Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Dla mieszkańców Polski przedmieścia amerykańskich miast mogą wydawać się zbiorowiskiem dziwnie wyglądających domów jednorodzinnych. Jednak dla Amerykanów są czymś więcej. Są miejscami, które integrują mieszkańców, kształtując lokalne społeczności.
Suburbia, czyli inaczej przedmieścia, kojarzone są głównie z filmami i serialami. Wydają się być wytworem popkultury, ale są rzeczywistymi miejscami. W pewien sposób leżą u podstaw amerykańskiego stylu życia.
Stany Zjednoczone są krajem, który powstał dzięki milionom osadników, którzy przybyli tam w poszukiwaniu lepszego życia. Ogromne obszary kraju wymusiły współpracę między kolonistami. Przeżycie w pojedynkę przy tak dużych odległościach nie było możliwe bez współpracy z innymi ludźmi. Mieszkańcy mogli liczyć tylko na siebie w razie niebezpieczeństwa, którego na amerykańskich bezdrożach nie brakowało. Tak rodziło się zjawisko, które dzisiaj jest podstawą funkcjonowania przedmieść wielkich amerykańskich miast. Lokalne społeczności, o których mowa, łączą mieszkańców we wspólnych interesach i celach.
Zobacz też:
Amerykańskie przedmieścia zaczęły kształtować się po II wojnie światowej, kiedy zwycięski kraj rozpoczął swoją ekspansję. Ich prawdziwy rozkwit nastąpił w latach 60. i 70. XX wieku. Wraz z ich rozrostem kształtowały się także specyficzne postawy społeczne, obserwowane do dzisiaj.
Mieszkańcy suburbiów w USA mają zdecydowanie większy wpływ na swoją okolicę, niż ma to miejsce w Polsce. Większość urzędników publicznych, działających na poziomie lokalnym, jest wybierana przez obywateli. Dlatego powszechnym widokiem są niewielkie banery wbite przed domami. Reklamują kandydatów na przedstawicieli do rady szkoły, burmistrzów czy szeryfów. Ci ostatni to lokalni przedstawiciele władzy, działający wyłącznie na terenie danej miejscowości. Ta bezpośrednia miejscowa demokracja sprawia, że więzi społeczne między mieszkańcami są mocno zacieśnione. Każdy wybrany urzędnik odpowiada przed swoimi sąsiadami, którzy w każdej chwili mogą go rozliczyć z działalności.
Lokalna społeczność to także solidarność wobec poszkodowanych i potrzebujących. Jeśli w czasie huraganu jeden z mieszkańców straci dom, to sąsiedzi zbierają się, żeby mu pomóc. Jest to naturalne i godne pochwały. Ten fenomen nie jest wyłącznie zarezerwowany dla Amerykanów, ponieważ nieraz w Polsce można zaobserwować podobne działania. Jednak za oceanem jest to bardziej widoczne.
Cechą, która najbardziej rzuca się w oczy, obserwując codzienne życie mieszkańców suburbiów, jest pragmatyzm. Wydaje się wręcz, że wszyscy Amerykanie żyją według zasady, że „życie trzeba sobie upraszczać”. Objawia się to między innymi w wyglądzie przedmieść. Dla przykładu infrastruktura dla pieszych jest znacznie uboższa niż w Polsce i Europie. Wynika to z prostej przyczyny — odległości między poszczególnymi miastami są na tyle duże, że nie opłaca się chodzić pieszo. Zamiast tego każdy ma samochód, którym dojeżdża w dowolne miejsce. Ogromna liczba samochodów sprawia, że każdy sklep, siłownia czy nawet salon piękności musi mieć duży parking. Bez tego nie ma szans na powodzenie działalności.
To, co najbardziej zadziwia człowieka ze starego kontynentu, to sposób budowania domów. Dla Polaków dom powinien być na tyle trwały, że służy przez pokolenia. Amerykańskie przedmieścia są pełne budynków szkieletowych, których trwałość dla mieszkańców Europy będzie mocno wątpliwa. I choć są to domy z „kartonu”, nie można im odmówić uroku. Ich wygląd również jest efektem pragmatyzmu narodu amerykańskiego. Często są to budynki parterowe, ponieważ nikt nie chce chodzić po schodach. Droższe budynki mają dwa garaże, ponieważ żaden Amerykanin nie będzie dzielił się swoim samochodem. Nie bez przyczyny USA, to jeden z największych rynków motoryzacyjnych na świecie.
Żadne miejsce na Ziemi nie jest idealne. Silne więzi społeczne, budowane przez lata, są godne naśladowania, ale mają kilka poważnych wad. Przykładem jest prawo do decydowania o swojej działce. Prawo własności w Stanach Zjednoczonych jest „święte”, ale tylko w pewnych granicach. W większości amerykańskich przedmieść działki nie mają płotu od frontu, ponieważ prawo tego zabrania. Jeśli właściciel chciałby postawić taki płot, musiałby uzyskać specjalną zgodę, w tym również sąsiadów. Dla Polaka jest to wręcz nie do pomyślenia. Jednak mieszkańcy USA godzą się na to i nikt specjalnie nie narzeka na taki stan rzeczy.
Przedmieścia w USA są nieodłączną częścią tamtejszej ziemi. Są miejscami, w których ludzie tworzą społeczności zupełnie odmienne od tych, które znamy z Polski. Życie amerykańskich rodzin kręci się wokół wyborów, dojazdów do pracy i spokojnych weekendów spędzonych w swoim domu, kupionym za horrendalne, z polskiego punktu widzenia, pieniądze. Czy jest to lepsze życie niż w Polsce? Pod wieloma względami tak, ale tamtejsze przedmieścia i związane z nimi społeczności są po prostu inne, a od ich mieszkańców możemy się wiele pozytywnego nauczyć. Rozszerzenie uprawnień lokalnej władzy i umożliwienie mieszkańcom wybór urzędników mogłoby być początkiem, do zacieśnienia więzi społecznych w Polsce. Być może, to jest właśnie pomysł, który zgasi typowe „polskie piekiełko”, w którym sąsiad jest największym wrogiem.
To może cię również zainteresować: