Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Kiedy w 2021 roku Bill i Melinda Gates ogłosili oficjalnie swój rozwód, wszyscy zadawali sobie dwa pytania. Pierwsze: jak podzielą swój majątek? Drugie: dlaczego właściwie rozstali się teraz? Można jednak zapytać: a dlaczego nie właśnie teraz?
W książce Wszystko da się naprawić prof. Zbigniew Lew-Starowicz zauważa, że rozpad związków jest dzisiaj o wiele łatwiejszy niż w czasach naszych dziadków czy rodziców.
Pamiętam, że w latach 50. i 60. nie zapraszało się rozwodników na przyjęcia. Otaczał ich rodzaj ostracyzmu społecznego. Ludzie dawali im do zrozumienia, że nie są pożądanymi gośćmi
– opowiada prof. Lew-Starowicz w książce.
Rozpady związków nie były tak częste. Ludzie – mimo zdrad i nałogów – zostawali razem „dla dobra dzieci” lub czerpali satysfakcję z tego, że przetrwali w kiepskiej relacji, ale ją utrzymali po to, aby dzieci miały „pełny dom”. Wraz z rozwojem mass mediów i kultury indywidualizmu, a także psychologii rozwojowej, która zanegowała, że „pełny”, ale dysfunkcyjny dom jest dobry dla dziecka, ludzie przestali się poświęcać.
Statystyki światowe i krajowe potwierdzają trend: coraz więcej par po 60. roku życia się rozstaje. O rozwód najczęściej wnoszą kobiety. Tylko w latach 1990-2015 w USA liczba rozwodów osób po pięćdziesiątce wzrosła dwukrotnie, a wśród osób powyżej 65. roku życia – trzykrotnie. Według danych Eurostatu podobny trend jest w Europie. Według GUS-u w 2021 roku w Polsce na 60 tys. rozwodzących się par było ok. 10 tys. rozwodników w wieku powyżej 50 lat. Liczba rozwodów przyrasta z największą dynamiką w grupie 60+.
Ludzie, którzy odkładali rozstanie „na później”, kiedy np. dzieci wyjdą z domów, orientują się, że „później” właśnie przyszło i jest „teraz”
– mówi Małgorzata Liszyk-Kozłowska, terapeutka.
Przeczytaj również: (Nie)egoistyczne powody do posiadania dzieci
Jeżeli prześledzimy kronikę towarzyską z zeszłego roku, widzimy masę rozstań krótkotrwałych relacji (między innymi Avril Lavigne, Taylor Swift, Billie Eilish), które nie dziwią, ponieważ wszyscy się przyzwyczaili do takich efemerycznych związków. Ale uwagę zwracają dwa głośne rozstania. Noel Gallagher (Oasis) i jego żona Sara MacDonald rozstali się po 22 latach małżeństwa. Co – jak na rock’n’rollowe środowisko – jest rekordowym wynikiem. Druga ciekawa para to francuski aktor Vincent Cassel i modelka Tina Kunakey, jego młodsza o 30 lat partnerka. Wcześniej Cassel usunął z Instagrama wszystkie zdjęcia z młodą żoną (a było ich dużo i były bardzo zmysłowe). Na dodatek Tina obchodziła niedawno 26 urodziny, a mąż nie złożył jej nawet życzeń. Spekuluje się, że modelka rzadko bywała w domu, co nie wpływało dobrze na relację.
Przypomnijmy jednak, że wcześniej Vincent Cassel był w osiemnastoletnim związku z boską Monicą Bellucci, starszą od siebie o dwa lata. Poznali się w połowie lat 90. na planie filmu Apartament. Byli bardzo lubianą parą, wydawało się, że pokonają każdy kryzys, doczekali się dwóch córek. Rozstali się w 2013 roku. Belluci powiedziała wtedy: „Małżeństwo: nigdy nie wiemy, jak długo potrwa”.
Oczywiście Cassel i Bellucci w momencie rozstania nie mieli jeszcze pięćdziesiątki, trudno więc mówić o „późnym wieku”. O ile Cassel ożenił się ponownie (i ponownie rozwiódł), o tyle Bellucci otwarcie przyznaje, że jest singielką (spotykała się przez jakiś czas z młodszym od siebie rzeźbiarzem).
Czy więc rozstawanie się w późniejszym wieku jest ucieczką kobiet od „jarzma” bycia w związku i jest szukaniem wolności?
Polecamy: HOLISTIC TALK: Feminizm jako humanizm (Katarzyna Szumlewicz)
Psychologowie mówią, że kobiece decyzje skończenia relacji są spowodowane narastającymi przez lata niezażegnanymi konfliktami, które stają się nie do zniesienia. Następną przyczyną jest wyjście dzieci z domu, a tym samym brak wspólnego celu, który jednoczył parę. Mając w perspektywie jeszcze lata życia, chcą w końcu poczuć się wolnymi.
Kobiety odchodzą do siebie
– mówi Małgorzata Liszyk-Kozłowska, terapeutka.
Chociaż bywa, że finansowo na tym tracą. Pamiętajmy, że dotyczy to pokolenia kobiet 50-, 60-letnich, wychowanych w rodzinach, w których rozwody nie były na porządku dziennym. Około sześćdziesiątki zdają sobie sprawę z tego, że część ich życia poświęcona wychowaniu dzieci, nie była dostatecznie doceniania. Te, które zostały w domu, często nie osiągnęły pozycji zawodowej adekwatnej do swoich możliwości, wykształcenia, ambicji. Można więc powiedzieć, że ta spora liczba rozwodów inicjowanych przez kobiety to gorzka cenzurka wystawiona relacjom, które z różnych powodów nie mogły zrealizować modelu równouprawnienia, na którym zależało kobietom.
Może Cię także zainteresować: Jak radzić sobie z cierpieniem. Czy można je wykorzystać?
Specjaliści pracujący z kobietami, które postanowiły zakończyć swój związek, podkreślają, że nie chodzi im nawet o szczęście i o realizację fantazmatu „chcę być w końcu szczęśliwa”. Bardziej chodzi o świadomość, co im na pewno szczęścia nie daje. Może to być najzwyklejsza walka o spokój. Wtedy rozstanie jest bardziej potrzebą przewidywalności, a nie gonieniem za szaleńczymi emocjami. Cieszą się wtedy z prostych rzeczy. Na przykład z tego, że nikt na nie „nie burczy” codzienne rano, nikt nie ma pretensji o wszystko. Dotyczy to – rzecz jasna – związków, w których partnerzy nie żywią już do siebie żadnych uczuć (z szacunkiem włącznie). Lub nigdy takich uczuć nie żywili.
Ale przyczyna rozstania może mieć także charakter „wyścigowy”.
Dzisiaj coraz częściej kobieta idzie do przodu, a facet zostaje w tyle. One są bardziej nastawione na rozwój, więcej czytają, częściej studiują. Nie tylko dlatego, że w pracy potrzebny jest im papierek. Robią to dla siebie. A mężczyźni się później dziwią, że kobiety zostawiają ich w tyle. One przychodzą do mnie po to, abym tchnął w ich partnerów ambicję i potrzebę samorealizacji
– twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz
Czasami się to udaje, a czasami nie. Bywa, że mężczyźnie na tyle zależy na związku, aby starać się dotrzymać tempa kobiecie. Wtedy ma dwie korzyści: jest nadal w związku i rozwija się intelektualnie.
Badania potwierdzają bowiem, że małżeństwo/związek jest korzystniejszy dla mężczyzn niż kobiet. Ale dużym uproszczeniem byłoby twierdzić, że tylko kobiety odchodzą od mężczyzn i na tym korzystają. Dwa miesiące temu miliarder Rupert Murdoch, po rozwodzie z czwartą żoną, ożenił się po raz piąty. Tym razem z młodszą od siebie o 30 lat biolożką molekuralną Eleną Zhukową.
Polecamy: Patchworki. Rodzina nie musi być jak ze świątecznej reklamówki (holistic.news)