Humanizm
Rozmowy z chorymi na demencję są trudne. Polski wynalazek je ułatwi
14 listopada 2024
Bogata Szwecja ma się dobrze, gorzej ze Szwedami. Tym brakuje bezpieczeństwa, kończy im się też cierpliwość. Poddani królestwa co jakiś czas słyszą o morderstwach na ulicach w biały dzień, a na pociechę dostają od ekspertów informację: No cóż, to może jeszcze trochę potrwać, na przykład 25 lat.
Szwecja ostatni raz prowadziła wojnę 210 lat temu. Nie tknięta światowymi konfliktami XX w., od lat 30. niemal bez przerwy z socjaldemokratami u steru, wydawała się być krajem wręcz „nudnym”. Owszem, wstrząsnęły nią od czasu do czasu wydarzenia z pierwszych stron gazet, jak śmiertelny zamach na Olofa Palme. Premier, ufny w pokojowe nastawienie swoich obywateli, odprawił ochroniarzy i po ulicach Sztokholmu spacerował sobie z żoną jak każdy poddany socjalnego królestwa. Zapłacił za to życiem.
Ale i tak Szwecja przez dekady w masowym pojęciu pozostawała ojczyzną piosenek ABBY, klopsików czy praktycznych mebelków z Ikei. Mroczne strony kraju kojarzono bardziej z wciągającymi kryminałami niż realnym niebezpieczeństwem.
Jak zatem doszło do tego, że dzisiejsza Szwecja jest postrzegana jako europejska wylęgarnia młodocianych, uzbrojonych po zęby gangsterów, również, a może zwłaszcza ze środowisk imigrantów?
10 kwietnia br. w Sztokholmie zamordowano w biały dzień obywatela Szwecji polskiego pochodzenia. 39-latek odprowadzał syna na basen. Był świadkiem pokątnego handlu narkotykami i zwrócił dealerom uwagę, by nie robili tego przynajmniej na tej ulicy. Po chwili zginął od strzału w głowę.
Ludzie giną w strzelaninach, po wybuchu podłożonych bomb czy ugodzeni nożem. Tragedie wydarzają się na tyle regularnie, że Szwecja pod tym względem stała się socjologicznym zjawiskiem, przyciągając międzynarodową uwagę.
Od 2015 wskaźnik zabójstw w królestwie utrzymuje się zdecydowanie powyżej średniej europejskiej. Socjolodzy z Europejskiego Monitoringu Zabójstw (EHM), działający w ramach Uniwersytetu w Lejdzie, w Holandii, zbadali powtarzalność i charakterystykę zabójstw z użyciem broni palnej w Danii, Finlandii, Holandii, Szwecji i Szwajcarii w latach 2001–2016. Okazało się, że we wszystkich krajach liczba zabójstw z użyciem takiej broni stale spada. Z wyjątkiem Szwecji.
Przeczytaj też: Dzieci musi rodzić się więcej. Tokio stawia na własną aplikację randkową
Fenomen królestwa postanowiono też zbadać porównując dane z lat 2003-2017 w 19 innych europejskich krajach, należących do UE oraz Norwegii. Na podstawie źródeł Eurostatu, WHO i rządów państw skandynawskich obliczono, że średni poziom zabójstw z użyciem broni palnej w Szwecji systematycznie wzrastał, by pod koniec badań zupełnie rozjechać się z poziomem tego typu morderstw w pozostałych krajach.
Wskaźnik szwedzki wyniósł około czterech zgonów na milion mieszkańców w porównaniu ze średnią europejską wynoszącą 1,6 zgonów. Przy czym tendencja szwedzka wcale nie zatrzymała się na tym poziomie. Pięć lat później wspomniany wskaźnik wzrósł do 5,5 zgonów.
W niezapomnianym 2015 r. liberalna Szwecja otworzyła na oścież bramy dla imigrantów, przyjmując ich stosunkowo najwięcej w całej Europie. Wówczas do królestwa socjalnych przywilejów zjechało ponad 160 tysięcy ludzi z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu. Po paru latach prawie 100 tysięcy z nich dostało obywatelstwo.
Dla Somalijczyków, Erytrejczyków, Syryjczyków czy Afgańczyków nie było to znowu takie trudne, bo nikt od nich nie wymagał nauki języka czy choćby zdanego testu z podstaw historii lub kultury nowego kraju.
Kolejne fale egzotycznych gości automatycznie „wmontowywano” w przedmieścia aglomeracji. W taki sposób pozorny raj dla przybyszów z całego świata zmieniał się w getta, które pozostawione same sobie, kierowały się własnymi zasadami.
Nim się Szwedzi obejrzeli wyrosło im tam nowe pokolenie. Generacja bez perspektyw, z doświadczeniem rodziców zmagających się z kryzysem lat ‘90. Wielu młodych ludzi z przedmieść chciało wreszcie doświadczyć bogatej Szwecji, wcale się z nią nie utożsamiając.
Polecamy również: Szwecja liberalizuje przepisy dotyczące zmiany płci
Najprostszą drogą do celu było złamanie panujących w królestwie zasad. W najbardziej zaludnionym kraju Skandynawii gangi powstawały więc na potęgę, a ich przywódcy z czasem mogli swoimi ludźmi zarządzać z Libanu czy Turcji, bo struktury ich organizacji były już stabilne jak przęsła mostu.
Gangi dzieci imigrantów.
„Karierę” w gangu można zacząć w wieku 13-14 lat. Zresztą nastolatki cieszą się szczególnym wzięciem w oczach doświadczonych gangsterów. Taki materiał wystarczy na dłużej. Zgodnie ze szwedzkim prawem małoletni przestępcy idą do poprawczaka najwyżej na cztery lata, nawet jeśli popełnią morderstwo.
Członkowie gangów nie mieli więc skrupułów, a teren Szwecji traktowali jak pole bitwy. Kryminolog Ardwan Khoshnood uważa, że w tutejszym bandyckim świecie nastąpiła wyraźna zmiana w obieraniu celu. Wcześniej zazwyczaj oddawano strzały w ręce lub nogi. Obecnie, zdaniem eksperta, strzelcy wybierają głowę, bo „strzelają, by zabić”.
Początkowo Szwedzi nie widzieli dla siebie zagrożenia w wojnie gangów o terytoria na suburbiach Sztokholmu czy Goeteborga. W bezczynności wspierała ich duża część mediów i rządowe instytucje. Nierzadko próby zwrócenia uwagi na niebezpieczny rozwój sytuacji kończyły się na przyszyciu łatki rasisty.
Gdy Agencja ds. Zapobiegania Przestępczości, oficjalna szwedzka instytucja, zapowiedziała, że zacznie przedstawiać przestępczość ze względu na pochodzenie etniczne, jeden z najpopularniejszych dzienników — Aftonbladet nie krył oburzenia. „Jeśli Agencja dokona rozróżnienia między „Szwedami” a „imigrantami”, będzie to również sugerować, że przyczyną przestępstwa może być pochodzenie etniczne”.
To, zdaniem Aftonbladet, „natychmiast wykorzystaliby rasiści”. „Prawicowi ekstremiści i ich kłamstwa na temat związku między pochodzeniem etnicznym a przestępczością, nie mogą pozostać bez sprzeciwu” – grzmiał dziennik w czerwcu 2002 r. Autorzy takich opinii z góry zakładali, że dane naukowe pokażą imigrantów w złym świetle, z czego niewątpliwie skorzystaliby przeciwnicy lewicowych rządów.
Późniejsze badania potwierdzały tezę, że przyczyn kłopotów należało szukać na przedmieściach, opanowanych przez ludność urodzoną daleko poza granicami kraju. W 2017 r. gazeta Expressen przeprowadziła ankietę wśród 192 osób w Sztokholmie, które według policyjnych akt były członkami gangów lub miały z nimi powiązania. Ponad 80 proc. stanowili migranci lub mieszkańcy mający dwoje rodziców urodzonych za granicą. Po dodaniu osób, których jedno z rodziców urodziło się na obczyźnie, odsetek ten wzrósł do 95 proc.
Polecamy też: Kontrowersje w szwedzkiej TV. Czy pierwsi Szwedzi byli ciemnoskórzy?
Z kolei badania Dagens Nyheter, liberalnego dziennika, obejmowały akta stu przestępców zarejestrowanych lub podejrzanych w sprawie strzelanin w miejscach publicznych w latach 2013–2017. 90 z nich miało jedno lub dwoje rodziców urodzonych za granicą. W 2018 r. w programie telewizji państwowej Uppdrag Granskning objęto badaniem osoby zarejestrowane w związku z gwałtem lub usiłowaniem gwałtu w latach 2012–2017. Blisko 60 proc. z nich urodziło się za granicą.
Oczywiście podobnych danych nie można a priori przypisywać poszczególnym grupom etnicznym. Jednak uwzględnienie tych informacji w odpowiednim czasie mogłoby pomóc w porę naprawić błędy. To jednak wiązałoby się z odpowiedzialnością polityczną. Następujące po sobie rządy musiałyby przyznać, że ich polityka „otwartych ramion” wymagała solidnej korekty. Długo nikt na to nie był gotowy, tak w Szwecji, jak i poza nią.
W lutym 2017 r. Donald Trump wyjaśniał, dlaczego chce wprowadzić surowszą politykę migracyjną. – Popatrzcie, co się dzieje w Niemczech, co się wydarzyło zeszłej nocy w Szwecji. Szwecji, uwierzylibyście? Oni przyjęli ogromne liczby (migrantów – przyp. SC). Mają problemy, o których im się wcześniej nie śniło. Patrzcie, co się dzieje w Brukseli, spójrzcie na Niceę, spójrzcie na Paryż – mówił podczas wystąpienia na Florydzie.
Ówczesny prezydent USA odnosił się wtedy do zamachów terrorystycznych, za którymi stali migranci lub ich potomkowie. Tyle że akurat w Szwecji ani poprzedniej nocy, ani od dłuższego czasu żadnego podobnego ataku nie zanotowano.
Postępowy świat postanowił zatem zrywać boki z pomyłki Trumpa, kojarzącego bezpiecznych przecież Skandynawów z dramatami rozgrywającymi się w Belgii czy Francji, gdzie na ulice wyszło wojsko. BBC przytoczyła między innymi wypowiedź szwedzkiej bibliotekarki szkolnej, która zapewniała w Social Mediach: „Nic się nie wydarzyło w Szwecji. Nie było żadnego zamachu. Jedyny news dotyczył Melfest”, tj. eliminacji do Eurowizji. Carl Bildt, były premier i szef szwedzkiej dyplomacji dociekał radośnie, „czym się Trump ujarał?”. Znów można było myśleć o wyjątkowości Szwecji, gdzie polityka szeroko otwartych drzwi przynosi jedynie zamierzone efekty.“Winne społeczeństwo nie imigranci”.
W 2022 r. prof. Jerzy Sarnecki, szwedzki kryminolog polskiego pochodzenia, przyznał w wywiadzie dla Onetu, że istnieje problem z przestępczością w dzielnicach migrantów. Ale, jego zdaniem jest on wyolbrzymiany przez polityków i media. Stąd też lęk w społeczeństwie.
– W dalszym ciągu to społeczeństwo bardzo dobrze działa (…) o strzelaniu dużo się mówi, bo to bardzo wygodny problem – mówił prof. Sarnecki. – W ciągu roku ok. 40-60 osób zostaje zastrzelonych, ale jednocześnie 450 umiera z powodu przedawkowania narkotyków. Politycy zajmują się tym strzelaniem, bo to słychać, ale to, że ludzie umierają w publicznych toaletach z igłami w żyłach jest niezauważalne w debacie, a jest to siedmiokrotnie częstsza przyczyna zgonów. Chodzi o to, co jest politycznie atrakcyjne, a co nie – twierdził profesor.
Polacamy nasze wideo:
Naukowiec miał też inne proste uzasadnienia tezy, że jego kraj jest bezpieczny jak dawne volvo, projektowane od ekierki. W końcu, jak mówi, „w dalszym ciągu prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym jest dużo wyższe niż w strzelaninie”, „przestępczość wcześniej była na przedmieściach i teraz też jest na przedmieściach”, a rosnąca liczba gwałtów wynika ze zmian prawnych i objęcia tym pojęciem kolejnych zakazanych czynów.
Jednak, co ciekawe, zdaniem prof. Sarnowskiego za brak integracji migrantów odpowiada społeczeństwo nie sami imigranci, ponieważ pozwolono na stworzenie nowej niższej klasy społecznej, w której wytworzyła się subkultura przemocy.
Czy zatem Szwedzi, nie reagując na zmiany zachodzące na przedmieściach ich miast, byli przygotowani na kolejne fale migrantów i problemy, jakie się z tym wiązały? A może, gdy problem narastał, przesiąknięci poprawnością polityczną poddani królestwa, uznali, że oficjalna rozmowa o strzelaninach i gwałtach jest niestosowna.
Zobacz także:
Ostatecznie jednak trzeba było przyznać się do błędu. Socjaldemokratka Magdalena Andersson, przejmująca pod koniec 2021 r. rządy po swoim partyjnym koledze, zdiagnozowała sytuację w królestwie. Przyznała, że integracja w kraju była „zbyt marna, a jednocześnie doświadczyliśmy bardzo znacznego poziomu imigracji”. – Społeczeństwo było zbyt słabe, zasoby policji i służb socjalnych były zbyt słabe… – stwierdziła. Zauważyła też, że pozwolono na rozwarstwienie społeczeństwa. Do przyczyn takiej sytuacji zaliczyła szerzący się islamizm i prawicowy ekstremizm.
Jej następca Ulf Kristersson z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, nazywanej centroprawicową, we wrześniu zeszłego roku zaproponował nawet, by do walki z gangami zaangażować regularne wojsko. – W Szwecji nigdy czegoś takiego nie było. Żaden kraj w Europie nie jest w podobnej sytuacji – twierdził premier Kristersson. Ostatecznie wyjawił brutalną prawdę: – Do sytuacji, w jakiej jesteśmy doprowadziła nas polityczna naiwność i brak wiedzy, nieodpowiedzialna polityka migracyjna oraz nieudana integracja.
„Myślimy podobnie i działamy podobnie”.
Czy zatem Szwedzi czasem nie wracają tęsknie do słów Tage Erlandera? Szwedzki premier w latach 1946-1969, co ciekawe również z partii socjaldemokratycznej, pisał w połowie lat. 60.: „Sytuacja nas, Szwedów, jest zatem nieskończenie pomyślniejsza. Nasza populacja jest jednorodna nie tylko pod względem rasy, ale także pod wieloma innymi względami. (…) Jesteśmy zamożnym i szczęśliwym krajem, ponieważ jesteśmy zjednoczeni. Myślimy podobnie i działamy podobnie”.
Od tamtych czasów szwedzcy socjaldemokraci, Szwecja i cały świat zmienił się nie do poznania.
Polecamy: Przeniesiony Zespół Münchhausena. Urzędniczy pretekst, by odebrać dziecko?