Humanizm
Choroba Alzheimera rozwija się w ciszy. Pierwsze objawy są subtelne
15 listopada 2024
„Powstała paradoksalna sytuacja. Pekin uchwalił tzw. klauzulę antysecesyjną, która przewiduje, że w wypadku ogłoszenia przez Tajwan niepodległości zastosuje wszelkie środki, czyli inwazję. Na co władze w Tajpej odpowiedziały, że kiedy władze w Pekinie zastosują owe inne środki, to Tajwan ogłosi niepodległość. Wygląda to tak: dwóch facetów szczerze się nienawidzi. Jeden ma zapałki, a drugi pudełko. Ogień skrzeszą tylko razem” – mówi dr hab. Jakub Polit z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca historii i współczesności Tajwanu.
Wojciech Harpula: Jaki jest formalny status Tajwanu? Czy jest jakiekolwiek inne państwo, którego pozycja prawno-międzynarodowa przypominałaby sytuację, z jaką mamy do czynienia w tym przypadku?
Dr hab. Jakub Polit: Nie da się podać precyzyjnej definicji statusu Tajwanu. Porównanie go do państw pariasów, tworów takich jak Sahara Zachodnia, Osetia Południowa czy Abchazja, jest wysoce mylące. To kraje powstałe stosunkowo niedawno, których nikt, albo prawie nikt, nie uznaje. Natomiast oficjalna nazwa Tajwanu to Republika Chińska. To państwo, które powstało w 1911 roku, bo obaleniu w Chinach rządów cesarskich. Nie tylko było uznawane przez wszystkie państwa świata, ale weszło także w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych jako nominalne supermocarstwo z prerogatywami stałego członka Rady Bezpieczeństwa.
Tyle tylko, że w 1949 roku, po przegranej wojnie domowej z siłami komunistycznej rebelii Mao Zedonga, rząd Republiki Chińskiej ewakuował się na Tajwan. Władza Republiki ograniczyła się do Tajwanu i kilku wysepek w prowincji Fujian, niedaleko kontynentu. ZSRR i jego sojusznicy za reprezentację chińską uznali Chińską Republikę Ludową, która kontrolowała całą resztę terytorium Chin. Natomiast w 1971 roku ONZ wycofała uznanie dla Republiki Chińskiej, a jej miejsce w organizacjach międzynarodowych zajęła Chińska Republika Ludowa. Tajwan jest zatem przypadkiem szczególnym, jako przykład cofnięcia uznania międzynarodowego.
Polecamy: Prawda, dobro i humanizm to nie są puste słowa. Udowadniamy to!
Obecny status Republiki Chińskiej jest niezwykły także z innego powodu. Jest oficjalnie uznawana przez 13 państw, z których na świecie liczy się tylko Stolica Apostolska i w mniejszym stopniu Paragwaj. Jednak jako państwo funkcjonuje znakomicie. Nie jest krajem upadłym jak Somalia. Nie jest państwem rzekomym, jak Osetia Południowa czy Abchazja, które są po prostu anektowanymi przez Rosję częściami Gruzji.
Tajwan, przeniesiony do Europy, byłby krajem średniej wielkości – o powierzchni nieco większej do Holandii, nieznacznie mniejszej od Szwajcarii, z ludnością liczącą 23 mln. Ma wydajną, bardzo nowoczesną gospodarkę, a wskaźniki rozwoju społecznego należą do jednych z najwyższych na świecie. Tajwan powinien wchodzić w skład grupy G20, czyli najsilniejszych gospodarczo państw globu. Nie jest w tej grupie właśnie z powodu tego, czym jest. Lub raczej – czym nie jest.
Jak doszło do takiej sytuacji? Dlaczego w 1971 roku Chińska Republika Ludowa zajęła miejsce Republiki Chińskiej jako oficjalnych Chin na arenie międzynarodowej?
A dlaczego w roku 1945 twór zwany później Polską Rzeczpospolitą Ludową zajął miejsce Rzeczypospolitej Polskiej na arenie międzynarodowej? Spowodowała to siła i globalna gra supermocarstw. Uznania Chińskiej Republiki Ludowej za reprezentację Chin od dawna domagał się ZSRR, a w pewnym momencie stało się to korzystne także dla Stanów Zjednoczonych. Na początku lat 70. XX w. uwikłane w wojnę wietnamską Stany zaczęły szukać porozumienia z komunistycznymi Chinami. W 1971 r. Amerykanie znieśli embargo na handel z ChRL, a wkrótce władze w Pekinie zaprosiły do Chin amerykańską drużynę tenisa stołowego, co przeszło do historii pod nazwą „dyplomacji pingpongowej”. Chiny odwiedził też Henry Kissinger, doradca prezydenta Richarda Nixona do spraw bezpieczeństwa. Przygotował on grunt pod jego wizytę w ChRL.
Wkrótce potem Amerykanie wyrazili zgodę na przyjęcie komunistycznych Chin do ONZ. Po przegłosowaniu odpowiedniej rezolucji przedstawiciel Republiki Chińskiej na Tajwanie opuścił salę, stwierdzając, że wraz z podobnie myślącymi rządami będzie starał się bronić ideałów Narodów Zjednoczonych, które Zgromadzenie Ogólne właśnie zdradziło. Był to przypadek o tyle niezwykły, że państwo wyrzucane z ONZ nie przestało istnieć. Nadal miało swoje terytorium, rząd, siły zbrojne i zupełnie nieźle funkcjonowało na arenie międzynarodowej.
Dlaczego po przejęciu władzy w Chinach kontynentalnych przez komunistów nie powstały dwa państwa chińskie?
Bo zarówno Chińska Republika Ludowa, jak i Republika Chińska uważają się za jedynych reprezentantów państwa chińskiego. To jedna z bardzo niewielu kwestii, która łączyła – i w pewnej mierze nadal łączy – władze w Pekinie i Tajpej. Do początku lat 90. XX wieku komuniści na kontynencie oraz Kuomintang [założona w 1912 r. Narodowa Partia Chin, rządząca w Republice Chińskiej w latach 1928–2000 i 2008–2016 – przyp. red.] na Tajwanie konsekwentnie głosili, że istnieją tylko jedne Chiny, a Tajwan jest tylko i wyłącznie ich częścią.
To tak, jakby w 1945 r. władze Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie z prezydentem Władysławem Raczkiewiczem i premierem Tomaszem Arciszewskim utrzymały się na Półwyspie Helskim i twierdziły, że nadal są prawowitym rządem Polski, mimo że w Warszawie i reszcie kraju rządziliby już Bolesław Bierut i Józef Cyrankiewicz.
Skoro i Pekin, i Tajpej uważały, że istnieje tylko jedno państwo chińskie, to nie mogły uznać się wzajemnie. Natomiast każdy kraj na świecie, który uznawał jedno z państw chińskich, automatycznie spotykał się z zerwaniem stosunków dyplomatycznych ze strony drugiego. Niemożliwa zatem była taka sytuacja, jak w przypadku Republiki Federalnej Niemiec i Niemieckiej Republiki Demokratycznej, czy Korei Południowej i Północnej. Państwa niemieckie uznały się wzajemnie i przystąpiły od ONZ. Koree nie znormalizowały stosunków, ale oba państwa mają międzynarodowe uznanie.
Republika Chińska na Tajwanie jako strona słabsza od ChRL jest go praktycznie pozbawiona i nie może partycypować w niemal żadnych organizacjach międzynarodowych. A jeżeli to już czyni, to na podstawie swoistych wybiegów. Na przykład w Światowej Organizacji Handlu (WTO) bierze udział jako obszar celny Tajwan, a w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim (MKOl) oraz Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) jako Chińskie Tajpej.
