Sieć gubi dzieci. Rodzicu, czy wiesz, co możesz zrobić?

Jednym z powtarzających się tematów związanych z postawami i zachowaniem się dzieci oraz młodzieży jest przekonanie o negatywnym wpływie na ich życie zasobów internetu. Najprostsze wskazania mówią o dostępie do rozmaitych patotreści i zamianę relacji bezpośrednich na te, które dokonywane są w sieci. Dużo bardziej skomplikowane są zjawiska autodestrukcyjne, które kierują młodych w stronę czynienia sobie krzywdy czy wręcz dokonywania aktów samounicestwienia.

Dorośli zmagają się z trudnym do rozwiązania dylematem dotyczącym ograniczenia dzieciom dostępu do smartfonów. Wiedzą, że urządzenia przenośne w coraz mniejszym zakresie służą do kontaktu człowieka z człowiekiem, a w coraz większym napływowi treści, z którymi dzieci nie powinny się stykać. Sieć jest jak pajęczyna – potrafi omotać.

Nie-bezpieczeństwo w sieci

Badania przeprowadzone przez fundację UNAWEZA pokazują między innymi, jak istotny wpływa na życie dzieci i młodzieży ma funkcjonowanie w internecie. Z uzyskanych danych wynika wprost, że co piąty badany czuje się uzależniony od nowych technologii, a co trzeci odczuwa lęk przed odłączeniem od sieci. To ważne, zwłaszcza że sfera oraz skala zagrożeń to obszar bardzo złożony i niejednorodny. Najczęściej używana typologia opracowana została na potrzeby największego europejskiego projektu badawczego dotyczącego zagrożeń dla dzieci online – EU Kids Online. Aktualnie składa się z trzech poziomów interakcji:

  • odbiór treści (ang. content),
  • nawiązywanie kontaktów (ang. contact),
  • własnej aktywność (ang. conduct).

Ostatnio pojawił się nowy aspekt – komercja (ang. contract) związany ze zmianami zachodzącymi w internecie, który w coraz większym stopniu ulega komercjalizacji i monopolizacji przez nieliczną grupę globalnych graczy i w którym użytkownik jest poddawany coraz większej kontroli i manipulacji. Ponadto badania prowadzone w ramach EU Kids Online bazują na trzech obszarach zagrożeń:

  • seksie,
  • agresji,
  • naruszaniu innych wartości (takich jak zdrowie czy szacunek dla drugiego człowieka).

EU Kids Online to europejska sieć badawcza, której celem jest poszerzenie wiedzy na temat możliwości, zagrożeń i bezpieczeństwa nieletnich w internecie. Jej najnowsze sprawozdanie (EU Kids Online 2020: Wyniki ankiety z 19 krajów) wskazuje na zagrożenia związane z korzystaniem dzieci i młodzieży z zasobów internetu w Europie. Badacze podkreślają, że czas, jaki dzieci spędzają obecnie online w porównaniu z 2010 r. w wielu krajach wzrósł o sto procent. Przykładowo w Szwajcarii osiąga wymiar około dwóch godzin dziennie, w Norwegii trzech i pół. 

Przeczytaj też: Wszyscy gonimy za statusem. Pogoń za pozycją społeczną warunkuje biologia

sieć gubi dzieci
Midjourney / Maciej Kochanowski

Szkodliwe treści

Internet w zasadzie bez ograniczeń zapewnia, również dzieciom, dostęp do pornografii, materiałów ukazujących przemoc czy treści zachęcające do zachowań destrukcyjnych – stosowania używek lub dokonywania samookaleczeń czy zachęcających do samobójstwa. Oczywiście częściowo można próbować blokować je za pomocą rozmaitych filtrów. Problem polega na tym, że dzieci z łatwością potrafią te bariery skutecznie omijać.

Badania przeprowadzone w 2016 r. przez Fundację Orange we współpracy z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę potwierdziły, że w grupie obejmującej dzieci i młodzież od 10 do 18 lat łącznie 19 proc. przyznało, że zdarzyło im się widzieć treści przeznaczone tylko dla dorosłych. Najczęściej to pornografia, ale też strony zawierające wulgaryzmy czy przemoc. Jednocześnie aż 89 proc. badanych zadeklarowało, że trafili na takie strony przypadkowo. Z badań fundacji UNAWEZA wynika, że treści pełne przemocy ogląda 40 proc. uczniów i uczennic, a pornografię 20 proc. Tymczasem powtarzająca się ekspozycja dzieci na treści niebezpieczne w istotnym zakresie prowadzi do obniżenia i tak rozchwianej ich kondycji psychicznej. Z jednej strony buduje fałszywy obraz samego siebie – nie jestem odpowiedni, nie nadaję się, zasługuję tylko na wykluczenie. Z drugiej strony ciągłe bombardowanie tymi treściami może prowadzić do patologicznego uzależnienia.

Wciągająca społeczność

Zagubienie w sieci to ograniczenie relacji ze światem rzeczywistym do kontaktu z ekranem smartfonu. Dziś konto w mediach społecznościowych ma 81,6 proc. trzynastolatków. Dlaczego? Pozornie to atrakcyjna i bezpieczna strefa kontaktów, prezentowania siebie i swoich poglądów, doświadczeń, zdjęć albo filmów. W rzeczywistości wejście w świat Snapchata, Instagrama czy TikToka, to przypisanie się do określonych grup, często znajomych ze szkoły, którzy wymieniają się zabawnymi filmami, a i rozmowy uczniów prowadzone w klasie czy na korytarzu sprowadzają się do tego, co widzieli w internecie. Brak konta to wykluczenie.

Z drugiej strony przynależność do wybranych grup, to niekiedy narażenie się na nieprzychylne komentarze czy hejt. Z raportu „Młode głowy” wynika, że ponad połowa badanych nastolatków (50,2 proc.) doświadczyła hejtu w sieci w ciągu miesiąca, a 60,9 proc. – w ciągu ostatniego roku. Szczególnym wyzwaniem jest hejt, który dotyczy wyglądu fizycznego – to znajdujemy potwierdzenie w 42,6 proc. wszystkich odpowiedzi. W takich przypadkach naturalnym odruchem jest ucieczka, niekiedy w działania autodestrukcyjne, w agresję, samookaleczanie się, używki.

Inna forma zagubienia w sieci to FOMO (ang. fear of missing out). To forma kompulsywnej ciekawości czy irytacji osiągnięciami innych (liczba lajków, współdzielenie). To również bardzo obciążająca obawa przed brakiem uwagi czy zainteresowania innych. Wnioski z raportu „Młode głowy” potwierdzają, że średnio 16 proc. badanych nastolatków ma wysoki poziom objawów tego typu wykluczenia. Jeszcze więcej z nich żyje w poczuciu nieustannej frustracji, że ich rówieśnicy mają bardziej satysfakcjonujące doświadczenia niż oni.

Młodzi napędzają swoje frustracje i, by odzyskać poczucie sprawstwa oraz znaczenia we własnych oczach, decydują się na działania zdecydowanie ryzykowne. W efekcie blisko jedna trzecia z nich (29,3 proc.) postępuje wbrew sobie, byleby uzyskać akceptację. Kiedy zaś jej nie uzyska, spirala się nakręca a poziom destrukcji i zachowań negatywnych narasta.

sieć gubi dzieci
Midjourney / Maciej Kochanowski

Chore lajki i komentarze

Aktywność w sieci bardzo przypomina relacje występujące w życiu codziennym. Chodzi o to, żeby być lubianym, najlepiej popularnym, w żadnym wypadku pomijanym czy niezauważanym. Oczekiwanym potwierdzeniem są komentarze, szerowanie oraz lajki. Ich brak wywołuje zazdrości wobec tych, którzy mają ich więcej. Gdy jest ich dużo, pojawia się lęk, że kolejny post zbierze ich mniej. Z czasem ta sytuacja prowadzi do zachowań destrukcyjnych.

Blisko dziesięć lat temu angielska nastolatka Hannie Smith popełniła samobójstwo, które powiązano z blisko czterysta obraźliwymi komentarzami wpisanymi na jej temat w internecie. Sprawa wydała się jasna – dziewczynka nie wytrzymała niewyobrażalnej fali hejtu. Z czasem jednak okazało się, że 98 proc. tych komentarzy Hanna wyprodukowała sama.

To przejaw zjawiska, które nosi nazwę cyfrowego samookaleczenia i w gruncie rzeczy nie różni się niczym od przypadków czynnej autoagresji dokonywanej za pomocą żyletki. Co gorsza, staje się coraz bardziej powszechne. W 2016 r. przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych badania na próbce 5593 nastolatków i nastolatek w wieku 12–17 lat. Sześć procent badanych potwierdziło, że publikowali złośliwe teksty na swój temat. Co dzięki temu próbowali osiągnąć? Istnieje kilka odpowiedzi:

  • chęć zwrócenia na siebie uwagi lub forma wołania o pomoc – nastolatki chcą, aby osoby ważne w ich życiu zauważyły ich i zwrócili większą uwagę, wspierały i doceniały; mogą też pragnąć, by inni zajęli się również ich problemami, czy wręcz podjęli próbę powstrzymania ich przed planowanymi aktami autoagresji;
  • budowanie fałszywej roli ofiary bądź kreowanie się na swoistego bohatera – w niektórych środowiskach krytyka czy hejt lub poniżanie jest oznaką popularności zgodnie z zasadą, że trzeba być naprawdę kimś, żeby inni chcieli nas nienawidzić czy nam zazdrościć;
  • próba wymuszenia komplementów – kiedy jesteśmy anonimowo atakowani, część osób próbuje nas wesprzeć, mówiąc miłe rzeczy czy choćby negując zdecydowanie negatywne komentarze, w efekcie dociera do nas strumień pozytywnego wsparcia – komplementów i innych pozytywnych wiadomości.

Każde samookaleczanie ma na celu dostarczenia ulgi psychicznej. Między innymi pomóc zapomnieć o fakcie pomijania przez innych. Tu szczególną rolę odgrywają rodzice. Młode osoby bardzo intensywnie poszukują wsparcia. Zwłaszcza w sytuacjach krytycznych. Niestety, zbyt często potrzeby dzieci  pomijane są uogólnieniami typu „to nic takiego”. Bywa, że pojawia się wręcz zaprzeczanie i pomówienia negatywnie identyfikujące wiarygodność problemów zgłaszanych przez dzieci.

sieć gubi dzieci
Midjourney / Maciej Kochanowski

Danah Boyd, w swoim opracowaniu na temat autoagresji wśród badanej młodzieży, pisze wprost: „Nie potrafię powiedzieć, ilu nastolatków, których spotkałam, a którzy byli prześladowani przez innych w szkole, mówiło mi o tym, jak bardzo ich rodzice są w tej sytuacji nieobecni – fizycznie, psychicznie lub emocjonalnie. I o tym, jak rodzice, zdaniem tych nastolatków, próbując coś po swojemu »naprawić« w rzeczywistości podejmują działania, znacznie pogarszające sytuację swoich dzieci. Trudno się pogodzić z sytuacją, kiedy na to pozorne zaangażowanie rodziców nastolatki reagują zaburzeniami odżywiania lub samookaleczeniem, traktując to jako próbę odzyskania jakiejś formy kontroli nad swoim życiem”.

Przejawy tego typu działań powinny być ostrzeżeniem dla nas wszystkich – a zwłaszcza dla rodziców. Wspieranie córki lub syna nie polega tylko na znalezieniu prześladowcy i ściganiu go czy jego rodziców. Nastolatki, które są ofiarami zastraszania – czy to przez nieznajomego lub rówieśnika – inie radzą sobie same z sobą – bardziej potrzebują wsparcia, miłości, potwierdzenia, a przede wszystkim zdrowej uwagi. Dzieci zagubione w sieci w sposób szczególny potrzebują rodziców. Ich ucieczka w świat wirtualny jest sygnałem, że w tym realnym, nie otrzymują tego, czego naprawdę potrzebują.

Źródła:

Opublikowano przez

Jarosław Kordziński

Autor


Trener, coach, mediator, moderator procesów rozwojowych osób i organizacji głównie w obszarze edukacji. Przez lata partner kluczowych podmiotów wspierających rozwój edukacji: MEN, CODN/ORE, CEO, FRDL. Stały współpracownik „Dyrektora szkoły”. Autor kilkunastu książek poświęconych edukacji dotyczących kwestii zarządzania, rozwoju zawodowego nauczycieli, ale też wyzwań stojących przed edukacją na progu XXI wieku.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.