Nauka
Nie pieniądze i atmosfera. Coś innego gasi chęć do pracy
17 grudnia 2025

60 proc. pracodawców w USA zwalnia absolwentów college’ów w ciągu pół roku od zatrudnienia. Dla pokolenia Z problem zaczyna się jednak wcześniej — już przy próbie znalezienia pierwszej pracy. Coraz więcej sygnałów wskazuje, że źródła tego kryzysu leżą w systemie edukacji.
Zanim jednak absolwenci w ogóle przekonają się, jak wygląda praca w firmie, muszą w ogóle do niej trafić. Pokolenie Z wkracza na amerykański rynek pracy w wyjątkowo trudnym momencie. Firmy, po okresie intensywnego zatrudniania, wstrzymują rekrutacje i tną koszty, a stanowiska entry-level (dla początkujących) znikają lub są ograniczane.
Sytuacja gospodarcza i rosnąca rola automatyzacji, zmuszają przedsiębiorstwa do dokładniejszego niż kiedykolwiek przyglądania się każdemu nowemu etatowi. W efekcie, dla wielu młodych osób dyplom okazuje się niewystarczającą przepustką do kariery, a proces poszukiwania pracy przeciąga się w nieskończoność, co rodzi frustrację jeszcze przed pierwszym dniem w biurze.
Na to nakłada się kolejny problem. Jak donosi serwis The Conversation, przedstawiciele Pokolenia Z i millenialsi zgłaszają „szczytowe wypalenie” w młodszym wieku. W USA sondaż przeprowadzony na 2000 dorosłych wykazał, że jedna czwarta Amerykanów jest wypalona przed 30. rokiem życia.
Podobnie, brytyjskie badanie mierzące wypalenie w ciągu 18 miesięcy po pandemii COVID-19 wykazało, że 80 proc. badanych z Pokolenia Z doświadczało wypalenia. Wyższe jego poziomy w tej grupie wiekowej odnotowała też BBC kilka lat temu. Globalnie, badanie obejmujące 11 krajów i ponad 13 000 pracowników liniowych oraz menedżerów wykazało, że pracownicy z pokolenia Z częściej odczuwają wypalenie (83 proc.) niż inni pracownicy (75 proc.).
Problemem nie jest jednak sam rynek ani psychiczna forma zetek. Głębsza przyczyna tkwi w systemie edukacji. Tak twierdzi w artykule w The Daily Economy Laura Williams, strateg komunikacji z Atlanty, publicystka i edukatorka. zaangażowana w promocję krytycznego myślenia i wolności słowa.
Autorka powołuje się na prestiżowy raport intelligent.com, według którego aż trzy czwarte firm ocenia pracę części lub wszystkich nowo zatrudnionych absolwentów jako niezadowalającą. Jakie niedomagania pokolenia Z widzą przedsiębiorcy? Wskazują na brak samodzielności, niską odporność na stres, słabe umiejętności komunikacyjne i nieumiejętność rozwiązywania problemów. Choć badanie przeprowadzono jeszcze w 2024 roku, problem pozostaje boleśnie aktualny.
Laura Williams w swojej analizie wskazuje, że współczesny uniwersytet, zwłaszcza po pandemii, stał się miejscem, gdzie priorytetem jest emocjonalna ochrona i komfort studenta. Inwestuje się w rozmaite „strefy bezpieczeństwa”, politykę inkluzywności i walkę z rozmaitymi przejawami szeroko rozumianej agresji. Na dalszy plan schodzi intelektualny rygor i nauka radzenia sobie z trudnościami. Stąd późniejsze kłopoty absolwentów z radzeniem sobie w życiu zawodowym.
Klucza do zrozumienia tej zmiany Laura Williams upatruje się w fundamentalnej przemianie samych uczelni. Williams opisuje zjawisko „administrative bloat” – czyli rozrostu biurokracji akademickiej, która liczebnie przerasta kadrę naukową.
Ci administratorzy, nazywani żartobliwie „dziekaniętami” (od „dziekana”), są oceniani przez pryzmat jednego kluczowego wskaźnika: retencji. Chodzi o to, by jak najwięcej studentów sprawnie i bezproblemowo przeszło od immatrykulacji do dyplomu. To zapewnia stały przepływ czesnego i federalnych pożyczek. W efekcie, system nagradza zapewnianie studentowi gładkiej, przyjemnej ścieżki, a nie konfrontowanie go z wyzwaniami, które budują zawodową odporność.
Williams idzie o krok dalej, krytykując atmosferę panującą na wielu wydziałach. Twierdzi, że w środowisku nauk humanistycznych i społecznych wymagany jest ideologiczny konformizm.
„Od przedszkola model państwowej szkoły, zależnej od kodu pocztowego i klasami po 30 uczniów, nagradza konformizm i uległość, kruchość oraz intelektualną zależność.”
– pisze.
To tworzy środowisko jednomyślności, w którym zanika przestrzeń na konstruktywny spór, kwestionowanie założeń czy nieszablonowe myślenie – czyli właśnie te cechy, które w biznesie napędzają innowacje. Absolwenci wynoszą przekonanie, że świat działa na zasadzie identyfikacji problemów i domagania się ich naprawy przez instytucje. Gospodarka rynkowa działa jednak na innej zasadzie: wymaga proaktywnego tworzenia wartości.

Do tego dochodzi dodatkowy ciężar. Przeciętny amerykański absolwent opuszcza uczelnię z długiem studenckim sięgającym dziesiątek tysięcy dolarów. Inwestycja, która miała być trampoliną do kariery, staje się finansowym ciężarem w momencie, gdy sama praca jest niepewna, a pierwsze doświadczenia zawodowe często kończą się przedwczesnym zwolnieniem.
Najczarniejszą prognozą, zarówno z raportu, jak i z obserwacji rynku, jest zapowiedź części pracodawców, którzy – zrażeni obecnym rocznikiem – będą unikać zatrudniania absolwentów w przyszłym roku. To może stworzyć błędne koło, jeszcze bardziej utrudniając start zawodowy kolejnym pokoleniom.
Artykuł Laury Williams w The Daily Economy nie daje prostych recept, ale wyraźnie wskazuje kierunek koniecznych zmian. Aby dyplom znów stał się wartościowy, system edukacji musi odnaleźć równowagę. Potrzebny jest powrót do fundamentalnej roli uczelni: kształtowania nie tylko wszechstronnych umysłów, ale też odpornych i samodzielnych charakterów. To oznacza mniej „taryfy ulgowej”, a więcej intelektualnego wyzwania; mniej ochrony przed dyskomfortem, a więcej nauki radzenia sobie z nim.
Wielu młodych absolwentów ma też jeszcze możliwość przeorientowania całej swojej drogi zawodowej. Nie brak w amerykańskich mediach reportaży o absolwentach college’ów, którzy ostatecznie wybrali karierę elektryka czy budowlańca, znajdując w tym satysfakcję i źródło godnych zarobków.
Można też wiele zdziałać w samym miejscu pracy. Cytowana przez The Conversation, autorka i strateg ds. organizacji miejsc pracy Ann Kowal Smith wskazuje, że liderzy i menedżerowie powinni jasno komunikować oczekiwania, a miejsca pracy powinny mieć procedury aktywnego przeglądania i redystrybucji obciążeń.

Ann Kowal Smith sugeruje też zbudowanie w miejscu pracy nowej „architektury uczenia się”, która obejmuje mentoring, zapewnia informację zwrotną oraz nagradza ciekawość i elastyczność.
Razem wzięte, te wysiłki na rzecz transformacji miejsca pracy mogłyby — zdaniem Kowal-Smith — zhumanizować środowisko pracy, zmniejszyć wypalenie i poprawić zaangażowanie, nawet w dobie postępującej automatyzacji.
Zmiany są zatem konieczne na wielu polach. W przeciwnym razie pokolenie Z będzie płacić podwójną cenę: finansową za swój dyplom i psychologiczną za swoją zawodową bezradność. Także w Polsce zauważalne są problemy z dostosowaniem się młodych osób do wymogów rynku pracy. I u nas słychać narzekania na postawy „zetek”. Warto jednak pamiętać, że wnoszą one na rynek pracy — a szerzej do systemu współpracy społecznej — to, co wcześniej wyniosły ze szkół i domów.
Przeczytaj również: Tych 6 zdań niszczy rozmowę z młodymi. Sprawdź, czy ich używasz
Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News