Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Czy można demonstrować bez rac i kibolskich przyśpiewek, za to przy piwie i gulaszu według przepisu byłego prezydenta? Można, o ile się jest Czechem
Z okazji rocznicy aksamitnej rewolucji browar w Pilźnie, gdzie produkuje się kultowego Pilsnera uwarzył specjalne piwo sametový ležák (czyli po polsku aksamitny lager). Piwowarzy chwalą się, że na 30. rocznicę wydarzeń z 17 listopada 1989 roku proponują napój o prawie 30 jednostkach goryczy, barwie 17 jednostek i 11 procentach ekstraktu. Nie przypadkiem uwarzono 1989 hektolitrów i można go spróbować jedynie w listopadzie. Orzeźwiającą jedenastkę można kupić za 38 koron czeskich w knajpce w pobliżu wieży telewizyjnej na Žižkovie (w przeliczeniu na nasze – 6 zł) .
Rocznicę upadku komunizmu w Czechosłowacji świętował także producent rumu Božkov, który przygotował specjalną trójkolorową etykietę nawiązującą do barw czeskiej flagi. Nie próżnowali też marketingowcy czeskiej sieci z przekąskami Bageterie Boulevard, która od 10 do 20 listopada w swojej ofercie ma specjalną „rewolucyjną kanapkę” za 89 koron. W zestawie można do niej dokupić łódeczki ziemniaczane za 17 i herbatę mrożoną za 11 koron.
Przez żołądek do serca i pamięci Czechów próbowali trafić przyjaciele Václava Havla, którzy na tę okazję przygotowali kančí na daňčím (dziczyznę na sarninie), specjalną książkę kucharską z przepisami byłego prezydenta Czechosłowacji i Czech, przywódcy protestów sprzed 30 lat. Michael Žantovský – polityk, dyplomata, były ambasador m.in. w USA, Izraelu, Wielkiej Brytanii, a prywatnie przyjaciel autora Siły bezsilnych – pisze o specjałach Havla takich jak m.in.: pieczone papryki, domowy majonez, guacamole, medaliony z dziczyzny, ślimaki po burgundzku czy „intensywna” w smaku i zapachu zupa dla sześciu osób, którą Havel przygotowywał, wrzucając do garnka wszystko, co akurat miał po ręką.
W sobotę przed południem Michael Žantovský podpisywał książkę kucharską Havla podczas targu rolnego na praskich Dejvicach. Wszyscy chętni mogli za darmo poczęstować się jedną z dwóch potraw przygotowanych na bazie publikacji: „federacyjnym” gulaszem i „gniewem Łukaszenki”. Ta ostatnia – jak można przeczytać w książce – powstała prawdopodobnie, kiedy Havel utknął sam w swoim domu w Hradeczku i do przygotowania posiłku użył wszystkiego, co znalazł w lodówce. Powstała w ten sposób potrawa, która – jak sugeruje nazwa nadana jej przez samego Havla – ma w sobie coś z białoruskiego reżimu Alaksandra Łukaszenki. „Jest przerażająca, brutalna i anachroniczna” – pisze Žantovský.
Zresztą to nie jedyna publikacja wydana na 30. rocznicę rewolucji. Półki praskich księgarni wręcz uginają się od książek na ten temat. Michael Kocáb – lider zespołu Pražský výběr, polityk, a po czechosłowackiej transformacji także poseł – w książce Vabank wspomina polityczną walkę o opuszczenie Czechosłowacji przez radzieckich żołnierzy.
Nakładem wydawnictwa Paseka ukazała się książka, która jest zapisem rozmowy Adama Michnika i Václava Havla ze wstępem polskiego dyplomaty, tłumacza Andrzeja S. Jagodzińskiego oraz wspominanego już Michaela Žantovskiego. Publikacja ukazała się przy wsparciu czeskiego Ministerstwa Kultury, co pozwala wnioskować, że polityczny konflikt w Czechach ma zupełnie inny wymiar niż ten w Polsce. Trudno podejrzewać środowisko Havla o sympatię do premiera Andreja Babiša, nie przeszkadza to jednak ministerstwu we wsparciu takiej publikacji. W Czechach polityczny konflikt – w przeciwieństwie do Polski – nie przyjął postaci ideologicznej walki na wyniszczenie. Andrej Babiš nie prowadzi światopoglądowej krucjaty, ale konsekwentnie i poza ideologią broni swoich ekonomicznych interesów.
30. rocznicę aksamitnej rewolucji widać także w filmie. Ci, którzy ciągle kojarzą czeskie kino przede wszystkim z komediami, pewnie dawno już nic czeskiego nie widzieli. W ostatnich tygodniach w tutejszych kinach pojawiła się seria filmów, które podejmują tematy historii najnowszej i próbują rozprawić się z pamięcią o komunizmie. Niektórzy czescy filmowcy zdają się krytykować przebieg – tak często chwalonej u nas – czeskiej lustracji. Staříci (Starcy) w reżyserii Martina Duška i Ondřeja Provazníka to intymne kino drogi, opowiadające historię dwóch starych przyjaciół, którzy postanawiają samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość byłemu komunistycznemu prokuratorowi.
Reżyser Štěpán Altrichter proponuje Národní třídę (Aleję Narodową) – ekranizację znanej także w Polsce książki Jaroslava Rudiša opowiadającej historię byłego milicjanta pacyfikującego demokratyczną demonstrację z 1989 roku. Przez sporą część filmu nie jest jasne, po której stronie tamtych wydarzeń stał bohater. Z kolei film Amnestie (Amnestia) słowackiego reżysera Jonáša Karáska przypomina bunt wywołany w więzieniu w słowackim Leopoldovie przez osadzonych, których nie objęła amnestia ogłoszona przez Václava Havla. W tle Karásek portretuje tych z czeskich i słowackich opozycjonistów, którzy po przejęciu władzy ideały porzucili na rzecz realizacji swoich ekonomicznych czy politycznych interesów.
Przed Amnestią w praskim Cinema City Flora można obejrzeć krótką reklamę, którą przygotował czeski operator telefonii komórkowej O2. „Wolność nie jest czymś oczywistym” („Svoboda není samozřejmost”) to nazwa kampanii promującej sieć, nie tylko upamiętniającej wydarzenia z listopada 1989 roku, ale zdającej się także ostrzegać przed ewentualnością utraty wolności dziś.
Za O2 stoi Petr Kellner, najbogatszy człowiek w Czechach. Jego majątek magazyn „Týden” wycenił w 2019 roku nawet na 364 mld koron czeskich. Za nim uplasował się urzędujący premier Andrej Babiš z majątkiem sięgającym 130 mld koron czeskich. To nie pierwszy raz, kiedy Kellner krytykuje tego polityka. Dwa lata temu przed wyborami parlamentarnymi w Czechach sieć O2 wysłała do wszystkich klientów krótką wiadomość tekstową z reklamą książki Jaroslava Kmenta pt. Boss Babiš, która w krytyczny sposób przedstawia działania premiera Babiša.
Demonstracja przeciwko Babišowi, która miała odbyć się w przeddzień 30. rocznicy aksamitnej rewolucji, była najbardziej wyczekiwanym punktem obchodów tego święta. Czesi protestują już od ponad roku. Ostatnia wielka manifestacja odbyła się w Pradze na Letnej w czerwcu, kiedy wzięło w niej udział według różnych szacunków nawet 300 tys. osób. Dlaczego Czesi protestują, tłumaczył Holistic News czeski publicysta Jan Škvrňák.
Przypomniał m.in. członkostwo premiera w Komunistycznej Partii Czechosłowacji (Komunistická strana Československa) i jego współpracę z komunistyczną tajną policją, do której sam dziś się nie przyznaje. Wszakże te sprawy z przeszłości bulwersują przeciwników Babiša mniej niż bieżące konflikty interesów.
„Holding Babiša jest beneficjentem wielu czeskich i europejskich dotacji, a tymczasem sam Babiš – jako premier – ma wpływ na cały system. Z tą działalnością jest związana inna przyczyna niezadowolenia – jeszcze przed wejściem do świata czeskiej polityki przepisał na swoje dzieci ośrodek Bocianie Gniazdo (Čapí hnízdo), aby otrzymać europejską dotację dla małych i średnich firm. Gdy się to udało, ośrodek wrócił pod skrzydła holdingu Agrofert” – mówił Skvrňák.
Protesty organizuje stowarzyszenie Milion Chwil dla Demokracji.
„Obudziliśmy się po wyborach w 2017 r. Wtedy ja i moi koledzy, wcześniej niespecjalnie zainteresowani polityką, zrozumieliśmy, że może dojść do naruszenia demokratycznego systemu i zwrotu na wschód, w stronę Rosji. I że przyszedł czas, by wziąć odpowiedzialność na nasz kraj” – mówił w rozmowie dla Holistic News lider stowarzyszenia, 26-letni Mikuláš Minář.
„Zaczęliśmy od tego, co pierwsze przyszło nam do głowy – skrzyknęliśmy się w mediach społecznościowych. Dzięki temu już po trzech miesiącach wystosowaliśmy petycję w sprawie rezygnacji premiera, byłego agenta komunistycznej policji, i w ciągu 20 dni podpisało ją 200 tys. osób. Kolejnym krokiem po petycji stały się demonstracje” – wyjaśnił Minář.
W sobotniej demonstracji na Letnej – w miejscu, gdzie protestowano w 1989 roku – według organizatorów udział wzięło 250–300 tys. osób. Szacunki policji są ostrożniejsze i mówią o „ponad 200 tys. osób”. „Nie protestujemy przeciwko wynikom wyborów, a nadużywaniu władzy przez tych, którzy wybory wygrali” – mówił ze sceny Benjamin Roll z Miliona Chwil dla Demokracji. Mikuláš Minář dodawał: „Niektórzy politycy wciąż nie wiedzą, po co i dlaczego tu jesteśmy. Zarzucają nam, że psujemy obchody narodowego święta. Nie rozumieją więc, że 30. rocznica aksamitnej rewolucji to przede wszystkim wielkie święto demokracji, której właśnie bronimy”.
Przewodniczący stowarzyszenia Milion Chwil dla Demokracji podczas protestu sformułował żądania wobec Babiša. Premier ma odwołać ministrę sprawiedliwości Marię Benešovą blokującą postępowanie, którego celem jest ukaranie go za malwersacje finansowe. Protestujący żądają także, by premier sprzedał firmę Agrofert, czeskiego potentata spożywczego, którego zyski uzależnione są także od decyzji politycznych. W przypadku niespełnienia obu postulatów, premier powinien się podać do dymisji. Protestujący na jego decyzję czekają do końca roku, w innym przypadku zapowiedzieli kolejne demonstracje.
Sobotnia manifestacja wprost nawiązywała do wydarzeń sprzed 30 lat. Głos zabrali między innymi dysydenci – biskup Václav Malý, który poprowadził demonstrację na Letnej w 1989 i Dana Němcová, sygnatariuszka Karty 77. Przemawiali też zwykli obywatele, jak choćby Jana Filipová, która wniosła do sądu sprawę przeciwko kłamstwom Andreja Babiša. Chodziło o to, że polityk sugerował, jakoby uczestnicy jednego z poprzednich protestów nie brali w nim udziału z przekonania, ale dla pieniędzy. Filipová sprawę wygrała.
Na scenie występowali też aktorzy i artyści. Na koniec śpiewak Jaroslav Hutka – podobnie jak 30 lat wcześniej – wykonał legendarną pieśń Náměšt uchodzącą za hymn aksamitnej rewolucji, zaś kolejny opozycyjny hymn, Modlitwę dla Marty Marty Kubišovej – zaśpiewała niewidoma Nicol z Kovářova.
W zasadzie wszystkie najważniejsze gazety swoje weekendowe wydania poświęciły aksamitnej rewolucji, a te niezależne od finansowego imperium Babiša skupiały się też na antyrządowej demonstracji. „Już od 30 lat żyjemy w wolności – głosujemy, podróżujemy, kupujemy, pracujemy, modlimy się i bawimy. Nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli, w ostatnich czasach tej wolności jakby ubywało, wielu polityków podchodzi do niej tak, jakby powieść Rok 1984 George’a Orwella nie była ostrzeżeniem, a instrukcją postępowania. Nie oznacza to, że aksamitna rewolucja się nie udała. Przeciwnie. Tym bardziej musimy szanować jej przesłanie. Wolność nie jest czymś oczywistym, ale czymś, o co musimy stale dbać” – napisał we wstępniaku Martin Rumler, redaktor naczelny gazety „Pražský deník”.
Dziennik donosi też, że premier i prezydent uciekają ze wzburzonej przeciwko nim Pragi do Bratysławy, by tam świętować rocznicę aksamitnej rewolucji. Ale w trakcie antyrządowych protestów premier Andrej Babiš był jeszcze w Pradze. W swoich mediach społecznościowych pochwalił się zdjęciem ze przebywającym właśnie w Pradze znanym aktorem Danielem Radcliffem, znanym z serii filmów o Harrym Potterze. Premier był też poćwiczyć na siłowni, bowiem – jak narzeka – ostatnio przytył aż 3,5 kg.