie na jednym filarze – wypłaty państwowe, natomiast na zachodzie, z większymi lub mniejszymi sukcesami, działają jeszcze dwa inne filary oparte o systemy kapitałowe: emerytury pracownicze oraz indywidualne konta inwestycyjne.
Kiedy wprowadzano systemy emerytalne przez repartycję, warunki do tego typu działania były idealne: Wzrost demograficzny był wysoki, a wzrost wydajności jeszcze wyższy. Dlatego osobom, które płaciły składki od lat 40. do lat 80. XX wieku, wypłacano (lub nadal się wypłaca) emerytury nieporównanie wyższych niż te, na które one same się składały. Dziś sytuacja wygląda odmiennie. Stopy wzrostu obniżyła się do ok. 1,5 proc. rocznie w zamożnych krajach i o tyle, zauważają eksperci, zmniejsza się rentowność repartycji.
W tych warunkach nietrudno o wniosek, że repartycyjne systemy emerytalne powinny zostać jak najszybciej zastąpione przez systemy kapitałowe. Składki obecnych płatników powinny być inwestowane, a nie wypłacane natychmiast emerytom. Jakie wynikają z tego zagrożenia? Przede wszystkim przejście od repartycji do kapitalizacji zaraża całe pokolenie emerytów na głodowe emerytury, gdyż przerywa łańcuch pokoleń: składki, które miały być wypłacone na sfinansowanie emerytur, zostaną przekierowane na rynki inwestycyjny.
Obecnie publiczne wydatki na edukację i zdrowie stanowią między 10–15 proc. dochodu narodowego we wszystkich krajach rozwiniętych. Wszelkie transfery i dochody zastępcze to kolejne 10–15 proc. dochodu narodowego, z czego znacząca większość przeznaczana jest na emerytury. W Europie kontynentalnej same emerytury odpowiadają często za ponad 12–13 proc. dochodu narodowego (w Polsce wynosi on 11 proc.). W Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii publiczny system emerytalny jest ograniczony i emerytury nie przekraczają tam 6–7 proc. dochodu narodowego. Bez wątpienia są to ogromne środki, które stanowią główne źródło utrzymania dla zdecydowanej większości emerytów.
Często mówi się, że emerytura to majątek tych, którzy nie posiadają żadnego kapitału, dlatego utrzymanie i reorganizacja tego cywilizacyjnego osiągnięcia powinno być naszym obowiązkiem. Jednak jak to zrobić, aby nie doprowadzić do zapaści systemu emerytalnego, a przy okazji nie zrazić nowych pokoleń do odkładania składek?
Liberałowie postulują przede wszystkim podniesienie wieku emerytalnego oraz popierają sprowadzanie imigrantów, którzy w takiej optyce stanowić będą rezerwuar taniej i wydajnej siły utrzymującej system. Wiele krajów decyduje się również na stymulowanie demografii poprzez przyznawanie zasiłków na dzieci i racjonalną politykę płatnych urlopów, która pomaga młodym rodzicom i wielodzietnym rodzinom. Pomysł ten wybrzmiewa najczęściej ze strony lewicowych polityków.
Francuski ekonomista, Thomas Piketty, proponuje wprowadzenie jednolitego systemu emerytalnego opartego na indywidualnych rachunkach. Takie rozwiązanie pozwala uzyskać emeryturę każdemu pracownikowi, bez względu na przebytą drogę zawodową. Dla obecnych pracowników, a przyszłych emerytów, system stałby się przejrzysty i pozwolił świadomiej podchodzić do kwestii oszczędności. Być może warto również przeprowadzić gruntowny przegląd infrastruktury społecznej związanej z emeryturami kapitałowymi. Niektórzy ekonomiści wskazują, że kapitał emerytalny powinien wycofać się z niematerialnego globalnego systemu finansowego i być przekierowany w rozwój kwestii fundamentalnych, czyli nierynkowego budownictwa mieszkaniowego, które dzięki czynszom zapewni emerytury na pokolenia.
Żyjemy w świecie, w którym emerytura stanowi jedyne źródło utrzymania dla znaczącej części osób w wieku poprodukcyjnym. Jedynie wyjście poza logikę rynkową, czyli bezwarunkowe zapewnienie dachu nad głową, opieki zdrowotnej, żywności i leków osobom starszym, może doprowadzić do momentu, w którym emerytura stanie się dodatkiem do godnego życia. Jednak dopóki kwestia tego, jak spędzimy naszą starość, jest poddana spekulacji, finansjalizacji i obarczona dużym ryzykiem i niepewnością, uczciwa reforma systemu emerytalnego leży w interesie całej wspólnoty.