Wybierają śmierć z rozpaczy. System nazywa to postępem

„Umierać godnie”, „odejść na swoich warunkach”, „wyprzedzić cierpienie i śmierć” – to postępowe hasła zwolenników eutanazji. Przeciwnicy pytają, czy na pewno chodzi tu jedynie o „godność” i ów „postęp”. Czy rozrastająca się agresywnie kultura „pogodnej śmierci” kosztem wymagającej i kosztownej opieki paliatywnej nie pociąga za sobą zmian w postrzeganiu moralności i krzywdy najbardziej bezbronnych pacjentów?

Zamienili empatię na zastrzyk z pavulonem

Krajów z legalną eutanazją: śmiercią na życzenie, stosowaną zgodnie z różnymi formami prawnymi, powoli, ale systematycznie przybywa. W ten sposób państwa dopasowują ustawodawstwo do stale rosnącego popytu na podobne usługi. Zachodnie kraje europejskie przyglądały się przez dłuższy czas Szwajcarii, gdzie już na początku lat 40. zalegalizowano tzw. samobójstwo wspomagane. Polega to na tym, że samobójcy dostarcza się uśmiercające środki i narzędzia, z których sam może świadomie skorzystać.

Z „wycieczek” do wyspecjalizowanych szwajcarskich ośrodków, jak Dignitas czy Exit korzystało coraz więcej chętnych, stąd choćby w krajach Beneluksu postanowiono dopasować się do trendu w sprawach ostatecznych. Na początku lat 2000. eutanazję zalegalizowała Holandia, w ślad za nią poszła Belgia i Luksemburg. Prawodawstwo w tej sprawie zmieniły również Niemcy i Hiszpania, a nad wprowadzeniem eutanazji zastanawia się mocno Wielka Brytania i Francja. Poza Europą najbardziej pod tym względzie zaawansowana jest Kanada, a w sąsiednich USA już cztery stany poszły podobną ścieżką.

Śmierć na życzenie. Nikt nie zapyta- dlaczego

Dr Matthew Doré, konsultant medycyny paliatywnej m.in. w Royal Victoria Hospital w Belfaście podkreśla, że w żadnym z proponowanych aktów prawnych dotyczących samobójstwa wspomaganego nie znalazł ani jednego zapisu, który zmuszałby do zadania dogłębnie potraktowanego pytania: „Dlaczego to robisz?”.

Według doktora „podstawowym powodem żądania dla siebie śmierci są najprostsze ludzkie emocje, czyli cierpienie i strach. Strach o siebie, strach o innych i strach przed utratą kontroli. Dalej, strach przed niepewnością, strach przed cierpieniem, strach przed tym, że sobie nie poradzę. Strach przed utratą tożsamości z powodu demencji lub po prostu rozpacz z powodu utraty tego, co było”.

Dr Doré zaznacza, że to normalna reakcja na straszne wieści, ale tragedią jest, gdy owa reakcja staje się usprawiedliwieniem dla zabicia pacjenta. Szuka się wówczas pretekstu „zamiast zająć się cierpieniem i strachem, objawami i psychologicznym zamętem”.

Samobójstwo wspomagane jako ucieczka od rozpaczy

W 2021 r., w Kanadzie, gdzie legalna eutanazja jest eufemistycznie nazywana „Medyczną pomocą w umieraniu” (Medical Assistance in Dying – MAiD), tylko niecałe siedem procent z ponad 10 tys. przypadków zostało skierowanych do psychiatry w celu oceny pobudek swojej decyzji. W tym samym czasie w amerykańskim Oregonie tylko 2 z 383 pacjentów zostało skierowanych na podobne badania. Jednocześnie trzy czwarte osób wnioskujących o samobójstwo wspomagane zaznaczało, że czuje się samotnie, a ponad połowa miało kliniczną depresję. W Holandii najczęściej diagnozowane zaburzenia psychiczne były związane właśnie z nastrojem depresyjnym.

Matthew Doré wyciąga z tego logiczny wniosek, że „nie dostrzegamy zdrowia psychicznego jako czynnika sprawczego u tych pacjentów”.

Ciekawy temat: Strata dziecka zmienia wszystko. I nic już nie jest takie samo

Śmierć na życzenie. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Luca Nardone/Pexels
Fot. Luca Nardone/Pexels

Oswobodzić bliskich z „ciężaru”

Jeśli jednak uda się opanować wspomniany wielowarstwowy strach, pozostają inne obawy. Według badań przeprowadzonych cztery lata temu w Oregonie ponad 50 proc. ludzi korzystających z usługi samobójstwa wspomaganego nie chciała być ciężarem dla bliskich. Co ciekawe, jeszcze 10 lat wcześniej ta liczba była o ponad połowę niższa.

Odczucie pozostawania strapieniem dla innych jest dojmujące bez względu na to, jak bardzo ma się troskliwą rodzinę. Chory pozostaje pod wielką presją, przejawiającą się choćby w listach samobójców: „Byłoby ci lepiej, gdyby mnie tu już nie było”.

W takim stanie pacjent jest szczególnie wrażliwy na sugestie i wyimaginowane lub realne oczekiwanie na oswobodzenie z „ciężaru”, jaki stanowi dla najbliższych czy nawet dla społeczeństwa. Wówczas samo istnienie klinik eutanazyjnych stwarza możliwość złego, bo przedwczesnego i ostatecznego wyboru. Sytuacja dodatkowo zaognia się, gdy opcja samobójstwa wspomaganego lub innego rodzaju eutanazji nie jest już tylko wyborem, ale wręcz nakazem.

Śmierć na własne życzenie. Z ulgą dla systemu

W Kanadzie ustawodawstwo ws. eutanazji systematycznie ewoluuje. Początkowo Medyczna Pomoc w Umieraniu (MAiD) ograniczała się jedynie do przypadków z „poważnym i nieodwracalnym cierpieniem”, z „perspektywą sześciu miesięcy życia lub krócej”. Ten wymóg został jednak usunięty na rzecz „rozsądnie przewidywalnej śmierci”. Jednak i to nie zachowało się długo, bo ustawodawcy postanowili w ogóle wykreślić z regulacji pojęcie śmierci. W ten sposób, jak argumentowano, otworzy się furtka „dla osób z chronicznymi problemami, które nie prowadzą do śmierci, czyli osób niepełnosprawnych”. Nie jest przy tym dokładnie sprecyzowane, jak daleko powinna być posunięta dana niepełnosprawność, tak fizyczna, jak i psychiczna.

W rzeczywistości prawo do eutanazji wykorzystywane jest do niczym niewytłumaczalnej presji na bezbronnych ludzi. W listopadzie 2020 r. Stały Komitet ds. Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Kanadzie wysłuchał zeznań ws. 45-letniego Rogera Foleya chorego od urodzenia na ataksję rdzeniowo-móżdżkową, bardzo rzadką chorobą genetyczną, z którą jednak da się relatywnie długo żyć.

Opieka to luksus. Śmierć jest w „pakiecie standard”

Chory opisywał system „opieki”, któremu podlegał.

– Byłem maltretowany. Ponieważ jestem niepełnosprawny, powiedziano mi, że moje potrzeby opieki są zbyt dużym obciążeniem. Byłem zmuszany do wspomaganej śmierci przez zaniedbania, brak opieki i groźby. Na przykład, gdy chciałem opieki domowej, etyk szpitalny i pielęgniarki próbowali zmusić mnie do śmierci wspomaganej. Grozili, że zażądają ode mnie 1800 dolarów dziennie lub wypiszą mnie bez opieki, której potrzebowałem, by żyć. (…) Personel szpitala nie zapewnił mi niezbędnych środków do życia. Byłem głodny i spragniony przez 20 dni. Miałem poważnie zakwaszony organizm. Ekspert, który badał moją sprawę, stwierdził rażące zaniedbanie – zeznawał Roger Foley.

Chory zaczął sam badać system MAiD. Według jego obserwacji opieka nad takimi jak on nakierowana jest na śmierć, nie na pomoc w ciężkim życiu.

– Odkryłem, że cały system wspomaganego umierania opiera się na fałszywej propagandzie, stronniczości, konfliktach interesów, ślepocie oraz na tym, że prawo mnie nie chroni –– oskarżał.

Gorący temat: Strach przed życiem. Strach przed sobą. Tych symptomów nie wolno lekceważyć

Samobójstwo wspomagane. Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Niezła impreza. Śmierć na życzenie: z balonikami i tortem

Z drugiej strony legalna eutanazja przybiera kształty dobrze opracowanego marketingowo produktu: śmierci na życzenie. W sieci można znaleźć opisy profesjonalnie przygotowanych przyjęć z okazji śmierci (death party), m.in. z balonikami z napisem, „życie jest do bani”.

Natomiast szwajcarska klinika Exit, zajmująca się samobójstwem wspomaganym, opracowała nawet specjalne narzędzie do eutanazji wykonane w technice 3D. To tzw. kapsuła Sarco, w której wygodnie kładzie się osoba zdecydowana na samobójstwo.

Po szeregu pytań i odpowiedzi upewniających, że decyzja została podjęta świadomie i jest nieodwołalna, osoba może nacisnąć przycisk. Ten uruchamia proces uśmiercania, a technicznie wtłaczania azotu. W ciągu 30 sekund człowiek wraz ze spadającym poziomem tlenu ma doznawać dezorientacji, a nawet lekkiej euforii. Traci przytomność i, jak reklamują foldery, umiera w bezbolesny sposób.

Podobny opis bardziej pasuje do ciekawej wycieczki w nieznane niż do procesu uśmiercania. Może między innymi dlatego mówi się o „turystyce samobójczej” (suicide tourism).

Życie przestaje być święte. Śmierć ma łatwą procedurę

W większości materiałów udowadniających słuszność wyboru eutanazji dominuje słowo „godność”. Istotnie, wybór momentu odejścia „na własnych warunkach” wydaje się być kuszący. Uniezależnienie od czasu, który nieuchronnie nadchodzi wielu uznaje za godną śmierć, wyzwalającą od cierpienia odzierającego z godności.

Inaczej na to patrzy wspomniany już dr Matthew Doré: „Godność nie jest czymś, co możesz sobie przypisać (…). Godność jest ci dana poprzez troskliwe, pełne szacunku otoczenie. Na przykład królowa jest najbardziej godną damą, jaką mogę sobie wyobrazić, ponieważ obdarzyliśmy ją szacunkiem i honorem”.

Choroba może rzeczywiście pozbawić człowieka godnej postawy, wyglądu, a nawet logicznego myślenia. Jednak dobrze sprawowana opieka paliatywna potrafi w jakiś sposób tę godność przywrócić. Gorzej, gdy powołane do pomocy instytucje nie są zainteresowane swoimi podopiecznymi.

Jeszcze w 2015 r. Wielka Brytania została uznana przez firmę konsultingową Economist Intelligence Unit za najlepszy kraj na świecie pod względem opieki paliatywnej. Jednak prezes Stowarzyszenia Medycyny Paliatywnej, dr Sarah Cox, mówi bez ogródek: „To już nie jest aktualne. Nie otrzymujemy funduszy, których potrzebujemy”.

Cytowana przez BBC doktor przyznaje jednocześnie, że problem nie odnosi się jedynie do braku pieniędzy. Powołane w tym celu instytucje nie współpracują ze sobą. Przeznaczone środki są źle wykorzystane, a lekarze i pielęgniarki są zwykle niedostępni wieczorami czy w weekendy. Z kolei pacjenci ostatnie swoje dni spędzają na łóżku w szpitalnym korytarzu.

Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News

magazyn Holistic News kwiecień
Kwartalnik Holistic News możesz kupić TUTAJ

Lekarze zaniepokojeni „kompleksami moralnymi”

Brytyjscy medycy przyznają, że w innych specjalizacjach medycznych nie ma takiej sytuacji. Dlaczego zatem medycyna paliatywna jest coraz bardziej marginalizowana? Zdaniem dra Matthew Doré’a to efekt m.in. agresywnych zmian kulturowych, jakie w imię „postępu” zachodzą w biernie poddających się społeczeństwach.

Inaczej pojmowana jest już moralność z podstawową zasadą lekarską: „po pierwsze nie szkodzić”. Lekarze głoszący wyższość opieki paliatywnej nad eutanazją i samobójstwem wspomaganym są, jak pisze Doré, „coraz częściej postrzegani jako bardziej zaniepokojeni własnymi moralnymi kompleksami niż dobrem pacjenta”.

Z pewnością ciężko też jednoznacznie przekonywać do rezygnacji z wyjścia, które może oszczędzić cierpienia sobie lub bliskim. Jednak tam, gdzie pojawiają się rozwiązania systemowe, prędzej czy później dają o sobie znać organizacje, które szybko spychają na margines pierwotnie cele, chcąc zastąpić je względami ekonomicznymi. Pamiętają przy tym, by swoim intencjom nadać status wyższych aspiracji.

Przeczytaj inny tekst Autora: Silni ludzie też płaczą. Psychika łamie się w ciszy

Opublikowano przez

Sławomir Cedzyński

Autor


Dziennikarz, publicysta, wydawca i komentator. Był m.in. redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w Wirtualnej Polsce oraz wydawcą portalu i.pl. Współpracował także z TVP, z tygodnikiem „Do Rzeczy”, serwisami superhistoria.pl oraz wprost.pl.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.