Prawda i Dobro
Nie krzyczała, nie uciekała. Tak działa psychologiczne uwiedzenie
10 maja 2025
- Powinniśmy mniej skupiać się na diagnozowaniu innych osób. Dużo więcej przyniesie nam częstsza refleksja nad tym, co sami możemy po takich doświadczeniach zrobić dla siebie. Zamykanie się w przekonaniu, że „oto jestem ofiarą narcyza”, odziera nas ze sprawczości. Gdy utkniemy w roli ofiary — bez względu na to, kto był oprawcą — przestajemy nad sobą pracować — wskazuje psycholog i terapeutka, Natalia Harasimowicz.
Anna Bobrowiecka: Obserwując treści pojawiające się dziś w mediach społecznościowych, a także zachowania czy działania różnych celebrytów i gwiazd, możemy mieć wrażenie, że narcyzm jest plagą XXI wieku. Niekoniecznie mówię tu o prawdziwym, klinicznym zaburzeniu narcystycznym, ale pewnych postawach czy zachowaniach, które potocznie określa się mianem „narcyzmu”.
Natalia Harasimowicz, psycholog i terapeutka: Myślę, że termin ten jest dziś mocno nadużywany. Ważne, abyśmy pamiętali, że tak naprawdę, w perspektywie psychologicznej, narcyzm jest poważnym zaburzeniem osobowości, a nie stylem zachowania w mediach. Narcyzm stał się w oczach wielu ludzi pewnym bardzo powszechnym zjawiskiem i modnym tematem. Zaczęto posługiwać się tym klinicznym określeniem wobec każdej osoby, która jest np. egocentryczna, albo która niefajnie nas potraktowała w związku. Prawdziwe znaczenie tego terminu gdzieś nam unika, poplątaliśmy pewne pojęcia. Musimy rozróżniać zatem prawdziwe, kliniczne, psychologiczne zaburzenie, od pewnych zachowań, które dziś potocznie szufladkuje się jako „narcyzm”.
Jak zatem myśli i działa osoba, która rzeczywiście cierpi na to zaburzenie?
Jedną ze stałych cech takiej osoby jest tendencja do bardzo nierównego myślenia o sobie, o świecie i o innych ludziach. Osoba narcystyczna jest głęboko przekonana, że jest lepsza od innych, wyjątkowa i że zasługuje na specjalne traktowanie. Czuje, że jest „wyżej”, niż inni ludzie. Niektóre z tych osób mówią o tym wprost. Jawnie komunikują, że — na przykład — przez swoje wielkie osiągnięcia są bardziej wartościowi i nie muszą liczyć się z otoczeniem.
Mamy też jednak pewien ukryty typ narcyza. Osobę, która kreuje się na nad wyraz dobrego i moralnego człowieka, pomocnika, altruistę. Taka osoba nie będzie mówić wprost, że jest lepsza od innych, ale w głębi duszy taki właśnie obraz siebie pielęgnuje. Taki typ osoby narcystycznej również uważa, że zasadniczo różni się od innych pod względem umiejętności, działań czy moralności. Czuje się wyjątkowa, przewyższająca resztę społeczeństwa. To jest jedna z najważniejszych cech osoby narcystycznej. Należy jednak pamiętać, że o klinicznym zaburzeniu mówimy, gdy ta cecha staje się czymś stałym, utrwalonym i niezmiennym w dorosłym życiu.
Z tą cechą nierozerwalnie łączy się także duże ograniczanie szczerej empatii. Gdy uważamy się za kogoś wyjątkowego, innego od reszty, to bardzo trudno jest nam czuć więź z innymi. Nie jesteśmy zdolni do współczucia. Osoba zaburzona potrzebuje i żąda dla siebie szczególnych warunków i specjalnego traktowania. Doskwiera jej ciągłe poczucie pewnego niedosytu, że świat i inni ludzie za mało jej dają. Ma zatem realny, poważny problem z dawaniem innym ludziom nie tylko empatii, ale i uwagi.
Takie osoby mogą próbować wykrzesać to z siebie wyuczony, mechaniczny sposób, lecz rdzeń ich prawdziwego myślenia sprowadza się do przekonania: „to ja powinnam dostawać więcej, a dostaję za mało”, „uwaga powinna być skupiona na mnie, to ja jej potrzebuję”. W związku z tym przekonaniem ludzie narcystyczni oddzielają się pewnym murem przed światem zewnętrznym. Nie rozumieją złożoności tego świata, traktują go zerojedynkowo i płytko. Nie biorą pod uwagę, że odpowiedzialność i wina za różne sytuacje może dotyczyć także ich samych. A także nie dostrzegają, że inni ludzie również mają swoje motywy różnych zachowań i swoje potrzeby. Narcyz oczekuje, że świat zewnętrzny nagnie się do jego pragnień, ambicji czy uczuć. Nie widzi potrzeby zmian w sobie. Przez tę ograniczoną empatię i zdolność do życia w społeczeństwie, cierpi nie tylko otoczenie narcyza, ale i on sam.
Warto przeczytać: Cechy narcystyczne u kobiet trudniej zdiagnozować. A są niebezpieczne
Jak pani wspomniała, narcyzm stał się popularnym hasłem, używanym czasem zbyt pochopnie. Mamy wrażenie, że zachowania narcystyczne widzimy wszędzie. To dlatego, że osób o tym zaburzeniu faktycznie przybyło? Czy też jest to wyłącznie kwestia bardziej powszechnego dostępu do social mediów?
Trudno jest oszacować procent osób w skali świata, które realnie borykają się z tym zaburzeniem. Jak wspomniałam, coraz częściej jako „narcyza” określa się błędnie osobę, która jest na przykład egocentryczna, nie potrafi przyjąć krytyki, albo kreuje swój wizerunek na nierealnie perfekcyjny. Takie osoby mogą zadzierać nosa. Przez sławę i pieniądze, mogą mieć bardzo ograniczony kontakt z rzeczywistością, mogą mieć przeświadczenie o swojej pewnej wspaniałości i popularności. To jednak za mało, by powiedzieć, że naprawdę mamy do czynienia z osobą głęboko, klinicznie zaburzoną.
Osoby o prawdziwym rysie narcystycznym — tak jak wszyscy inni — w oczywisty sposób mogą bardziej dziś bardziej widoczne, bo media społecznościowe dają taką platformę do wyrażania i kreowania siebie. W gabinetach terapeutów osoby o tym zaburzeniu nie są jednak żadną nowością. Celebryci i twórcy internetowi chętnie pokazują siebie i swoje życie w samych superlatywach, ale dostęp do social mediów i możliwość opowiadania swoich historii mamy wszyscy. I tak oto, przykładowo osoby, które przeżyły bardzo trudne relacje z rodzicami, partnerami czy pracodawcami, równie chętnie dzielą się tymi przeżyciami, szafując pojęciami takimi jak „narcyz” czy „toksyk”. Te słowa stały się pewnym trendem, weszły do bardzo potocznego języka i powierzchownego określania ludzi.
Gorący temat: Ciebie już nie chcemy. Skutki psychiczne i fizyczne odrzucenia
Jak wyglądają relacje z osobami narcystycznymi?
W rzeczywistości jest to jednak niesamowicie trudne zaburzenie, nie tylko do leczenia, ale też do obcowania z nim. Nie jest też prawdą, że osoby o zaburzeniu narcystycznym nie popadają w depresję lub w inne choroby psychiczne. Mówienie o narcyzmie stało się trochę mało uważne i bezpieczne. Jest wyraźna różnica pomiędzy osobą, która cierpi na kliniczne zaburzenie osobowości, a osobą, która na przykład nas nie kochała, była egoistyczna, lub niedojrzała. Właśnie ze zwykłą niedojrzałością bardzo często wiążą się cechy, które mylnie interpretujemy jako „narcyzm” – egocentryzm, niezdolność do przyjęcia krytyki, a nawet niektóre zachowania przemocowe i agresywne. Osoba niedojrzała, niepotrafiąca panować nad emocjami, może z tego wyrosnąć i zmienić się w naturalny sposób. Narcyz — nie. Myślę też, że w ogóle powinniśmy mniej skupiać się na ocenianiu i diagnozowaniu innych osób, które nam czymś zawiniły.
Dlaczego?
Dlatego, że niewiele nam to daje. Dużo więcej przyniesie nam częstsza refleksja nad tym, co sami możemy po takich doświadczeniach zrobić dla siebie. Czy ja chcę być w tej relacji? Dlaczego w niej tkwiłem? Co było problemem w tej relacji? Czego oczekuję od innych w przyszłości? Czego już nie będę akceptować? Takie myślenie o naszym życiu i relacjach daje nam prawdziwy rozwój i możliwość pracy nad sobą.
Zamykanie się w przekonaniu, że „oto jestem ofiarą narcyza”, odziera nas ze sprawczości. Gdy utkniemy w roli ofiary — bez względu na to, kto był oprawcą — przestajemy nad sobą pracować. Zamiast zastanowić się nad tym, co ja mogłam i mogę robić dla swojego dobrostanu, zamiast pomyśleć: „mogę być bardziej asertywna, szybciej zakończyć tę niekomfortową dla mnie randkę” – oddajemy wybór i odpowiedzialność za swoje życie temu sprawcy, innym osobom, losowi.
Na ile narcystyczne zaburzenie osobowości jest wrodzoną tendencją, a na ile jest to wykształcone w toku nieprawidłowego wychowania i doświadczeń wyniesionych z domu?
Tym, co mamy wrodzone i co jest naszą naturą, jest nasz temperament. Determinuje on naszą chłonność bodźców i informacji z otoczenia oraz szybkość ich przetwarzania. Określone typy temperamentu cechują się m.in. niską lub wysoką podatnością na pobudzenie emocjonalne czy na czynniki zewnętrzne. Możemy być na przykład osobą temperamentalnie o wysokiej wrażliwości sensorycznej. Wówczas każda zmiana temperatury, każdy dźwięk, każdy mały bodziec, będzie już od etapu niemowlęcia wywoływał w nas określoną reakcję. To jest zatem ta wrodzona część naszego usposobienia. Później natomiast wchodzi całe spektrum rozmaitych doświadczeń, które również nas kształtują. W tym to, jak się nami opiekowano i jak nasi opiekunowie (zwłaszcza rodzice) reagowali na nasz temperament. Warunki w domu, relacje z opiekunami oraz informacje, które nam oni dają — będą kształtować nasze cechy osobowości, wzorce myślenia o sobie, o świecie i o innych ludziach.
Nasza osobowość kształtuje się głównie do ok. 25. roku życia. Nie możemy więc powiedzieć, że 5-letnie dziecko ją już ma. Ona dopiero się tworzy. Istnieją natomiast pewne czynniki, które często powtarzające się, uczą nas pewnych wzorców postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Jednym z nich, bardzo niebezpiecznym w kształtowaniu się osobowości narcystycznej, jest pewnego rodzaju warunkowanie samooceny. W takiej sytuacji dziecko wielokrotnie dostaje jasny komunikat, że jest ponad innymi. Rośnie otaczane przywilejem, który uważa za normę. Za każdym razem, gdy dziecko pokłóci się z kolegą w przedszkolu, rodzice mówią temu dziecku: „to jest wina tego drugiego”, „ty zasługujesz na więcej”.
Narcyzm może jednak wykształcić się także w warunkach drugiej skrajności. W rodzinie przemocowej, gdzie dochodzi do wyszydzania i wyśmiewania, gdzie młody człowiek doświadcza braku szacunku, gdzie rodzice nieustannie podkopują jego godność. Czasem dochodzi do sytuacji, gdzie jedno z rodziców wchodzi w rolę tego szydercy i stosuje przemoc psychiczną, a drugie — aby to zrekompensować — staje się wobec dziecka bezkrytyczny i wciąż zapewnia je o jego wyjątkowości i wspaniałości. Taka mieszanka komunikatów i skrajnie nierównego traktowania również może przyczynić się do wykształcenia narcystycznego zaburzenia osobowości.
Ta wmówiona dziecku przez rodzica „wielkość” i „wyjątkowość” jest przy tym zazwyczaj bardzo powierzchowna i płytka. Nie ma tam miejsca na prawdziwe, głębokie zaspokajanie potrzeb emocjonalnych i kształtowanie stabilnej samooceny. Wszystko jest warunkowane, względne, uzasadniane osiągnięciami czy posłusznym zachowaniem. Brakuje stabilności, poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności ze strony rodziców. Dziecko dorasta w przekonaniu, że na wszystko trzeba zasłużyć, a nawet wówczas nie może być pewne, że jego potrzeby zostaną zaopiekowane.
Polecamy również: Udajemy siłę, nosimy maski. Psychologowie ostrzegają: to się mści
Narcyzm kojarzy nam się zazwyczaj ze zbyt wysokim, wygórowanym poczuciem własnej wartości. Osoby o tym zaburzeniu mówią o swojej wyjątkowości, oczekują przywilejów. Ale z drugiej strony, tak naprawdę ich ego jest niesłychanie kruche. Bardzo łatwo jest podważyć ich samoocenę, osoby te bardzo źle znoszą nawet delikatną krytykę, szybko czują się personalnie atakowane. Czy nie jest to zatem pewien pozór i stereotyp? Przecież gdy to poczucie wartości jest u kogoś naprawdę dobrze ugruntowane, nie jest tak łatwo nim zachwiać i je podkopać. Taka osoba nie czuje też ciągłej potrzeby udowadniania swojej wartości. Wie, że ją ma, bez względu na okoliczności.
To prawda, dlatego nie mówiłabym tutaj w ogóle o wysokim poczuciu własnej wartości, a o pewnym wrażeniu, które te osoby stwarzają — samooceny rozbuchanej, wypełniającej całą przestrzeń, egzaltowanej. To nie ma nic wspólnego z prawdziwym, głębokim, stabilnym przekonaniem o tym, że jest się ważnym, że zasługuje się na dobro, że jest się po prostu wystarczającym. Gdy mamy taką wewnętrzną pewność siebie, nie czujemy potrzeby ciągłego bronienia swojego ego i swojej wartości. Nie musimy tego szumnie udowadniać i pokazywać.
Takie osoby mogą nawet w ogóle nie chwalić się swoimi osiągnięciami, nie oczekiwać żadnego aplauzu, chodzić skromnie ubrane. Nie umniejszają sobie, potrafią bronić się i oczekiwać szacunku, ale jest to zrównoważone i zdrowe. Dlatego w przypadku osób o narcystycznym zaburzeniu osobowości zdecydowanie nie ma mowy o realnie wysokim poczuciu własnej wartości, a o pewnej bańce. Bardzo kruchej i delikatnej, którą ta osoba musiała sobie wytworzyć, bo często nie miała innej możliwości. To pozwalało jej przeżyć i radzić sobie z bolesnymi doświadczeniami, albo zostało wykształcone przez rodziców i opiekunów. Jeśli bowiem przez ileś lat słyszymy, że jesteśmy absolutnie wspaniali i perfekcyjni, a potem idziemy do szkoły i stykamy się z krytyką, karami, oceną — to chcemy tę bańkę utrzymać. Nie jesteśmy w stanie przyjąć innej rzeczywistości.
Przeczytaj inny tekst Autorki: Kim tak naprawdę jest psychopata? „Pod tym pojęciem kryje się wiele stereotypów”