Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Człowiek XXI wieku uwierzył, że aktywność, dynamizm i działanie gwarantują sukces i spełnienie w każdym wymiarze. Coraz więcej pracujemy, podejmujemy coraz więcej zobowiązań, doskonalimy siebie na kolejnych warsztatach, szkoleniach, kursach. Bo chcemy żyć pełnią. A może by tak zwolnić tempo i trochę się ponudzić?
Współczesny człowiek działa. Bo działanie jest w cenie. Przynosi pragmatyczne korzyści: większe zarobki, więcej możliwości, poczucie rozwoju. Nicnierobienie i bierność nie kojarzą się dobrze. Wydaje się nam wtedy, że marnujemy czas i nie odnosimy żadnych korzyści. Jednakże gdyby sięgnąć do historii, obok aktywnego stylu życia, wskazywano równolegle na potrzebę spokoju, odpoczynku, skupienia swoich sił nie tylko na tym, co zewnętrzne, ale także na tym, co dzieje się w naszym środku: w głowie, w myślach, w emocjach.
Literatura hagiograficzna, a więc dzieła opisujące życiorysy świętych kościoła katolickiego, przedstawia nam różne modele życia propagowane w czasach średniowiecza. Życie św. Aleksego stanowi do dzisiaj przykład realizacji modelu nazwanego vita contemplativa, a więc życia skupionego na refleksji, na poznawaniu swojego wnętrza i koncentracji na sprawach duchowych. Z kolei św. Franciszek z Asyżu do dziś przedstawiany jest jako przykład modelu życia określanego jako vita activa, a więc życia aktywnego, dynamicznego, realizującego się w działaniu.
Opis ten ukazujący dwa skrajnie różne stanowiska w podchodzeniu do ludzkiej egzystencji, utrzymał się do czasów współczesnych. Dowodów na to dostarcza choćby książka niemieckiej filozofki Hanny Arendt z 1959 roku. Pisząc Kondycję ludzką, sięga ona do dwóch przywołanych powyżej stylów życia i za ich pomocą próbuje nakreślić obraz człowieka, realizującego w XX wieku albo model vita activa (działanie, wytwarzanie i praca) albo vita contemplativa skupiony na kontemplacji i oderwaniu od spraw doczesnych.
Współczesny człowiek zdecydowanie preferuje szeroko rozumiane działanie i aktywność jako wyznaczniki swojej atrakcyjności i przydatności. Kondycję tak pojmowanej jednostki bardzo trafnie opisuje Byung-Chul Han (ur. 1959) niemiecki filozof koreańskiego pochodzenia, który w swojej książce Społeczeństwo zmęczenia diagnozuje człowieka jako permanentnie przepracowanego, przebodźcowanego i przemęczonego.
Han pisze:
To nie sam imperatyw „bycia sobą”, lecz presja na osiągnięcia wywołuje depresję z wyczerpania. Z takiej perspektywy syndrom wypalenia nie jest więc ekspresją wyczerpanego ego, lecz raczej wyczerpanej, wypalonej duszy.
Nasze codzienne zaangażowanie w pracę, w rodzinę, w znajomych, trwanie w stanie wiecznego spóźnienia, w biegu, ze smartfonem w ręku, prowadzi stopniowo do wypalenia człowieka. Działamy non stop: udzielając się w mediach społecznościowych, robiąc zakupy, korzystając z iPadów. Nie mamy nawet wrażenia, że sami tworzymy sobie jakieś reality show, w którym nie zauważamy, co dzieje się w naszym wnętrzu. Doszliśmy do punktu krytycznego, w którym wręcz boimy się bezczynności, jakby miała być ona jakimś występkiem, grzechem, a przynajmniej zaniechaniem.
W swoich analizach człowieka sprowadzonego już tylko do stanu animal laborans (zwierzęcia pracującego) Han idzie dalej, pisząc:
Społeczeństwo osiągnięć jako społeczeństwo aktywności przemienia się z wolna w społeczeństwo dopingu.
Sami sobie wyrządzamy tę krzywdę, wymagając od siebie coraz więcej: bez litości, bezgranicznie, radykalnie, często bez uszanowania zdrowych granic swojej wydajności. Vita activa okazała się więc wielką pułapką i coraz częściej doprowadza współczesnego człowieka poza granice jego wytrzymałości.
