Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Większe bezpieczeństwo i poufność transakcji, lepsza dostępność usług finansowych, obniżenie inflacji, powszechny udział w programach socjalnych? Czy raczej powszechna kontrola każdej płatności, pożegnanie z anonimowością, wysokie zagrożenie cyberatakami, ograniczenie oszczędzania i gromadzenia majątku, utrata ważności posiadanych pieniędzy? Spór o zalety i wady waluty cyfrowej trwa. Strach przed ryzykownymi konsekwencjami monetarnego eksperymentu coraz bardziej zagląda ludziom w oczy.
Amerykańskie dolary sprzed pół wieku są nadal ważne – wciąż można nimi płacić. Starsze banknoty wymienią nam w banku, nawet jeśli mają 150 lat. W dodatku ich wartość kolekcjonerska jest z reguły wyższa od nominalnej. Poważne i silne państwo na serio podchodzi do swoich zobowiązań.
Współczesne koncepcje pieniądza cyfrowego zrywają z jednym z dogmatów monetarnych, którym jest praktycznie nieograniczona ważność. Emitowana przez banki centralne waluta cyfrowa mogłaby mieć swój termin ważności, po którym stawałaby się elektronicznym śmieciem. To dawałoby rządom poszczególnych państw niewyobrażalną kontrolę nad każdym aspektem życia obywateli.
Po co w ogóle wprowadzać walutę cyfrową, skoro i tak większość z nas już płaci bezgotówkowo? Pieniądz cyfrowy to jednak co innego. CBDC (Central Bank Digital Currency) to nowa forma waluty krajowej, wprowadzana lub rozważana do wprowadzenia przez banki centralne. Pieniądz cyfrowy ma występować obok powszechnie dostępnych banknotów i monet w postaci zapisu elektronicznego dostępnego dla instytucji finansowych na rachunkach w banku centralnym.
Dzisiaj płacąc bezgotówkowo zazwyczaj korzystamy ze środków zgromadzonych na naszym koncie. Właściwie jest to ten sam rodzaj pieniądza, co gotówka, którą gromadzimy w banku i z którego możemy ją wybrać. Zaliczamy go do tak zwanego agregatu monetarnego M1. Tworzą do wszystkie monety i banknoty w obiegu oraz wkłady w bankach i instytucjach finansowych płatne na żądanie, czyli depozyty bieżące.
Informacje o dokonanych przez nas płatnościach przechowywane są w banku i są chronione tajemnicą bankową. To realizacja artykułu 47 Konstytucji RP, gwarantującego prawo do ochrony prywatnych informacji. Tajemnica może zostać ujawniona w ściśle określonych sytuacjach, na przykład na żądanie sądu, prokuratora lub służb kontrwywiadowczych i skarbowych. Z zasady informacje o tym, ile mamy pieniędzy i na co je wydajemy, a także ile mamy długów i jak je spłacamy, są zabezpieczone.
Wprowadzenie pieniądza cyfrowego banku centralnego zasadniczo tę sytuację zmieni. Informacja o naszych wszelkich transakcjach będzie zapisywana w zbiorczych rejestrach na poziomie krajowym, a z czasem pewnie europejskim czy światowym. Bank centralny, w naszym przypadku Narodowy Bank Polski, będzie wiedział wszystko o naszej aktywności finansowej. Będzie mógł monitorować nasz każdy najmniejszy zakup, pożyczkę, inwestycję. Przy okazji ma wychwytywać pomyłki.
Czy zwolennicy pieniądza cyfrowego zdają sobie sprawę z zagrożeń? Teoretycznie tak, ale skupiają się na korzyściach dla systemu finansowego, rządów i państw, pozostawiając perspektywę pojedynczych obywateli na uboczu. Obecnie już ponad 130 państw prowadzi prace analityczne nad cyfrowymi walutami banków centralnych, a 20 z nich jest w fazie przygotowań do wdrożenia pilotażu (w tym Europejski Bank Centralny – EBC).
Taki wirtualny pieniądz ma dostosować systemy płatnicze do gospodarki cyfrowej – argumentują analitycy EBC. Dzięki niemu obniżone zostaną wysokie koszty transakcji międzynarodowych, które obecnie sięgają nawet 5-6 proc. przesyłanej kwoty. Rozwiązany zostanie w znacznym stopniu problem rosnącego zainteresowania nieuregulowanymi ustawowo kryptowalutami. Dzisiaj w ich posiadaniu jest około 4 proc. obywateli UE.
Oprócz poprawienia efektywności transakcji, w tym ich przyspieszenia i zwiększenia dostępności usług finansowych, pieniądz cyfrowy ma być bardziej bezpieczny. Ma zmniejszyć ryzyko kradzieży, utrudnić oszustwa. Ma umożliwić bankom centralnym monitorowanie i kontrolowanie płatności, co może ułatwić walkę z przestępstwami finansowymi, czyli między innymi z praniem brudnych pieniędzy, czy z finansowaniem terroryzmu.
Stanowić też będzie efektywne narzędzie polityki monetarnej, w tym kontrolowania inflacji, dając bezpośredni wpływ na podaż i popyt pieniądza. I jeszcze argument socjalny, miły dla ucha kręgów lewicowych – waluta cyfrowa łatwo może być wykorzystana do bezpośredniego przekazywania środków na potrzeby społeczne lub w sytuacjach kryzysowych.
Polecamy: Szczęścia nie dadzą? Psychologia pieniądza a kredyt na życie
Nawet z makroekonomicznego punktu widzenia, na tej optymistycznej wizji pojawia się wiele rys. Wprowadzenie pieniądza cyfrowego zmieni sposób funkcjonowania sektora bankowego, stanowiąc zagrożenie dla jego stabilności. W związku ze znacznie mniejszą liczbą transakcji jego wyniki finansowe pogorszą się, co wpłynie na mniejszą dostępność kredytów i brak funduszy na inwestycje. Taka sytuacja może zachwiać gospodarką całych państw i regionów.
Pojawiają się też problemy legislacyjne, związane ze zmianą szeregu regulacji oraz technologiczne. To choćby kosztowne i czasochłonne budowanie infrastruktury. Wraca też wcześniej wymieniany argument bezpieczeństwa naszych danych i obaw o łamanie prywatności. Trudno sobie wyobrazić, jak kolosalne skutki mógłby wywrzeć udany cyberatak na te systemy.
Gorliwość w przygotowaniach do wprowadzenia pieniądza cyfrowego musi uwzględniać nastroje społeczne. W Europie obawy o bezpieczeństwo tej operacji są znacząco niższe, niż w Stanach Zjednoczonych. Tylko co trzeci ekspert ekonomiczny z krajów strefy euro jest sceptyczny wobec zmian, tymczasem w Europie Środkowej i Wschodniej to już ponad połowa. W USA, gdzie obywatele bardziej cenią sobie wolność wyboru, aż 76 proc. woli, aby zachowana została anonimowość wydatków i tylko 24 proc. społeczeństwa zaakceptowałaby ograniczenia w tym zakresie, nawet gdyby miało to przynieść zmniejszenie nielegalnych praktyk w gospodarce.
Pierwsze doświadczenia funkcjonowania cyfrowego pieniądza raczej mnożą wątpliwości, niż je rozwiewają. Dużą gospodarką, która wprowadziła ten system, są Chiny. Początki e-juana sięgają 2014 roku. Władze szybko rozpoczęły tam zbieranie i wykorzystywanie ogromnej liczby informacji o obywatelach, daleko wykraczających poza historię transakcji płatniczych.
System posłużył inwigilacji. Łączono dane o zakupach z informacjami osobistymi, zdrowotnymi, czy historią podróży. Wprowadzono tak zwany limit śladu węglowego. Po jego przekroczeniu nie można już dokonać kolejnej transakcji. Zasada „kredytu społecznego” odcina od usług obywateli, którzy na przykład nie zapłacili na czas mandatu.
Wydawałoby się, że podobne naruszenia prywatności w Europie czy Ameryce Północnej nie są możliwe, a jednak wydarzyły się. Mimo tego, że pieniądz cyfrowy jeszcze nie został wprowadzony. W czasie epidemii Covid-19 w 2022 roku władze Kanady, korzystając z ustawy o środkach nadzwyczajnych, zablokowały konta bankowe osobom protestującym przeciw restrykcjom.
Nie mogłem zrobić żadnych przelewów elektronicznych, nie mogłem zapłacić rachunków przez internet
– mówił w rozmowie z „Western Standard” jeden z uczestników strajku.
Jedynym ratunkiem stała się gotówka. Doświadczenie to istotnie wpłynęło na postrzeganie przez Kanadyjczyków cyfrowego pieniądza. Obecnie jego wprowadzeniu sprzeciwia się aż 86 proc. mieszkańców kraju.
Praktyka odgórnie narzuconych limitów w wydawaniu własnych, uczciwie zarobionych pieniędzy, budzi szczególne emocje. Na Bahamach, gdzie testowana jest waluta cyfrowa, konsumenci mogą posiadać jedynie 5 tys. dolarów, a miesięczny limit wydatków wynosi 10 tys. dolarów. W Nigerii rządowy program pilotażowy promujący płatności bezgotówkowe powoduje zamieszki na ulicach i destabilizuje system finansowy kraju. Obywatele domagają się zwiększenia limitów wypłat z bankomatów, które w pewnym momencie ograniczono do równowartości 20 tys. naira, czyli około 200 zł dziennie.
Pieniądz cyfrowy może zatem posłużyć do karania nieposłusznych obywateli, kontrolować i dyscyplinować ich, wymuszać określone zachowania. Na dodatek emitent waluty, czyli bank centralny, może ustalić ujemne oprocentowanie (posiadane zasoby systematycznie by topniały), czy termin ich ważności. To by skłaniało do wymuszonej konsumpcji, w sztuczny sposób stymulując gospodarkę.
Polecamy: Świat bez gotówki: wygoda i transparentność czy ograniczenie wolności
Problem wprowadzenia waluty cyfrowej wykroczył poza akademickie dyskusje ekonomistów i bankierów. Staje się powoli sprawą polityczną i to coraz bardziej palącą. Mimo nacisków ze strony władz federalnych USA, poszczególne stany próbują blokować wprowadzenie cyfrowego pieniądza, tłumacząc to ryzykiem utraty prywatności.
Własne regulacje w tej kwestii wprowadziła administracja Florydy, prace blokujące projekt trwają między innymi w Dakocie Południowej. Już spowodowało to spowolnienie prac nad cyfrowym dolarem, choć i tak Amerykanie są w tej kwestii mniej gorliwi niż Europejczycy. Chociaż na oficjalnych stronach Rady Unii Europejskiej pojawiła się informacja, że co prawda w październiku 2023 roku rozpoczęła się faza przygotowawczo-doświadczalna ws. cyfrowego euro, ale jej rozpoczęcie niekoniecznie oznacza, że zostanie ono wprowadzone.
Czy te drobne kroczki wstecz oznaczają zarzucenie projektu? Niekoniecznie. Na pewno jednak są potwierdzeniem, że owczy pęd ku monetarnej cyfryzacji został zahamowany. Najpewniej pojawią się rozwiązania kompromisowe. Choćby takie, według których pieniądz cyfrowy będzie jedynie uzupełnieniem zasobów pozostającej w obiegu gotówki. Zarówno tej materialnej, w postaci banknotów i monet i tej, którą obracamy używając kart płatniczych. W końcu do decydentów dotarło to, co inwestorzy powtarzają od lat.: „Cash is the king”, czyli „gotówka jest królem”.
Dowiedz się więcej:
Źródła:
D. Matuszczak, Pieniądz cyfrowy – narzędzie kontroli i represji z Nowego Wspaniałego Świata, „Warsaw Enterprise Institute”, [online]
S. Druchin, M. Klucznik, J. Rybacki, S. Sajnóg, D. Sułkowski, Co warto wiedzieć o cyfrowych walutach banków centralnych (CBDC), „Polski Instytut Ekonomiczny”, [online]
R. Żak, CBDC z perspektywy konsumenta, „Obserwator Finansowy”, [online]
R. del Viaje, Czy grozi nam pieniądz czasowy? 8 powodów, dlaczego CBDC z datą ważności to bardzo niebezpieczne rozwiązanie, „Podróże Ku Wolności”, [online]