Humanizm
Rozmowy z chorymi na demencję są trudne. Polski wynalazek je ułatwi
14 listopada 2024
Samotność – znak czasów? Od zawsze była interpretowana jako część ludzkiej egzystencji. Wzbudzała zainteresowanie myślicieli, artystów a wraz z rozwojem nauk szczegółowych – także naukowców. Jednakże obserwacja stylu życia współczesnego człowieka każe pytać o nią jeszcze bardziej wyraźnie i głośno niż to miało miejsce wcześniej. Dlaczego w dzisiejszych czasach jej doświadczanie stało się tak powszechne? Gdzie tkwią przyczyny tego doświadczenia i do czego nas ono prowadzi? Czy możemy to zmienić, a jeśli tak, to na jakiej drodze?
Joseph Conrad (1857–1924), wybitny angielski pisarz, zawarł w swojej najbardziej znanej powieści pt. „Jądro ciemności” znamienite zdanie: „Żyjemy tak, jak śnimy – samotnie”. To sformułowanie oddaje pewną fundamentalną prawdę, z którą mierzymy się na co dzień w lepszy lub gorszy sposób. Wielu z nas wie bowiem z własnego doświadczenia, czym jest samotność. Może doświadczyliśmy jej tylko w sposób chwilowy, ulotny i przejściowy. A może dla niektórych z nas to doświadczenie było czymś trwalszym, obejmującym jakiś odcinek lub przedział naszego życia. Dla jednych mogło ono być spowodowane konkretnym doświadczeniem, np. śmiercią bliskiej osoby, rozstaniem w związku, wyjazdem kogoś bliskiego gdzieś daleko. Do innych samotność przyszła i została na dłużej, bo dane wydarzenie było na tyle trudne, bolesne i wymagające, że nie umieliśmy w sposób szybki i sprawny się z nim zmierzyć.
Nieporozumienia rodzinne, różnice poglądów wśród często bliskich sobie osób, potrafią wykopać między ludźmi tak głęboką przepaść. W konsekwencji osamotnienie pozostaje z nimi czasami na długie lata. Trwa, drąży od środka i nie chce przeminąć, bo często wiąże się ono z poczuciem niezrozumienia, odrzucenia lub straty. Takie doświadczenie samotności może sączyć się latami. Człowiek marzy wtedy o wyswobodzeniu z takiej sytuacji. Ciężar samotności staje się na tyle nieznośny, że jedynym pragnieniem człowieka jest uwolnienie się od niego. Nie zawsze jednak wiemy, jak to osiągnąć i gdzie jest droga do uleczenia takiego stanu rzeczy.
Nas jednak interesuje doświadczenie samotności o wiele głębsze i trwalsze niż opisane powyżej przykłady. Bo może jest tak, że człowiek po prostu jest istotą poniekąd skazaną na wieczne doświadczenie samotności? Być może samotność nie jest ani chwilowym doświadczeniem, ani stanem przejściowym. Czy to konstrukcja tego świata powoduje, że zawsze i wszędzie na swój sposób jesteśmy samotni i zawsze w pewien sposób będziemy odczuwać tę samotność? Dlaczego tak miałoby być, wyjaśnia ojciec francuskiego egzystencjalizmu Jean Paul Sartre (1905–1980). W jednoznaczny sposób opowiada się on w swojej twórczości za permanentnym doświadczeniem samotności. Według niego to doświadczenie po prostu jest wpisane w ludzkie życie. Nie da się tego uniknąć ani ominąć. Nie ma też sensu z tym walczyć ani się buntować, bo to i tak niczego nie zmieni.
Rodzimy się sami, żyjemy sami, umieramy sami. Samotność jest naszą naturą, ale nie jesteśmy tego świadomi
– dopowiada w tym duchu hinduski myśliciel Osho (1931–1990). Naturalną konsekwencją więc jest fakt, że cała nasza egzystencja musi być naznaczona poczuciem osamotnienia. Z czego to jednak wynika? Interesuje nas jednak w jaki sposób Jean Paul Sartre tłumaczy ten stan rzeczy?
W przekonaniu francuskiego myśliciela, który odrzuca istnienie Boga, a co za tym idzie ustalonego odgórnie porządku zasad i wartości, człowiek nie ma co liczyć na punkt oparcia w postaci boskiej obecności w świecie. Niczego, co się tutaj dzieje, nie można więc wytłumaczyć boskim planem lub z góry określonym przeznaczeniem, które w jakiejś mierze mogłoby osładzać nasze zmagania z trudnymi doświadczeniami w życiu ziemskim. Człowiek jest z tym sam. Jednakże chciałoby się podpowiedzieć, że może nie do końca taki sam. Przecież są inni ludzie, którzy w podobny sposób mierzą się z wyzwaniami, upadkami i porażkami w swoim życiu. Czyż zatem zbieżność naszych doświadczeń i podobieństwo ciężkich nieraz prób i wyzwań losu, nie powinno ludzi zbliżać do siebie? A tym samym nie powinno nieco łagodzić ból wspólnej egzystencji?
Zobacz też: Czy w XXI wieku staniemy się nadludźmi? Przewidział to Nietzsche
Sartre odrzuca takie stanowisko, a winą za całkowitą samotność człowieka obarcza ludzką wolność. Każdy z nas jest bowiem wolny w takim samym stopniu. Każdy z nas dysponuje wolnością absolutną, która sprawia, że każdy człowiek pragnie czerpać z niej pełnymi garściami i realizować siebie bez żadnych ograniczeń. Tylko że właśnie takie podejście powoduje nieustanny konflikt naszych wolności. Skoro bowiem każdy z nas jest tak samo wolny, i nikt z nas nie chce w żadnej mierze ograniczać swojej wolności na rzecz innych, to naturalną konsekwencją jest permanentny stan rywalizacji i konkurencji naszych wolności. Każdy walczy tylko o swoje. Każdy uważa, że to on ma prawo do… i za nic nie widzi potrzeby rezygnacji z części swoich praw na rzecz innych. Oczywistym rezultatem jest więc nieustanny stan wojny między naszymi wolnościami. Co za tym idzie, wieczne poczucie niezrozumienia, odrzucenia i alienacji w społeczeństwie. Stąd słynne zdanie Sartre’a, że
piekło to inni.
Bo to oni chcą odebrać mi moją wolność i czynią mnie samotnym na zawsze w konieczności obrony przed nimi.
Polecamy: Co znaczy być sobą, czyli żyć autentycznie?
Jednakże, co ciekawe, Sartre określa swoje stanowisko jako optymistyczne. Dlaczego? Bo wszystko zależy ode mnie a
człowiek jest tym, czym sam siebie uczyni
– jak stwierdza filozof. Tylko od moich starań, od mojej siły i determinacji, od mojego zaangażowania (Sartre lubi to określenie!) zależy kształt mojego życia. Żaden odgórnie przyjęty system wartości mnie nie ogranicza, skoro wykluczymy istnienie Boga. Inni ludzie są dla mnie przeszkodą, ale w ostatecznym rozrachunku tylko od moich starań zależy, w jakim stopniu pozwolę im mieć wpływ na moje życie.
Inaczej mówiąc, nie istnieje determinizm, człowiek jest wolny,
c z ł o w i e k j e s t w o l n o ś c i ą.
Wykluczenie jakichkolwiek ograniczeń zewnętrznych i złożenie w ręce człowieka całkowitej sprawczości za jego los, może kusić…
I patrząc na współczesnego człowieka, można odnieść wrażenie, że kusi skutecznie. Dla wielu ludzi w dzisiejszych czasach taka wizja wydaje się bowiem szczytem raju. Mogę wszystko, nikt i nic mnie nie ogranicza. Nie ma piekła, nie ma nieba, ja sam o wszystkim decyduję bez strachu przed ostatecznym rozliczeniem mnie z moich uczynków. Inni ludzie? Są jedynie konkurencją, przeszkodą do realizacji siebie samego. Lecz przecież, jeśli wystarczająco mocno uwierzę w siebie, to nie ma dla mnie przeszkód nie do pokonania. Chcieć to móc! Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: ilu ludzi znam osobiście lub z relacji innych, którzy żyją w taki właśnie sposób? Ile razy w swoim życiu trafiłem na osoby, z którymi z takich czy innych względów musiałem współpracować, a którzy działali wedle opisu Sartre’a?
Wydaje się bowiem, że w takim modelu funkcjonowania, nie ma niczego niezwykłego, patrząc na współczesne społeczeństwa. Pogoń za sukcesem, realizacja siebie za wszelką cenę, troska o swój dobrobyt i strefę własnych praw i wolności dominują w XXI w. Chciałoby się momentami powiedzieć, że Sartre, formułując swoje poglądy w latach 40. i 50. XX wieku, na swój sposób przewidział, w jakim kierunku będzie dalej zmierzał współczesny człowiek. Pytanie tylko, które trzeba dzisiaj postawić, brzmi: jaką cenę płacimy za taki model życia? Bo kiedy Antoine de Saint-Exupéry (1900–1944), wybitny francuski pisarz i poeta, stwierdza, że
Na pustyni jest się trochę samotnym. Równie samotnym jak wśród ludzi to nasuwa się pytanie: czy ta pustynia to nie jest właśnie przestrzeń naszych wzajemnych relacji z innymi ludźmi w XXI wieku? Jak bardzo uwierzyliśmy w samych siebie, w swoją moc sprawczą – jak chce tego Sartre – że wszystkie nasze działania podporządkowaliśmy szeroko rozumianemu pojęciu „sukcesu”? A na drodze realizacji siebie, w owym dążeniu do zwycięstwa, zaczęliśmy traktować z dystansem i nieufnością każdego innego człowieka, który przecież podobnie do mnie, także dąży do swojego własnego sukcesu?
Przeczytaj także: Co znaczy być sobą, czyli żyć autentycznie?
Współczesny człowiek coraz częściej i coraz bardziej mierzy siebie w kategoriach: lepszy lub gorszy od pozostałych. Często nawet nie mamy odwagi uczciwie przyznać się do tego faktu. Ale mierzenie się z innymi i porównywanie siebie, swoich osiągnięć, swoich sukcesów do osiągnięć i sukcesów innych, stało się naszą powszedniością. To nawet jest wskazane! Przecież temu służą rankingi i statystyki opracowywane już niemal w każdej branży zawodowej. To one w dużej mierze napędzają konkurencyjny styl życia, w którym drugi człowiek jest dla mnie zagrożeniem. Trzeba być lepszym, trzeba zoptymalizować swoje możliwości, trzeba się postarać bardziej…
Cena, jaką płacimy za taki tryb funkcjonowania, wydaje się logiczna i oczywista: alienacja i permanentne poczucie osamotnienia. Sartre uważa, że to jest naturalny i nieunikniony styl życia. Może warto dopytać jednak: jak dalece my sami, na własne życzenie, go nie tworzymy? W jakiej mierze postrzeganie samego siebie i rozumienie terminu „sukces” oraz, co za tym idzie, moje nastawienie i podejście do drugiego człowieka, nie cementuje takiego stylu życia? Jeśli absolutyzuję swoją wolność i pragnienie realizacji siebie za wszelką cenę, to oczywistą konsekwencją musi być wrogie nastawienie do innych ludzi, instytucji, wspólnot. A więc bardzo często ceną mojego sukcesu jest wycofanie się z relacji z innymi ludzi, spłycenie tych relacji lub zwykła ucieczka od nich.
Jeśli przyjmuję model życia, w którym traktuję innego zawsze jako zagrożenie dla moich praw i wolności, to ceną za to będzie moje osamotnienie. I to takie realne, i bardzo oczywiste, ale uświadamiane sobie przeze mnie tylko w kluczowych momentach mojego życia, często dopiero w skrajnych sytuacjach życiowych. Bo przecież tak na co dzień współczesny świat oferuje wiele zastępników i namiastek relacji, o których Sartre nie mógł mieć pojęcia, a które w znakomity sposób rozwijają się we współczesnym świecie dzięki postępowi techniki. Ilu mam znajomych na Facebooku? Ile osób tweetuje moje wiadomości? Ile osób pamięta o moich urodzinach i imieninach, wysyłając skromny SMS? Człowiek jest mistrzem oszukiwania samego siebie. Jest w stanie dużo zabiegów wykonać, żeby zagłuszyć głos samotności i przekonać samego siebie, że aż tak samotny to wcale nie jest.
Ale czy to wystarcza, żeby źródłowo, wyciszyć tęsknotę za drugim człowiekiem? Czy te wszystkie zabiegi i namiastki relacji z innymi ludźmi potrafią złagodzić fundamentalne poczucie samotności, które sami sobie fundujemy? Wreszcie: czy Sartre miał rację, zrównując ze sobą poczucie wolności z poczuciem samotności? Przecież radykalne stanowiska zawsze trudno obronić. Może współczesny człowiek mógłby nieco uszczuplić zakres swojej totalnej wolności, aby w zamian za to poczuć się trochę mniej samotnym? Może warto? Oddajmy na koniec głos współczesnemu japońskiemu pisarzowi Harukiemu Murakamiemu (ur. 1949), który z niezwykłą wrażliwością na ludzki los, wypowiada się w tym właśnie nastroju: „Dlaczego ludzie muszą być tak samotni? Jaki to ma sens? Na tym świecie żyją miliony ludzi; każdy z nich tęskni, szuka spełnienia u innych, a jednak się izoluje. Dlaczego? Czy Ziemia powstała tylko po to, by pielęgnować ludzką samotność?”
Źródła:
Może cię również zainteresować: