Nauka
Badania Wenus. Sonda NASA odkryła najnowsze szczegóły
14 listopada 2024
Myślisz, że jesteś bogaty? Albo biedny? W obydwu przypadkach masz rację, bo bogactwo jest względne. Ale jak do niego dojść? Jest wiele dróg, a ta najważniejsza to: unikaj schematów!
Kiedy zapytasz losowych przechodniów, co to znaczy być bogatym, uzyskasz najróżniejsze odpowiedzi. Zrobi się ciekawiej, kiedy przeprowadzisz ten mały eksperyment w różnych zakątkach świata. Pod tym samym pojęciem Amerykanie, Polacy i Hindusi rozumieją zupełnie co innego. Jednak bez względu na narodowość, najbogatsi mają te same nawyki finansowe i podobnie gospodarują majątkiem. W czym tkwi sekret ich nieustannie rosnących fortun? A może nie ma żadnego sekretu?
Co to znaczy być bogatym? To zależy, kogo zapytamy i o jakim miejscu na świecie mowa. „Bogaty” w Polsce, USA i Indiach to trzy różne pojęcia. Zacznijmy od rodzimego podwórka.
Emocje wzbudza w nas lista „Forbesa” Top 100 najbogatszych Polaków. Żeby znaleźć się na pozycji #10 w 2022 roku, musiałbyś mieć majątek o wartości co najmniej 3,9 miliarda złotych. Ile zatem potrzeba, aby zamknąć zestawienie? W 2020 roku wystarczyło ok. 550 milionów zł, by trafić na pozycję #100.
Zejdźmy nieco bliżej ziemi. W 2019 Credit Suisse przygotował raport, w którym wylicza odsetek populacji szczycący się majątkiem wartym 1 milion dolarów i więcej. Przy ówczesnym kursie było to ok. 4 milionów zł. W Polsce taką wartość posiadało zaledwie 116 tys. osób (0,03% populacji). Od tego czasu nasze społeczeństwo wzbogaciło się, ale ta kwota daje nam pewien punkt odniesienia. Potraktujmy ją umownie, jako próg bogactwa w naszym kraju.
Za oceanem sprawa ma się zgoła inaczej. Jak pisze CNBC, powołując się na coroczną ankietę Modern Wealth Survey, aby uchodzić za bogatego w poszczególnych miastach USA, należy legitymować się następującym majątkiem:
Mierząc Amerykanów miarą polskiego bogacza, okazuje się, że jako społeczeństwo mamy jeszcze bardzo dużo do nadrobienia pod względem majątku. Powołując się na Credit Suisse, portal SpendMeNot twierdzi, że co najmniej 1 milion $ posiadało w 2022 roku ponad 20 milionów obywateli USA, co odpowiada około 8% populacji.
Po drugiej stronie globu, w Indiach, za bogatych uchodzi 4% obywateli, skupionych w 3% gospodarstw domowych. Aby znaleźć się w tej grupie, roczny przychód gospodarstwa (a nie jednostki!), musiał wynosić (wg firmy badawczej PRICE w latach 2020-21) co najmniej 3 mln rupii (niespełna 37 tys. $ po kursie ze stycznia 2023). Aby więc osiągnąć status „bogatego Polaka”, „bogate” hinduskie gospodarstwo domowe musiałoby odłożyć wszystkie dochody z ponad 27 lat pracy.
Mówiąc o bogactwie, posługujemy się zwykle walutą: dolarem, złotówką czy rupią. To względnie proste, gdyż każdy jest sobie w stanie wyobrazić, co mniej więcej da się kupić za 1, 10 czy 1000 jednostek danej waluty. Było tak przynajmniej do momentu, w którym z ekonomicznych zaświatów powróciła inflacja. Zjawisko, o którym przez pierwsze dwie dekady XXI wieku większość zdążyła zapomnieć. Owoce globalizacji, bezprecedensowe prosperity, pompowanie na wyścigi wzrostu PKB stworzyły iluzję, że będzie już tylko lepiej. Nastroje popsuł na kilka lat kryzys 2008 roku (jednym bardziej i na dłużej, innym mniej i na krócej), ale prawdziwy problem zaczął się wraz z nastaniem pandemii.
Zamykanie gospodarek skutecznie wstrzymało produkcję, usługi i handel — słowem, wytwarzanie wartości. Jednak ludzie muszą z czegoś żyć, więc praktycznie każdy bank centralny uruchomił drukarkę na pełne obroty. Rynki zalała fala pustego pieniądza, a redystrybucja socjalna osiągnęła gargantuiczne rozmiary. Dzisiaj widzimy gołym okiem, że pieniądz psuje się w astronomicznym tempie.
Problem w Polsce jest znacznie bardziej dotkliwy niż np. w USA. Stany osiągnęły szczyt inflacji w czerwcu 2022 r. na poziomie 9,1%. To najwięcej od 41 lat! Odczyt wydaje się jednak śmieszny w porównaniu do nadwiślańskiej gospodarki. W październiku ubiegłego roku wykres zatrzymał się u nas na 17,9%.
Wyobraź sobie zatem, że w październiku 2021 roku posiadałeś na koncie równowartość 1 mln $ w polskich złotych, czyli 4 mln po ówczesnym kursie. Rok później, nominalna moc nabywcza twoich pieniędzy wynosiła już zaledwie 3,28 mln. Inflacja ukradła ci ponad 700 tys. zł!
Właśnie dlatego gotówka to jeszcze nie bogactwo.
Wśród osób bogatych wyróżnia się grupę ludzi wyjątkowo zamożnych, określaną jako UHNWI (Ultra High Net Worth Individuals). W wolnym tłumaczeniu oznacza to jednostki z majątkiem o ultrawysokiej wartości netto. Aby znaleźć się w tym elitarnym gronie, wartość twojego kapitału musi wynosić co najmniej 30 milionów dolarów.
Z perspektywy „zwykłego” człowieka, takie pieniądze są trudno wyobrażalne. Ich posiadanie wiąże się także z szeregiem stereotypów. Niektóre, utrwalone szczególnie w polskim społeczeństwie, są zarówno bzdurne, jak i szkodliwe. „Pierwszy milion trzeba ukraść”, „rękami się nie dorobisz”, „bez kasy rodziców nic by nie osiągnął” – to tylko niektóre z nich.
Oczywiście, będąc bogatym „z domu”, łatwiej jest zarabiać. Ale wcale nie jest to regułą, gdyż brak umiejętności gospodarowania majątkiem zrujnował niejedną fortunę. Widać to jaskrawo na przykładzie zwycięzców loterii, którzy zwykle bankrutują w kilka lat od trafienia „szóstki”.
Czy osoby z grona UHNWI posiadają jakąś tajemną wiedzę, zarezerwowaną dla wybrańców? Wcale nie. Zwykle mają jednak ugruntowaną wiedzę inwestycyjną, znają podstawy ekonomii i wiedzą, że pieniądze muszą na siebie pracować. Unikają prostych błędów i robią to konsekwentnie.
Ultrazamożni kierują się elementarzem. Inwestycje w akcje? Oczywiście, ale nie tylko firm z USA czy UE. Te, choć bezpieczne, mają względnie niski margines wzrostu. UHNWI szukają rynków, które mają potencjał dynamicznego rozwoju, nawet jeśli oznacza to nieco większe ryzyko.
Czy inwestowanie oznacza wyłącznie akcje? Dla wielu tak, ale to kolejny powszechny błąd. Jest wiele klas aktywów i bogacze starają się być otwarci na różne z nich. Oprócz wartości niematerialnych i prawnych kupują także ziemię, metale szlachetne oraz przedmioty kolekcjonerskie. Paradoksalnie, nie są do tego potrzebne miliony. Mała, atrakcyjna działka w Bieszczadach, tuba 25 srebrnych monet czy dzieło jeszcze nieznanego, ale dobrze rokującego artysty to wydatki rzędu od 3 do 30 tysięcy złotych.
Jest spora grupa osób, zwłaszcza z pokolenia tzw. boomerów, która inwestowanie utożsamia z zakupem obligacji państwowych. Te, choć bezpieczne, nie pozwolą ci zarobić nawet w długim okresie. Co najwyżej nieco zniwelują negatywne skutki inflacji. Lokowanie majątku wyłącznie w papierach wartościowych sektora publicznego to praktyka, której najbogatsi nie stosują.
Lubimy się porównywać do innych (zwykle tych najbliżej nas na drabinie społecznej), ale przy inwestowaniu to szkodliwe. Ludzie mają różne priorytety, tolerancję ryzyka, kapitał. Co robią bogacze? Ustalają własne cele, własne tempo i konsekwentnie do nich dążą. „Gdy nie wiesz, do którego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest dobry” – Seneka Młodszy wiedział, że obranie celu i konsekwencja to klucze sukcesu. Wiedzą to także UHNWI.
Chińczycy mawiają, aby nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. To samo tyczy się gospodarowania majątkiem. Aktywa zmieniają wartość w czasie. Kiedy jest dobry moment na zakupy walut, zwykle mniej atrakcyjne jest złoto. Gdy krwawią rynki akcji, zwracamy się w stronę bezpiecznych obligacji. Dywersyfikacja i dynamiczne, elastyczne zarządzanie majątkiem to nawyk, który pomaga się bogacić.
Inwestować to jedno, ale nie mniej ważne jest oszczędzanie. Może się wydawać, że bogacze tego nie robią. Dlaczego mieliby, skoro są bogaci? To błędne myślenie. Wszyscy mają strategię oszczędzania, którą realizują równolegle z inwestowaniem zasobów.
Czy jest prosty schemat, jak krok po kroku dojść do majątku? Tak i nie. Rzućmy okiem, co piszą na ten temat na łamach „Forbesa”. W artykule „How To Get Rich: 8 Tips For Building Wealth” czytamy:
Brzmi łatwo? Na papierze tak. Czy w rzeczywistości jest to łatwe? Niestety nie. I nie jest to kwestia tego, czy zaczynasz na najniższej krajowej z 20 zł w portfelu, czy jesteś w 1% najlepiej zarabiających. Słowo klucz widnieje w ostatnim punkcie zestawienia. To schematy najczęściej trzymają nas w miejscu.
Uwikłani w stereotypy, wychowani w przekonaniu, że o pieniądzach się nie rozmawia, zbyt często sami zamykamy się w zaklętym kręgu ubóstwa. Ale nie jesteśmy na to skazani.
Bogacenie się to długa droga, wymagająca dyscypliny, konsekwencji i ciężkiej pracy. Zamożność zależy od twojej decyzji. Choć pseudo mówcy motywacyjni i szarlatani od „sky is the limit” wyświechtali i spłycili to stwierdzenie do granic, nie ujmuje mu to prawdziwości.
To, co trzeba powiedzieć głośno, to że za decyzją musi pójść uczciwy trud, determinacja i zdroworozsądkowy umiar. Najbogatsi stosują proste zasady, które znajdziesz w każdym podręczniku do inwestowania. Dlaczego ty miałbyś tego nie robić?
Źródła:
Może Cię również zainteresować: