Gra służb. „Polska jest stale poddawana operacjom psychologicznym”

Czy Polacy mogą uchronić się przed próbami destabilizacji ich nastrojów przez wroga z zewnątrz? - Powinniśmy być gotowi na ataki na naszą infrastrukturę, ale także na coś, co na pewno długo się nie skończy — profesjonalnie prowadzone, szerokie kampanie dezinformacyjne — mówi nam dr Klara Spurgjasz, politolog i ekspertka ds. bezpieczeństwa.

Emocje — potężna broń służb specjalnych

Anna Bobrowiecka: Czym są operacje psychologiczne i dlaczego w Polsce wciąż tak mało się o nich mówi?

Dr Klara Spurgjasz: Myślę, że na szczęście jest tu zmiana na lepsze i mówi się o tym jednak coraz więcej. Mówiąc najogólniej i najszerzej, operacje psychologiczne — czyli tzw. psyops — to całokształt działań, które mają na celu taki wpływ na emocje, sposób myślenia, sposób postrzegania rzeczywistości przez grupy społeczne albo ogół społeczeństwa, który to wpływ pozwala na kierowanie ich zachowaniem w sposób zgodny z interesem inicjatora tej operacji. Może to być — na przykład-wpływ władz jednego państwa na nastroje społeczne w innym. Nie wszystkie takie operacje muszą być jednoznacznie negatywne.

Jako Polacy jesteśmy atrakcyjnym celem?

W przypadku Polski możemy powiedzieć, że jest ona stale poddawana różnego rodzaju operacjom psychologicznym, których celem jest destabilizacja i osłabienie naszego państwa. Na ogół operacje te mają wzbudzić poczucie strachu, niepewności, braku bezpieczeństwa i zaufania. To bardzo mocno uderza w naszą społeczną strefę komfortu. Każde społeczeństwo zawierza w pewnym stopniu państwu swoje bezpieczeństwo. I właśnie w to może uderzać taka psyop. To bardzo ważne — podważenie zaufania obywateli do władz, ale także tego międzyludzkiego, na poziomie samego społeczeństwa, to bardzo częsty cel takiej operacji.

Dr. Klara Spurgjasz. Fot. Archiwum dr Klary Spurgjasz
Dr Klara Spurgjasz. Fot. Archiwum Klary Spurgjasz

By walczyć z psyops trzeba budować świadomość

Do jakiego stopnia psyops są legalne i dopuszczalne? Czy prawo międzynarodowe jakoś reguluje tę kwestię?

Takie prawo na poziomie międzynarodowym byłoby bardzo ciężkie do skonkretyzowania i przede wszystkim do egzekwowania. Byłoby też niezwykle trudno udowodnić, że jakiś zewnętrzny podmiot wpłynął na nasze emocje czy poglądy. Mamy jednak w skali kraju kilka prawnych narzędzi, które pozwalają nam choćby na walkę z dezinformacją czy na ochronę naszego cyberbezpieczeństwa.

Tu warto wspomnieć na przykład o unijnych dyrektywach ws. środków na rzecz wysokiego wspólnego poziomu bezpieczeństwa sieci i systemów informatycznych. W 2018 roku wprowadziliśmy w Polsce ustawę o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Chwilę wcześniej, na przełomie 2016 i 2017 roku, uchwalono też nowelizację prawa medialnego i ustaw o ochronie informacji.

Najważniejsze jest jednak budowanie pewnej odporności i świadomości, zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i tym krajowym. Oznacza to umiejętność identyfikowania zagrożeń i ich źródeł. Co z kolei umożliwia nam zabezpieczenie się przed takimi operacjami ze strony wroga, również instrumentami prawnymi.

Prawo daje nam narzędzia do obrony i przeciwdziałania

To, co obserwujemy w ciągu ostatnich kilku lat, czyli wzmocniony, głębszy i szerszy monitoring mediów społecznościowych przez polskie organy ścigania i instytucje państwowe pozwala nam na wykrywanie i przeciwdziałanie kampaniom dezinformacyjnym, które często mogą być elementem operacji psychologicznej. W ciągu ostatnich dwóch lat znowelizowano także polski kodeks karny, w tym artykuł 130., dotyczący szpiegostwa.

Co się w nim zmieniło?

Nadano mu nowe brzmienie, zaostrzając wymiar kary za to przestępstwo i precyzując, co za takowe uważamy. Mowa o działaniu w imieniu lub na rzecz obcego wywiadu, które ma na celu — po pierwsze — wywołanie „poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce” Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Polska.

Po drugie — mowa o działaniu, które ukierunkowane jest na skłonienie tych podmiotów do podjęcia lub zaniechania określonych decyzji. Za tę formę szpiegostwa przewidziano karę nie mniejszą, niż 8 lat więzienia. To bardzo konkretne narzędzie do walki z dezinformacją. Dlatego, choć w przestrzeni międzynarodowej — choćby w prawie UE — mamy pewne regulacje dotyczące tego rodzaju działań, to jednak nasze krajowe prawo daje nam o wiele więcej konkretnych przepisów i możliwości ścigania takiej działalności.

Ciekawy temat: Nowy kierunek leczenia depresji. Naukowcy z USA prowadzą testy

Operacje psychologiczne. To rodzaj działania służb specjalnych. Źródło: Instagram — Crawly Goat
Źródło: Instagram — Crawly Goat

Operacje psychologiczne. Celem jest uderzenie w społeczeństwo

Czy psyops można uznać za element lub formę wojny hybrydowej?

Osobiście uważam, że w zasadzie każda wojna jest wojną hybrydową. Każda współczesna wojna prowadzona jest z użyciem rozmaitych, również pozamilitarnych środków. By skonkretyzować i zawęzić tę definicję, należy mówić o działaniach lub zagrożeniach hybrydowych. To termin, którego używa się dzisiaj również na poziomie międzynarodowym. Co do tego, czym te działania są — nie mamy jednej, „twardej”, naukowej definicji.

Natomiast gdy wczytamy się w literaturę naukową i definicje w dyskursie międzynarodowym — na przykład na forum NATO — to można powiedzieć, że zagrożenie hybrydowe to kombinacja działań militarnych i niemilitarnych oraz jawnych i niejawnych, które mają na celu rozmywanie granicy między wojną a pokojem oraz dezorientowanie poddanego tym działaniom społeczeństwa. Inna, dość bliska mi definicja, mówi o zagrożeniach hybrydowych jako połączeniu działań konwencjonalnych i niekonwencjonalnych, które są stosowane w skoordynowany sposób i mogą być stosowane przez zarówno przez państwowa, jak i podmioty niepaństwowe (np. organizacje paramilitarne, bojówki).

Działania te ukierunkowane są finalnie na osiągnięcie celów politycznych. Cele tych działań to szeroki katalog: krytyczne systemy informacyjne, infrastruktura krytyczna, sieci energetyczne, trakcje kolejowe, sektor przepływów finansowych i systemy bankowe. Uogólniając — wszystko to, co jest żywotne dla funkcjonowania państwa. Działania hybrydowe mają także za zadanie podważyć społeczne zaufanie do państwa, pogłębiać podziały społeczne, polaryzować społeczeństwo. Wracając stricte do pytania — operacje psychologiczne jak najbardziej mogą być i na ogół są elementem zagrożeń czy działań hybrydowych.

To się czyta: Dobry samarytanin przed kamerą. Tak buduje się fałszywy wizerunek

Operacje psychologiczne. To rodzaj działania służb specjalnych. Źródło: Instagram — Crawly Goat
Patostreamer Crawly. Źródło: Instagram — Crawly Goat

Patostreamer „Crawly” i jego akcje. To nie był przypadek?

W ostatnich tygodniach głośno było o patostreamerze „Crawlym”, który może być tutaj ciekawym studium przypadku. Najprawdopodobniej pochodził on z Ukrainy. Działania w sieci zaczynał od „niewinnych” tik-toków, gdzie przebrany za krasnala irytował pracowników galerii handlowych. Stopniowo zaczął jednak coraz bardziej zakłócać porządek publiczny, czym zajmował przy okazji cenną uwagę służb. Później zaczął w obraźliwy sposób mówić o Polakach i wychwalać Moskwę. Czy możemy uznać jego działania za operację psychologiczną?

Zacznę ostrożnie — w Polsce bardzo lubimy dosyć szybko rzucać takimi zarzutami, że ktoś jest czyimś agentem. To sprawia, że ten zarzut powszednieje i zjawisko zaczyna być bagatelizowane. Zacznijmy od zdefiniowania, kim jest taki „agent” – taka osoba zazwyczaj ma za zadanie przyczynić się do osłabienia i destabilizacji państwa. Celem operacji psychologicznej jest to, że chcemy w taki sposób oddziaływać na społeczeństwo. Tak by zachowywało się ono w określony, zgodny z naszym interesem sposób. Należałoby zatem zadać sobie pytanie — co mogłoby być interesem osoby, która miałaby przeprowadzać taką operację psychologiczną z udziałem czy „wykorzystaniem” takiego patostreamera.

Wokół tego mężczyzny krążyło wiele sprzecznych informacji. Bardzo długo nie wiedzieliśmy, chociażby, jakie jest jego pochodzenie. Najpierw mówiło się o tym, że jest on Białorusinem. Potem okazało się, że tak naprawdę nazywa Władysław Olejniczenko i jest Ukraińcem białoruskiego pochodzenia. To istotne w kontekście określenia, jakie mogły być jego cele. Jego działanie wyglądało natomiast na dobrze zaplanowane. Najpierw zbudował sobie bardzo duże, imponujące zasięgi, idące w miliony obserwujących na Tik-Toku.

„Crawly” skutecznie wykorzystał nasze słabości

To, co robił i pokazywał, było właściwie na granicy prawa. Istotnym jest jeszcze fakt, że przy tych bardzo dużych zasięgach, udało mu się wykorzystać pewne braki w naszym porządku publicznym. Tu oczywiście dochodzimy do problemu, co uznajemy za bezczynność służb, a co za ich ograniczone możliwości, gdy jakaś działalność de facto nie jest nielegalna i nie można jej ukarać. W przypadku „Crawly’ego” jednak, mamy do czynienia z uporczywym zakłócaniem porządku publicznego. A także nękaniem osób trzecich, narażeniem ich na niebezpieczeństwo czy naruszenie przestrzeni prywatnej.

W skrajnym przypadku patostreamer mógł wywołać wypadek lub krzywdę, zwłaszcza gdy wbiegał na teren obiektów gastronomicznych, np. za lady fast-foodów. Można to uznać za co najmniej wykroczenie zakłócenia porządku publicznego, za co powinien być karany mandatem. Przepychanki z ochroniarzami w galeriach handlowych też mogły być traktowane jako takie wykroczenie. To wszystko wpłynęło na zjawisko rosnącej niechęci do tej osoby.

Poważny problem: Samotność w tłumie. Zajęci sobą przestajemy widzieć innych ludzi

Operacje psychologiczne. To rodzaj działania służb specjalnych. Zrodlo: Instagram — Crawly Goat
Źródło: Instagram — Crawly Goat

W którymś momencie jego działania zaczęły wywoływać frustrację i zniecierpliwienie. Nie tylko wobec niego, ale przede wszystkim wobec naszym służb porządkowych. Coraz więcej pojawiało się komentarzy: „dlaczego nikt z tym nic nie robi?”, „gdzie jest policja, straż miejska?”, „dlaczego nikt na to nie reaguje?”. Stopniowo pojawiało się też wiele komentarzy o jego pochodzeniu — dlaczego nikt go nie deportuje, dlaczego nie wraca do siebie i na front wojenny, gdzie „może się wykazać”.

W interesie wrogiego nam państwa

Osiągnął swój cel? W końcu jednak został wydalony i trafił na Ukrainę.

Zwróciłabym tu uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Po pierwsze, jego działanie było zorientowane na pogłębienie istniejącej już niechęci względem społeczności ukraińskiej w Polsce. I to było widać bardzo mocno po tych komentarzach. Mogliśmy przeczytać, że „oni wszyscy tacy są”, że „wiadomo, że to musiał być Ukrainiec”, że to patologia , która nam tu bruździ, zamiast wykazać się i walczyć na wojnie. Po drugie, pokazał słabość i pobłażliwość polskiej policji i straży miejskiej.

Polacy widzieli prosty obrazek — że chłopak pozwala sobie na nękanie i utrudnianie pracy pracowników galerii. Wywołuje niebezpieczne sytuacje i że nie ma na to reakcji. Nie ma się do kogo zwrócić, kogo zawiadomić. Nawet gdy ktoś go już zatrzymał i wyprowadził, to pojawiał się natychmiast w następnej galerii. To wszystko wpłynęło na osłabienie zaufania i szacunku obywateli do instytucji państwa. Chłopak, w dosyć bezczelny sposób, pokazywał nam prosty obrazek: „może i macie jakieś służby porządkowe, ale nie możecie na nie liczyć i ja wam to udowadniam”. Mówił nam: „macie jakąś policję czy straż miejską, ale ja wejdę na zaplecze Twojej restauracji i zrobię, co będę chciał; mam 6 milionów obserwujących na Tik-Toku i nikt mnie nic nie zrobi, bo stać mnie na mandaty”.

Nie jesteśmy w stanie jasno powiedzieć, czy to była działalność agenturalna, bo żeby być agentem, trzeba posiadać ukrytą więź z obcymi służbami. Można jednak, bez żadnej takiej więzi, wpisywać się takim działaniem w interes jakiegoś obcego państwa albo na szkodę jakiegoś państwa. Można realizować czyjeś interesy, mając zupełnie „czysto” w tzw. papierach.

Myślę zatem, że, nawet jeżeli ten człowiek nie ma żadnych formalnych powiązań z obcym wywiadem, to to, co zrobił i to, jak wpłynął na polskie społeczeństwo, wpisało się bardzo mocno w interes państwa, które chce nas zdestabilizować.

Social media idealne na prowadzenie psyops

Media społecznościowe muszą być dzisiaj idealną przestrzenią i narzędziem do prowadzenia takich operacji psychologicznych. Jak mamy się przed tym uchronić, gdy jednocześnie chcemy w tych social mediach istnieć?

Social media to z pewnością doskonała platforma do tego typu działań, ale też do dużo poważniejszych i groźniejszych zabiegów. Do naprawdę skomplikowanych, świetnie przygotowanych prowadzonych kampanii dezinformacyjnych, które mogą trwać miesiącami, a nawet latami. Mogą one opierać się nawet na oficjalnych i profesjonalnie prowadzonych portalach informacyjnych, mających jednocześnie swoje kanały we wszystkich mediach społecznościowych. Przez te media społecznościowe docierać mogą do rzeszy ludzi. Jest to z jednej strony przestrzeń, nad którą nikt nie ma do końca kontroli. Dlatego jest ona absolutnie wymarzoną przestrzenią do wszelkich, szkodliwych działań.

Z drugiej jednak strony, jest też idealnym miejscem do budowania odporności, demaskowania i odkłamywania kampanii dezinformacyjnych. To broń obosieczna. Manipulacja czy fałszywa informacja może bardzo szybko pojawić się i rozprzestrzenić, ale równie szybko może zostać ujawniona i zdementowana. Jesteśmy w stanie wiele zdziałać i zamieścić w tej przestrzeni tyle samo, lub nawet więcej prawdziwych informacji, niż powstaje tych fałszywych. Istotne jest, abyśmy tę możliwość wykorzystywali i wiedzieli, jak możemy tego użyć niejako w naszej obronie.

Nasza Agencja Wywiadu prowadziła np. takie akcje informacyjne na różne tematy. Tego typu działania podejmują także różne organizacje pozarządowe i fundacje. One bardzo mocno wykorzystują media społecznościowe, aby edukować społeczeństwo, jak działa dezinformacja i jak się przed nią chronić. Mamy ku temu możliwości.

Patronite

Cicha wojna służb toczy się cały czas. W świecie realnym i cyberprzestrzeni

W ostatnich miesiącach mieliśmy w Polsce nadzwyczajnie dużo pożarów, z których część była efektem celowych podpaleń. Czy takie zdarzenia można uznać za formę operacji psychologicznej, czy powinniśmy interpretować to już jako bardziej zdecydowany, czynny atak?

Możemy to uznać za element działań hybrydowych. Tam, gdzie udało się udowodnić celowe podpalenie, należy to traktować wręcz jako dywersję, co zresztą miało miejsce, bo z takiego paragrafu postawiono domniemanym sprawcom zarzuty. W jednym z głośniejszych przypadków udało się zatrzymać obywatela Ukrainy, Serhija S., zanim jeszcze dokonał planowanego podpalenia fabryki farb we Wrocławiu. Został oskarżony o sabotaż. Faktem jest jednak, że o wielu tych pożarach tak naprawdę bardzo niewiele wiemy.

Rzeczywiście mieliśmy w tym roku taki czas, że średnio co tydzień dochodziło do tego rodzaju zdarzenia w różnych miejscach w Polsce. W niedzielę, gdy wybuchł pożar na ulicy Marywilskiej w Warszawie, po południu miał miejsce drugi, w innym miejscu w Warszawie. Mieliśmy ostatnio do czynienia z kilkoma pożarami wywołanymi wybuchami paczek, które były nadawane firmami kurierskimi. Oczywiście, dopóki służby nie ustalą przebiegu wydarzeń i sprawcy każdego przypadku, nie możemy powiedzieć, ile z tych pożarów była spowodowana jakimś zleceniem czy dywersją.

Operacje psychologiczne to element wojny hybrydowej

Wiadomo natomiast, że chociażby w lipcu pojawiła się informacja o tym, że ukraińskie służby zatrzymały całą grupę osób, które miały organizować serię podpaleń w Polsce i w państwach bałtyckich. Ta grupa działała na zlecenie. Ciekawe było to, że gdy ukraińska policja poinformowała o zatrzymaniu tej grupy, to jako ilustracji do tego komunikatu, użyła zdjęcia spalonej hali na Marywilskiej. Nie było żadnej informacji o tym, że była to robota tej właśnie grupy, ale to zdjęcie było taką sugestią. Z oficjalnych informacji wynika, że członkowie tej grupy zostali zrekrutowani przez rosyjską FSB, spośród obywateli Ukrainy o skłonnościach prorosyjskich.

Taka aluzja, że podpalaczami byli Ukraińcy, mogła nasilić nastroje antyukraińskie i poczucie zagrożenia. A właśnie to jest celem działań hybrydowych. Gdy co chwilę mamy do czynienia z pożarem sklepu, fabryki czy innego obiektu, to budzi się ciągłe poczucie zagrożenia. Zwłaszcza że pożar to często traumatyczne doświadczenie, które mocno oddziałuje na psychikę poszkodowanych i świadków. To jest bardzo mocne uderzenie, które ma bardzo silny wpływ na społeczne poczucie bezpieczeństwa, ale też na zaufanie do służb.

Grożą nam kampanie dezinformacyjne

Jakich wydarzeń i operacji tego typu możemy się w Polsce spodziewać? Na co powinniśmy być wyczuleni i gotowi?

To, co jest bardzo dotkliwym celem tego typu działań, to tzw. infrastruktura krytyczna. Mieliśmy już ataki na trakcje kolejowe, szczególnie na punkty Radio-Stop, służący do zatrzymywania pociągów. Dopiero po jakimś czasie udało się ustalić, że było to działanie dywersyjne i nie była to zwykłe awarie. To także możliwe ataki na sieci energetyczne. Jest to duży problem nawet w przypadku uszkodzenia — powiedzmy — jednego transformatora, a może to być robione także na dużo większą skalę. To mogą być elektrownie, systemy przepływów finansowych, a nawet systemy bankowe. Chociaż akurat te ostatnie są mniej narażone, bo są zazwyczaj bardzo silnie chronione.

Nie możemy też powiedzieć, że nie wrócą już te wspomniane wcześniej pożary. Ale to, co wciąż się dzieje, cały czas nam grozi i na pewno z nami zostanie na długi czas, to są kampanie dezinformacyjne prowadzone w mediach. Przekazuje się nam informacje, które są albo całkowicie, albo częściowo fałszywe, co jest częściej nawet trudniejsze do wychwycenia i odkłamania. Ciężko jest też czasem oddzielić i odróżnić informacje będące elementem jakichś społecznych, wewnętrznych sporów czy kampanii politycznej, od dezinformacji, która jest podsycana do zewnątrz.

To też jest duże niebezpieczeństwo i spora przestrzeń dla nieprzyjaciela. To, co możemy zrobić, by sobie pomóc, to nasycać przestrzeń informacyjną w dużo większym stopniu, niż to robimy obecnie, sprawdzonymi i potwierdzonymi informacjami. Powinniśmy dbać o to, żeby społeczeństwo miało bieżący dostęp do rzetelnych informacji. To olbrzymia rola dziennikarzy i mediów, ale i każdego z nas. Ważne jest to, żeby tych rzetelnych informacji było jak najwięcej.

Przeczytaj również ten wywiad Autorki: Bezdomność dotyka coraz więcej młodych ludzi

Opublikowano przez

Anna Bobrowiecka

Autorka


Dziennikarka, publicystka, komentatorka. Publikuje w mediach ogólnopolskich i regionalnych. Kocha zwierzęta, zwłaszcza koty.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.