Prawda i Dobro
Przyszłość bez gotówki. Nowa era może zacząć się w Skandynawii
23 grudnia 2024
Trudno zrozumieć zachowanie osób, które czynią wiele zła i zdają się tego w ogóle nie dostrzegać. Czasami możemy wręcz odnieść wrażenie, że krzywdzenie innych sprawia im przyjemność. Kiedy taka osoba znajduje się w naszym najbliższym otoczeniu, każda, nawet najbardziej konstruktywna próba uświadomienia jej, że sposób, w jaki traktuje innych, powoduje cierpienie i zaburza harmonię społeczną, w najlepszym wypadku skończy się obojętnym wzruszeniem ramionami.
Świat nie jest rajem. Ludzie wzajemnie się krzywdzą. Gdyby ludzka psychika była wolna od wszelkich negatywnych wpływów z zewnątrz i tak popełnialibyśmy błędy. Tacy jesteśmy. Pełna harmonia społeczna jest utopią. Gdyby udało się ją wprowadzić w życie, na świecie nie byłoby wojen, wyścigu szczurów czy dewastacji środowiska naturalnego. Jednak współczesny człowiek, jest istotą rozumną, „myślącą” (homo sapiens), a pojawienie się samoświadomości paradoksalnie (lub nie), wcale nie wpłynęło na nasze doskonalsze funkcjonowanie.
Każda cywilizacja, już od wielu tysięcy lat miała wewnętrzne normy i zasady społeczne, które obowiązywały każdego jej członka. Dekalog, kodeks Hammurabiego – są przykładami systemów odgórnych nakazów i zakazów, a ich złamanie groziło określonymi sankcjami.
Współczesny świat nie jest monolitem, a mozaiką różnorodnych kultur i religii, które wywarły ogromny wpływ na kształtowanie się społeczeństw. O ile etyka jako nauka, stara się określić uniwersalne zasady obowiązujące ludzi na każdej szerokości geograficznej, podkreślając godność i wartość życia ludzkiego, o tyle normy moralne są swego rodzaju umową wynikającą z przynależności do określonego systemu wierzeń i religii.
W jednym społeczeństwie zasady etyczne i moralne mogą się wzajemnie wykluczać, a idealną sytuacją byłoby, gdyby ta pierwsza była kategorią nadrzędną wobec drugiej. W krajach rozwiniętych panuje wolność religijna, w związku z czym, każdy ma prawo postępować według własnego sumienia, o ile nie narusza to stanowionego prawa i nie jest naganne etycznie.
Przeczytaj także: Szczerość i autentyczność. Dlaczego młodzież nie wybacza hipokryzji?
Na pewno każdemu zdarzyło się naruszyć obowiązujące normy społeczne. Może to być zwykłe przekroczenie prędkości, jazda na czerwonym świetle, niesegregowanie odpadów czy „optymalizacja podatkowa”. Być może wielu postępowało również nieetycznie. Jednak psychika człowieka zdrowego jest ukształtowana w taki sposób, że mamy naturalną awersję do świadomego wyrządzania krzywdy innym. Jednak, w sytuacjach ekstremalnych, gdy czujemy się zagrożeni, moralność i etyka schodzą na drugi plan, a prym w naszym zachowaniu zaczyna wieść instynkt samozachowawczy.
Ciekawy przykład efektu wpływów zewnętrznych na zachowania społeczne stanowi stanfordzki eksperyment więzienny przeprowadzony w latach siedemdziesiątych XX wieku przez Philipa Zimbardo i grupę innych psychologów. Kilkudziesięciu studentów, zakwalifikowano wcześniej do udziału w „badaniu”, którego celu nie ani metod im nie ujawniono (zasady etyczne przeprowadzanych eksperymentów ówcześnie pozostawiały wiele do życzenia). Pierwszą fazą eksperymentu było niespodziewane umieszczenie zakwalifikowanych w miejscu do złudzenia przypominającym więzienie (tak naprawdę, były to piwnice wydziału psychologii Uniwersytetu Stanfordzkiego).
Uczestnicy projektu traktowani byli z największą surowością przez „więziennych strażników”. Stosowano przemoc fizyczną i psychiczną oraz obserwowano, jak zachowają się „więźniowie”. Drugiego dnia wybuchł bunt, a wśród „osadzonych” zauważyć można było oznaki szaleństwa i psychozy. Jednak najbardziej interesującą z punktu widzenia eksperymentatorów były zachowania strażników. Można było podzielić ich na trzy grupy: surowych, ale sprawiedliwych, tych, którzy nie krzywdzą innych oraz takich, którzy czerpali satysfakcję z poniżania i bicia osadzonych, pomimo że żadne testy osobowości przeprowadzone w procesie kwalifikacji nie wskazywały na takie tendencje. Najgorszą sławą cieszył się strażnik „John Wayne”, który charakteryzował się szczególną bezwzględnością i okrucieństwem.
Opisywane przez Josepha Conrada postawy afrykańskich kolonizatorów ukazywały bezwzględną, ciemną stronę natury ludzkiej. Współczesna psychologia w różny sposób tłumaczy antyspołeczne postawy ludzkie. Mogą to być zachowania, których źródłem jest najbardziej prymitywna część ludzkiego mózgu. Poczucie zagrożenia czy konkurowania o zasoby aktywuje instynkt przetrwania, który kieruje się zasadą: „przeżyć za wszelką cenę”. Odpowiadająca za wyższe funkcje psychiczne kora nowa, a w szczególności ośrodki znajdujące się w płacie czołowym mózgu działają niczym hamulec, pozwalając nam kontrolować swoje odruchy, a tym samym zachowanie.
Dzieje się jednak, że w naszym zachowaniu niekiedy dochodzi do tak zwanego rozhamowania. Może to być konsekwencją urazu wspomnianych wcześniej struktur ośrodkowego układu nerwowego lub genetycznie uwarunkowane upośledzenie w ich budowie.
Niekiedy funkcjonowanie społeczne niektórych jednostek jest tak bardzo zaburzone, że wszelkie działania mające na celu kontrolę i zmianę ich zachowania spełzają na niczym.
W klasyfikacjach chorób i zaburzeń psychicznych (DSM-V i ICD-10 r. F) istnieje opisany szczególny rodzaj zaburzenia osobowości. W zależności od przyjętego systemu mówimy tu o osobowości dyssocjalnej lub antyspołecznym zaburzeniu osobowości. Według statystyk dotyka ona ok. 2–3% każdego społeczeństwa, częściej mężczyzn niż kobiet (3:1).
Ta patologiczna struktura osobowości charakteryzuje się trwałą postawą lekceważenia norm społecznych. Według polskiego psychologa prof. Kazimierza Pospiszyla cechami wspólnymi dla osób dotkniętych tym zaburzeniem są również deficyty w sferze lęku i uczenia się, upośledzenie związków oraz tzw. cierń psychopatyczny charakteryzujący się ubogim życiem psychicznym kompensowanym przez zachowania narcystyczne.
Opisany powyżej profil pozwala w pewnym stopniu zrozumieć, dlaczego osoby dyssocjalne zachowują się w określony sposób, a wszelkie próby wywarcia wpływu na zmianę ich postaw spotykają się z niesatysfakcjonującą reakcją.
Klasycznie, przekraczanie norm społecznych u jednostki zdrowej charakteryzuje się powstaniem uczucia lęku wyrażonego czy to w poczuciu winy, czy określanych subiektywnie jako wyrzutów sumienia. Człowiek o osobowości antyspołecznej nie odczuwa tej naturalnej konsekwencji swojego postępowania, ponadto nie działa na niego odstraszająca funkcja sankcji karnych (stąd notoryczne i powtarzające się konflikty z prawem). Ponadto deficyt w uczeniu się powoduje, że taka jednostka nie koryguje swojego zachowania, bazując na wcześniejszym doświadczeniu. Nie występuje u niej warunkowanie, niezbędne w procesie uczenia się, polegające na działaniu sekwencji: zachowanie antyspołeczne – przykre konsekwencje – zmiana postępowania.
Osoby o zaburzeniu dyssocjalnym są również głęboko nieszczęśliwe, chociaż tego nie okazują, gdyż subiektywnie nie postrzegają siebie takimi. Wyraża się to między innymi w niemożności nawiązania satysfakcjonujących relacji z innymi z powodu tendencji do wykorzystywania ich oraz używania do zaspokajania często płytkich potrzeb. Dodatkowo mechanizmem utrudniającym wszelkie próby wpływu na zmianę jest narcyzm, wyrażający się ogromnym wyczuleniu na krytykę, interpretowaną jako przejaw niedoceniania.
Niestety, jak każde zaburzenie osobowości również i osobowość antyspołeczna jest niezwykle trudna w leczeniu. Farmakologicznie można wpłynąć jedynie na objawy towarzyszące, takie jak mania czy zaburzenia współistniejące: epizody depresyjne czy uzależnienia.
Głównym oddziaływaniem pozostaje tu psychoterapia. Niestety, badania również w tym przypadku nie wykazują obiecujących rezultatów. Oddziaływanie poznawczo-behawioralne, mimo że pozostaje zasadniczą metodą leczenia, bardzo często pozostaje nieskuteczna z powodu deficytu uczenia się (a więc jednego z głównych czynników leczących w psychoterapii poznawczo-behawioralnej – CBT). Nie istnieją również badania wskazujące na skuteczność podejścia psychodynamicznego z powodu osłabionej struktury tożsamości pacjenta. Ponadto dodatkowym czynnikiem utrudniającym nawiązanie relacji terapeutycznej są często przeciwprzeniesieniowe odczucia terapeuty: niechęć, wrogość czy też chora fascynacja pacjentem.
Obecnie trwają próby wdrożenia nowych metod integracyjnych, takich jak terapia dialektyczno-behawioralna, schematy, czy poznawczo-analityczna. Jednak jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o ich skuteczności.
Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, a ponieważ tam, gdzie zanikają zwykłe, spontaniczne odruchy człowieczeństwa możemy powiedzieć, że nie ma już wiary i miłości. Jednak chyba wszyscy chcemy wierzyć w to, że ciągły rozwój naszego gatunku i budowanej przez nas cywilizacji w końcu sprawi, że życie będzie doskonałe: bez śmierci, chorób i konfliktów. Więzienia będą puste, dostęp do zasobów równy, a w społeczeństwie zapanuje pełna harmonia. Jest to chyba jednak tylko mrzonka. Historia pokazuje, że u szczytu potęgi często następuje dramatyczny upadek. W każdym ludzkim sercu bowiem tkwi jądro ciemności.
Może cię również zainteresować:
Źródła:
Rauchfleisch, U. „Psychotherapy with dyssocial patients.” Schweizer Archiv fur Neurologie und Psychiatrie
Stojanovich, Kosta. „Antisocial and Dyssocial: Entities or Shibboleths?.” Archives of General Psychiatry
Tölle, R. „Dyssocial identity disorder (double identity) in psychopathology and poetry.” Zeitschrift fur Klinische Psychologie, Psychiatrie und Psychotherapie