Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
W przededniu spotkania światowych przywódców opublikowano niepokojący raport dotyczący tempa zmian klimatycznych. Za brak zdecydowanych działań polityków ostro skrytykowała m. in. Greta Thunberg
„Zawodzicie nas. Ale młodzi ludzie zaczynają rozumieć naturę waszej zdrady. Oczy młodego pokolenia są skierowane na was. A jeśli zdecydujcie się nas zawieść, to obiecuję: nigdy wam wybaczymy. Świat się budzi. Nadchodzą zmiany, czy wam się to podoba, czy nie” – takie płomienne słowa podczas ostatniego szczytu klimatycznego ONZ wygłosiła Greta Thunberg.
W trakcie przemowy w Nowym Jorku na twarzy 16-letniej Szwedki malowały się gniew i bezsilność wobec bezczynności polityków. Ci, pomimo kolejnych spotkań na wysokim szczeblu, nie zapobiegli rosnącym emisjom dwutlenku węgla.
W 2018 r. eksperci Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) wyznaczyli nieprzekraczalną granicę emisji CO2 na poziomie 420 gigaton. Taka wartość, według nich, dawała nam 67 proc. szans na zatrzymanie ocieplania się klimatu na bezpiecznym poziomie.
Rok później do przekroczenia tego limitu zostało nam już tylko 350 gigaton. Po osiągnięciu tej granicy świat będzie musiał osiągnąć neutralność klimatyczną – czyli produkować tyle gazów cieplarnianych, ile potem zostanie usunięte z atmosfery, np. przez pochłaniające CO2 rośliny.
Czy Thunberg i jej pokolenie po poniedziałkowym szczycie może odetchnąć z ulgą? Zadbać o to próbował António Guterres, sekretarz generalny ONZ. Dlatego wprowadził selekcję wśród reprezentantów krajów, którzy chcieli zabrać głos podczas obrad. Do mównicy dopuścił tylko tych liderów, którzy do Nowego Jorku przyjechali z nowymi propozycjami dotyczącymi ochrony klimatu. Chciał w ten sposób zachęcić przywódców z całego świata do ustalenia ambitniejszych celów, jeśli chodzi o redukcję emisji.
W odpowiedzi Niemcy zadeklarowały zwiększenie inwestycji w zielone technologie w wysokości 50 mld euro. Berlin zdecydował się również powołać rządowy zespół ds. zmian klimatu, zgłaszając tym samym najbardziej spektakularną polityczną deklarację podczas szczytu.
Ale niestety, nie wszystkie rządy przedstawiły konkretne propozycje. W wielu przypadkach przemowy opierały się na zapewnieniach dotyczących zrozumienia powagi tematu, ewentualnie na odwoływaniu się do odpowiedzialności za los przyszłych pokoleń.
Zawiodły zwłaszcza najbogatsze kraje. Ich przedstawiciele w większości powtórzyli znane już obietnice dotyczące osiągnięcia klimatycznej neutralności do 2050 r. Trudno uznać takie deklaracje za rewolucyjne – w końcu to minimum wymagane przez IPCC. Co więcej, niewielu delegatów wspomniało o rewizji celów ograniczenia emisji do 2030 r. W tej chwili mówi się o redukcji rzędu 40–50 proc.
Prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Holandii Mark Rutte zgłosili bardziej ambitny cel – 55 proc. – ale według niektórych komentatorów to i tak za mało. Działacze organizacji Climate Action Network zwracają bowiem uwagę, że w kolejnej dekadzie emisje trzeba będzie ściąć nawet o 65 proc. W ich opinii dopiero taki poziom zapewni światu klimatyczne bezpieczeństwo.
Nie znaczy to jednak, że szczyt należy uznać za pozbawiony sensu. Delegaci skupili się jednak głównie na zadaniach łatwiejszych, niż redukcja emisji pochodzących z energetyki i transportu. Zamiast tego mówili o budowie nowych ścieżek rowerowych czy rezygnacji z używania plastiku w instytucjach publicznych.
Pewnym optymizmem napawa jednak zapowiedź rządów 59 państw (w tym Francji, Argentyny czy Nowej Zelandii) dotycząca rewizji celów redukcji emisji na 2030 r. Z kolei Rosja zdecydowała się w końcu ratyfikować porozumienia paryskie (umowę zobowiązującą sygnatariuszy do zatrzymania ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia), a Węgry zapowiedziały rezygnację z elektrowni węglowych i budowę bloków jądrowych.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk obiecał, że w ciągu pierwszych stu dni funkcjonowania nowej Komisji Europejskiej światło dzienne ujrzy projekt Green New Deal for Europe. Chodzi o zestaw regulacji prawnych mających ułatwić „zieloną” transformację gospodarczą w Unii Europejskiej. Do zerowych emisji zobowiązały się państwa wyspiarskie i kraje o najniższym stopniu rozwoju gospodarczego, czyli te najbardziej narażone na skutki katastrofy klimatycznej. Zielony Fundusz Klimatyczny, zbierający środki na pomoc zagrożonym narodom, powiększył się o 7 mld dolarów.
Na szczycie pojawili się również przedstawiciele wielkiego biznesu. W ich przypadku trudno jednak mówić o rewolucyjnych obietnicach. Wśród prelegentów zabrakło niestety wysłanników przedsiębiorstw najbardziej dokładających się do postępującego kryzysu klimatycznego. Plusem jest za to deklaracja firmy Allianz, która zamierza odejść od ubezpieczania firm opierających model biznesowy na korzystaniu z paliw kopalnych. Wcześniej na podobny krok zdecydowało się włoskie Generali.
Bill Gates zapowiedział z kolei przekazanie 790 mln dolarów na pomoc rolnikom w krajach rozwijających się. Dzięki tym środkom będą oni mogli lepiej dostosować swoje uprawy do skutków zmian klimatycznych. Głos w debacie zabrali także reprezentanci sektora bankowego. Afrykański Bank Rozwoju zapowiedział sfinansowanie budowy elektrowni słonecznej, która zapewni energię państwom Sahelu. Europejski Bank Centralny obiecał odejście od inwestycji opierających się na wydobyciu i eksploatacji węgla. Ogólne zaangażowanie w sprawę ochrony klimatu zadeklarowała także grupa 130 banków centralnych z całego świata. W tym gronie zabrakło jednak Narodowego Banku Polskiego.
Prezydent USA Donald Trump przed rozpoczęciem szczytu zapowiedział, że nie będzie obserwował debaty. Nie próbował też ubiegać się o zabranie głosu, ale pojawił się na sali obrad na kilka minut, by wysłuchać przemów Angeli Merkel i Narendry Modiego. Obrady opuścił również prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. Głosu nie zabrała także Japonia, krytykowana przez działaczy za inwestycje w elektrownie węglowe.
Obrady z zaniepokojeniem obserwowali komentatorzy z wiodących organizacji ekologicznych i naukowcy zajmujący się tematyką zmian klimatycznych. W krytycznych wypowiedziach zwracali uwagę na bezsilność polityków wobec status quo – ich zdaniem – dyktowanego przez gigantów sektora wydobywczego.
„Większość światowych liderów nie złożyła koniecznych w obecnej sytuacji deklaracji. W piątek zobaczyliśmy miliony ludzi na ulicach miast dających jasny sygnał, że nie godzą się na politykę apatii, wymówek i bezczynności ze strony polityków. Ci nadal nie potrafią postawić się wielkiemu biznesowi opartemu na korzystaniu z paliw kopalnych” – podkreśla Jennifer Morgan z Greenpeace International.
„Oczywiście to dobrze, że Rosja zdecydowała się w końcu ratyfikować porozumienie paryskie, że zielone fundusze będą większe czy że 59 państw zapowiedziało przedstawienie bardziej ambitnych planów pro-klimatycznych w przyszłym roku” – mówi Krzysztof Jędrzejewski, rzecznik polityczny Koalicji Klimatycznej. „Nie zmienia to jednak faktu, że najwięksi emitenci, w tym Unia Europejska, nie zadeklarowali zwiększenia swoich celów redukcyjnych i odejścia od spalania paliw kopalnych. Wezwanie António Guterresa i dramatyczne wystąpienie Grety Thunberg pozostały głosami wołających na puszczy. Tylko że niedługo tej puszczy może już nie być” – zauważa.
Naukowcy alarmują tymczasem, że zmiany klimatyczne mogą uderzyć w nas szybciej, niż nam się wydaje. Na dwa dni przed szczytem niepokojący raport opublikowała Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). Zdaniem ekspertów średnia rocznych światowych temperatur rośnie szybciej, niż zakładały dotychczasowe prognozy.
Do tej pory wzrosła ona o 1,1 stopnia Celsjusza w stosunku do epoki przedprzemysłowej oraz, co jeszcze bardziej niepokojące, o 0,2 stopnia w stosunku do lat 2011–2015. Może to oznaczać, że wzrost temperatur przyspiesza. Dlatego WMO bezpośrednio zaapelowała do polityków o bardziej zdecydowaną reakcję na postępujący kryzys klimatyczny.
Autorzy raportu raczej nie mogą być zadowoleni z rezultatów poniedziałkowych obrad. Mimo to António Guterres, kończąc szczyt, wydawał się być umiarkowanie zadowolony z deklaracji jego uczestników. Zaznaczył jednak wyraźnie, że wciąż wiele pozostało do zrobienia.
Kluczowa dla spraw klimatu będzie przyszłoroczna konferencja COP26 w Glasgow. To tam rządy powinny zadeklarować podwyższenie swoich celów redukcyjnych w perspektywie 2030 r. Być może do odważnych działań polityków zmuszą protestujący. Ci – idąc za przykładem Grety – coraz głośniej domagają się od nich wzięcia odpowiedzialności za przyszłość planety.