Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
Wiedza jest bardziej dostępna niż kiedykolwiek. Dorobek naukowy całego świata mamy na wyciągnięcie ręki, w swojej kieszeni. Nie trzeba już przechowywać ciężkich książek, chyba że w celach kolekcjonerskich (komplet legendarnej encyklopedii Britannica może kosztować nawet siedem tysięcy złotych). Jednak łatwy dostęp do treści wiąże się również z zagrożeniami.
Internet jest wiarygodnym źródłem informacji pod warunkiem, że wiemy jakie zagrożenia za sobą niesie. Coraz częściej uczymy się nie samych faktów, a tego, jak i gdzie odszukać je w sieci. W erze deep fake’ów i dezinformacji szczególnie łatwo paść ofiarą manipulacji lub po prostu przyjąć za prawdę coś, co, w najlepszym przypadku, trochę się z nią mija. Przykładem są mity psychologiczne.
Jedną z najstarszych technik manipulacyjnych jest łączenie ze sobą faktów i fikcji. W rozbudowanej informacji zawiera się niemal samą prawdę i „tylko trochę” kłamstwa. Fałsz „przykryty” wiarygodnymi informacjami staje się wiarygodny.
Podobna zasada działa w przypadku tzw. miejskich legend, kiedy to powtarzane przez wiele osób historie trafiają do „obiegu” i niekiedy uwiarygadniane są poprzez przypisanie przedstawianych wydarzeń bliskiej osobie.
Wielokrotnie powtarzana informacja, z pozoru wiarygodna, a nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością również postrzegana jest jako prawdziwa. Działa tu efekt potwierdzenia polegający na tym, że podawane z różnych źródeł nieprawdziwe wiadomości traktujemy jako bardziej prawdopodobne.
Rumieńców nabiera historia, która łączy w sobie pozory naukowości. Szczególnie częste w tym przypadku są „mity psychologiczne”. Psychologia to dziedzina nauki, która dopiero od stulecia traktowana jest jako empiryczna, a wiele badań wymaga skomplikowanych procedur koniecznych do sprawdzenia hipotezy. Może dlatego łatwo tu podawać jako fakt coś, co tylko wydaje się być zgodne z prawdą, a przynajmniej z punktem widzenia i doświadczeniem opowiadającego.
Jednym z najczęściej powtarzanych mitów psychologicznych jest ten mówiący o umieszczaniu milisekundowej klatki przedstawiającej pewien orzeźwiający napój w trakcie seansu w kinie, po którym wszyscy wyszli bardzo spragnieni.
Przekaz podprogowy wykorzystuje percepcję podprogową (subliminalną). Jest to oddziaływanie na mózg informacji bez świadomości jej spostrzegania. Dotyczy on bodźców wzrokowych i słuchowych.
Mit oparty jest na pseudobadaniu wykonanym w USA w 1957 roku przez Jamesa Vicary’ego, marketingowca i nomen omen parapsychologa. Podmienił on pojedyncze klatki filmu w Fort Dix na reklamy z napisem „pij colę” i „jedz popcorn”. Twierdził, że skłonił on widzów do kupowania tych produktów. Późniejsze eksperymenty dowiodły, że wyniki „badania” były sfabrykowane, co przyznał też w końcu sam jego autor.
Ukryty przekaz nie miał prawa zadziałać z dwóch powodów. Po pierwsze, obraz trwający krócej niż 0,04 sekundy zauważany jest tylko przez jedną siódmą osób badanych. Po drugie, nawet jeśli znajdzie się on w polu uwagi, to czas jest zbyt krótki, aby przeczytać jakikolwiek napis. Nie znaczy to jednak, że nie istnieją udowodnione metody stosowania percepcji podprogowej.
Polecamy: Zapomniana emocja czy przereklamowana cnota? Zaskakujące oblicza wdzięczności
Zespół Tourette’a, inaczej zespół tików głosowych i ruchowych, to wrodzone lub nabyte zaburzenie neurologiczne. Charakteryzuje się występowaniem licznych tików głosowych i werbalnych.
Częstym, chętnie powtarzanym mitem jest to, że osoby dotknięte tym schorzeniem w niekontrolowany sposób przeklinają. Tymczasem, tiki, które towarzyszą chorym w codziennych sytuacjach, a których nie da się przewidzieć czy zapobiec, to charakterystyczne, lecz losowe ruchy, bądź dźwięki.
Rzadko są to słowa, a tym bardziej przekleństwa, chociaż niektórzy bardzo by chcieli, żebyśmy wszyscy w to wierzyli.
