Nauka
Badania genetyczne pozwolą na wybór IQ. Staniemy się nadludźmi
03 listopada 2024
Eksperci ostrzegają, że grozi nam masowe wymieranie, a różnorodność biologiczna na Ziemi drastycznie maleje. Uczeni alarmują, że jeśli nie powstrzymamy tego procesu, zapłacimy za to wysoką cenę.
21 października w Cali, Kolumbii, odbyła się konferencja ONZ COP16, której głównym tematem było masowe wymieranie gatunków i spadek bioróżnorodności. Przywódcy z całego świata spotkali się, by omówić ten globalny kryzys, a eksperci podkreślali, że potrzebne są natychmiastowe działania, gdyż sytuacja jest niezwykle poważna.
„Już teraz jesteśmy narażeni na znaczne szkody i zmierzamy w kierunku, który przyniesie ich jeszcze więcej. Naprawdę obawiam się, że negatywne zmiany mogą być bardzo szybkie” – mówi Tom Oliver, profesor ekologii stosowanej na Uniwersytecie w Reading.
Szacuje się, że od 1970 roku populacje dzikich zwierząt spadły średnio o 73 proc. Wśród gatunków, które wyginęły wskutek działalności człowieka, są gołębie pocztowe, papużki karolińskie oraz żółwie Floreana.
„To wstyd, że nasz gatunek przyczynia się do masowego wymierania gatunków” – dodaje Oliver.
Polecamy: Zanieczyszczenie plastikiem szkodzi pszczołom. Rolnictwo zagrożone
Kryzys bioróżnorodności dotyczy nie tylko innych gatunków. Ludzie również polegają na przyrodzie, jeśli chodzi o żywność, czystą wodę i powietrze do oddychania.
„Myślę, że w ciągu najbliższych 15-20 lat będziemy świadkami powtarzających się kryzysów żywnościowych oraz innych zagrożeń. Chodzi mi o zanieczyszczenie wód, zakwaszenie oceanów, pożary i zakwity glonów” – twierdzi Oliver.
Oliver uczestniczył w opracowaniu raportu z 2024 roku, który wskazuje, że degradacja środowiska może doprowadzić do utraty nawet 12 proc. brytyjskiego PKB. W raporcie wymienia się zagrożenia takie jak epidemie chorób, spadek liczby owadów zapylających, załamanie rybołówstwa i powodzie. Zdaniem naukowców działalność człowieka sprawiła, że świat znalazł się w strefie ryzyka dla siedmiu z ośmiu kluczowych wskaźników bezpieczeństwa planety. Jeśli obecne trendy się utrzymają, tempo masowego wymierania wzrośnie, a wiele gatunków przetrwa jedynie w ogrodach zoologicznych.
Eksperci ostrzegają, że dalszy spadek bioróżnorodności sprawi, że obecne ekosystemy zmienią się nie do poznania, a ich odporność osłabnie. Niegdyś bogate w różne gatunki, wilgotne obszary tropikalne mogą stać się suche. Zdaniem naukowców, to właśnie te tereny są najbardziej zagrożone.
Główną przyczyną zmniejszania się bioróżnorodności jest utrata naturalnych siedlisk zwierząt. Rozwój rolnictwa, urbanizacja, przemysł wydobywczy i wylesianie stanowią najważniejsze czynniki tego procesu. Uczeni są zgodni, że również nadmierna eksploatacja zasobów zmniejsza liczbę gatunków na Ziemi. Przykładem masowego wymierania mogą być nadmierne połowy, które prowadzą do spadku populacji ryb i zaburzają ekosystemy morskie, np. populację dorsza w Bałtyku.
W latach 70. dorsz dominował w Morzu Bałtyckim. Jednak zmiany środowiskowe, takie jak spadek zasolenia i wzrost temperatury wód, negatywnie wpłynęły na siedliska tej ryby, która potrzebuje chłodnych, dobrze natlenionych wód. Dodatkowo zwiększona intensywność połowów osłabiła liczebność dorsza, a jego zdolności reprodukcyjne są obecnie na najniższym poziomie od dekad.
Zmiany w ekosystemie Bałtyku widać także w zmniejszającej się średniej wielkości dorszy. W latach 90. dorosłe dorsze miały długość 40-50 cm, natomiast obecnie ich średnia długość spadła do około 30 cm, a niektóre badania wskazują, że dorosłe osobniki rzadko przekraczają tę wielkość. Dodatkowo wprowadzono regulacje rybackie, zakazujące odrzucania niewymiarowych ryb, co oznacza, że wszystkie złowione dorsze muszą być wyładowane. Choć te działania miały na celu ochronę populacji, przyczyniły się również do zmniejszenia średniej wielkości dorszy w Bałtyku.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Spór o skarby Arktyki. Kto zgarnie fortunę ukrytą pod lodem #obserwacje
Naukowcy twierdzą, że kryzys bioróżnorodności musi być traktowany równie pilnie jak kryzys klimatyczny. Media aż ośmiokrotnie częściej poruszają temat kryzysu klimatycznego niż utrata różnorodności biologicznej, ale Alexandre Antonelli, dyrektor naukowy Królewskich Ogrodów Botanicznych Kew w Londynie, zauważa, że sytuacja się zmienia.
„Każdy lider firmy i polityk, z którym dziś rozmawiam, dostrzega pilną potrzebę zatrzymania utraty bioróżnorodności i jest naprawdę zainteresowany podjęciem konkretnych działań. Jeszcze pięć lat temu było inaczej” – mówi Antonelli.
COP16 był okazją dla światowych liderów do porównania proponowanych działań na rzecz ochrony bioróżnorodności. Jak dotąd rządy nigdy nie osiągnęły żadnego z założonych celów w zakresie ochrony przyrody.
Pytanie brzmi, czy spotkanie to przyniesie jakiekolwiek realne efekty. Można w to wątpić, skoro państwa nie realizują obranych wcześniej celów. Być może jedyną nadzieją jest to, że natura sama obroni się przed negatywnymi skutkami działalności człowieka.
Polecamy: Groźba głodu. ONZ apeluje: produkcja i konsumpcja żywności do poprawy