Prawda i Dobro
Boże Narodzenie w XXI w. Nigdy nie jest za późno, by być dobrym
24 grudnia 2024
Turcja otworzyła swoją granicę dla uchodźców z Syrii próbujących przedostać się do Europy. Decyzja Ankary, będąca częścią gry o wpływy na Bliskim Wschodzie, obrazuje skalę dramatu syryjskich uchodźców, a także po raz kolejny stawia pytanie o ich przyszłość
W ciągu pięciu ostatnich dni 13 tys. migrantów próbowało poprzez grecką granicę przedostać się na terytorium Unii Europejskiej. Stało się to po ogłoszeniu przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, że jego kraj nie będzie zamykał przed uchodźcami wrót do Europy. Decyzja Ankary związana jest z wydarzeniami w syryjskiej prowincji Idlib, gdzie w ubiegłym tygodniu w nalocie zginęło 33 tureckich żołnierzy. Przeprowadziły go samoloty reżimu Baszira al-Asada, który – przy militarnym wsparciu Rosji – prowadzi ofensywę w ostatnim bastionie rebeliantów w Syrii.
Erdoğan postanowił zagrać va banque, licząc, że w ten sposób zmusi państwa Unii Europejskiej do udzielenia poparcia Turcji w rozgrywce z Syrią i Rosją o wpływy na Bliskim Wschodzie. Ankara zaczęła mocniej angażować się w tym regionie po wybuchu wojny w Syrii w 2011 r. Tureccy żołnierze, od 4 lat obecni w północno–zachodniej części kraju, są najważniejszym elementem tej strategii. Rezultatem trwającego od ponad 9 lat konfliktu w Syrii jest katastrofa humanitarna obrazowana przez dramat 5 mln uchodźców, którzy uciekli do państw ościennych.
Według danych ONZ w Turcji przebywa obecnie 4,1 mln uchodźców, z czego 3,7 mln stanowią Syryjczycy. Parokrotnie już byli oni wykorzystywani przez Ankarę w charakterze „straszaka” w polityce wobec Unii Europejskiej.
W rezultacie Turcja i UE w 2016 r. zawarły porozumienie przewidujące pomoc finansową i złagodzenie reżimu wizowego dla Turków udających się do Europy. Ankara ze swojej strony zobowiązała się do zatrzymania napływu uchodźców do państw UE, co miało złagodzić skutki kryzysu migracyjnego.
Erdoğan pod koniec lutego oświadczył jednak, że nie czuje się związany postanowieniami umowy, ponieważ – jak twierdzi – Unia Europejska nie wywiązała się ze swoich zobowiązań finansowych. Unijni urzędnicy odpierają ten zrzut, twierdząc, że UE przekazała Turcji już ponad połowę z obiecanych 6,6 mld dolarów, przeznaczonych na potrzeby uchodźców. Umowa, która miała doprowadzić do zażegnania kryzysu migracyjnego na zewnętrznych granicach UE – przynajmniej na razie – przestała de facto obowiązywać, a uchodźcy po raz kolejny stali się zakładnikami geopolitycznej gry.
Kwestię kryzysu migracyjnego do swoich celów próbuje wykorzystać także Rosja, która od 2015 r. wspiera zbrojnie reżim Baszira al-Asada. Moskwie na rękę jest każda sytuacja, która może doprowadzić do przynajmniej przejściowego osłabienia Unii Europejskiej. Kreml podsyca kryzys, by skłonić Unię do złagodzenia sankcji nałożonych na Rosję za aneksję Krymu i wojnę w Donbasie. W Syrii, według agencji Reutera, przebywa obecnie ok. 4 tys. rosyjskich żołnierzy, którzy najpierw uchronili tamtejszy reżim przed upadkiem, a teraz próbują ugruntować swoją pozycję poprzez wyrzucenie z Idlibu rebeliantów i wspierających ich tureckich żołnierzy.
Prowincja, będąca ostatnią większą enklawą kontrolowaną przez przeciwników al-Asada, w ostatnich latach stała się schronieniem dla uchodźców z innych części Syrii. Z szacunków ONZ wynika, że w Idlibie, przed wybuchem wojny liczącym milion mieszkańców, obecnie przebywają 3 mln osób. Ataki syryjskiej armii rządowej, wspieranej przez Rosjan, w lutym wypędziły z domów ok. 800 tys. osób. Przybierający coraz bardziej na sile exodus ludności cywilnej jeszcze bardziej pogłębił kryzys humanitarny i chaos, tym bardziej że Turcja – w kierunku której próbują uciekać cywile – uszczelniła swoją granicę z Syrią.
Turcja zagrodziła w ten sposób ostatnią drogę ucieczki z Idlibu, jednocześnie otwierając granicę z Grecją dla ruchu uchodźców. Po tym jak migranci zaczęli zbierać się w pobliżu granicy grecko-tureckiej, bułgarskie władze zdecydowały się wysłać w rejon nadgraniczny tysiąc dodatkowych funkcjonariuszy. Przed ponownym nasileniem migracji ostrzegają także władze Austrii, Chorwacji i Serbii, które zmierzyły się z niekontrolowanym napływem uchodźców podczas kryzysu w latach 2015–2016.
We wtorek na granicy grecko-tureckiej wizytę złożyli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, szef Rady Europejskiej Charles Michel i przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli. Obecność unijnych przywódców na najbardziej niespokojnym obecnie odcinku zewnętrznej granicy UE podkreśla powagę sytuacji. Jeśli Grecy, przy wsparciu Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex), nie zapanują nad sytuacją, może dojść do „reaktywacji” szlaku bałkańskiego, który pięć lat temu otworzył migrantom i uchodźcom drogę do kolejnych państw Europy.
„Unia Europejska ma doskonałą okazję, by pokazać, że wyciągnęła wnioski z przeszłości poprzez podjęcie skutecznych działań na granicy przy zapewnieniu poszanowania prawa do azylu i ludzkiej godności” – podkreśla Lotte Leicht, dyrektor Human Rights Watch ds. Europy. Można mieć jednak uzasadnione obawy co do tego, czy Wspólnota rzeczywiście odrobiła lekcję z lat 2015–2016. Faktem jest, że podjęto działania, takie jak wzmocnienie Frontexu czy nasilenie walki z przemytem ludzi, ale najbliższe tygodnie pokażą, czy te inicjatywy okażą się wystarczające.
Niewykluczone jednak, że Unia Europejska w najbliższym czasie przekaże kolejne pieniądze tureckim władzom w zamian za zamknięcie granicy z Grecją. W ten sposób Europa mogłaby uniknąć kryzysu imigracyjnego, takiego jak ten sprzed pięciu lat. Według danych Parlamentu Europejskiego unijna pomoc finansowa trafia do 1,2 mln syryjskich uchodźców. Pytanie jednak, co tych ludzi czeka w sensie długoterminowym. Migracja do Europy w ciągu kilku lat? Pozostanie w Turcji i stopniowa reintegracja ze społeczeństwem? Powrót do Syrii rządzonej przez ekipę Baszira al-Asada?
To pytania skierowane także do przywódców europejskich, którzy deklarują przywiązanie do walki o poszanowanie praw człowieka. Od nich zależeć będzie także kształt przyszłej polityki migracyjnej UE, która potrzebuje gruntownej reformy. Konieczne jest również zmierzenie się z przyczynami migracji, nie tylko na Bliskim Wschodzie, lecz także w Afryce. Kluczowe znaczenie ma nie tylko pomoc rozwojowa i odbudowa stabilności politycznej, ale też wsparcie w walce ze zmianami klimatycznymi.
Syryjscy uchodźcy w Turcji stali się zakładnikami geopolitycznej gry między Ankarą, Damaszkiem i Moskwą. Skalę ich dramatu obrazuje zarówno pogarszająca się sytuacja w Idlibie, jak i sytuacja w Turcji – trudne warunki życia w obozach dla uchodźców, brak perspektyw na przyszłość i instrumentalne traktowanie przez polityków – nie tylko tych z Ankary. Ich sytuację wykorzystują także niektóre partie polityczne w Europie, takie jak np. Liga Północna we Włoszech czy Zjednoczenie Narodowe we Francji, które swoje kampanie wyborcze opierają na hasłach ograniczania imigracji. „Uchodźcy są dziś tylko pionkami w grze, a ani Turcja, ani Grecja nie szanują ich prawa do azylu” – kwituje Eva Cosse, która w Human Rights Watch zajmuje się monitorowaniem sytuacji w Europie Zachodniej.
„W drodze donikąd” – przeczytaj artykuł Aleksandry Rutkowskiej w Holistic News
***
Sytuacja w północno-zachodniej Syrii jest dramatyczna. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy z powodu ofensywy sił rządowych swoje domy musiało opuścić ponad 800 tys. osób. Pomóż Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej w zapewnieniu Syryjczykom bezpiecznego schronienia: pcpm.org.pl/pomoc lub mBank: 61 1140 1010 0000 5228 6800 1003. Dziękujemy!
Prawda i Dobro
24 grudnia 2024
Zmień tryb na ciemny