Jedną z chętnie powtarzanych rad skierowanych do dzieci lub dorosłych, którzy mają problem z niekontrolowanymi wybuchami złości, jest to, aby „wyżyć się” na worku bokserskim, poduszce lub przez inne aktywności sportowe.
Tymczasem, stan organizmu, w którym znajduje się osoba przejawiająca agresję, to obronna reakcja na realne bądź też nieistniejące zagrożenie. Odpowiada za nią autonomiczny układ nerwowy. O ile osoba w trakcie takiego nagłego pobudzenia ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje (użyć siły lub nie), o tyle nie ma wpływu na biochemię organizmu.
Podwyższone tętno, przyspieszony oddech, rozszerzone źrenice i napięte mięśnie to efekt działania noradrenaliny, niskiego poziomu serotoniny i wysokiego poziomu testosteronu. Wszelkie działania zastępcze, wymagające dodatkowego wysiłku fizycznego sprawiają, że tętno utrzymuje się na wysokim poziomie, co przyczynia się do większego utlenienia mózgu i mięśni i szybszego krążenia neuroprzekaźników odpowiedzialnych za odczuwanie napięcia psychofizycznego.
Polecamy: Psychologia ewolucyjna: ile jest w niej prawdy o człowieku?
Mit ma powodzenie być może dlatego, że stosowanie zastępczego wysiłku w końcu doprowadzić może do wyczerpania fizycznego organizmu, co spowoduje spadek zdolności do walki, Jednak nie zmieni afektywnego stanu.
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, oczywiście w przypadku osoby, która jest świadoma i zdolna do pohamowania swoich reakcji, są techniki kontrolowania oddechu i medytacji. Mają one za zadanie uspokoić wymianę gazową w płucach i przywrócić tętno do stanu spoczynkowego.
Popularny mit głosi, że wykorzystujemy tylko dziesięć procent możliwości swojego mózgu i gdy tylko nauczymy się angażować więcej, nasza inteligencja i zdolności poszybują w górę.
Tymczasem, ku zmartwieniu poszukujących swojego nieograniczonego potencjału prawda jest taka, że korzystamy w stu procentach z tego, co nam dała natura. To prawda, że w danym momencie, bardziej aktywne są konkretne obszary mózgu (np. część płatów skroniowych w przypadku wzmożonego oddziaływania na zmysł słuchu, czy kora potyliczna w momencie przetwarzania wzrokowego), jednak przez cały czas, nawet we śnie, nasz naczelny organ pracuje pełną parą.
Analiza i interpretacja snów to według niektórych główny temat rozmów toczących się podczas wizyty u psychoterapeuty. Według Freuda, marzenia senne to „królewska droga do nieświadomości”, dużą wagę przykładał do nich również Jung. Współcześnie stanowią one jednak pomocniczą rolę w procesie odkrywania swoich ukrytych pragnień.
Nie można ich traktować dosłownie. Omawiane podczas sesji terapeutycznej mogą stać się ważnym wątkiem w rozwiązywaniu osobowościowych zagadek. Sny jednak, w żadnej mierze nie przesądzają o tym kim jesteśmy, ani czego pragniemy. Tym bardziej nie należy się nimi kierować w procesie podejmowania decyzji.
Wartość informacyjną popularnych senników można chyba przemilczeć.
Polecamy: Ile kosztuje poznawanie prawdy o sobie?
Najważniejszą zasadą podczas surfowania w sieci jest ograniczone zaufanie. Lepiej wszystko dwa razy sprawdzić, niż nabrać się na spreparowane pseudoinformacje, które później podamy dalej (tak rodzą się mity psychologiczne).
Podchodząc ostrożnie do proponowanych treści, możemy wyrobić w sobie nawyk unikania chwytliwych nagłówków, a przeczytane rewelacje zawsze warto sprawdzić w naukowych źródłach, posługując się na przykład witryną Google Scholar.
W polskojęzycznym internecie warto zwrócić uwagę na strony, które publikują wyniki weryfikacji medialnych doniesień. Ufaj i sprawdzaj. To dobre motto użytkownika internetu.
Dowiedz się więcej:
Źródła
W. J. Paluchowski, Reklama podprogowa–mity, fakty i badania, 2004 [online]
B. Radford, The ten-percent myth. Skeptical Inquirer, 1999 [online]
S. Shamdassani, Jung and the making of modern psychology: The dream of a science, Cambridge University Press, 2003 [online]
M Żarowski, B. Steinborn, Zespół Tourette’a, 2005 [online]