Reality shows są ciągle popularne. Czy to coś więcej niż śmieciowa telewizja?

Filmy „EDtv” i „Truman Show” z końca lat 90. problematyzowały temat nowego formatu telewizyjnego – programów typu reality show. Kinowe obrazy inspirowały do namysłu nad prawdziwością i etycznością telewizyjnych produkcji. Dzisiaj moralne dylematy zostały zażegnane i większość emitowanych programów telewizyjnych zawiera w sobie elementy „rzeczywiste”. Młodzi ludzie nie znają świata bez seriali typu reality show i osób znanych z tego, że są znane. Czy produkcje tego typu to zwykłe „odmóżdżacze”, czy mogą nieść ze sobą wartość?

Czym są reality shows?

Wielu gardzi nimi i uważa je za opium dla mas. „Śmieciowa” telewizja prowadzi tylko do obumierania komórek mózgowych. Ci, którzy je oglądają, są po prostu masochistami albo lubią rozrywkę, która nie wymaga intelektu. Tyle stereotypów. Programy typu reality show są nieodzowną częścią współczesnej popkultury. Gwiazdy, które zostały w ten sposób wypromowane, stają się ważnymi postaciami życia publicznego. Jedna z nich osiągnęła nawet najwyższe stanowisko polityczne na świecie i została prezydentem Stanów Zjednoczonych!

Od mikrofonu do kamery

Emily Nussbaum, autorka książki Cue the Sun! The Invention of Reality TV, doszukuje się początków współczesnych reality shows w amerykańskich programach radiowych z lat 40. XX wieku. Prowadzący zapraszali swoich słuchaczy – „zwykłych” ludzi – do anonimowego wyrażania swoich opinii. Po raz pierwszy osoby spoza świata elit miały okazję podzielić się swoimi sekretami ze światem. Być może nikt nie wiedział, kim są, ale dla swoich sąsiadów byli gwiazdami, które pojawiły się na antenie radiowej.

Drugim wielkim krokiem w ewolucji gatunku były programy wykorzystujące ukrytą kamerę, a na początku po prostu mikrofon. Nieświadomym niczego „uczestnikom” płatano różnego rodzaju figle i prowokowano niezręczne sytuacje. Mimo że ofiary dowcipów stawały się pośmiewiskiem i często były w pewien sposób poniżane, prowadzący dziękowali im za udział i przekonywali, że nagrywani wykazali się niezwykłą odwagą. W końcu pokazali siebie w tak prawdziwy sposób w trudnej sytuacji.

Prawda i fikcja w reality shows: reżyser przy stoliku pary w restauracji
Fot. KAL VISUALS / Unsplash

Ameryka bez fikcji?

Pierwszym prawdziwym serialem typu reality był An American Family z lat 70. Producenci starali się znaleźć pozornie typową, zwyczajną amerykańską rodzinę, która pod płaszczykiem poprawności chowała tajemnice i sekrety. W serialu pojawiły się tematy niezwykle kontrowersyjne jak na tamte czasy, takie jak zdrady, rozwód, a nawet homoseksualizm, który nie cieszył się wtedy w Stanach Zjednoczonych akceptacją.

Najbardziej sztandarowym przykładem programu reality show w takiej formie, którą znamy dzisiaj, jest The Real World. To produkcja MTV z 1992 roku. Składowe programu brzmią znajomo: gromadka młodych ludzi o zróżnicowanym pochodzeniu, wspólne mieszkanie oraz konfesjonał, w którym uczestnicy „w tajemnicy” dzielą się przed kamerą spostrzeżeniami na temat pozostałych nagrywanych. Założenie było proste:

Fabuła wyłoniłaby się z konfliktu. […] Popełnialiby błędy, potem się godzili. W trakcie tego procesu w grupie wytworzyłyby się więzi, a sami bohaterowie – ich nadzieje, marzenia, tożsamości – powoli by się zmieniali. MTV zyskałoby gorący serial o młodych ludziach, przy niskim budżecie i bez udziału związków zawodowych.

Uczestnicy gotowali spaghetti i oglądali telewizję, a ponadto zaprzyjaźniali się z osobami bezdomnymi, pomagali w kampaniach prezydenckich, poruszali kwestie rasowe (w trakcie kłótni). W programie pokazano nawet pocałunek dwóch mężczyzn. Podobnie jak w przypadku An American Family także w The Real World pojawiały się tematy, których bały się ówczesne media. Ostatecznym krokiem, który umocnił status programów reality show jako platformy do poruszania kwestii społecznych omawianych wcześniej w kuchni, a nie w telewizji, było zaangażowanie w produkcje sławnych osób.

Polecamy: HOLISTIC TALK: Czym jest prawda dla mózgu? To dlatego fakty nas nie przekonują? (Marcin P. Stopa)

Ustanowienie formuły

W 2002 roku pojawił się serial Rodzina Osbourne’ów, portretujący życie codzienne rodziny frontmana zespołu metalowego Black Sabbath, Ozzy’ego Osbourne’a. Rok później do ramówki dołączyli Nowożeńcy z Jessicą Simpson i Nickiem Lacheyem. Te seriale odwróciły dotychczasowy trend w programach reality – zamiast zamieniać zwykłych ludzi w gwiazdy, zrobiły z gwiazd zwykłych ludzi. Sharon Osbourne walczyła z rakiem, a Jessica Simpson zastanawiała się, czy tuńczyk to rodzaj kurczaka. W autobiograficznej książce Open Book Simpson napisała, że reality show „zrzuciły celebrytów z piedestałów”.

Formuła została stworzona. Dzisiaj programy reality przybierają formę talk-showów, teleturniejów, konkursów w walce o przetrwanie takich jak Survival, matrymonialnych programów – takich jak Ślub od pierwszego wejrzenia – czy zwykłego podglądania życia codziennego przez dziurkę od klucza, jak w Big Brother. Nussbaum pisze, że te programy „zagroziły status quo telewizji, ale uczyniły ją większą – [jej oferta stała się] odważniejsza, szersza, dziwniejsza”.

Może Cię zainteresować: Algorytmy algorytmom. Po co tworzyć, skoro sztuczna inteligencja zrobi to szybciej i lepiej?

Prawda i fikcja w reality shows: co ma wartość?

Zanim zastanowimy się nad tym, czy reality shows mogą być wartościowe, musimy rozprawić się z mitem autentyczności. Programom typu reality show zarzuca się często, że nie są „prawdziwe”. To bez znaczenia. Oglądając Oppenheimera, wiemy, że Cillian Murphy nie jest twórcą bomby atomowej. Równie świadomie musimy podchodzić do programów reality. Zadziwiające jest, jak szybko ludzie zapominają o obecności kamer i mikrofonów i są autentyczni, przynajmniej do pewnego stopnia. Nussbaum twierdzi, że programy reality „oferują coś autentycznego, ukrytego w środku czegoś sztucznego”.

Programy reality bardzo głęboko wchodzą w „prawdę” o ludzkich zachowaniach i relacjach, w stopniu, na który nie pozwalają seriale i filmy skupione wokół fabuły i akcji – ta musi zawsze iść do przodu. Fikcja musi być ponadto przekonująca, wybory bohaterów głęboko umotywowane, a oni sami przynajmniej w jakimś stopniu powinni używać logiki. Prawda ma prawo być dziwniejsza od fikcji. Bohaterowie reality shows zachowują się równie idiotyczne i nierozsądnie, co my i nasi znajomi.

prawda i fikcja w reality shows, operator nagrywa dziewczynę czytającą magazyn.
Fot. Lê Minh / Pexels

Śmieciowa telewizja czy okno na ludzkie zachowania?

Oglądając programy reality TV świadomie, możemy porównać nasze własne zachowania z zachowaniem innych ludzi, przeanalizować je i podejrzeć rozwiązania potencjalnych problemów. Jeżeli ktoś zmaga się z podobnymi kłopotami, czujemy się mniej samotni. Jeżeli ktoś popełnia równie „głupi” błąd, co my, czujemy się lepiej ze sobą. Widzimy, jak ludzie z podobnych do naszego środowisk rozwiązują swoje problemy, stają się lepsi, obierają różne drogi. Ich działanie może stać się dla nas inspiracją.

Podglądanie ludzi całkiem od nas różnych pozwala nam spojrzeć na znajomych czy kolegów z pracy z nowej perspektywy. Poznajemy bliżej nowe typy osobowości i uczymy się je rozumieć. Pomaga to w wykształcaniu empatii, co jest przydatne w życiu osobistym i zawodowym. Widzimy osoby, których nigdy nie spotkalibyśmy w prawdziwym życiu. A może po prostu wcześniej o nich nie usłyszeliśmy, mimo że żyją obok nas. W reality shows każdy może być ważny. To niezwykle demokratyczne medium.

Wspólne oglądanie reality show to też dobry pomysł dla związku. Oglądając spierające się pary, możemy odnaleźć siebie po jednej ze stron konfliktu i zrozumieć lepiej drugą stronę. Możemy poznać i skonfrontować nasze opinie na ważne sprawy, nie kłócąc się, a obserwując i omawiając problemy bohaterów programu. Poznajemy całą paletę ludzkich emocji, od płaczu przez śmiech aż po katharsis.

Impuls do dyskusji

Niektóre programy, takie jak Wiza na miłość, mogą nam przybliżyć obce kraje i kultury, pokazać, jak ludziom z różnych stron świata udaje się pokonać konflikty i osiągać kompromisy. Programy takie jak RuPaul’s Drag Race pozwalają nam zajrzeć do prywatnego życia osób z innego świata – takich, które znają bezdomność, żyją z wirusem HIV czy z rzadkimi chorobami. To, że program wydaje się trywialny, nie oznacza, że rozmowy wokół niego nie będą interesujące. Najlepiej pisze o tym Nussbaum:

Widzowie rzucają się w wir żarliwych i często zadziwiająco głębokich dyskusji o programach, które świat uważa za beznadziejnie płytkie. Dla nich programy reality stały się wspólnym językiem, sposobem na to, żeby rozmawiać o tym, kim są i co cenią, co jest sprawiedliwe, a co autentyczne, debatą prowadzoną za pomocą żartów i memów, podcastów i artykułów, przez grupowy chat i rozmowy w biurze. Jak każde plotki, jest to pretekst do rozmowy o polityce, dużej i małej. […] Jeżeli coś w programie wygląda sztucznie, cóż, to część zabawy, bo wszyscy w tym uczestniczymy, i to też jest wspaniałe. […] Najbardziej udany reality show ma wszystko [czego potrzeba]: podniecający przebłysk autentyczności otoczony brokatem podróbki, niczym szczypta soli w gorzkiej czekoladzie. Nie ma smaku, któremu trudniej się oprzeć.

Polecamy: Antybohaterowie w popkulturze. Daleko im do herosów, a jednak przyciągają do siebie widzów i czytelników

Opublikowano przez

Małgorzata Sidz

Autorka


Japonistka, filmoznawczyni, magister studiów o Azji Wschodniej. Autorka reportaży „Mądre matki, Dobre żony. Kobiety w Korei Południowej” i „Kocie Chrzciny. Lato i zima w Finlandii” oraz powieści „Pół roku na Saturnie”. Lubi przeprowadzki międzykontynentalne i jedzenie lokalne, uczy się stu języków, tańczy taniec brzucha i ratuje bezdomne króliki.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.