Podstawy fact-checkingu. Powiedz: sprawdzam!

Już dawno straciliśmy rachubę tego, ile nowych wiadomości pojawia się w sieci każdego dnia. Szacunki mówią o około dwóch i pół miliona tweetów, 500 milionach (sic!) postów na Facebooku i około dwóch milionach artykułów na różnych stronach internetowych. Skala jest więc astronomiczna. Które treści informują o faktach i czym właściwie jest dziś fakt?

Gdy idzie o fakty i prawdę, dużo racji miał ksiądz Tischner, który dzielił ją na „świento prowde, tyz prowde i gówno prowde”. Nic nam po niej, gdy oderwiemy ją od drugiego człowieka i osadzimy wyłącznie w abstrakcyjnym sporze. Zastanówmy się, co deficyt prawdy w powodzi tak zwanych faktów, robi z nami i bliźnimi. A na dokładkę przyjrzyjmy się metodom samoobrony w świecie, w którym informacja to broń masowego rażenia. Podstawy fact-checkingu to dziś konieczność.

Po co weryfikacja faktów?

„Factum” to z łaciny „czyn”, coś dokonanego, o czym wiadomo na pewno, że się wydarzyło. Tego słowa używano już w starożytności, a przetrwało do dziś. Powinno oznaczać zdarzenie, które można udowodnić. Ale nie zawsze tak jest. Fakt medialny prawdziwy jest dziś, nazajutrz często okazuje się bzdurą podaną w afekcie, by być pierwszym, przed innymi. 

We wszechobecnym szumie informacyjnym i codziennym zalewie wiadomości, odróżnienie faktu od manipulacji czy zwykłego kłamstwa urasta do rangi wyzwania. Jednak nie zwalnia nas to z odpowiedzialności za aktywność w sieci. Przyswojenie nieprawdziwej treści wyrządzi szkody na naszym spojrzeniu na świat. Ale podawanie ich dalej, czyni z nas nieświadomych propagandystów. 

Fact-checking, czyli weryfikacja faktów, to zbiór metod i narzędzi, z których na co dzień korzystają dziennikarze, publicyści, badacze, konsultanci i szereg innych profesji. Podstawy nie są trudne i każdy może nauczyć się ich w krótkim czasie. Czy warto? Zanim przejdziemy do omówienia, przypomnijmy fałszywe treści, które zyskały globalny rozgłos. 

Przeczytaj także: Ludzkość karmiona fake newsami

Podstawy fact-checkingu
Midjourney / Maciej Kochanowski

Sprawdź, czy dałeś się nabrać

Rzućmy okiem na jedne z głośniejszych fake newsów 2022 roku. Wiele z nich obiegło świat i wywołało medialną zawieruchę. A jak było naprawdę? 

Wiadomości o masakrze w Buczy spowodowały globalny szok. Kreml jej zaprzeczał, argumentując, że na jednym z nagrań wideo widać, jak rzekome ciała się poruszają. Miało to świadczyć, że Ukraińcy podstawili aktorów i sfalsyfikowali całe zajście, by oczernić Rosję. Późniejsze śledztwa dzienikarzy Deutsche Welle i „New York Timesa” dowiodły, że to, co wydawało się ruchem ciała, było iluzją optyczną spowodowaną kroplą wody na szybie pojazdu, z którego nagrywano. Którą prawdą żyje dziś jeden i drugi naród? 

Obrońcy również celowo rozpowszechniali nieprawdę. Pamiętamy zapewne fenomenalnego „Ducha z Kijowa”, nieuchwytnego asa lotniczego, który miał samojeden strącić 40 wrażych odrzutowców. Problem w tym, że lotnik, którego wyczyny miały przyćmić Czerwonego Barona, Witolda Urbanowicza i Josefa Františka, nigdy nie istniał. Jego legendę wyssano z palca, a do uwiarygodnienia mistyfikacji użyto m.in. zdjęcia argentyńskiego prawnika z Buenos Aires. 

Po głośnej decyzji amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie aborcji z czerwca 2022 roku droga do jej zakazu na gruncie prawa stanowego stanęła otworem. Skorzystała z niej w atmosferze mniejszych lub większych protestów niemal połowa stanów. W internecie zawrzało, a kolejne strony zaczęły mnożyć sposoby na „domową” aborcję: herbatki z różnorakich ziół, kuracje surowymi roślinami czy nawet stosowanie korzeni dopochwowo. Strach pomyśleć, ile bezkrytycznie wierzących sieci kobiet zrobiło sobie krzywdę. 

Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Fake newsy niestety zostaną z nami, dopóki trwać będzie obecny system komunikacji. Jak się bronić? 

Podstawy fact-checkingu
Midjourney / Maciej Kochanowski

Elementarz świadomego internauty 

Na szczęście nie jesteśmy skazani na bierne chłonięcie medialnej papki. Wystarczy wiarę zastąpić wątpliwością, nieco zwolnić tempa i bliżej przyglądać się temu, co dla nas ważne. 

W sieci konsumujemy głównie trzy rodzaje treści: słowo pisane, obraz oraz film. O ile do tego pierwszego często podchodzimy krytycznie, o tyle drugie i trzecie – czasem automatycznie – traktujemy jak dowód. To błąd! Zarówno grafikę jak i wideo da się łatwo zmanipulować. 

Zanim więc przyjmiesz na podstawie treści, że coś jest faktem, zdobądź się na samodzielność i wykonaj poniższe kroki. 

  • Sprawdź, czy treść jest oryginalna. W przypadku obrazu użyj odwrotnego wyszukiwania (reverse image search). Określ, czy był już używany w sieci, np. w innym kontekście. W przypadku filmu – szukaj po tytule i słowach kluczowych w YouTube, Vimeo i podobnych serwisach. Porównaj konteksty i wyciągnij wnioski.
  • Zawsze weryfikuj źródło. Jeśli autor jest anonimowy, zachowaj rozsądny dystans. Przeglądnij profil osoby, u której trafiłeś na treść. Wieje frustracją i polowaniem na sensację? To wyraźna czerwona flaga.
  • Dowiedz się, czy opis treści zgadza się z faktycznym miejscem zdarzenia, którego dotyczy. Więcej o geolokacji dowiesz się tutaj.
  • Ustal, kiedy powstał materiał i kiedy miało miejsce zdarzenie, które przedstawia. Jeśli film lub zdjęcie zaistniały w internecie znacznie przed lub po dacie zdarzenia, to najprawdopodobniej fałszywka.  
  • Zastanów się, czym kierowała się osoba publikująca treść? Czy jest wyraźnie stronnicza politycznie lub ideologicznie? Czy dzieliła się wcześniej treściami, które zweryfikowano jako fałszywe? W internecie jak na drodze – zasada ograniczonego zaufania to podstawa.
Midjourney / Maciej Kochanowski

Masz wątpliwości? Porozmawiaj z Sokratesem

Choć grecki filozof opuścił ziemski padół przeszło 2400 lat temu, nieśmiertelna pozostała formuła tak zwanego dialogu sokratejskiego. To metoda często stosowana w psychologii poznawczo-behawioralnej, zwana też kierunkowanym odkrywaniem. Pozwala zyskać nowy punkt widzenia i nawet samodzielnie zweryfikować własny pogląd.

W najprostszej formie składa się z zaledwie kilku pytań:

  • Jakie są argumenty za i przeciw danej tezie? 
  • Czy jest jakieś inne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji? Jak mogą rozumieć ją inni? 
  • Jaki jest najlepszy, najgorszy i najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju wypadków?
  • Jakie będą efekty wiary bądź niewiary w prawdziwość dyskutowanej kwestii? 
  • Czy ta sytuacja na mnie wpływa i w jaki sposób? 
  • Czy mogę coś z tym zrobić? A jeśli tak, to po co? 

Jeśli chcemy żyć w nieco lepszym świecie, zmianę trzeba zacząć od siebie. Poszukiwanie prawdy w codzienności z pewnością jest warte odrobiny zachodu. 

Opublikowano przez

Maciej Kochanowski

Autor


Wychowany w Sanoku, absolwent stosunków międzynarodowych na krakowskim UJ. Od ogólniaka w stałym związku z klawiaturą. Pisał dla mediów, marketingu, sprzedaży i przyjaciół. Od 2012 stoicki obserwator świata dyplomacji, geopolityki i ekonomii, skupiony na Europie i krajach anglosaskich. Pasjonuje się handlem — szczególnie z innymi plemionami. Zainspirowany technologią blockchain, web 3.0 i algorytmami sztucznej inteligencji. Wolne chwile spędza w Skyrim albo przy Warhammerze.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.