Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Grupa badaczy z Polski, Grecji i Wielkiej Brytanii przeanalizowała popularną teorię dotyczącą przyczyn wzrostu temperatury na Ziemi. Choć w mediach głównym winowajcą jest CO2, okazuje się, że nie jest to prawda.
Jedną z najbardziej podstawowych koncepcji w fizyce jest to, że skutki następują po przyczynach danego zjawiska. Okazuje się, że to, co wszyscy uważają za skutek, jest tak naprawdę przyczyną. Grupa naukowców już w 2022 roku obaliła twierdzenie o przyczynie globalnego ocieplenia. Teraz opublikowała kolejną analizę potwierdzającą tę teorię.
W modelach klimatycznych przyjmuje się, że CO₂ powoduje zmiany temperatury. Mówiąc dokładniej, to współczesne globalne ocieplenie zostało spowodowane wzrostem emisji dwutlenku węgla. Grupa naukowców, która w 2022 opublikowała wyniki pierwszej analizy na ten temat. Teraz rozszerzyła zeszłoroczne badanie dotyczące wpływu tego gazu na wzrost temperatury Ziemi.
Zobacz też:
Wyniki naszej analizy sugerują, że wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze jest skutkiem, a nie przyczyną. Natomiast powodem wzrostu temperatury jest co innego. W związku z tym powszechne przekonanie, że zwiększenie emisji CO2 powoduje wzrost ciepła, można wykluczyć
– napisali naukowcy w podsumowaniu swojej analizy.
Naukowcy założyli, że poleganie na komputerowych modelach klimatycznych nie dostarczy im wystarczających odpowiedzi, więc oparli swoje badania o własne obserwacje i analizy temperatur na Ziemi oraz stężenia dwutlenku węgla w atmosferze. W ten sposób udowodnili, że zdarzały się okresy w historii, w których temperatura rosła, mimo że stężenie CO2 spadało. Tak było na przykład w latach 1700–1750. Z kolei między rokiem 1890 a 1900 sytuacja była odwrotna.
Emisje paliw kopalnych wynoszą 9,4 GtC/rok (GtC, gigaton dwutlenku węgla), co stanowi zaledwie cztery procent całkowitej emisji CO₂. Naturalne źródła, takie jak oddychanie organizmów czy erupcje wulkanów, wprowadzać do atmosfery około 216 GtC/rok. Zakłada się, że emisja pochodząca z naturalnych źródeł jest niemal idealnie równoważona przez naturalne pochłaniacze wspomnianego gazu. Jest to jednak błędne założenie, ponieważ przyroda absorbuje cały dwutlenek węgla znajdujący się w atmosferze, a nie tylko ten powstały w wyniku zachodzących zjawisk naturalnych. W tym miejscu warto wspomnieć o danych pochodzących z rdzenia lodowego Wostok, które wskazują, że wzrost temperatury występuje na Ziemi co kilka tysięcy lat i nie jest bynajmniej spowodowany zwiększeniem emisji dwutlenku węgla.
Podobne wnioski wyciągnął również niemiecki naukowiec, Ernst-Georg Beck, który opracował bazę danych na temat poziomów CO2 z próbek z całego świata. Naukowiec przeanalizował 979 próbek z 1901 stacji pomiarów powietrza.
Wyniki pomiarów w okresie od XIX do połowy XX wieku wykazują dużą zmienność. W latach 1939–1943 światowy poziom dwutlenku węgla w atmosferze wynosił tyle ile w 2007 roku. Jednak od początku lat czterdziestych XX wieku do końca stulecia obniżył się. Fluktuacje te są zgodne z oscylacjami temperatury powierzchni mórz i oceanów, co sugeruje, że to ona ma wpływ na poziom omawianego gazu.
Jaki z tego wniosek? Skoro zgodnie z badaniami to nie dwutlenek węgla odpowiada za wzrost temperatury, to wszystkie próby ograniczenia jego emisji są niewiele warte. Pytanie brzmi, czy rządzący pochylą się nad wynikami analiz i zatrzymają galopującą już rewolucję klimatyczną. Czy w takim razie jest sens utrzymywać unijny pakiet Fit for 55, którego celem jest ograniczenie emisji CO2? Pytanie, które się teraz nasuwa, to co teraz będzie motorem napędowym zastraszania ludzkości apokaliptycznymi wizjami końca świata, które znamy z mediów głównego nurtu? Metan, azot, para wodna, kosmici? Możliwości jest wiele, ale czy globalne społeczeństwo da się jeszcze raz nabrać?
To może cię również zainteresować: