Nauka
Roboty sprzątające AI i ChatGPT. Sztuczna inteligencja na co dzień
20 listopada 2024
Rodzina od zawsze stanowiła podstawowy zasób posiadany przez jednostkę. Wielkość, sposób tworzenia i definiowania rodziny leży u podstaw określonego politycznego i ekonomicznego sposobu bycia w świecie. Czy obserwowany spadek liczby rodzin i potomstwa wskazuje, że jesteśmy w trakcie pokoleniowej zmiany, a może w samym środku postępującego kryzysu rodziny?
Dzięki relacjom rodzinnym tworzymy sieć, która umożliwia nam dostęp do kapitału kulturowego, społecznego oraz materialnego. Jej rozmiar i struktura jest jednym z czynników określających prawdopodobieństwo sukcesu życiowego. Choć w czasach PRL-u to właśnie rodzina (lub dawniej: podstawowa komórka społeczna) była najsilniejszym argumentem na rynku pracy, to w społeczeństwach kapitalistycznych, w teorii opartych na zasadach merytokratycznych, pochodzenie wciąż odgrywa istotną rolę.
Historycy zauważają, że wielkość i rodzaj relacji rodzinnych zależna jest od panującego w danej epoce historycznej reżimu demograficznego (poziomu rozrodczości i umieralności), sytuacji politycznej i gospodarczej. Zmiana każdego ze wspomnianych wyżej elementów prowadzi bowiem do zmiany rozmiarów i struktury wewnątrz rodziny. Bez systemowych reform nie sposób odwrócić niepokojących trendów, jednak wyzwanie wzmocnienia rodziny. To w istocie wyzwanie rzucone systemowi gospodarczemu, politycznemu i społecznemu.
Polacy coraz rzadziej decydują się na zakładanie rodziny: w ostatnich dziesięciu latach ich liczba spadła o 7,4 proc. Ponadto znacznie obniżyła się liczba małżeństw (zarówno z dziećmi, jak i bez nich) – w 2021 roku było ich ok. 7312,0 tys. (w 2011 roku liczba małżeństwa wyniosła 8153,2 tys.). Największy wzrost odnotowano w liczbie par pozostających w niesformalizowanych związkach. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat ich liczba wzrosła o ponad 74 proc. (z 300 tys. do ponad 550 tys. par). Jednakże w strukturze rodzin z potomstwem stanowiły one nadal niewielki udział – prawie 5,4 proc.
A jak liczby te wyglądają w przeliczeniu na liczbę mieszkańców? Średnio w Polsce liczba nowych małżeństw zawartych w 2022 r. wynosiła 4,1 na każde tysiąc mieszkańców; a w 2010 r. – prawie 6. Co w takim razie z rozwodami? Mniej ślubów powinno przekładać się na mniej formalnych rozstań, Niestety, i w tym przypadku statystyki nie napawają optymizmem. Choć w 2022 roku 155 tys. par powiedziało sobie sakramentalne „tak”, czyli o 80 tys. mniej niż w 2010 roku, to liczba orzeczonych rozwodów i separacji o trzynastu lat utrzymuje się na stałym rocznym poziomie 60 tys.
Dodatkowo według Głównego Urzędu Statystycznego w 2022 roku urodziło się w Polsce jedynie 305 tys. dzieci. Jest to najgorszym wynikiem w historii pomiarów. Konsekwencją jest wyjątkowo niski współczynnik dzietności, który dla Polski wynosi 1,46, natomiast średnia dla europejskiego społeczeństwa to 1,49. Faktyczny odsetek kobiet bezdzietnych w Polsce wynosi obecnie ok. 25 proc. i jest jednym z najwyższych w Europie.
Przeczytaj także:
Co ciekawe, badania opinii publicznej prowadzone w wielu krajach wskazują, że młodzi ludzie wciąż wierzą, że miłość nadaje sens życiu, a dodatkowo wyrażają chęć posiadania potomstwa. W badaniach Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) w 2022 roku zaledwie siedem proc. ankietowanych wyraziło brak chęci posiadania dziecka, zaś 46 proc. chciałoby mieć ich dwoje. Z kolei w ramach badania „Jak kochają Polacy?”, aż 79 proc. ankietowanych zadeklarowało wiarę w miłość na całe życie, a 90 proc. podpisało się pod stwierdzeniem, że miłość nadaje sens naszemu życiu.
Małżeństwo i wychowywanie dzieci stanowiły kiedyś probierz dorosłości, ale ich znaczenie powoli zanika. Podczas gdy 95 proc. Amerykanów uważa edukację, zatrudnienie, niezależność finansową i zdolność do utrzymania rodziny za ważne kroki na drodze do dorosłości, tylko połowa ankietowanych stwierdziła, że zawarcie małżeństwa lub posiadanie potomstwa stanowi wyznacznik wejścia w dorosłość. Niezależnie od szerokości geograficznej dzisiejsi młodzi dorośli dłużej zwlekają z zawarciem związku małżeńskiego. W Polsce, według danych GUS-u, kolejne roczniki opóźniają wejście w związek małżeński. Średni wiek małżeństwa kobiety wzrósł z 23,8 w 2000 roku do 27,3 lat w 2019 roku. Dla mężczyzn wiek odpowiednio wzrósł z 26,1 do 29,6 lat.
Idea rodziny nuklearnej (jednopokoleniowej) przez lata była oczkiem w głowie neoliberalnych polityków i ideologów. W latach powojennych rządził konsensus na rzecz „fordystowskiego” modelu rodzinny. Najlepszym sposobem na zapewnienie przyzwoitego standardu życia była oferta godnej płacy dla każdego męskiego żywiciela rodziny. Dziś, po okresie gospodarczych i emancypacyjnych zmian, model ten nie jest dłużej możliwy do utrzymania.
Jak podaje CBOS, w 2019 roku zaledwie 22 proc. rodzin stanowiły te wielopokoleniowe. Zdecydowana większość (49 proc.) to rodziny nuklearne. To samo badanie jednak wskazuje, że Polacy tęsknią za bardziej tłocznym domem. Aż 32 proc. dorosłych chciałoby mieć domostwa, gdzie młodsi są wsparciem starszych i odwrotnie.
Rodziny wielopokoleniowe mają kilka zalet. Pierwszą z nich jest odporność i zwiększona sieć wsparcia. Rodzina wielopokoleniowa pozwala odciążać rodziców od obowiązków i pomóc w sytuacjach kryzysowych: choroba, bezrobocie, problemy finansowe. Jeśli relacja między ojcem a dzieckiem zostanie zerwana, inni członkowie rodziny mogą wypełnić tę lukę. Stanowi to wyraźną pomoc dla samotnych matek. Choć rodziny wielopokoleniowe mają mocne strony, mogą być wyzwalaczem duszącej atmosfery: ograniczają prywatność, wymuszając kontakty z ludźmi narzuconymi przez los.
W skrócie: wielopokoleniowa rodzina to większa stabilność, ale mniejsza mobilność; stabilniejsze rodzinne więzi, ale ograniczony indywidualny wybór. Z kolei rodzina nuklearna to skumulowane relacje wśród ograniczonej liczby członków. Jeśli jedna sieć zostanie zerwana, rodzina nie ma dodatkowych amortyzatorów w dużej rodziny. Innymi słowy, w rodzinie nuklearnej koniec małżeństwa oznacza koniec rodziny w jej dotychczasowym kształcie.
Zmiany w strukturze rodziny w ciągu minionego stulecia uczyniły wygodniejszym życia w perspektywie jednostek, lecz bardziej niestabilnym dla rodzin. Doprowadziły również do polepszenia warunków dorosłym, ale pogorszenia względem najmłodszych. Przeszliśmy od dużych, dobrze usieciowionych rodzin, które pomagały chronić najbardziej wrażliwe osoby w społeczeństwie (osoby starsze i dzieci), do mniejszych, zatomizowanych rodzin nuklearnych, które zrezygnowały z odpowiedzialności za dobro większej wspólnoty.
Jakie są tego konsekwencje? System rodzin nuklearnych premiuje najbardziej zamożne rodziny i doprowadza do kumulowania bogactwa wewnątrz wąskiej grupy. Jak zauważa Sam Haselby, w artykule dla magazynu „Aeon”, przejście od większych i połączonych ze sobą rodzin wielopokoleniowych do mniejszych i odizolowanych nuklearnych komórek społecznych doprowadziło do powstania sytuacji, w której struktura społeczeństwa kolejny raz sprzyja bogatym i degraduje klasę niższą. Bez systemowych zmian, oprócz kryzysu rodziny, będziemy świadkami rosnących nierówności ekonomicznych i erozji wspólnoty. Jeśli przyjmujemy, że rodzina rzeczywiście stanowi fundamentalny zasób człowieka, to jej definicja i stojące za nią idee, powinny zostać przemyślane na nowo, w duchu równości i solidarności pokoleniowej.
Źródła:
Polecamy: