Nauka
Bezpieczna stymulacja mózgu. Rewolucja w neurologii
04 grudnia 2024
Na świecie trwa debata na temat edukacji zróżnicowanej, czyli szkół tylko dla dziewcząt, albo tylko dla chłopców. W Wielkiej Brytanii podobne placówki były bardzo popularne, ale obecnie przeżywają kryzys i zmieniają swój profil lub są zamykane. Społeczeństwa nie przekonuje fakt, że dzieci z klas jednopłciowych osiągają w testach końcowych lepsze wyniki.
W Polsce placówek jednopłciowych nie ma wiele, zaledwie kilkanaście. Według najnowszych szacunków w Europie nie funkcjonuje więcej, niż dwieście takich szkół. Warto przy tym pamiętać, że na początku XX w. klasy koedukacyjne były rzadkością.
Nikt nie prowadzi statystyk dotyczących edukacji zróżnicowanej. Według najnowszych danych opublikowanych przez UNESCO (Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Edukacji, Nauki i Kultury) w 2015 roku szkoły jednopłciowe dominowały w krajach muzułmańskich (np. Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Omanie). Wiele było ich także w Izraelu, Wielkiej Brytanii, Australii, Chile, Korei i Norwegii.
Większość podobnych placówek prowadzona jest przez organizacje pozarządowe, głównie religijne. Być może spadek ich liczby jest kolejnym przejawem postępującej sekularyzacji społeczeństwa.
Polecamy: Zmieniaj edukację razem z Holistic Think Tank!
Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że dziewczęta i chłopcy rozwijają się inaczej i potrzebują odmiennego podejścia pedagogów. Dlatego już setki lat temu opracowano model edukacji jednopłciowej (ang.: single-sex education), który ma wyrównywać szanse obu płci.
Popularność takich placówek wynika z wielu czynników. Jednym z nich jest przekonanie, że uczniowie nie są rozpraszani przez płeć przeciwną, dzięki czemu łatwiej się koncentrują. Nauczyciele mogą też lepiej dostosować program lekcji do specyfiki i potrzeb konkretnej grupy.
Zwolennicy edukacji zróżnicowanej uważają, że pomagają one w zwalczaniu stereotypów i pomagają w rozwijaniu umiejętności i zainteresowań. Wierzą, że bez presji związanej z odrębnością płciową dziewczynki mogą osiągać lepsze wyniki w naukach ścisłych, a chłopcy w obszarze humanistyki i sztuki.
Polecamy:
Badania prowadzone na świecie pokazują, że dzieci i młodzież uczące się w klasach jednopłciowych osiągają znacznie lepsze wyniki na egzaminach końcowych, niż osoby z klas koedukacyjnych. Częściej decydują się też na studia wyższe oraz sprawiają mniej problemów wychowawczych.
Edukacja zróżnicowana budzi jednak coraz więcej kontrowersji, a eksperci stawiają pytania o jej sensowność w dobie globalizacji i internetu. Przeciwnicy tego modelu argumentują, że podobne placówki nie przygotowują uczniów do prawdziwego życia, gdzie nie da się uniknąć kontaktu z płcią przeciwną.
Pojawiają się obawy, że swoista „segregacja płciowa” w szkołach może wzmacniać stereotypy i ogranicza rozwój społeczny uczniów. Jednocześnie w dobie smartfonów ograniczenie kontaktu z płcią przeciwną wydaje się niemożliwe.
W Polsce szkoły jednopłciowe rodzą mieszane odczucia. Część rodziców widzi w nich szansę na poprawę jakości edukacji i rozwój swoich dzieci. Inni obawiają się, że podobne placówki nie pozwolą ich pociechom na dorastanie w „normalnych” warunkach.
W Wielkiej Brytanii funkcjonują 92 szkoły chłopięce i 139 szkół dziewczęcych. Stanowią one obecnie siedemnaście procent wszystkich szkół niepublicznych (dziesięć lat temu było to dwadzieścia jeden procent). W ciągu ostatnich dwóch lat dwanaście podobnych placówek ogłosiło przejście na model koedukacyjny, a siedem innych zostało zamkniętych.
Sens istnienia oddzielnych szkół dla dziewcząt i chłopców jest podważany m.in. ze względu na rosnące koszty utrzymania i rozwój nowych metod porozumiewania się. Nawet renomowane Winchester College i Westminster School planują wprowadzenie modelu koedukacyjnego. Zmiana charakteru placówek wynika też z adaptacji do oczekiwań rodziców. Dyrektorzy starają się dostosować do potrzeb rynku, który obecnie nie faworyzuje modelu jednopłciowego.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy nauka tylko w środowisku żeńskim lub męskim jest dobra dla uczniów. Decyzja o wyborze placówki należy ostatecznie do rodziców. Warto jednak przemyśleć, czy w dobie internetu i smartfonów odrębna edukacja dziewczynek i chłopców jest jeszcze możliwa.
Dowiedz się więcej:
Zobacz też:
Polecamy: Odkryto antidotum na samotność, smutek i stres w święta