Nauka
Starzenie się to nie wyrok? Polscy naukowcy odkryli, jak je spowolnić
21 sierpnia 2025
W roku 1969 pomiędzy Hondurasem a Salwadorem wybuchła tak zwana „wojna futbolowa”, która wbrew lekkiej nazwie, była najprawdziwszą krwawą wojną, toczoną z użyciem czołgów i samolotów, z bombardowaniami miast. Wojną, w której zginęło co najmniej dwa tysiące osób (niektóre źródła podają nawet sześć tysięcy ofiar). Punktem zapalnym konfliktu stał się mecz piłki nożnej pomiędzy Hondurasem a Salwadorem i chociaż problem tkwił o wiele głębiej, w kwestiach społecznych, demograficznych i ekonomicznych, to przyjęło się powszechnie uważać, że właśnie nienawiść pomiędzy kibicami piłkarskimi przyczyniła się do wybuchu pełnoskalowej wojny.
Jakakolwiek nie byłaby prawda o Hondurasie i Salwadorze, to piłka nożna (określana czasami mianem „religii nowego wieku”) wywołuje gorące i skrajne emocje. Rzeczywiście przeradzają się one czasami w bitwy nie tylko na stadionach, a również na ulicach miast. Bitwy połączone z plądrowaniem sklepów czy podpalaniem samochodów. W najsłynniejszej katastrofie na stadionie piłkarskim zginęło 39 kibiców (Heysel w roku 1985), ale na przykład jeszcze rok temu doszło do bitwy kibiców w mieście Nzerekore w Gwinei, w której zginęło prawie 60 osób (ale że Gwinea daleko, to w Europie mało kto o tej tragedii słyszał).
W Polsce na szczęście nie jesteśmy świadkami podobnych aktów przemocy. I chociaż konflikty się zdarzają, to w tej chwili nie przybierają postaci ulicznych zamieszek, a i na stadionach jest zazwyczaj całkiem spokojnie. Jednak bywało inaczej i dużo bardziej dramatycznie. W roku 1980, w meczu o finał Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań (Legia wygrała 5:0), doszło do tak poważnych starć na stadionie i na ulicach Częstochowy, że kilkaset osób zostało rannych. Do tej pory nie wiadomo ilu było zabitych, oficjalne statystyki mówiły o jednej śmiertelnej ofierze. Co ciekawe, walki na ulicach rozpoczęły się nie w czasie meczu czy po meczu, ale jeszcze długo przed nim.
Ale piłka nożna to nie tylko kibicowskie emocje (zarówno te pozytywne jak i te negatywne) oraz pseudokibicowska, kryminalna patologia. Piłka nożna, to w dzisiejszych czasach przede wszystkim GIGANTYCZNE pieniądze. Pieniądze ulokowane nie tylko futbolu reprezentacyjnym, lecz w futbolu klubowym.
Do opinii publicznej dochodzą często wieści o kwotach transferowych płaconych za zawodników. W Polsce rekordowe sumy wynoszą kilka milionów euro, natomiast na zachodzie Europy przekraczają nawet sto i więcej milionów (rekord świata to transfer Brazylijczyka Neymara z FC Barcelona do Paris Saint Germain za 222 miliony euro). Nawet Robert Lewandowski i inni polscy piłkarze, grający w zachodnich klubach, na liście najbardziej dochodowych transferów znajdują się daleko poza pierwszą setką rankingu.
Aby zdać sobie sprawę, o jakich pieniądzach globalnie mówimy, warto odnotować, że wartość rynkowa każdego z siedmiu najbogatszych europejskich klubów przekracza MILIARD euro, a każdy z dziesięciu kolejnych jest wart więcej niż pół miliarda. Nie dziwne więc, że w przypadku piłki nożnej mówimy nie tylko o sporcie i zmaganiach na stadionach, ale o monstrualnym biznesie, w którym piłkarskie organizacje takie jak FIFA czy UEFA dysponują miliardami dolarów budżetu, a prezydenci tych organizacji są traktowani niczym głowy państw, nierzadko mając polityczną siłę większą niż szefowie rządów.
Mamy piękne stadiony, mamy dość spore pieniądze, mamy silne środowisko kibiców czołowych zespołów takich jak Legia, Lech, czy Jagiellonia (wymieniając tylko te, które mają szanse grać w Europie), ale nie mieliśmy silnych klubów. Teraz to się zmienia. Zwycięstwa Legii i Jagiellonii nad czołowymi drużynami angielskimi czy hiszpańskimi, to nie jest oczywiście codzienność. Ale to się zdarza. A przestały zdarzać się wpadki typu przegranych z Islandczykami, Luksemburczykami czy Łotyszami.
Klubowa europejska piłka nożna, to jest w pewnym sensie, samograj. Im lepiej grasz, tym wyższe masz miejsce w rankingu. Z kolei im wyższe miejsce w rankingu, tym więcej zarabiasz. Im więcej zarabiasz, tym lepiej grasz itd… Świetnie z owego „samograja” skorzystali Czesi, którzy obecnie zajmują 10 miejsce w Europie, ale na których pozycję mamy już nie tylko wielką chrapkę, ale i pewne szanse.
Piłka nożna w cywilizowanym wydaniu, bez patologii, którymi przez dziesiątki lat obrastała, jest nie tylko ekscytującym sportem i fantastyczną rozrywką, ale również jednym z kół zamachowych gospodarki. W Polsce jest to raczej jeszcze kółeczko, a nie koło, ale z roku na rok zmierzamy ku lepszemu. Bywanie na stadionach piłkarskich staje się coraz bardziej modne i bezpieczne, a wszystkie poważne kluby mocno wspierają obecność całych rodzin na stadionach.
Wreszcie, piłka nożna przyciąga ludzi o patriotycznych poglądach, zainteresowanych historią nie tylko własnego klubu i miasta, lecz całego kraju. Na przykład kibice Legii Warszawa porządkują groby Powstańców, uczestniczą w licznych akcjach charytatywnych oraz demonstracjach z okazji ważnych historycznych wydarzeń. Prezentują niezwykłe oprawy stadionowe (słynna była oprawa pokazująca niemieckie bestialstwo w czasie II Wojny Światowej), które są potem komentowane przez media na całym świecie.
Poza tym możemy mieć nadzieję, że popularność piłki nożnej odciągnie przynajmniej część dzieciaków od konsol i komputerów. Bo chociaż granie w kolejną edycję niezwykle popularnej gry FIFA, jest fajne, to przecież nie ma jak pojedynek z żywymi ludźmi na prawdziwym boisku.
Podwórka krajów III Świata roją się od setek tysięcy młodych piłkarzy, szukających w futbolu nie tylko rywalizacji i ujścia energii, ale nadziei na lepsze życie. I chociaż, to oczywiście dobrze, że nie jesteśmy, jako państwo, w sytuacji, że dzieciaki z biednych faweli mogą się wyrwać do wielkiego świata tylko przez sukces sportowy, to jednocześnie również w Polsce mamy setki przykładów, opartych na prawdziwej pasji, futbolowych karier „od zera do bohatera”. I oby tych udanych karier było jak najwięcej!
Polecamy również: Biznes na stadionie. Miliarderzy inwestują w piłkę nożną
Po więcej ciekawostek i ważnych informacji zapraszamy na nasz kanał na YouTube