Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Wiosną tego roku Sąd Najwyższy w USA ma wydać orzeczenie w sprawie Andy Warhol Foundation for the Visual Arts. Sędziowie stwierdzą, czy przetworzone przez Warhola fotografie, zostały odpowiednio przekształcone w stosunku do oryginałów. Od tego wyroku zależy, jak będzie wyglądało trenowanie sztucznej inteligencji, która generuje grafikę czy muzykę.
Amerykański urząd ds. praw autorskich (Copyright Office) stwierdził niedawno, że sztuka generowana przez sztuczną inteligencję nie podlega ochronie. Autorzy używający algorytmów mogą próbować rejestrować swoje prace, ale muszą przy tym wykazać, że to człowiek miał znaczący wpływ na powstanie dzieła. Amerykański sąd ma wydać wyrok w toczącej się sprawie przeciwko firmom, które trenują sztuczną inteligencję, „karmiąc” ją licencjonowanymi obrazami. Postępowanie to łączy się ze sprawą prac Warhola i obu przyglądają się prawnicy oraz artyści z całego świata.
W 1981 roku amerykańska fotograf, Lynn Goldsmith zrobiła zdjęcie Prince’owi. Trzy lata później wydawca magazynu „Vanity Fair” zakupił licencję na jedną z tych fotografii. Następnie pismo zleciło Andy’emu Warholowi przygotowanie grafiki na podstawie prac Amerykanki. Ilustracja trafiła na okładkę czasopisma, a Goldsmith została uznana za współautorkę i otrzymała stosowne wynagrodzenie.
W latach 1984–1987 Warhol stworzył serię sitodruków na temat Prince’a i ponownie wykorzystał do tego zdjęcia z 1981 roku. Następnie Fundacja Andy’ego Warhola sprzedała 12 prac. Po śmieci muzyka w 2016 roku wydawca „Vanity Fair” chciał upamiętnić odejście popkulturowego artysty. Zwrócił się do fundacji Warhola o licencję na jedną z jego grafik przedstawiających Prince’a. Wydawnictwo zapłaciło za nią 10 250 dolarów. Pominięto jednak Goldsmith, która gdy dowiedziała się o procederze, oddała sprawę do sądu. Twierdzi, że wydawca naruszył zasadę dozwolonego użytku (ang. fair use).
W 2019 roku sąd pierwszej instancji przyznał rację fundacji, jednak kolejna rozprawa została rozstrzygnięta na korzyść Goldsmith. Teraz Sąd Najwyższy musi orzec, czy dzieło Warhola podlega ochronie. Jest to ważne, ponieważ od tego zależy, jak prawo autorskie potraktuje narzędzia AI (ang. artificial intelligence), które używane są do generowania tysięcy zdjęć.
Przeczytaj również:
Goldsmith w swoim pozwie powołuje się na zasadę, z której korzysta praktycznie cały internet. Jest to przeciwwaga, która przełamuje monopol praw autorskich. Koncepcja fair use wprowadza kilka zasadniczych założeń. Jednym z najważniejszych jest brak penalizacji za wykorzystanie dzieła w przypadku „uczciwego” użycia utworu w celu krytyki, komentarza czy informacji. Zasada dozwolonego użytku opiera się na kilku czynnikach: cel i charakter dzieła, rodzaj i natura użytej pracy, proporcja treści zaczerpniętej z oryginału oraz wpływ powstałej pracy na rynek. Na doktrynie fair use opiera się w zasadzie cały internet. Od memów po śmieszne filmiki z kotami.
powiedział dyrektor New Media Rights Program, Art Neill w wypowiedzi dla serwisu „Wired”.Prawa autorskie są swoistym monopolem, a dozwolony użytek wentylem bezpieczeństwa. Wszystko, co możemy znaleźć w sieci – podcasty, zdjęcia, filmy czy nawet tweety, bazuje na tej zasadzie. Bez niej internet, jaki dzisiaj znamy, nie mógłby istnieć
Jeśli prawo uzna oprogramowanie jako autora na równi z ludźmi, to będzie to oznaczało koniec praw autorskich, bo te przestaną być potrzebne. Sztuczna inteligencja może tworzyć grafiki, obrazy, zdjęcia czy muzykę szybko i w dużych ilościach. Nadanie narzędziom używającym algorytmów statusu autora mogłoby wyeliminować miliony artystów.
Dobrym przykładem na to jak sztuczna inteligencja (SI) może wpłynąć na artystów, jest muzyka. Jeżeli człowiek będzie mógł zastrzec prawem autorskim przygotowane przez SI kompozycje, harmonię czy progresje akordów, to nikt nie będzie mógł legalnie opublikować swojej muzyki. Każda melodia będzie bowiem chroniona.
Z tego powodu, należy chronić artystów i nie można pozwolić, żeby SI wykorzystywała czyjś dorobek. W opozycji do tego poglądu stoi koncepcja copyleft, która zakłada, że każdy może udostępniać w sieci za darmo swoje dzieło. Takie założenie jednak może doprowadzić do zmierzchu nie tylko artystów, ale także programistów, których praca jest również objęta prawem autorskim.
Źródła:
Przeczytaj również: