Sacrum czy profanum? Po co nam disco polo w filharmonii?

Pochodzenie słowa „filharmonia” związane jest z greckimi terminami „phileo” (oznaczające „miłuję”) oraz „harmonia” (oznaczające „ład” i „współdziałanie”). Pierwsza filharmonia na świecie powstała we Włoszech. Instytucja ta powszechnie kojarzy się z muzyką poważną, ale od niedawna w salach koncertowych gości muzyka rozrywkowa. Czy w filharmonii jest miejsce na osoby grające muzykę disco polo?

Pierwsza filharmonia w Polsce powstała w Krakowie w 1817 roku jako instytucja kulturalna. Natomiast jedną z najbardziej znanych na świecie jest bez wątpienia Filharmonia Wiedeńska. Na świecie są tysiące sal koncertowych, których pierwotnym przeznaczeniem było prezentowanie utworów wymagających dużej obsady. Współcześnie jednak coraz częściej w miejscach tych możemy posłuchać muzyki rozrywkowej – w tym święcące ponowną popularność disco polo. Nasuwa to pytanie czy sale, które były zbudowane z myślą o muzyce poważnej, powinny również służyć muzyce rozrywkowej? A może czas porzucić sacrum i pozwolić muzyce żyć bez względu na jej charakter?

Poważna muzyka rozrywkowa

Dla wielu osób obecność muzyki popularnej w filharmonii czy operze jest nie do pomyślenia. Trzeba jednak zastanowić się jaki cel mają te sale? Melomani odpowiedzą, że nadrzędną ideą jest promowanie muzyki klasycznej. Jednak czy tylko takiej? Sale koncertowe budowano, gdy muzyka orkiestrowa była uważana na rozrywkę – przynajmniej wśród tzw. elit. Biedniejsza warstwa społeczeństwa zadowalała się różnego rodzaju grajkami ulicznymi czy zespołami ludowymi. Nawiasem mówiąc, to ten folklor stanowił podwaliny późniejszego jazzu, bluesa, rockabilly i wreszcie rock’n’rolla ze wszelkimi jego odmianami.

Nadanie muzyce rozrywkowej łatki „ludowej” i zarzucenie, że jest to tania i niewymagająca rozrywka, przekreśla dorobek wielu pokoleń artystów. Nie możemy bowiem zapomnieć, że  sztuka, którą dzisiaj uważamy za kultową, kiedyś była rozrywką, którą starsze pokolenia nie chciały akceptować. Takie zespoły jak choćby Rolling Stones czy The Beatles, są obecnie klasykami, ale w latach 60. XX wieku nie wszyscy ich uwielbiali. Jednak dzisiaj nikt nie spojrzałby krzywo na koncert Paula McCartneya w sali NOSPR-u w Katowicach czy Micka Jaggera w Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Po co nam filharmonia?

Jeśli mamy na myśli warstwę wyłącznie estetyczną, to muzyka rozrywkowa w wielu przypadkach pasuje do starych wnętrz filharmonii jak przysłowiowa pięść do nosa. Pomijając gusta, o których przecież się nie dyskutuje, warto zwrócić uwagę na kwestię pieniędzy. Instytucje kultury są najczęściej finansowane z budżetów miejskich lub wojewódzkich. Na ich funkcjonowanie składa się zatem cała społeczność. Jeśli wśród tych osób znajdują się fani muzyki rozrywkowej, a można założyć, że skoro tak jest, to dlaczego ich gust ma być pomijany?

Melomani odpowiedzą, że koncerty rozrywkowe powinny głównie być organizowane podczas festynów miejskich czy choćby dożynek. Trudno się z tym nie zgodzić, ale nie można pominąć jednego faktu. Ile razy podczas takich imprez miał miejsce koncert lokalnej orkiestry? Wielokrotnie takie imprezy gościły muzyków, którzy na co dzień grają dla wąskiej grupy melomanów. A gdzie w takim razie sprawiedliwość? Skoro przeniknięcie muzyki poważnej do imprez masowych nikogo nie obrusza, to dlaczego nie mogłoby być odwrotnie?

Wiele lat temu podczas drugiej edycji festiwalu Sacrum Profanum w Krakowie główny koncert odbywał się w hali ocynkowni w kombinacie hutniczym. Wówczas orkiestra i chór Filharmonii Krakowskiej wykonywały słynne „Requiem” Mozarta. Muzykom towarzyszył taniec oświetlonych suwnic, które na co dzień wykonywały swoją normalną pracę. Wydarzenie zebrało same pochlebne opinie. Czy podobne opinie towarzyszyłyby koncertowi np. Zenka Martyniuka w Filharmonii Narodowej?

Zobacz również:

Kwestia ceny

Przeciwnicy goszczenia w historycznych salach muzyków popularnych twierdzą, że wnętrza te były budowane w czasach, kiedy technika estradowa i nagłośnieniowa w ogóle nie istniała. Obecnie nawet najstarsze i najbardziej znamienite sale koncertowe na świecie wyposażone we wszystkie nowinki. Argument o odpowiedniej technologii i akustyce sal stracił więc na wartości, szczególnie że na świecie buduje się także prywatne sale koncertowe. Jedyna taka sala w Polsce znajduje się w Bielsku-Białej. Jak do tematu muzyki rozrywkowej podchodzi dyrekcja Cavatina Hall?

W przypadku Cavatina Hall odpowiedź może być tylko twierdząca. Gościliśmy u siebie m.in. Kult, Sanah, Dawida Podsiadłę, Agnieszkę Chylińską czy projekt Adama „Nergala” Darskiego – Me And That Man. W tym samym czasie organizowaliśmy koncerty Stacey Kent, Lizz Wright, Jakuba Józefa Orlińskiego z Il Gardino d’Amore czy Miuosha z Zespołem Śląsk, którzy byli w trasie z „Pieśniami współczesnymi”. Czy te zestawienia się wykluczają? Nie u nas, nie w Cavatinie Hall. Idea tego obiektu zakłada otwartość na muzykę i artystów. Należy podkreślić, że nie są to frazesy, a rzeczywiste działanie, co odzwierciedla nasz repertuar

deklaruje Agnieszka Niewdana z Cavatina Hall, producentka w Cavatina Hall

Dyrekcja bielskiej sali wychodzi więc założenia, że muzyka jest dla wszystkich. Cavatina Hall również jest dla każdego rodzaju muzyki.

Nasza sala filharmoniczna daje niezwykłą możliwość otulenia się dźwiękiem, wręcz poczucia go. Niech ten dźwięk wydobywa się z orkiestry kameralnej, jak i zespołu, który możemy usłyszeć niemal w każdej rozgłośni radiowej. Stwarzamy doskonałe warunki. I naszym celem jest łamanie stereotypu sali filharmonicznej, która ma być zarezerwowana wyłącznie dla muzyki klasycznej. Oczywiście, ona brzmi wyjątkowo u nas. Zależy nam na tym, by mogło nas odwiedzić jak najwięcej osób, które mają różne gusta muzyczne; by mogły się przekonać, że muzyka na żywo powoduje emocje, które zostają na długo. Cavatina Hall nie określa i nie definiuje muzyki. Pozostawia to ocenie i wyborowi słuchaczy

Czy mamy więc pozostać głusi na potrzeby sporej części społeczeństwa, która być może chciałaby usłyszeć swoich ulubieńców w pięknych, historycznych wnętrzach? Pytanie pozostaje otwarte, ale jedno jest pewne: wszystko jest kwestią ceny. Jeśli znajdzie się organizator skory do wyłożenia odpowiedniej kwoty na organizację koncertu disco polo we wnętrzach przeznaczonych dla muzyki poważnej, to chętni z pewnością się znajdą. Czy w imię własnych gustów mamy nakazywać innym słuchania w filharmonii wyłącznie klasyków? 

Może cię również zainteresować:

Opublikowano przez

Mateusz Tomanek

Autor


Krakus z urodzenia, wyboru i zamiłowania. Uprawiał dziennikarstwo radiowe, telewizyjne, by ostatecznie oddać się pisaniu dla Holistic.news. W dzień dziennikarz, w nocy zaprawiony muzyk, tekściarz i kompozytor. Jeśli nie siedzi przed komputerem, to zapewne ma koncert. W jego kręgu zainteresowań znajduje się technologia, ekologia i historia. Nie boi się podejmować nowych tematów, ponieważ uważa, że trzeba uczyć się przez całe życie.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.