Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
Szczęście nie istnieje. W każdym razie szczęście w rozumieniu uniwersalnym, wspólnym dla wszystkich. Trudno bowiem o jedyną definicję tej – jakże pożądanej emocji. Stąd w jednych rankingach najszczęśliwszych krajów znajdujemy zimne i szare kraje północy: Finlandię, Norwegię, Danię i Islandię. W innych zaś na czele plasują się państwa tropikalne: Kostaryka, Vanuatu, Wietnam i Kolumbia. Które z tych zestawień są prawdziwe? Prawdopodobnie jedne, drugie, a może też jeszcze jakieś inne.
Za czasów PRL-u jednym z symboli państw dobrobytu była Szwecja. Wydawało się, że mieli tam wszystko: bardzo wysokie zarobki, pełne sklepy, wysoki poziom opieki społecznej i zdrowotnej, dobrą edukację. No i jeszcze popkultura z uwielbianym zespołem Abba. Tymczasem w rzeczywistości ten „raj” wygląda całkiem pospolicie – położona na południu kraju Skania przypomina Mazowsze. Z tą różnicą, że roślinność mniej bujna, wiatr chłodniejszy, a plaże głównie skaliste. Atrakcji nie za wiele. Gdy spytać Szweda o to, czy spędza urlopy w swoim kraju, odpowiedź zwykle bywa przecząca. Wybierają Majorkę, Kanary czy Tajlandię. W Szwecji owszem – można dobrze zarabiać i w miarę spokojnie żyć, ale wypoczywać – niekoniecznie.
Na tym paradoksie zasadza się prawdopodobnie pozorna sprzeczność badań dotyczących szczęścia. Związana jest ona z uwarunkowaniami kulturowymi, a konkretnie oczekiwaniami wobec świata, które determinują nasze poczucie satysfakcji i dobrostanu.
Innymi słowy: skandynawski minimalizm urealnia wymagania tamtejszych mieszkańców wobec rzeczywistości. Wychowani w surowych warunkach klimatycznych z istotnym wciąż wpływem restrykcyjnego protestantyzmu nie mają rozbudowanych oczekiwań. Zwykle nie pragną bogactwa, wystarczy im przyzwoity – a przy okazji transparentny poziom zarobków, zależy im na prowadzeniu zwyczajnego, sielskiego życia, bez ekstrawagancji, a za to z opiekuńczym systemem socjalnym, dobrą służbą zdrowia i długimi, ok. 6-tygodniowymi urlopami. Możemy zatem wysnuć wniosek, że Finowie i Skandynawowie są szczęśliwi nie dlatego, że mieszkają na dalekiej północy. Oni są szczęśliwi, gdyż mogą kilka razy w roku z kraju wyjechać. Bez wyrzeczeń, za uczciwie zarobione pieniądze, nie martwiąc się o utratę pracy i socjalnych przywilejów.
Przeczytaj też:
Inaczej wygląda sytuacja np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkańcy pielęgnują w sobie rozbuchany patriotyzm i supermocarstwowość – to sprawia, że ich oczekiwania wobec świata są wygórowane. Amerykanie podświadomie uważają, że skoro wszystko jest u nich naj-, to należy im się więcej.
Gdy ich wymagania zderzają się z rzeczywistością – godzinami spędzonymi w korkach, w drodze do pracy czy zbiurokratyzowaną opieką zdrowotną, są skonsternowani. Próbują co prawda nadrabiać przesadzonym optymizmem, ale jest to zagrywka na pokaz. Polacy czy szerzej – Europejczycy zwykli oceniać ich z dystansem tzn. gdy Amerykanin mówi, że było wspaniale, zapewne było dobrze, gdy mówią, że było dobrze, zapewne było w porządku, a gdy mówią, że było w porządku, zapewne było po prostu źle.
Zupełnie inny system wartości od zachodniego prezentują mieszkańcy Chin czy Indii, gdzie poczucie szczęścia jest mniej zindywidualizowane, a bardziej związane z harmonijnym funkcjonowaniem w ramach zbiorowości. Stąd – mimo relatywnego ubóstwa, Azjaci często czują się szczęśliwsi, niż powinni być, biorąc pod uwagę „obiektywne” wskaźniki (np. dochody). Pomagają im bowiem mocno zredukowane osobiste oczekiwania, wysoki poziom wsparcia społeczności oraz nawyk ciężkiej pracy.
Dla mieszkańców Indii, Chin i krajów dalekiej Azji szczęście nie jest związane z intensywnością przeżywanych emocji, a raczej pozostaje stanem harmonii i spokoju (co oznacza również pewną powściągliwość i powagę).
Ludzie Wschodu skłonni są do przyjmowania świata biernie, takim, jaki jest. Nie naraża ich to na niepotrzebne rozczarowania, spowodowane niemożnością uzyskania pełnej doskonałości. Szczęście jest osiągane w tych kulturach dzięki dobrym relacjom międzyludzkim i spełnianiem się w swoich rolach w społeczności.
Niektóre elementy kultury azjatyckiej możemy – co nieco zaskakujące – znaleźć w Ameryce Łacińskiej. Tam mieszkańcy bywają również stosunkowo biedni, ale definiując swoje poczucie szczęścia w relacji do innych, nie cierpią z tego powodu tak, jakby to miało miejsce w przypadku ludzi tzw. Zachodu.
Dopiero w kontekście przedstawionych uwarunkowań kulturowych łatwiej można zrozumieć znaczące rozbieżności w odczuwaniu szczęścia w zależności od różnych badań i rankingów.
Według najpopularniejszego – Światowego Rankingu Szczęścia (z ang. World Happiness Report) – od sześciu lat na prowadzeniu znajduje się Finlandia, która wyprzedza Danię, Islandię, Izrael, Niderlandy, Szwecję i Norwegię. Za wyjątkiem Izraela są to kraje wyłącznie o tradycji protestanckiej z północy Europy.
Kryteria wyboru oparto o sześć czynników: dochody mieszkańców (PKB per capita), oczekiwaną długość życia, wysokość i zakres świadczeń społecznych (emerytury, zasiłki, projekty socjalne itp.), wolność podejmowania decyzji, poziom korupcji i działanie organizacji dobroczynnych. Jak podkreślili autorzy badań, o kolejności w ostatnich latach zdecydowało tradycyjne zaufanie Finów do instytucji państwowych i społecznych, ich zadowolenie z życia codziennego oraz poziomu edukacji, transparentność życia publicznego i… niewygórowane oczekiwania.
„Istnieje określony ogólnonordycki fenomen, który można zaobserwować również w niektórych sąsiednich krajach europejskich” – skomentował wyniki badań nad szczęściem prof. Peter Stadius z Uniwersytetu w Helsinkach. „W globalnym porównaniu ze społeczeństwami takimi jak amerykańskie czy japońskie, ludzie tutaj mają dużo wolnego czasu i urlopu. Dzięki temu nie są tak bardzo uzależnieni od konieczności pracy” – wyjaśnił.
W omawianym rankingu Polska zajęła stosunkowo dalekie miejsce z dość niskim poziomem szczęścia. Wśród 137 ujętych w badaniu państw znaleźliśmy się na 39. miejscu – m.in. za Panamą, a tuż przed Nikaraguą, Japonią i Chorwacją. Ranking zamykały kraje, w których tli się wojna domowa: przedostatni Liban i ostatni Afganistan.
Istnieje jednak też obliczany w zupełnie inny sposób Światowy Indeks Szczęścia (z ang. Happy Planet Index), który w przeciwieństwie do wcześniej opisanego wskaźnika, oprócz kryteriów związanych z bogactwem, w większym stopniu uwzględnia wpływ na środowisko czy zrównoważony rozwój. W ten sposób realizuje założenie mówiące, że celem człowieka nie jest jedynie bogacenie się, lecz szerzej – harmonijne współistnienie w społeczeństwie i zapewnienie sobie zdrowia i szczęścia.
Światowy Indeks Szczęścia, publikowany od 2006 roku w większym stopniu uwzględnia kraje mniej eksploatujące środowisko naturalne i jego zasoby. Matematyczny wzór wyliczeń tego indeksu wygląda nieskomplikowanie: odczuwany dobrostan mnożymy przez średnią długość życia i ów iloczyn dzielimy przez tzw. ślad ekologiczny – dokładne zasady wyliczeń opracowali eksperci z Europejskiego Urzędu Statystycznego – Eurostatu.
Według tego rankingu najszczęśliwsi na świecie w 2021 roku byli mieszkańcy Kostaryki, Vanuatu i Kolumbii (kilka lat wcześniej na drugim miejscu znajdował się Wietnam). Generalnie: najlepiej wypadają kraje tropikalne Ameryki Łacińskiej, Indochin, Australii i Oceanii. Nisko plasują się państwa z klimatem umiarkowanym, uznawane za bogate: Stany Zjednoczone zajęły 122. miejsce na 152 kraje, a Luksemburg znalazł się jeszcze niżej, na 143. miejscu. Ranking zamykają szybko rozwijająca się Mongolia i zasobny Katar (oba z wyjątkowo suchym klimatem). Polska znalazła się w środku stawki – na 71. miejscu (wg danych z 2012 r.).
Poza gorącym klimatem i niewielkim uprzemysłowieniem najszczęśliwsze państwa według przedstawionej klasyfikacji łączy powszechna prostolinijność, spontaniczność i pogoda ducha mieszkańców. W powszechnej opinii mieszkańcy Ameryki Łacińskiej uśmiechają się wyjątkowo często, podobni do nich pod tym względem są dalecy Azjaci: Tajowie, Laotańczycy, Wietnamczycy itp. Z reguły ludzie ci są zadowoleni, cieszą się z tego, co mają, doceniają każdy dobrze przeżyty dzień, nie marudząc przy tym jak wielu rozkapryszonych ludzi Zachodu. W ich kulturze nie ma elementu silnego parcia na sukces i wysokich wymagań społecznych – czynników, które dołują nie tylko Europejczyków czy Amerykanów, ale też np. Japończyków. W dodatku nie mają deprymujących wzorców bogatszych sąsiadów – jak to jest w przypadku „zdołowanych” mieszkańców państw Europy Środkowej i Wschodniej, ubogich krewnych Zachodu.
Mimo zupełnie różnych tabel najszczęśliwszych krajów świata, dane opracowane przez różne grupy badaczy wcale nie są sprzeczne, a często wręcz się uzupełniają.
Gdy przyjrzymy się bliżej rankingowi, według którego najszczęśliwsi są Finowie, zwraca uwagę zależność między bogactwem a poczuciem dobrostanu. Dla przykładu: Brazylijczycy, choć są trzykrotnie biedniejsi od Japończyków, są od nich szczęśliwsi. Z kolei Czesi i Amerykanie sąsiadują w zestawieniu, choć ci pierwsi są niemal dwukrotnie biedniejsi. Innymi słowy: naszym południowym sąsiadom wystarczy do osiągnięcia przyzwoitego poziomu szczęścia ledwie połowa zasobności portfela przeciętnego obywatela USA. Jeszcze jaskrawszy przykład to porównanie krewkich Nikaraguańczyków z Kuwejtczykami. Choć ci Arabowie dysponują 10-krotnie wyższym dochodem niż Latynosi, wykazują podobny poziom satysfakcji z życia.
Jak wygląda sytuacja Polaków? Plasujemy się poniżej Włochów czy Hiszpanów, obok zbliżonych do nas w dochodach Łotyszy i Węgrów. Podobny do polskiego poziom szczęścia odczuwają dwukrotnie biedniejsi Serbowie i czterokrotnie ubożsi Gwatemalczycy. Pasujemy profilem jak ulał do nieco sfrustrowanej Europy Wschodniej; Czesi czy Słoweńcy zostawili nas w tyle.
Może cię również zainteresować:
Przez wiele stuleci filozofowie z różnych kręgów kulturowych próbowali opisać, czym jest szczęście. Dla Platona było to poznanie prawdziwych idei, w tym piękna i dobra, dla Arystotelesa – racjonalne szukanie „złotego środka”, stoicy zalecali spokój, średniowieczni mnisi – pokutę i modlitwę, prowadzącą do życia wiecznego. W czasach nowożytnych powróciła koncepcja szczęścia jako maksymalizowania doczesnych przyjemności. Ale do czasu. Kolejne wojny i kryzysy znowu skłoniły do szerszych rozważań i próby całościowego spojrzenia na to zagadnienie. Wróciliśmy do punktu wyjścia. Aktualna jak nigdy stała się myśl chińskiego filozofa, żyjącego w VI wieku p.n.e. twórcy taoizmu – Lao Tsy. Mawiał on, że „ten, kto nie jest szczęśliwy z odrobiną szczęścia, nie będzie szczęśliwy z jego mnóstwem”.
Więcej ciekawych artykułów na: Holistic News