Dowiedz się więcej:
Czy Tajwan kiedykolwiek był niepodległym państwem?
Nie był niepodległy, ale miał swoją specyfikę, wynikającą z faktu, że pod koniec XIX wieku doszło do wydarzeń, które sprawiły, że Tajwan podążył odmienną drogą niż Chiny kontynentalne. W 1895 r., po klęsce Chin w wojnie z Japonią, wyspa przeszła pod rządy Tokio. Japończycy doprowadzili do jej modernizacji. Poprzez budowę systemu irygacyjnego podniesiono wydajność rolnictwa, zainwestowano w infrastrukturę przemysłową, unowocześniono porty.
Miejscowa ludność, choć była traktowana jak obywatele drugiej kategorii i nie miała możliwości pełnienia urzędów, niekiedy przychylnie patrzyła na zachodzące zmiany. W 1945 r., po kapitulacji Japonii, Tajwan został zwrócony Chinom. Przybycie na Tajwan wojsk chińskich rozpoczęło okres deportacji blisko pół miliona Japończyków oraz oskarżenia pod adresem miejscowej ludności o kolaborację z nimi. Zdarzało się odbieranie Tajwańczykom majątków, niszczenie należących do nich gospodarstw rolnych. Powodem była odmienna przeszłość wyspiarzy i przybyszów z kontynentu.
W mieszkaniach Tajwańczyków wisiały zdjęcia członków ich rodzin w mundurach japońskich, bo mieszkańców wyspy przymusowo wcielano do wojska. Język japoński bardzo długo funkcjonował na Tajwanie jako język elit, Tajpei nazywało się przez pewien czas Taihoku. To nastrajało Chińczyków z kontynentu, którzy pamiętali straszliwe zbrodnie okupantów japońskich, co najmniej podejrzliwie wobec lokalnej ludności. Obie strony patrzyły na siebie „wilkiem”.
W pamięci Tajwańczyków mocno zapisały się wydarzenia nazwane „incydentem 28 lutego”.
Błahy incydent zakończył się rzezią. Dużo było w tym winy gubernatora wyspy, generała Chen Yi, który zachowywał się wyjątkowo brutalnie. 27 lutego 1947 r. policjanci podczas kontroli pobili Tajwankę, oskarżoną o szmuglowanie papierosów. Na miejscu zebrał się wzburzony tłum. Doszło do przepychanek, w trakcie których policjanci śmiertelnie postrzelili Tajwańczyka.
Następnego dnia demonstranci wdarli się do oddziału biura monopolu tytoniowego w Tajpej, a następnie ruszyli pod urząd władz prowincji. Zgromadzeni na dachu budynku żołnierze otworzyli ogień do tłumu. Zabito i ciężko raniono kilkadziesiąt osób. Po wydarzeniach z 28 lutego doszło do powszechnego strajku na Tajwanie. Zamknięte zostały sklepy, szkoły i fabryki, w Tajpej wybuchły zamieszki. W odpowiedzi władze skierowały na wyspę wojsko. Pacyfikacja wyspy trwała miesiąc, zginęły tysiące Tajwańczyków, w tym wielu przedstawicieli miejscowych elit.
Chociaż gubernator Chen został potem odwołany, postawiony przed sądem i stracony, to jednak na wyspie doskonale pamiętano, co zrobili Tajwańczykom przybysze z kontynentu. A w 1949 roku na wyspę przybyło ich blisko 2 miliony. Na Tajwan ewakuowali się żołnierze z rozbitej armii przywódcy Republiki Czang Kaj-szeka, przedstawiciele różnych szczebli administracji i wszyscy, którzy nie chcieli żyć w komunistycznych Chinach. Towarzyszyły im rodziny. Uciekinierzy, różniący się od tubylców obyczajami i dialektem, stanowili niemal 20 procent mieszkańców wyspy.
To rodziło wiele napięć. Natomiast nikt nie zrobił tego, o czym przez pewien czas myślała grupa lokalnych polityków bardzo niechętnych Czang Kaj-szekowi. W 1949 roku obawiano się, że czerwone Chiny, które zdobyły wszystkie kontynentalne prowincje, a także dużą wyspę Hajnan, wkrótce ruszą także na Tajwan i stanie się on pobojowiskiem, miejscem ostatniego boju między komunistami a Kuomintangiem. Grupa działaczy z Tajwanu, którzy opuścili wyspę razem z Japończykami, wpadła na pomysł, żeby ogłosić niezależność wyspy. Rozwinąć flagę Republiki Tajwanu i zachować neutralność w – wydawało się – nieuchronnym konflikcie.
Wówczas być może jedna i druga strona konfliktu zostawi Tajwańczyków w spokoju, a ONZ uzna nowe państwo. To byli politycy antykomunistyczni, ale nie akceptowali także niedemokratycznych, autorytarnych rządów Kuomintangu. Liczyli na administrację prezydenta USA Harry’ego Trumana, który osobiście nie znosił Czang Kaj-szeka i był przekonany, że upadek „wyspy Czangów” – bo tak nazywano Tajwan ze względu na Czang Kaj-szeka i jego syna Czang Czing-kuo – jest kwestią czasu. Tak się jednak nie stało, bo w 1950 roku wybuchła wojna koreańska, a Tajwan zyskał wsparcie Stanów Zjednoczonych.
Czy gdyby nie wybuch wojny koreańskiej i zaangażowanie strategiczne Stanów Zjednoczonych w tym obszarze świata, Tajwan zostałby w pewnym momencie zajęty przez Chińską Republikę Ludową?
Raczej na pewno Chińska Republika Ludowa taką próbę by podjęła, chociaż nie sposób stwierdzić, czy taki krok byłby skuteczny. Atak wojsk czerwonych Chin na kontrolowane przez Tajwan przybrzeżne wysepki podjęty jeszcze w 1949 roku, zakończył się niepowodzeniem. Późniejsze starcia w Cieśninie Tajwańskiej ukazywały coraz większą determinację obrońców Republiki Chińskiej. Jeżeli idzie o starcia lotnicze, to ich przewaga była druzgocąca – stosunek zestrzeleń był czterokrotnie wyższy na korzyść Republiki.
Wojna koreańska sprawiła, że większość państw ówczesnego świata uznała Chińską Republikę Ludową za bezwzględnego agresora i spowodowała zatrzaśnięcie przed tym państwem drzwi do ONZ na ćwierć wieku. Albowiem, i to trzeba zaakcentować, aż do końca lat 60. XX wieku zdecydowanie większa liczba krajów świata uznawała Republikę Chińską, ograniczoną rozmiarami do Tajwanu, za prawowite i jedyne państwo chińskie. Fenomen sytuacji polegał na tym, że rząd Republiki Chińskiej nie był rządem uchodźczym, nie był rządem na obczyźnie, nie opuścił kraju.
Nadal efektywnie kontrolował fragment Chin, co prawda ograniczony tylko do prowincji Tajwan i do strzępu prowincji Fujian, czyli wysepek przy kontynencie, ale nigdy nie został z tych obszarów wyparty. Co więcej, na początku uchodźcy wierzyli, że szybko powrócą na kontynent. „Czy warto uprawiać tutaj pomidory? Przecież plony będziemy zbierać już na kontynencie” – tak powtarzali sobie uciekinierzy z Kuomintangu. Wojna koreańska o tyle zmieniła wszystko, że Republika Chińska i Stany Zjednoczone zawarły traktat sojuszniczy, a okręty VII Floty US Navy weszły do Cieśniny Tajwańskiej. Dziś często mówi się, że uniemożliwiły inwazję czerwonych Chińczyków na Tajwan. To prawda, ale również odebrały władzom w Tajpej możliwość podjęcia próby odbicia kontynentu.
Polecamy:
W wyniku wojny koreańskiej i gwarancji Stanów Zjednoczonych władza Kuomintangu na Tajwanie nie była zagrożona. Jak wyglądały rządy przybyszów z kontynentu na wyspie?
Rządzono w warunkach permanentnego stanu wyjątkowego, bowiem jeszcze na kontynencie zostało ogłoszone specjalne prawo na czas komunistycznej rebelii. Działała cenzura, ograniczona była wolność wypowiedzi, publikacji, zgromadzeń i stowarzyszeń. Kuomintang miał monopol na władzę. Ze względów propagandowych w wyborach startowali przedstawiciele dwóch innych partii, ale nie była to rywalizacja demokratyczna. Prezydentem nieprzerwanie, aż do śmierci w 1975 r. był Czang Kaj-szek.
Z wyspiarzami z jednej strony obchodzono się ostrożnie, bo na przykład nie zmuszano ich do przymusowej służby wojskowej, obawiając się, że może być to przez nich źle przyjęte. Z drugiej zaś, rdzenni Tajwańczycy zostali odsunięci od rządów, a wszystkie ważne funkcje przedstawiciele „kontynentalnej szarańczy”. Rząd utrzymywał pod bronią 600 tysięcy ludzi. To ogromna liczba w porównaniu z rozmiarami populacji.
Językiem oficjalnym, którym wcześniej był japoński, stał się język mandaryński. Miejscowy język minnan, czyli tajwański, został usunięty z życia publicznego, mediów i edukacji. Warto przy tym przypomnieć, że pismo chińskie jest niefonetyczne, czyli można je porównać nie z naszymi literami, ale z cyframi. Na przykład liczbę 21 można czytać odmiennie w rozmaitych językach, ale w piśmie wygląda identycznie. Tak samo język chiński jest jednolity tylko w piśmie, a nie w mowie. Dzieci rdzennych Tajwańczyków musiały się uczyć w szkole języka mandaryńskiego, odmiennego od tego, którym posługiwały się na co dzień. To wszystko powodowało rozmaite zgrzyty między przybyszami z Chin kontynentalnych a Chińczykami osiadłymi na Tajwanie.
Reżim Czang Kaj-szeka z pewnością był reżimem autorytarnym, ale nigdy totalitarnym. Mechanizmy demokratyczne istniały na uniwersytetach czy w wyborach lokalnych. Istniały tematy tabu, których nie należało poruszać: stosunek do komunizmu, kwestia niepodległości wyspy i rządy Czang Kaj-szeka. Wiadomo było, że władza nie akceptuje żadnych odstępstw w tych kwestiach: komunizm to zbrodnicza zaraza, Tajwan nie będzie niepodległy, gdyż Tajwan to Chiny, a Czang Kaj-szek będzie rządził dopóty, dopóki sam nie zrezygnuje. W innych sprawach ograniczona dyskusja była dopuszczalna.
Warto też wspomnieć o dość osobliwym elemencie. Republika Chińska uważała się za jedyną prawowitą formą państwowości chińskiej, ale nawet gdyby chciała przeprowadzić wybory powszechne, to nie mogła tego zrobić, bo na kontynencie rządzili komuniści. W jaki zatem sposób zorganizowano funkcjonowanie parlamentu, który został wybrany w demokratyczny sposób w roku 1947 roku? Jego kadencja była ciągle przedłużana. W efekcie, w latach 70. XX wieku parlamentarzyści często przybywali na salę obrad na wózkach inwalidzkich i w towarzystwie pielęgniarek, a wielu ich kolegów spoczywało już na cmentarzu. Zresztą ich uprawnienia były mocno ograniczone z powodu stanu wyjątkowego.
Natomiast można było dość swobodnie dyskutować w zgromadzeniu prowincji Tajwan. A ponieważ Republika Chińska ograniczała się w gruncie rzeczy do prowincji Tajwan, w związku z czym mieszkańców wyspy bardziej interesowało rzekomo lokalne zgromadzenie prowincji Tajwan niż ogólnochiński parlament. Po czym od pewnego czasu było ono wybierane. Co prawda istniały tylko trzy partie dozwolone, ale stosowano pewne wybiegi. Jeszcze w latach 60. na burmistrza Tajpei, czyli stolicy prowincji Tajwan, ale faktycznie miasta stołecznego, wybrano kandydata opozycji. Czang Kaj-szek jako szef państwa wybory unieważnił, a następnie mianował burmistrza komisarycznego. Był nim ten sam kandydat, którego wybór uchylono. Został namaszczony przez Kuomintang, mimo że uważał jego rządy za dyktaturę. Nominację przyjął, by służyć społeczności lokalnej.
Obowiązujący przez lata system zdemontował syn Czang Kaj-szeka, Czang Czing-kuo, który został prezydentem w 1978 roku. Dlaczego zdecydował się na demokratyzację kraju?
Podczas jednego z wywiadów Czang Kaj-szek został zapytany, dlaczego nie ma demokracji na Tajwanie. Poszperał w noszonej przez siebie stale Biblii (był chrześcijaninem, podobnie jak jego syn) i zacytował fragment, który opowiadał o królu Dawidzie, który nie mógł zbudować świątyni Jahwe z powodu wojen, którymi go otoczyli jego wrogowie, ale jego syn Salomon tę świątynię zbudował. Chodziło o to, że on, Czang Kaj-szek, nie jest w stanie wprowadzić demokratyzacji na Tajwanie, ponieważ istnieje stałe zagrożenie wojenne, ale uczyni to jego syn Czang Czing-kuo. I tak się stało.
Czang Kaj-szek zmarł w 1975 roku, gdy na wyspie żyło już nowe, powojenne pokolenie. Kraj intensywnie rozwijał się wewnętrznie, ale stracił międzynarodowe uznanie. Model, który sprawdzał się w sytuacji zagrożenia inwazją z kontynentu, wymagał modyfikacji. Pod koniec lat 70. i na początku lat 80. XX wieku, w kraju zaczęły powstawać nieformalne grupy działaczy opozycji demokratycznej zwane dangwai, czyli „pozapartyjni”. Czang Czing-kuo demontował państwo stanu wyjątkowego w typowo chiński, ewolucyjny sposób. Na przykład w wyborach formalnie nie pozwolono uczestniczyć opozycji, ale startowali w nich jej przedstawiciele – właśnie jako kandydaci niezależni.
Na kartach wyborczych rubryczka z przynależnością partyjną była po prostu pusta. W 1986 roku członkowie ruchu dangwai powołali do życia Demokratyczną Partię Postępową (DPP), a rok później zniesiony został stan wyjątkowy. Nastąpiła liberalizacja życia politycznego i społecznego. Rząd uważał, że ma za sobą realne dokonania w postaci niezwykłej modernizacji kraju i jeżeli podda się testowi wolnych wyborów, to wygra je. Te rachuby okazały się słuszne. W przeprowadzonych w 1992 roku wyborach powszechnych zwyciężył Kuomintang. Trzy lata wcześniej komuniści na placu Tiananmen w Pekinie rozjechali czołgami studentów domagających się demokracji.
Wspomniał Pan o modernizacji kraju pod rządami Kuomintangu. Tajwan uchodzi za przykład cudu gospodarczego. Jak do niego doszło?
Podstawą rozwoju była przeprowadzona z sukcesem w 1953 roku reforma rolna. Właścicielom ziemskim zabierano ziemię na prawach wykupu, a wieśniacy częściowo spłacali jej wartość dostawami żywności. W ten sposób Czang Kaj-szek za jednym zamachem nadał ziemię rolnikom i rozwiązał problem wyżywienia wielkiej armii i administracji – na przykład nauczycielom przez pewien czas wypłacano część pensji w postaci racji żywnościowych. Natomiast dawni właściciele, którzy oczywiście nie tracili całej ziemi, dostali jako rekompensatę akcje skonfiskowanych przez rząd państwowych przedsiębiorstw japońskich.
Dzięki temu zakładali własne firmy i rozwijali je – nierzadko z dużymi sukcesami. Nawiasem mówiąc – do dziś na Tajwanie panuje jedyny w swoim rodzaju duch przedsiębiorczości, a liczba obywateli, którzy zakładają własne firmy, jest niezwykle duża. Rozwiązanie problemów rolnictwa było bardzo istotne, tym bardziej że po drugiej stronie cieśniny odbywała się właśnie kolektywizacja, podczas której wymordowano miliony Chińczyków.
Rozwijając gospodarkę, postawiono na rozwiązania podobne do tych, które wdrażała też Korea Południowa. Rząd dotował te gałęzie przemysłu, które produkowały na eksport, a jednocześnie chronił własny rynek, nakładając na poszczególne kategorie towarów zaporowe cła. Wsparcie państwa pozwalało firmom mocno stanąć na nogi. Eksport stał się dominantą tajwańskiej gospodarki: najpierw były to wyroby gumowe i z tworzyw sztucznych, później rowery i sprzęt mechaniczny, aż po elektronikę i sprzęt komputerowy, które stanowią obecnie aż połowę towarów wysyłanych z Tajwanu za granicę.
Dzięki inwestycjom w rozwój szkolnictwa oraz innowacyjność technologiczną, kraj stał się światowym liderem w produkcji półprzewodników oraz układów scalonych. Co też ma wpływ na jego pozycję strategiczną. Zakłócenie ich produkcji lub uniemożliwienie eksportu sprawiłoby niemały zamęt na całym świecie.
Chińska Republika Ludowa od pewnego czasu testuje nerwy Tajwańczyków, co rusz wysyłając w rejon cieśniny okręty i samoloty bojowe. Dlaczego kwestia przyłączenia Tajwanu jest tak istotna dla władz w Pekinie i jakie są źródła obecnej eskalacji napięcia?
Można wymienić kilka powodów. Rolę odgrywają kwestie propagandowe, chęć zaakcentowania swojego „dziejowego zwycięstwa” i przejście przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga do historii w glorii zjednoczyciela Chin. Jest jednak jeden powód podstawowy – połknięcie Tajwanu oznaczałoby ogromne wzmocnienie gospodarki chińskiej oraz zupełną zmianę jakościową pozycji strategicznej ChRL. Obecnie jest olbrzymem kontynentalnym, który nie ma wyjścia na otwarte oceany.
Od Oceanu Spokojnego Chiny oddziela łańcuch wysp – to Japonia i będąca pod jej kontrolą wyspa Ryukyu, Tajwan oraz Filipiny. Co mają ze sobą wspólnego te archipelagi? Wszystkie są sojusznikami Stanów Zjednoczonych. Gdyby Tajwan został anektowany, wówczas ChRL stałaby się państwem oceanicznym, w pełni rzucającym wyzwanie USA. Mało tego: siadłaby okrakiem na tak zwanej „linii życia” Japonii. Ten kraj nie ma surowców naturalnych. Importuje je przez Ocean Indyjski, Cieśninę Malakka i dalej wzdłuż Filipin i Tajwanu.
Gdyby Chińczycy z kontynentu zyskali możliwość przerwania zaopatrzenia surowcowego Japonii, a Amerykanie na to pozwolili, Japonia musiałaby zrewidować swój stosunek do Stanów Zjednoczonych. Na przykład rozpoczynając program budowy broni atomowej, bo tylko wówczas mogłaby czuć się bezpieczna. Stąd powtarzane przez USA zapewnienia o gwarancjach bezpieczeństwa dla Tajwanu.
W pewnym momencie po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej toczyły się dyskusje na temat ewentualnej formy zjednoczenia ChRL i Tajwanu w ramach formuły „jedno państwo, dwa systemy”. Czy w tej chwili władze w Pekinie mają jakiekolwiek możliwości przyłączenia wyspy? Poza militarnymi.
Znikome. Nie są w stanie uczynić tego pokojowo, ponieważ większość mieszkańców wyspy nie chce zjednoczenia z Chinami. Młode pokolenie nie czuje się Chińczykami. Powiedzmy, że czuje się nimi w tak szerokim sensie, w jakim ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych George Washington, Thomas Jefferson i Benjamin Franklin czuli się Anglikami, czyli ludźmi kultury angielskiej, ale nie obywatelami Zjednoczonego Królestwa. Żeby doszło do pokojowego zjednoczenia, na Tajwanie musiałoby dojść do referendum. A w nim mieszkańcy powiedzą „nie”. Dlatego Pekin głosi, że żadnego referendum w sprawie zjednoczenia na Tajwanie być nie może. A jeżeli już, to powinno być zorganizowane w całych Chinach, aż po Mongolię i pustynie Azji Środkowej.
Ponadto postępowanie Pekinu wobec Hongkongu zupełnie skompromitowało założenia formuły „jeden kraj, dwa systemy”. Brutalnie tłumiąc tam protesty, władze ChRL udowodniły, że obietnice Pekinu są nic niewarte. Nikt na Tajwanie nie wierzy, że komuniści pozwoliliby mieszkańcom wyspy na zachowanie praw obywatelskich i funkcjonowanie demokratycznego systemy w nienaruszonym kształcie.
To co pozostaje Tajwanowi w dłuższej perspektywie? Ogłoszenie niepodległości?
Stosunek do niepodległości faktycznie jest kluczową sprawą na obecnym Tajwanie, gdyż na wyspę pada coraz silniejszy cień kontynentu. Można powiedzieć, że nastąpił swoisty chichot historii. Na Tajwanie wykształcił się rodzaj systemu dwupartyjnego. Kuomintang i Demokratyczna Partia Postępowa wymieniają się władzą. I dziś Kuomintang – przez dziesięciolecia opluwany przez władze komunistyczne – jest jedyną siłą polityczną na wyspie, na którą może liczyć Pekin. Nadal bowiem twierdzi, że istnieją jedne Chiny i że Tajwan jest wyłącznie ich częścią.
Natomiast Demokratyczna Partia Postępu od początku głosiła, że z Chinami komunistycznymi jednać się nie chce i najlepiej byłoby ogłosić niepodległość. W tym miejscu należy jednak zrobić zastrzeżenie. Gdy w 2000 roku wybory prezydenckie wygrał kandydat DPP, a rok później ta partia zdobyła większość w parlamencie, nie zrealizowała swojego niepodległościowego postulatu. Pozostawiła je „na zapleczu”. Oświadczyła, że Tajwan ogłosi niepodległość jeżeli ChRL podejmie wobec niego agresywne kroki. Powstała paradoksalna sytuacja. Pekin uchwalił tzw. klauzulę antysecesyjną, która przewiduje, że w wypadku ogłoszenia przez Tajwan niepodległości zastosuje wszelkie środki, czyli inwazję. Na co władze w Tajpej odpowiedziały, że kiedy władze w Pekinie zastosują owe inne środki, to Tajwan ogłosi niepodległość.
Wygląda to tak: dwóch facetów szczerze się nienawidzi. Jeden ma zapałki, a drugi pudełko. Ogień skrzeszą tylko razem. Dlatego najbliższą przyszłość bardzo trudno jest przewidzieć.
Zobacz więcej:
Więcej interesujących materiałów znajdziesz na stronie Holistic News!