Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
„Łamanie norm społecznych wynika często z zaniżonego poczucia własnej wartości, z niskiej samooceny. Osoby zachowujące się w sposób nieaprobowany społecznie często poszukują też akceptacji. Gdy nie znajdują jej w domu, w swoim środowisku, to bardzo często szukają jej w grupach, w których takie zachowanie znajduje poklask” – mówi w rozmowie z Radosławem Wojtasem dr hab. Agnieszka Lewicka-Zelent, pedagog specjalny i psycholog.
Radosław Wojtas: Są sytuacje, kiedy lubimy stawiać szybkie diagnozy. Na przykład za kierownicą, gdy ktoś na drodze zachowuje się w nieodpowiedzialny sposób. Często nie mamy wątpliwości – wariat!
Dr hab. Agnieszka Lewicka-Zelent: Jako psycholog i pedagog nie mogę się zgodzić z nazywaniem kogoś wariatem, bo to jest bardzo duże napiętnowanie. Jeśli chodzi o taką wstępną diagnozę, to możemy się zgodzić z tym, że nie jest to zachowanie społeczne, którego oczekujemy i z którym możemy się zgodzić. To na pewno. Pytanie, z czego wynika to zachowanie. Czy jest jednorazowe, czy się powtarza.
Jeśli ktoś jedzie przez miasto z prędkością – powiedzmy – 150 km/h, to powód ma jakiekolwiek znaczenie?
Oczywiście takie zachowanie może mieć bardzo tragiczne konsekwencje niezależnie od powodu. W żadnym razie nie możemy usprawiedliwiać takiego zachowania. Jednak trochę inaczej możemy spojrzeć na osobę, która bardzo zdenerwowała się na wieść o tym, że traci pracę, wsiadła do samochodu i zachowuje się irracjonalnie pod wpływem tych emocji, czego oczywiście nie powinna robić, a inaczej spojrzymy na osobę, która notorycznie prowadzi pod wpływem środków odurzających i jest agresywna na drodze. Albo gdy pojawia się agresja fizyczna, kiedy jeden kierowca wysiada na środku skrzyżowania i chce bić innego kierowcę. Lub gdy prowadzi w taki sposób, aby sprowokować drugą osobę do agresji.
Trudno uznać za zrównoważonego kogoś, kto się tak zachowuje. Jakie są tego przyczyny?
Trudno. Jeśli chodzi o powody takich zachowań, oczywiście nie tylko wśród kierowców, to mogą to być, jak wspomniałam, życiowe sytuacje, które wyprowadzają z równowagi. Kiedy emocje szybują i tracimy nad sobą kontrolę. Ale poza takimi przypadkami normy społeczne łamią osoby, które nie uwewnętrzniają tych norm. To oznacza, że one doskonale znają normy, wiedzą co można, a czego nie można, ale reguły postępowania akceptowane powszechnie nie są ich normami. Uważają, że ktoś im coś narzuca, nie przyjmują tego za własne zasady i mają poczucie, że wcale nie muszą ich respektować.
Gorący temat: AI w urzędach UE. Sztuczna inteligencja ma wspierać urzędników
Wybierają sobie te, które są dla nich wygodne albo które uważają za istotne, a pozostałe ignorują?
Bywa różnie. Często osoby nieprzystosowane społecznie mają swoje alternatywne normy. Nie respektują norm ogólnie przyjętych, tylko swoje własne, wypracowane na przykład w grupie, do której przynależą. Może być również tak, że jeżeli jest dużo norm – a mamy ich w naszym życiu dużo – to niektóre osoby mogą dokonywać ich hierarchizacji. Niektóre uznają za ważne, inne nie. Ważniejsze staje się dla nich na przykład popisanie się przed znajomymi od przepisów ruchu drogowego.
Są wreszcie takie osoby, które po prostu nie znają norm. Dlatego że zostały wychowane i funkcjonowały w środowiskach, w których nikt ich nie uczył właściwego zachowania. Albo było wręcz tak, że człowiek od dziecka był uczony norm przeciwstawnych do obowiązujących w społeczeństwie.
On ci zabrał piórnik, to ty mu zabierz plecak. On ci podbił oko, to ty mu złam palec…
Na tej zasadzie. W rodzinie funkcjonującej właściwie (jak potocznie mówimy) rodzic uczy dziecko, że trzeba szanować innych ludzi, uważać na nich, nie robić im krzywdy. Także na drodze. Nawet jeśli ktoś wymusi pierwszeństwo albo pomyli mu się kierunkowskaz, to jeszcze nie powód do agresji. Błędy się zdarzają. W innej rodzinie ojciec czy matka powie „słuchaj synu, ktoś cię nie wpuścił na swój pas jezdni – wysiadasz i tłuczesz”. Jeżeli ktoś wyniósł takie wzorce z domu, to w dorosłości będzie się zachowywał zgodnie z nimi. Efektem zaburzenia procesów wychowania i socjalizacji jest niedojrzałe zachowanie w dorosłym życiu w różnych sytuacjach społecznych.
Normy łamane są często w sytuacji, gdy ludzie zażywają różne substancje psychoaktywne. A także ze względu na presję grupy. To jest częstsze wśród młodych osób, które chcą zaimponować grupie. I zrealizować jakieś swoje niezaspokojone potrzeby.
Warto przeczytać: Psychologia spisków. Tak wierzymy w absurdalne teorie
Jeśli ktoś czuje potrzebę zaimponowania komuś w ten sposób, to ma problem z poczuciem własnej wartości.
Bardzo często to wynika z zaniżonego poczucia własnej wartości, z niskiej samooceny. Ale osoby zachowujące się w sposób nieaprobowany społecznie często poszukują akceptacji. Gdy nie znajdują jej w domu, w swoim środowisku, to bardzo często szukają jej w grupach, w których takie zachowanie znajduje poklask. I wtedy grupa ich przyjmuje.
Z nieposzanowaniem norm często idzie w parze podejmowania działań ryzykownych, niebezpiecznych.
Z jednej strony są to działania ryzykowne wobec samego siebie, z drugiej – wobec otoczenia. Kiedy nie mamy zaspokojonej jakiejś potrzeby, to najprostszym sposobem odreagowania jest agresja. To kwestia wyboru, bo można pojechać 200 km/h przez miasto, ale można też skoczyć na bungee i w ten sposób dać upust emocjom. I jedno, i drugie zachowanie jest ryzykowne. Ale niosą ze sobą różne potencjalne konsekwencje. Zachowania ryzykowne często idą w parze z uzależnieniami. Wynikają też z potrzeby stymulacji i nowych wrażeń. U każdego poziom tej potrzeby jest różny. Ludzie, którzy mają silną taką potrzebę będą chcieli doświadczać coraz więcej ekstremalnych emocji.
Polecamy: HOLISTIC NEWS: Psychologia spisków. Tak wierzymy w absurdalne teorie #OBSERWACJE
Czy taka osoba zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji? Czy raczej włącza jej się tryb nieśmiertelności i nie bierze pod uwagę niepożądanych skutków swoich działań?
Jeżeli jest pod wpływem środków psychoaktywnych, to może czuć się jak pan i władcza, wydaje mu się, że jest w stanie zrobić wszystko. Świadomość jest ograniczona. Osoby nieprzystosowane społecznie mają niski poziom umiejętności przewidywania skutków swoich działań. Idzie z tym w parze brak poczucia odpowiedzialności. Zatem takie osoby nie dość, że nie przewidują konsekwencji, to jeszcze nie biorą odpowiedzialności za to, co robią. Zrzucają winę na kogoś innego, na los, Boga, przeznaczenie, na to, że rodzice nie potrafili ich wychować. Sami nie czują się winni, nie przejmują odpowiedzialności.
To się dzieje: Zagrożenia sztucznej inteligencji. Model AI modyfikował swój kod
Jak powinniśmy się zachowywać wobec takich ludzi? Na przykład wtedy, gdy tacy szybcy i wściekli szalejący na drodze, są agresywni. Jak rozbroić taką sytuację?
Myślę, że niestety każdy z nas znalazł się w sytuacji, gdy ktoś był wobec nas agresywny, a my Bogu ducha winni lub zwyczajnie po ludzku popełniliśmy jakiś błąd. Na pewno najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to dać się sprowokować. Starajmy się nie podsycać agresji. Raczej nie warto wchodzić w żadną polemikę, bo zwykle to tylko doleje oliwy do ognia i podniesie poziom negatywnych emocji.
Radziłabym zejść takiej osobie z drogi. Jeśli jest to zachowanie niebezpieczne, to możemy powiadomić odpowiednie służby. Myślę sobie, że to nie jest nasza rola, by rozliczać na przykład agresywnego kierowcę na ulicy. Nigdy nie wiemy, jaki będzie następny krok takiego człowieka.
Warto przeczytać: Uważaj, o czym myślisz. To może być karalne
Czy jako społeczeństwo jesteśmy bezsilni wobec ludzi nieprzestrzegających norm do czasu, gdy nie popełnią poważnego przestępstwa? Jeden z ostatnich przykładów: bandyta, który we wrześniu na Trasie Łazienkowskiej wjechał w samochód, którym jechała czteroosobowa rodzina i zabił ojca dwójki dzieci miał pięć sądowych zakazów prowadzenia pojazdów.
Co możemy zrobić jako społeczeństwo? Po pierwsze, nie możemy takich zachowań akceptować. Nie wierzę, że w takich przypadkach otoczenie nie widzi, że ktoś jeździ za szybko albo wsiada za kierownicę pod wpływem środków psychoaktywnych. Przyjaciele, rodzice, rodzeństwo – ktoś powinien reagować. Reagujmy, jeśli podejrzewamy, że spotkaliśmy na drodze nietrzeźwego kierowcę.
Ja zareaguję, a sąd – zakładając, że policja zrobi co trzeba i dojdzie do rozprawy – wyda szósty zakaz prowadzenia pojazdów osobie, której wcześniejsze pięć zakazów niczego nie nauczyły.
Zdecydowanie prawo powinno jasno wyznaczać pewne granice. Kary powinny być adekwatne do sytuacji, bo inaczej nie spełniają swojej roli. Prawo powinno obowiązywać wszystkich. Celebryta jeżdżący po Warszawie 200 km/h musi być tak samo pewien ukarania jak przeciętny człowiek z tłumu. Nie możemy stwarzać nierówności.
Tylko że dla jednej osoby 10 tys. zł grzywny to dotkliwa kara, dla innych to drobiazg. Tak samo z zakazem prowadzenia pojazdu. Ktoś się do niego zastosuje, a ktoś inny nic sobie z tego nie zrobi.
Trzeba się zastanowić nad takimi rozwiązaniami, żeby ta osoba poczuła się indywidualnie ukarana. Żeby poniosła konsekwencje i przejęła odpowiedzialność za to, co zrobiła.
Jak to osiągnąć?
Jako osoby pracujące ze skazanymi, zajmujące się ich resocjalizacją, nie mamy wpływu na wysokość kar. Myślę, że kara powinna skłaniać do refleksji. Jeśli stosujemy na przykład dozór elektroniczny, to połączmy go z obowiązkowym wolontariatem w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Niech skazani popracują z osobami przewlekle chorymi lub ofiarami wypadków, niech zobaczą skutki ryzykownego zachowania. Niech zobaczą rodziny, które odwiedzają tych ludzi.
To może być solidna lekcja empatii i brania odpowiedzialności za to, co się robi. Jeśli ktoś ma problem z uzależnieniem albo z agresją – niech zostanie zobowiązany do podjęcia odpowiedniej terapii. Uczę skazanych odwagi, by stanęli oko w oko z pokrzywdzonymi przez nich ludźmi lub ich rodzinami. Żeby przeprosili. Umożliwia to mediacja.
Jednak najważniejsza jest profilaktyka. Powinniśmy już od przedszkola uczyć dzieci postaw odpowiedzialności, empatii, przewidywania skutków swojego zachowania. Powinniśmy propagować, czy wskazywać właściwy system wartości, w którym wysoką pozycję zajmuje dbałość o innych ludzi. Pracujmy z dziećmi także nad samooceną. Jeśli nie będzie ona nieadekwatna, to dzieci w późniejszym okresie życia nie będą musiały nikomu niczego udowadniać.
Przeczytaj inny tekst Autora: Wesołe może być życie seniora. Starość dużo zabiera, ale również dużo daje