Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
W ciągu ostatniej dekady kolonizacja kosmosu nabrała tempa wraz z gwałtownym rozwojem komercyjnego przemysłu kosmicznego. Rywalizujące kraje starają się zdobyć przewagę także poza Ziemią, a zarówno podmioty publiczne, jak i prywatne coraz odważniej planują wydobycie surowców na Księżycu oraz asteroidach. Kosmiczne śmieci coraz bardziej otaczają naszą planetę, tworząc niebezpieczny kordon. W przyszłości ludzkość może jeszcze intensywniej eksplorować i eksploatować inne planety. Czy już teraz powinniśmy ograniczyć te ambicje związane z kolonizacją kosmosu?
W białej księdze z 2023 roku grupa astronomów ostrzegła przed tym, by kolonizacja kosmosu nie powielała ziemskich praktyk kolonialnych. Filozof nauki, Mary-Jane Rubenstein, zauważa, że wiele czynników, które napędzały europejski chrześcijański imperializm między XV a XIX wiekiem, ponownie daje o sobie znać w kontekście współczesnej eksploracji kosmosu.
Niektóre z tych praktyk mogą obejmować eksploatację zasobów środowiskowych. Także niszczenie krajobrazów, wszystko w imię ideałów takich jak przeznaczenie, cywilizacja czy zbawienie ludzkości. Liderzy przemysłu kosmicznego, jak prezes Mars Society Robert Zubrin, twierdzą, że choć kolonializm europejski miał negatywne konsekwencje na Ziemi, jest jedynym sposobem działania w przestrzeni kosmicznej. Zubrin ostrzega, że każda próba spowolnienia lub regulacji przemysłu kosmicznego uczyni kosmos niedostępnym dla ludzkości.
Zubrin argumentuje, że w przeciwieństwie do Ziemi, przestrzeń kosmiczna jest pusta. Dlaczego ktokolwiek miałby przejmować się prawami skał i kilku hipotetycznych mikrobów? Jak się jednak okazuje, nie wszyscy podzielają ten pogląd. Astronomowie twierdzą, że porzucenie kolonialnych praktyk przyniosłoby korzyści wszystkim. Zrezygnowanie z kolonialnego podejścia mogłoby przynieść korzyści zarówno branży, jak i szerszemu społeczeństwu.
Polecam: Człowiek w kosmosie. Ile mamy czasu, żeby ewakuować się z Ziemi?
Mieszkańcy Bawaka Country w północnej Australii powiedzieli przedstawicielom przemysłu kosmicznego, że ich przodkowie kierują życiem ludzkim ze swojego domu w galaktyce. Ta relacja jest coraz bardziej zagrożona przez duże sieci satelitów krążących wokół Ziemi.
Starszyzna Eskimosów twierdzi, że ich przodkowie żyją na ciałach niebieskich. Wodzowie Indian Navajo poprosili NASA, aby nie wywoziła ludzkich szczątków na Księżyc. Starszyzna Kanaka z Hawajów stanowczo sprzeciwia się budowie kolejnych teleskopów na Mauna Kea, uważaną przez rdzenne społeczności za świętą i symboliczną górę przodków. Te stanowiska rdzennych ludów stoją w wyraźnym kontraście do stanowiska wielu przedstawicieli przemysłu, którzy uważają, że przestrzeń kosmiczna jest pusta i pozbawiona życia. Kluczem do pogodzenia tych skrajnych stanowisk jest dążenie do porozumienia.
Entuzjaści kosmosu nie muszą zgadzać się z twierdzeniem, że przestrzeń kosmiczna jest zaludniona, ożywiona czy święta, aby traktować ją z troską i szacunkiem, jakiego domagają się rdzenne społeczności. Troska o przestrzeń kosmiczną może obejmować ochronę unikalnych formacji naturalnych, ograniczenie wydobycia surowców, redukcję liczby satelitów i startów oraz znalezienie sposobów na uprzątnięcie śmieci orbitalnych.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Ile mamy czasu, żeby ewakuować się z Ziemi w kosmos? Maciej Myśliwiec | #PoLudzku
Oczywiście można okazywać szacunek wierzeniom ludzi tutaj, na Ziemi. Naukowcy mogą ograniczać budowę obserwatoriów na terenach uważanych za święte. Jednak trudno zgodzić się, że z tych samych powodów człowiek rozumny powinien ograniczać swoją działalność w przestrzeni kosmicznej. W tym kontekście warto zadać pytanie: czy należy słuchać osób wierzących w swoje religie? Ostatecznie to nie one przyniosły postęp ludzkości. Warto przypomnieć, że to rozwój technologiczny przynosi korzyści nam wszystkim, także kosmicznym ekologom.
Nowo powstająca dziedzina ekologii kosmicznej bada relacje między ludźmi a środowiskiem naturalnym w kontekście kosmosu. Ta dyscyplina stara się wykazać, że ciała niebieskie są delikatnie zrównoważonymi systemami. Bez odpowiednich regulacji działalność komercyjna w przestrzeni kosmicznej może sprawić, że te systemy staną się bezużyteczne.
Trudno jednak nie zgodzić się z niektórymi argumentami obrońców kosmosu. Problem kosmicznych śmieci staje się coraz poważniejszy. Orbita Ziemi jest nimi usiana, a w przyszłości mogą stanowić one poważną przeszkodę, zwłaszcza dla astronomów, którym światło odbite od tych odpadów przeszkadza w obserwacjach. Problem ten już się pojawił, gdy Elon Musk wypełnił orbitę satelitami Starlink. SpaceX podjęło jednak kroki, aby zminimalizować wpływ satelitów na obserwatoria.
Jednym z głównych rozwiązań było zawarcie umowy z National Science Foundation. SpaceX zobowiązało się do współpracy z obserwatoriami i wprowadzenia kluczowych zmian technicznych. Firma zmniejszyła jasność satelitów, stosując specjalne powłoki i modyfikując konstrukcję swoich urządzeń, aby były mniej widoczne na nocnym niebie.
Polecam: Ekologia w kosmosie. Europa stawia na satelity zeroemisyjne