Właśnie dlatego wielu współczesnych filozofów i psychologów, starając się odwrócić panujące trendy, dowartościowuje doświadczenie nudy. Permanentne zmęczenie, poczucie balansowania na granicy i zanik jakichkolwiek sił, musi prowadzić do przekierowania ludzkiej uwagi w inną, bardziej bezpieczną stronę. Okazuje się bowiem, że to właśnie doświadczenie nudy może być potrzebne i pomocne, bo pozwala coś zrozumieć. Jest sygnałem, że z kondycją ludzką nie dzieje się za dobrze, że trzeba zwolnić, przemyśleć, zamiast od razu działać. Nacieszyć się tym, co już zdobyte, a nie dążyć uparcie dalej.
Polecamy: Moda na rozwój osobisty. Szalonym dążeniem do doskonałości możemy zrobić sobie krzywdę
Nuda, tak jak wiele innych stanów, które przeżywa człowiek, może być zarówno doświadczeniem negatywnym, jak i pozytywnym. Zazwyczaj utożsamiamy ją z lenistwem, bezczynnością i marnowaniem czasu, ale to bardzo jednostronna jej interpretacja. Skupiając się na współczesnym przepracowanym i przebodźcowanym człowieku, stan nudy możemy określić właśnie jako doświadczenie kojące, jako etap uspokojenia i wyciszenia.
Właściwie przeżyta nuda pozwala człowiekowi „uwolnić głowę”, a więc oderwać się od tego wszystkiego, co w naszym codziennym zabieganiu analizujemy, projektujemy i kalkulujemy. Dla człowieka żyjącego permanentnie w modusie vita activa nuda pozwala popatrzeć na siebie z pewnego dystansu i zobaczyć to, co zazwyczaj umyka nam w dzikim pędzie codzienności. Jak pisał Emil Cioran (1911–1995), francuski filozof rumuńskiego pochodzenia:
Polecamy:
Właśnie poprzez nudę widzimy rzeczy, postrzegamy je i czujemy, że żyjemy. (…) W następstwie tego zaczynamy żyć w radykalnym oderwaniu od rzeczy.
Nuda może być także być początkiem jakiejś zmiany. Skoro daje możliwość zdystansowania się i tym samym odsłania nową i nieznaną wcześniej perspektywę własnego życia, to dzięki jej doświadczeniu człowiek może na nowo zaangażować swoje siły w innym kierunku niż dotychczas. Dzięki dobremu przeżyciu nudy mamy szansę zobaczyć coś, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy a tym samym przewartościować priorytety naszej aktywności.
Polecamy: Przepis na genialność: jak zwykłe miasta zapewniły niezwykły rozwój
Zatem nuda może okazać się pożyteczna wtedy, kiedy będzie prowadzić do bardziej świadomego kierowania własnym życiem z uwzględnieniem przestrzeni zarówno dla aktywności, jak i kontemplacji. Właśnie dlatego Walter Beniamin (1892–1940), niemiecki filozof, nazywał nudę „wyśnionym ptakiem, który ma pieczę nad jajem doświadczenia”. Pojmował ją jako potencjał twórczy, który dogłębnie i mądrze przeżyty, otwiera nowe możliwości kreatywności, ale już nie tak opresyjnej i przemocowej względem człowieka, jak ta wypracowana przez niego w XX wieku.
Warto więc uświadomić sobie, że zaangażowanie, działanie i aktywny sposób życia są cenne, ale równie cenne są przestrzeń i czas poświęcony na błogie nicnierobienie, bo to także może być twórcze i potrzebne doświadczenie życiowe. Być może równowaga pomiędzy vita activa i vita contemplativa byłaby w dzisiejszych czasach postrzegana jako stan idealny, jednakże – biorąc pod uwagę przepracowanego i przebodźcowanego Europejczyka tak jak go opisuje Byung-Chul Han – warto zwrócić większą uwagę na kontemplację i poświęcić więcej czasu na nudzenie się.
Polecamy: Czy obecnie człowiek ma więcej możliwości niż kiedykolwiek?
Źródła