Nauka
Pijesz sok pomarańczowy? To ma wpływ na serce i jelita
15 grudnia 2025

Pasożyt, którego wcześniej nie notowano w Polsce ani w Europie, został wykryty przez polskich naukowców. Trafił do naszego środowiska razem z szopem praczem – inwazyjnym gatunkiem, który coraz częściej pojawia się na naszych miastach i osiedlach. Badacze uspokajają, że dziś nie ma powodów do paniki, ale jednocześnie podkreślają, że potencjalnego zagrożenia nie można lekceważyć.
Pasożyta zidentyfikował zespół naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego, we współpracy z Polskim Związkiem Łowieckim. Badania prowadzono na szopach praczach odłowionych w zachodniej Polsce. To właśnie tam potwierdzono obecność gatunku, który wcześniej znany był wyłącznie z Ameryki Północnej. Wyniki badań zostały opisane w międzynarodowym czasopiśmie naukowym Insects.
Naukowcy zidentyfikowali roztocza z rodzaju Demodex, które zostały przyporządkowane do gatunku Demodex procyonis — organizmu znanego wcześniej z Ameryki Północnej. Te mikroskopijne nużeńce żyją głównie w kanalikach gruczołów skóry i mieszkach włosowych ssaków.
Badania morfologiczne pokazały, że pasożyt ten jest identyczny z tym obserwowanym u szopów praczy w Ameryce Północnej. I zarazem: to pierwszy udokumentowany przypadek potwierdzenia obecności tego gatunku w Europie.
Szop pracz nie jest rodzimym gatunkiem ani Polski, ani Europy. Pochodzi z lasów Ameryki Północnej i trafił na Stary Kontynent w XX wieku – częściowo na skutek ucieczek z ferm hodowlanych, częściowo w wyniku celowych introdukcji. Wraz z nim do Europy przyjechały także organizmy, które wcześniej tu nie występowały, w tym pasożyty przystosowane do życia właśnie na tym gatunku.
Teraz gdy populacje szopów praczy zadomowiły się w wielu krajach Europy, także w Polsce, ich „biologiczny bagaż” zaczyna być widoczny. Nowo odkryty pasożyt jest jednym z przykładów tego procesu.
Na tym etapie nie ma dowodów, że Demodex procyonis powoduje choroby u ludzi. Roztocza Demodex zazwyczaj współistnieją z żywicielami i są szeroko rozprzestrzenione u ssaków bez jednoznacznie udokumentowanych efektów chorobowych u człowieka.
Problem w tym, że nie mamy żadnej historii kontaktu z tym organizmem w Polsce. Nie wiemy, jak zachowa się w nowym środowisku, jak szybko się rozprzestrzeni i czy nie znajdzie nowych żywicieli – w tym zwierząt, z którymi człowiek ma codzienny kontakt.
Warto jednak rozróżnić tego mikroskopijnego pasożyta od innego, który występuje na szopie praczu, a jest potencjalnie groźny. Chodzi o:
Warto jednak rozróżnić tego mikroskopijnego pasożyta od innego, który także występuje na szopach praczach, a który jest potencjalnie groźne:
W Polsce stwierdzono obecność Baylisascaris procyonis w populacjach inwazyjnych szopów praczy już wcześniej — podobne obserwacje pojawiły się też w innych krajach Europy.
Szopy pracze nie są już rzadkimi gośćmi w lasach. Coraz częściej:
To sprawia, że potencjalna droga przenoszenia pasożytów nie kończy się w dzikiej przyrodzie, ale prowadzi wprost do przestrzeni zamieszkałej przez ludzi.
Przede wszystkim: pokazuje, że gatunki inwazyjne mogą przywieźć ze sobą nieznane dotąd pasożyty, które w nowych środowiskach mogą się adaptować. A także, że monitoring pasożytów ssaków jest kluczowy — nie tylko dla ochrony przyrody, ale i bezpieczeństwa zdrowotnego ludzi.
Nikt nie ogłasza dziś zagrożenia epidemiologicznego. Jednocześnie badacze nie bagatelizują sprawy. Historia pokazuje, że wiele problemów zdrowotnych zaczynało się od pojedynczych, pozornie niegroźnych odkryć, które przez lata pozostawały na marginesie zainteresowania.
Pasożyty przenoszone przez dzikie zwierzęta mają jedną cechę wspólną: potrafią długo pozostawać niezauważone. A gdy zaczynają być problemem, często jest już za późno na łatwe rozwiązania.
Jeśli zainteresował Cię ten tekst, przeczytaj również: 40 000 lat pod lodem. Naukowcy znaleźli życie, które nie powinno istnieć
Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News