Podziwiamy, zazdrościmy, ulegamy. Psychologia bogactwa

Pieniądze zmieniają człowieka. Nie tylko tego, który je posiada i pomnaża, ale także tych w jego otoczeniu. Często funkcjonujemy w układach zależności, u szczytu których stoi ktoś z władzą i kapitałem. W jaki sposób zmienia się nasze zachowanie w momencie bezpośredniego kontaktu z taką osobą? I co taka zmiana mówi o nas samych?

Psychologia bogactwa. Najsilniejszy afrodyzjak

Podobno „pieniądze szczęścia nie dają”, a jednak działają jak magnes. Ludzie z zasobnym portfelem zazwyczaj są otoczeni licznymi satelitami przy każdej nadarzającej się okazji i imprezie. Bez względu na skalę wydarzenia mogą liczyć na pojawienie się całego grona zainteresowanych. Znajomych, wspólników, przyjaciół, a także osób chętnych do zawarcia nowej znajomości. Pytanie zasadnicze brzmi: co nas, jako ludzi, przyciąga do tych, którzy dysponują wielkimi pieniędzmi? Do jakich zachowań skłania nas znajomość z nimi? Najprościej byłoby powiedzieć, że władza i pieniądze to najsilniejsze afrodyzjaki, a ci, którzy dysponują jednym, zazwyczaj też dysponują i drugim. Psychologia ludzka jest jednak bardziej skomplikowana. Dlatego przyjrzyjmy się temu zjawisku bliżej.

Brytyjska premier Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: „Pieniądze nie spadają z nieba, muszą być zarobione na ziemi”. To może ujawniać pierwszy motyw naszej sympatii względem ludzi majętnych. Kiedy spotykamy osobę majętną, w naszej podświadomości uruchamia się przekonanie (czy trafne – to już inna sprawa) o zaradności życiowej, wyjątkowych talentach i szczególnych zdolnościach takiej osoby. Skoro ten ktoś potrafił zarobić TAKIE pieniądze (w podświadomości tkwi: „a ja nie”), to musi dysponować jakimiś szczególnymi mocami. W takim razie warto z nim trzymać.

Psychologia bogactwa: kobieta czyta dokumenty na pokładzie samolotu
Fot. RDNE Stock project / Pexels

Odwaga i wyjątkowe zdolności. Tak nas inspirują ludzie sukcesu

Na kolejny trop może naprowadzić nas porada Warrena Buffeta. „Nigdy nie polegaj na pojedynczym dochodzie. Inwestuj w siebie z zamiarem stworzenia drugiego źródła, potem trzeciego, potem czwartego” – przestrzegał. Mamy poczucie, że osoba bogata nie tylko może posiadać wspomniane powyżej wyjątkowe zdolności, talenty i moce do zdobywania pieniędzy, ale ponadto wie, jak je wykorzystywać do dalszego zarabiania. Można przecież mieć różne predyspozycje, ale inną kwestią jest, czy ktoś potrafi z nich korzystać. Czy potrafi we właściwy sposób ukierunkować je tak, aby przyniosły zamierzony zysk. Milionerzy sprawiają wrażenie, że wiedzą, jak inwestować, żeby pomnażać swój kapitał. Niektórzy mogą liczyć, że zbliżając się do ludzi sukcesu, sami nauczą się tej trudnej sztuki.

I trzecia cecha ludzi majętnych, która może działać jak magnes na otoczenie. Mark Zuckerberg doskonale wyraził ją w słowach: „Największym ryzykiem jest niepodejmowanie ryzyka. W świecie, który zmienia się tak szybko, jedyna strategia, która gwarantuje porażkę, to niepodejmowanie ryzyka”. Mamy poczucie, że ludzie bogaci nie boją się wyzwań. Muszą ryzykować, bo bez tego pieniądze same się nie zarobią. W każdy większy interes/zysk wpisane jest ryzyko, jakiś element niepewności i oczekiwania. Nigdy do końca nie wiadomo, czy plan się powiedzie. Zatem żyjemy w przekonaniu, że ludzie majętni są odważni!

Polecamy: Poranna rutyna Jeffa Bezosa. Stosuje zasadę jednej godziny

Psychologia bogactwa. Granice przestają się liczyć

Przynajmniej te trzy aspekty, których można doszukiwać się w postawie ludzi majętnych, przyciągają do nich szerokie grono osób. Są one z jednej strony zauroczone i pełne podziwu, ale z drugiej – ponieważ też pożądają sukcesu – pełne zazdrości. Niestety, nie ma co ukrywać. Tam, gdzie pojawiają się duże pieniądze, tam też pojawia się duża zazdrość. Nie jesteśmy wszak aż tak szlachetnym gatunkiem, że ograniczamy się do oklaskiwania i aplauzu. Zaczynamy myśleć o własnych potrzebach, a instynkt podpowiada: „Skoro tamtym tak dobrze się powodzi, to może ja, będąc blisko, mogę coś na tym zyskać”. Towarzysząc osobom majętnym – łatwiej samemu zarobić. Nie ma w tym nic specjalnie odkrywczego w spostrzeżeniu, że na szczycie bogatych firm i potężnych korporacji stoją najbogatsi przedstawiciele danej społeczności. Pracownicy zarabiają tam zdecydowanie lepiej niż na przykład w instytucjach państwowych.

Warto jednak zadać pytanie o relacje między pracownikami a szefami w takich organizacjach. Gdy się bowiem bliżej przyjrzymy, jasne stanie się, że bardzo często relacja przełożony–podwładny opiera się na czystej zależności, a nawet: uzależnieniu. Każdy człowiek chciałby dobrze zarabiać (co oczywiście ma swoje subiektywne znaczenie: ilu ludzi, tyle definicji słowa „dobrze”). W każdej pracy, przy podpisywaniu umowy, godzimy się na jasno określone warunki zatrudnienia. Włączając w to wymagania, obowiązki, powinności, czas pracy itp. Doskonale jednak wiemy, że w praktyce te ustalenia bardzo często ulegają modyfikacjom. Pracodawca, oczekując od pracownika coraz większej efektywności, wymaga coraz większego zaangażowania z jego strony. Pracownik, nie chcąc zawieść szefa, a tym bardziej stracić dobrze płatnej pracy, godzi się często na przesuwanie wcześniej ustalonych granic. Jak daleko potrafimy iść na ustępstwa i na co się godzimy w imię dobrych – a nawet: coraz lepszych – zarobków?

Przeczytaj także: Bunkry dla miliarderów w Nowej Zelandii. Tak chcą przetrwać apokalipsę

Coś zyskujemy, coś tracimy

Obserwując majętnego człowieka w otoczeniu innych ludzi, łatwo zaobserwować pewne konkretne zachowania uczestników takiego spotkania. Nie ma nic złego w atmosferze przyjaznej komitywy, wyrazów sympatii w postaci komplementów, ciepłych słów pod adresem głównego bohatera. Można jednak nabrać podejrzeń, gdy zebrane osoby nieustannie przytakują każdej wypowiedzi szefa. Przecież to oczywiste, że nie zawsze i nie we wszystkim zgadzamy się z ludźmi, z którymi na co dzień funkcjonujemy.

Różnice w poglądach są czymś normalnym i naturalnym. Nasze zdolności komunikacyjne służą temu, żeby budować dyskusję i owe poglądy ze sobą konfrontować. Problem pojawia się wtedy, gdy z jakichś powodów nie chcemy lub boimy się wyrazić na głos swoje zdanie. Kiedy bez jasnej przyczyny wycofujemy się ze swojego stanowiska i przepraszamy za swój głos sprzeciwu. Lub gdy milczmy, choć tak naprawdę nie zgadzamy się z wyrażanym zdaniem, z decyzjami czy proponowaną zmianą. Może być to przejawem naszej zbytniej uległości, zależności i obawy przed utratą aprobaty ze strony przełożonego. Warto wtedy uświadomić sobie, że często to cena, którą płacimy – za dobrą posadę czy może awansu lub podwyżkę, o które się staramy.

Psychologia bogactwa. Szczerość jest w cenie

Ralph W. Emerson, amerykański pisarz i poeta, powiedział kiedyś, że „Pieniądze często kosztują zbyt wiele”. Być może miał na myśli właśnie te ustępstwa, na które często się decydujemy w imię ochrony stabilności naszych zarobków. Co gorsza, w aspekcie etycznym nikomu taka postawa wycofania, bierności, przemilczenia nie służy.

Niemiecki filozof Fryderyk Nietzsche jasno pokazywał, że właśnie w konfrontacji, walce, rywalizacji (także na poziomie werbalnym – a więc w dyskusji, w wymianie zdań) rodzą się prawdziwie ważne idee. Właśnie tam, gdzie istnieje pluralizm i gdzie różne stanowiska dochodzą do głosu, może narodzić się sukces. Konstruktywna krytyka jest potrzebna i rozwijająca. Może być bowiem tak, że nasz majętny znajomy żyje w bańce i nie dostrzega czegoś, co widzą inni z zewnątrz. Uświadomienie mu tego może posłużyć na dłuższą metę w zmianie na lepsze. A także do rozwoju interesu, który przynosi zyski zarówno jemu, jak i osobom od niego zależnym. Nie warto więc zawsze i wszędzie milczeć i biernie przytakiwać, jeśli się z czymś nie zgadzamy. Ostatecznie może się bowiem okazać, że wszyscy na tym stracą.

Psychologia bogactwa: kobieta z okularach przeciwsłonecznych z torbami zakupów
Fot. Andrea Piacquadio / Pexels

Szacunek dla siebie, szacunek dla innych

Rodzi się w tym kontekście także kolejne pytanie natury etycznej: jak rozumieć szacunek – zarówno względem samego siebie, jak i innych? Bezkrytyczne przytakiwanie komuś bez względu na to, co powie i co zrobi, może być nie tylko szkodliwe dla niego i nas samych. Jest także przejawem braku szacunku względem siebie i tej drugiej osoby. Jeśli kogoś szanujemy, to chcemy dla niego jak najlepiej. Szacunek oznacza także odwagę powiedzenia komuś czegoś, co może być źle odebrane (bo na przykład ktoś nie zrozumie moich dobrych intencji ukrytych w krytycznej wypowiedzi), ale ja mam wewnętrzne przekonanie, że wyrażam swoje wątpliwości czy sprzeciw w imię dobra swojego, tej drugiej osoby czy przyszłości wspólnego przedsięwzięcia. Jeśli wygrywa w nas lęk przed reakcją drugiej strony – obawa przed zdegradowaniem (w wymiarze finansowym czy zajmowanego stanowiska) – to nie świadczy to dobrze o naszej hierarchii wartości. Szacunek względem samego siebie i drugiej osoby jest przecież bezcenny.

Władza, pieniądze i psychologia ludzka tworzą wybuchową mieszankę. Może warto na koniec przypomnieć słowa wielkiego oświeceniowego humanisty Woltera, który przestrzegał: „Nie myśl, że pieniądze zrobią dla ciebie wszystko, bo skończysz, robiąc wszystko dla pieniędzy”. To oczywiste, że pieniądze są ważne, ale czasami warto zastanowić się, co z naszego życia i z nas samych poświęcamy, żeby je pomnożyć, bo być może nie każda cena jest ich warta.

Może Cię zainteresować: Dojmująca pustka mimo bogactwa. Największy problem ludzi Zachodu

Opublikowano przez

dr Magdalena Kozak

Autorka


Doktor filozofii, zajmuje się przede wszystkim współczesną filozofią francuską w nurcie egzystencjalizmu, filozofii dialogu i relacji oraz fenomenologii. Prywatnie pasjonatka klimatów śródziemnomorskich, kryminałów – najchętniej skandynawskich oraz miłośniczka zwierząt i długich spacerów. W otaczającym świecie, niestety, już coraz mniej ją dziwi.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.