Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
Kicz jest jedną z najbardziej niejednoznacznych kategorii opisu kultury i sztuki. Kojarzy nam się najczęściej z tandetą, jarmarcznością i jaskrawą przesadą. Mimo iż chętnie krytykujemy dzieła, które uznajemy za kiczowate, często ulegamy specyficznemu urokowi „słabych” filmów i książek. Ale co to właściwie znaczy, gdy mówimy, że dana książka lub film są słabe? Czy możemy mówić o uniwersalnych wyznacznikach kiczu, czy są one raczej determinowane przez ekonomię i aktualne dyskursy kulturowe?
W popularnym utworze Szarość i róż z albumu Lata dwudzieste (2022) Dawid Podsiadło śpiewa:
Disco polo love
Od dziecka po grób
Dobro narodowe, więc wskakuj na stół
Dni kabaretowe, aż zaboli brzuch
Sny dwukolorowe
To szarość i róż.
Tekst piosenki stanowi swoistą diagnozę polskiego charakteru narodowego, zaś jej tytuł – będący czytelnym nawiązaniem do barw polskiej flagi – konotuje te cechy Polaków, które popularny muzyk uznał za dystynktywne. Szarość jest tutaj symbolem bylejakości i przeciętności naszej codziennej egzystencji, zaś róż – kiczu i przesady, do których – zgodnie z diagnozą Podsiadły – mamy jako naród szczególne zamiłowanie.
Choć utwór jest utrzymany w duchu przyjaznej (auto)ironii (jego autor również jest wszak obywatelem nadwiślańskiego kraju), precyzyjnie definiuje zainteresowania estetyczne dużej części Polaków. Równocześnie – poprzez czytelną presupozycję – określa je jako kiczowate i tandetne. W słowach piosenki pobrzmiewają echa naszego zbiorowego przekonania co do niskiej wartości wybranych mediów i dzieł kultury. Skąd jednak mamy pewność, co jest kiczem, a co „kulturą wysoką”? I dlaczego potrzebujemy takich rozróżnień?
Współcześni badacze kultury dowodzą najczęściej, że kicz jest nie tyle kategorią opisową, ile wartościującą. Posługując się nią, wskazujemy na pewne cechy obiektu (książki, filmu, spektaklu), równocześnie poddając negatywnej ocenie jego wartość artystyczną. Choć kicz jest pojęciem szerokim i niepoddającym się jednoznacznej definicji, można wyróżnić jego główne cechy. W artykule Kicz – przegląd koncepcji teoretycznych i propozycja definicji do celów badawczych Gabriela Żochowska dowodzi, że kicz charakteryzuje się między innymi:
Wyszczególniony katalog pokazuje, że kiczowate dzieło odwołuje się przede wszystkim do naszych emocji, a nie intelektu. Głównym celem takiego utworu jest wywołanie w nas wrażenia obcowania z pięknem lub – jak dowodzi Maria Janion w książce Wampir. Biografia symboliczna – wzniosłością i grozą. Żochowska przekonuje, że kicz sytuuje się w kontrze do platońskiego ideału piękna. Miało ono pozostawać w sferze niedoścignionego ideału, zaś w przypadku „tandetnych” dzieł kultury jest celem samym w sobie. Badaczka dowodzi, że kicz charakteryzuje się ponadto powagą i nieświadomością. (Bez wątpienia każdy z nas zna filmy i książki, w których patos i wzniosłość wywołują niezamierzony efekt komiczny).
Kicz należy przy tym odróżnić od kampu i postmodernistycznej ironii, które posługują się językiem „tandety” w sposób świadomy, często w celu zdekonstruowania dominujących aktualnie dyskursów społecznych, kulturowych i politycznych. Prawdopodobnie niewielu z nas uznałoby filmy Quentina Tarantino za jednoznacznie kiczowate. W kultowych dziełach amerykańskiego reżysera, takich jak Pulp Fiction czy Kill Bill, przerysowana brutalność i sztampowe dialogi są sygnałem ironii i dystansu wobec przedstawianej rzeczywistości oraz konwencji, do której nawiązuje twórca filmu. Tym samym język kiczu przeniknął na grunt kulturowego mainstreamu.
Polecamy: HOLISTIC TALK: Czym jest prawda dla mózgu? To dlatego fakty nas nie przekonują? (Marcin P. Stopa)
Nawiązując do klasycznej monografii Hermanna Brocha Kilka uwag o kiczu i inne eseje, Gabriela Żochowska upatruje historycznych korzeni kiczu w rozwoju protestanckiej kultury mieszczańskiej w XVIII wieku – zdystansowanej wobec moralności i „dobrego smaku” libertyńskiej arystokracji – oraz narodzinach romantyzmu na początku kolejnego stulecia. Jak pisze badaczka:
Rozegzaltowany romantyzm, owocujący niespotykaną dotychczas eskalacją kiczu, był w tej sytuacji próbą pogodzenia reformacyjnego odkrycia absolutu w każdej duszy ludzkiej, a tym samym prymatu jednostki, z odróżniającą mieszczaństwo od ustępującej arystokracji cnotą i ideałem monogamii.
Romantyczna uczuciowość, którą – wbrew pierwotnej złożoności tego terminu – kojarzymy najczęściej z uproszczonymi fabułami komedii romantycznych lub melodramatów, stała się dziś synonimem kiczu i tandety. W podobny sposób wielu z nas postrzega także egzaltowaną religijność czy patriotyzm, wyrażający się w pochodach, szkolnych akademiach czy utworach muzycznych, nawiązujących do – przykładowo – epopei Legionów Polskich. Powyższe przykłady pokazują, że kicz jest kategorią zmienną historycznie. To, co dla dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych odbiorców było obiektem zachwytu, dla nas jawi się już często jako tandetne i przerysowane.
Ponadto rozpoznanie to nie dotyczy wyłącznie dawniejszej kultury ludowej czy popularnej, ale też dzieł, które zdobyły w przeszłości uznanie profesjonalnych odbiorców (czy ktoś byłby dziś w stanie prawdziwie zachwycić się Śpiewami historycznymi Juliana Ursyna Niemcewicza?). Skoro jednak kicz jest kategorią zmieniającą się w czasie, to czy można uznać coś za „obiektywnie kiczowate”?
Polecamy: Zachwyt i oburzenie, czyli o emocjach w sztuce i ich przeżywaniu
W artykule Dlaczego kochamy kicz? Teorie kulturowe i ewolucjonistyczne Kamil Łuczaj zestawił dwie strategie badań nad kiczem obecne we współczesnej nauce. Według pierwszej z nich – wywiedzionej z teorii ewolucji Karola Darwina – nasz gust jest odległym echem koczowniczego trybu życia człowieka pierwotnego. Jak pisze badacz:
Aby umożliwić podejmowanie trafnych decyzji dotyczących tego, gdzie się poruszać, osiedlać i jakie czynności podejmować w określonych okolicznościach, ewolucja wykształciła specjalne moduły mózgowe, które za pomocą preferencji estetycznych wpływają na podjęcie decyzji dotyczących miejsca osiedlenia się.
Według teorii ewolucyjnej zamiłowanie do „kiczowatych widoczków” – jak przyjęło się nieraz określać ilustracje bądź fotografie malowniczych krajobrazów – jest reliktem doświadczeń naszych praprzodków.
Inaczej do kwestii kiczu odnoszą się teorie kulturowe, wywiedzione – jak dowodzi badacz – z prac Pierre’a Borodieu. Według nich gust jest determinowany przez czynniki klasowe i ekonomiczne. W tym sensie nasza ocena utworów kultury i sztuki zależy od kapitału kulturowego, jaki otrzymaliśmy w toku edukacji i wychowania. Zwolennicy teorii kulturowych dowodzą więc, że jeśli dorastaliśmy w otoczeniu książek Prousta, a nasi rodzice byli profesorami uniwersyteckimi, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w dorosłym życiu będziemy sięgać po tak zwaną kulturę wysoką i kojarzyć jej masowy odpowiednik z kiczem i tandetą.
Dzielenie kultury na wysoką i niską ma przy tym nierozerwalny związek z zasobnością naszych portfeli. Zdaniem Borodieu brak zainteresowania sztuką ze strony niższych warstw społeczeństwa wynika z potrzeby zaspokojenia podstawowych potrzeb egzystencjalnych. Według francuskiego socjologa czynniki ekonomiczne ukształtowały specyficzny rodzaj estetyki ludowej, opartej na kryteriach trwałości i uniwersalności, która przez klasy wyższe jest utożsamiana z kiczem i tandetą. Na fakt, iż domniemana elitarność sztuki zależy od kwestii finansowych, dobitnie wskazują różnice cen biletów teatralnych i subskrypcji serwisów streamingowych. Spektakl nie zawsze bywa lepszy niż ambitny serial. Mimo to wielu uczestników kultury utrzymuje, że z „wielką sztuką” możemy obcować wyłącznie w teatrze lub operze. Takie podejście – określane potocznie mianem high-brow – jest dziś jednak coraz częściej dekonstruowane, a kicz stał się elementem naszej kulturowej codzienności.
Czy we współczesnej kulturze mamy do czynienia z dominacją kiczu, zjawiskiem „wypierania dobrego pieniądza przez zły”? Wydaje się, że wszystko zależy od tego, co uznamy za kicz i jaką wartość mu przypiszemy. O ile trudno zgodzić się z sytuacją, w której disco polo czy paradokumenty całkowicie zastępują nam dzieła sztuki, pogardzanie estetyką „ludową” może doprowadzić do zaciemnienia naszego oglądu rzeczywistości kulturowej. Sam kicz również nie jest pozbawiony obiektywnej wartości. Zamiłowanie do „słabych” filmów i seriali nie zawsze świadczy o złym guście odbiorców. Jest często efektem gulity pleasure (wstydliwej przyjemności). Z pewnością każdy z nas ma na swojej liście „ulubione” utwór uznany powszechnie za tandetny, którego odbiór – z różnych przyczyn – sprawia nam przyjemność. Czy rozsądna dawka terapeutycznego kiczu nie jest zatem niezbędna dla zachowania psychicznej równowagi? Niezależnie od zasobności naszego portfela, kulturowego kapitału czy klasowej przynależności.
Może Cię zainteresować: Honor. Czy dzisiaj ma jeszcze znaczenie?