Prawda i Dobro
Toksyczna przyjemność. Uzależniające substancje zagrażają młodym
11 października 2024
Czym jest istota ludzkiej egzystencji? Jaki jest jej cel? Oto pytanie, które nurtuje człowieka od zarania dziejów. Po co żyjemy? Czy po to, by pracować, czy po to, by właśnie tego nie robić? A jeśli pracować, to czy bardziej dla innych, czy lepiej nad sobą samym?
W naszej kulturze jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że szukania odpowiedzi na pytania o podłożu egzystencjalnym nurtują głównie ludzi młodych wiekiem. Wchodząc w okres dojrzewania, naturalnie zaczynamy zastanawiać się nad otaczającym nas światem i naszym w nim miejsca. Cel życia jest też częstym tematem do rozmów podczas debat studenckich. Z wiekiem jednak człowiek zaczyna coraz rzadziej zadawać sobie tego typu pytania. Po pierwsze, dlatego, że nie ma na rozmyślania tyle czasu co dawniej, gdyż proza życia nie zostawia mu ani minuty na takie dylematy, co ma też swoje dobre strony. Po drugie, i chyba najważniejsze, doświadczenie życiowe uczy nas, że sens życia bywa zmienny. Raz obrany cel zazwyczaj we wczesnej młodości zazwyczaj schodzi na dalszy plan i nie zawsze powodem takiego postępowania jest brak możliwości jego realizacji. Człowiek stale zmienia się, rozwija i chce czegoś nowego. Nie powinno nas więc dziwić, że zmieniają się nasze cele. I może to właśnie jest w naszym życiu najpiękniejsze?
Okazuje się, że ludzie niezależnie od wieku, wykształcenia i miejsca zamieszkania marzą tylko o dwóch rzeczach: o tym, by być szczęśliwym i bogatym. Człowiekowi niczego więcej do spełnienia marzeń nie potrzeba. Są to jednak cele bardzo ogólne i wcale niełatwe do spełnienia. A skoro są takie trudne, to gdzieś po drodze ludzie zaczęli mieć cele poboczne, prostsze do osiągnięcia, dzięki którym łatwiejsze stanie się dojście do kulminacji, czyli do radości i bogactwa właśnie.
Zazwyczaj kobiety marzą o szczęściu rodzinnym, a mężczyźni o wielkiej karierze. Połączenie tych dwóch priorytetów daje duże szanse osiągnięcia życiowego celu. Ludzie łączą się w pary, zakładają rodziny, by razem iść w kierunku zmierzającym do osiągnięcia głównego celu. Wspierają się, pomagają sobie i mogą na siebie liczyć. Pięknie jak w bajce. No właśnie, bo w życiu rzadko się to zdarza. Wspólne dążenie do szczęścia zamienia się w drogę pełną trudów nie do pokonania. I tu pojawia się punkt, w którym pierwotny cel okazuje się nierealny do zrealizowania. Jeśli w takim momencie człowiek zamknie się w sobie i przestanie wierzyć we własne możliwości, może załamać się i popaść w apatię. Lekarstwem okazuje się dostrzeżenie światełka w tunelu, którym jest nowy cel, a co za tym idzie sens życia. Już nie taki wielki jak poprzednio, ale równie ważny, a może nawet ważniejszy, bo łatwiejszy do osiągnięcia.
Samo poszukiwanie sensu może być też sensem naszego życia. Nie stagnacja, ale właśnie ruch i ciągłe poszukiwania.
Wiele osób nie lubi swojej pracy i chodzi do niej z przymusu, marząc o zupełnie innym życiu. Jednak czekanie na dzień wypłaty, kiedy na koncie pojawi się upragniona suma, ma już sens. Czyli nawet jeśli nasza praca nie jest sensem życia i jego celem, to samo wzbogacanie się za jej pomocą tym celem jest. I nadaje naszemu życiu sens. Sens życia może narodzić się, kiedy zamarzymy o kupnie domku nad jeziorem, zmianie samochodu czy wspieraniu finansowym studiów dzieci. Nasze planowanie przyszłości wyraźnie wpływa na nadanie życiu sens. Człowiek, któremu wydaje się, że już wszystko osiągnął i nie ma po co żyć – automatycznie traci wolę i cel życia. Dlatego stare przysłowie mówi, że warto od stołu odejść nieprzejedzonym. Głód motywuje do dalszej walki i działania. Przesyt rozleniwia i prowadzi donikąd.
Jakże często bywa, że dopiero kryzys, który spotykamy na swojej drodze, powoduje narodzenie się nowego celu i sensu życia. Wystarczy spojrzeć na mężczyzn, którzy zazwyczaj po czterdziestce przechodzą przez tak zwany kryzys wieku średniego. Mężczyzna, który osiągnął już swoje młodzieńcze cele, nagle widzi, że nie ma już po co żyć. Zbudował dom, spłodził syna i to nie jednego i drzew nasadził się każdej wiosny do woli. I co ma robić dalej? Przyzwyczajony do walki i ciągłej konkurencji w bezpiecznym domu, który zresztą sam stworzył, zaczyna się nudzić. Szuka więc przygód, które zazwyczaj kończą się większymi kłopotami niż szczęściem. Bywa jednak, że zakładając nową rodzinę z dużo młodszą partnerką, która rodzi mu dziecko, odżywa jakby na nowo, znowu chce mu się żyć i walczyć, do czego nie mógł już się zmobilizować przy pierwszej żonie. Kobiety zresztą odnajdują sens życia, dokonując równie dużych rewolucji osobistych. Odchodzą z niesatysfakcjonujących związków, w których do tej pory tkwiły dla dzieci lub ze względów ekonomicznych. Jednak po tym jak dzieci usamodzielniają się, bywa, że same zapisują się na studia czy kursy i realizują się w nowych zawodach i karierach. Zmieniają całe swoje dotychczasowe życie, bo zmienił się sens ich życia.
Twórca logoterapii, austriacki lekarz psychiatra, Viktor Frankl całe życie poświęcił rozważaniom na temat poszukiwania sensu życia. Oddany pracy innym, chociaż sam jako były więzień obozu koncentracyjnego przeszedł przez prawdziwe piekło. Lecz właśnie życie w tak ekstremalnych warunkach nauczyło go, by nie stracić sensu życia. Nadal cierpiał, był głodny i przerażony, ale obrany cel, którym było dotrwanie do końca, by zobaczyć żonę i rozpocząć pracę naukową, pozwoliło mu przetrwać okrutny czas. Uczył tego też współtowarzyszy niedoli. Odnalazł też pocieszenie w głębokiej wierze.
W jednej ze swoich książek pod tytułem „Bóg ukryty: w poszukiwaniu ostatecznego sensu” Frankl pisze, że człowiek może zrealizować się, czyli odnaleźć sens życia tylko wtedy, gdy wykroczy poza samego siebie, czyli gdy pokocha drugą osobę lub spełni jakieś zadanie, które sam sobie wyznaczył. Autor podkreśla też, że każda sytuacja życiowa, a więc również, a może przede wszystkim kryzysy niosą za sobą unikatową możliwość znalezienia i spełnienia sensu. Człowiek sam kształtuje siebie i może czynić to do końca swojego życia. Badania prowadzone przez Frankla pomogły jego pacjentom wyrwać się z poczucia egzystencjalnej pustki.
Viktor Frankl słusznie zauważył, że sens życia jest najważniejszym czynnikiem mobilizującym człowieka do dalszej egzystencji. Nie mając celu, żyje się nam trudno, ubogo i boleśnie. Apatia i brak wiary w lepsze jutro prowadzi do depresji i do chęci popełnienia samobójstwa. Frustracja często wynika z braku świadomości sensu.
Zadowolenie z życia wbrew temu, co uważa większość z nas, nie przychodzi więc z zaspokajania potrzeb, ale z poczucia sensu życia. Dobrobyt może nadal powodować u nas poczucie pustki, jeśli gdzieś po drodze stracimy cel życia.
Może cię również zainteresować: