Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Wielu ludzi wspomina z nostalgią pisanie listu do Świętego Mikołaja i oczekiwanie na prezenty. Pamiętamy także szok, gdy dowiedzieliśmy się, że on nie istnieje. Wiara w to, że ktoś – czy to ubrany w ornat i mitrę, czy czerwony kubrak – przynosi prezenty, to niezwykły fenomen. Czy jednak warto ją podtrzymywać? A może jak najszybciej uświadomić dzieci, że Mikołaj nie istnieje?
O dziwo, prezenty to nie tylko domena człowieka. Także wśród zwierząt możemy spotkać takie, które przynoszą sobie podarki. Na przykład samiec rybitwy, gdy złowi rybę, nie zjada jej, ale przynosi w prezencie samiczce. Zdarza się, że samiec szpaka przynosi do gniazda kwiaty dla samiczki. Gawron zaś odrywa małą gałązkę drzewa, by wręczyć ją partnerce.
Człowiek jest w tej dziedzinie mistrzem, gdyż prezent służy tak do wyrażenia uczuć, jak i do odwdzięczenia się, uzyskania czegoś, a w innych przypadkach – obrażenia kogoś wręczeniem mu uszczypliwego podarku. Abstrahując od przypadków niemiłych, wręczanie prezentów jest – jak to określił Gary Chapman – jednym z języków miłości.
Chapman to amerykański psychoterapeuta, mówca i pastor. W czasie pracy z parami doszedł do wniosku, że wiele konfliktów rodzi się z niewłaściwie okazywanej miłości. Wyróżnił pięć głównych sposobów komunikowania, że czujemy przywiązanie do drugiej osoby. W książce 5 języków miłości nazwał je językami i stwierdził, że każdy człowiek ma jeden „ojczysty”, którym naturalnie okazuje miłość, ale też najbardziej odczuwa z jego pomocą uczucia ze strony innej osoby. Te języki to:
Jeśli ktoś naturalnie okazuje miłość za pomocą drobnych przysług, a partner lub partnerka przez czuły dotyk, to ta druga strona nie doceni tych drobnych gestów tak bardzo, jak na przykład przyjemnego masażu lub spaceru za rękę. Jeśli będzie jej tego brakować, może się czuć niekochanym lub niekochaną.
Drobne upominki są językiem miłości, który dla wielu osób jest nieodzowny w okazywaniu uczuć. Świadomość takiej zasady może ułatwić funkcjonowanie w społeczeństwie i jest – także dla dzieci – cenną nauką relacji międzyludzkich. Grudzień to doskonały czas, by o tym uświadamiać. Czy jednak konieczny jest do tego Święty Mikołaj?
Wiara w Świętego Mikołaja, który przynosi niepostrzeżenie podarki dzieciom, może być elementem ważnego procesu rozwoju wyobraźni i kreatywności. Psycholog dziecięca i młodzieżowa Weronika Wróblewska, z centrum psychologiczno-terapeutycznego Zielone Przedmieście w podkrakowskich Zielonkach, stwierdza:
– Wiara w Mikołaja daje dzieciom pewną formę marzeń i kreowania świata, który jest wyimaginowany, abstrakcyjny, ale tworzy magię świąt, o której często mówimy.
Rozwój wyobraźni dziecka jest istotnym elementem edukacji i to już od najmłodszych lat. Stanowi ona komponent kreatywności. Dzięki niej dziecko otwiera się na świat, na innych oraz na siebie. Jest chętne do tworzenia, wymyślania nowych rzeczy, interpretacji zjawisk, a także analizowania, wnioskowania i podejmowania decyzji. To niezwykle istotna umiejętność zwłaszcza dziś, gdy szkoły zdają się bardziej skupiać na przekazywaniu informacji i przeprowadzaniu testów niż nauczaniu myślenia.
Rozwój wyobraźni to ważna część składowa rozwoju poznawczego. Dzięki niej, oprócz nabywania zdolności analizy świata, dziecko uczy się także refleksji nad własnymi procesami myślowymi i poznawczymi. Rozwija zdolność do zapamiętywania czy też tak zwaną metapamięć, czyli wiedzę o własnej pamięci. Umiejętność analizy własnego procesu poznawczego gra niebagatelną rolę w odkryciu prawdy o nieistnieniu pana z długą białą brodą, który ma zakradać się przez komin. O tym za chwilę. Skoro powiedzieliśmy o korzyściach płynących z wiary w Świętego Mikołaja, czy niesie ona z sobą jakieś zagrożenia?
Można usłyszeć, że Święty Mikołaj przynosi grzecznym dzieciom prezenty, a niegrzecznym – rózgi.
– Niektórzy wykorzystują ten motyw i straszą dzieci, że trafią one na listę niegrzecznych. Jest to forma karania i zastraszania, co może mieć bardzo negatywne konsekwencje – stwierdza Wróblewska.
Straszenie, jak stwierdza Joanna Pruban – psycholog i pedagog – jest formą „słownego klapsa”. Przestraszone dziecko może się uspokoić, ale nie dlatego, że coś zrozumiało, lecz dlatego, że się przestraszyło. Co więcej, jeśli zagrozi się mu nawet czymś nierealnym – Babą Jagą, zabraniem przez policjanta lub rózgą od Świętego Mikołaja – dziecko w to po prostu uwierzy. Dotyczy to przedszkolaków, które nie odróżniają jeszcze fikcji od realności.
Straszenie dziecka, na przykład nieotrzymaniem prezentu od Świętego Mikołaja, jest skuteczne na krótką metę. Dorosły uzyska pożądany efekt, czyli dziecko stanie się „grzeczne”, ale ono szybko zorientuje się, że te groźby nie są prawdziwe i zacznie je ignorować. Dziecko, które jest często dyscyplinowane przez strach, staje się impulsywne: agresja pomaga mu redukować lęk. Mogą się w nim rozwinąć podatność na wybuchy złości, nieufność, zamknięcie w sobie czy postawa lękowa. Strach odbiera dziecku pewność siebie, a rodzi w nim nieufność i poczucie zagrożenia.
– Zamiast tłumaczyć dzieciom, dlaczego warto posprzątać pokój czy być miłym dla kogoś innego, rodzice straszą wpisaniem na czarną listę u Mikołaja. Ma to bardzo zły wpływ na ich funkcjonowanie, gdyż dzieci uczą się działania »coś za coś«. Gdy przyjdzie moment, w którym cała ta magia wiary w Mikołaja zacznie zanikać, pojawi się pytanie, dlaczego były karane w taki sposób – uczula Wróblewska.
Polecamy: „Dobrze wiedziałem, że tak będzie”. Trudny rodzic z wizytą w szkole
Nie ma zatem co straszyć dziecka Świętym Mikołajem, który przecież nie istnieje. Oczywiście – istniał w historii biskup Miry o takim imieniu, który przynosił podarki ubogim ludziom i który został ogłoszony świętym. W Laponii znajduje się zaś wioska Świętego Mikołaja, którą można zwiedzać. Wiemy jednak, że to nie oni rozwożą prezenty po całym świecie. Jak przekazać tę prawdę dziecku? Okazuje się, że często nie trzeba tego w ogóle robić.
– Dzieciaki bardzo często same do tego dochodzą – zauważa Wróblewska. – Kiedy pytałam, jak się dowiedziały, że Mikołaja nie ma, to słyszałam, że raz zostawiły ciasteczka i one nie zniknęły. Ktoś widział, jak rodzice pakują prezent, ktoś inny dowiedział się od kolegi w szkole. Jeszcze inne dziecko mówiło, że napisało list i on nie został zabrany. Inne napisały całą listę życzeń i żadne z nich nie zostało spełnione. To rodziło pytania – dodaje.
Dzieci, o czym pisaliśmy wyżej, potrafią dobrze analizować świat oraz własne poznanie. Już w wieku pięciu czy sześciu lat dostrzegają, że to, co mówi się o Świętym Mikołaju, nie może być prawdą.
– Dzieci szukają racjonalnego wytłumaczenia: „Przecież nie jest w stanie wejść do mieszkania, jeżeli są zamknięte drzwi. Nie wjedzie przez komin, jeśli jest taki duży, a poza tym mieszkamy w bloku, a tu nie ma komina” – relacjonuje odkrycia maluchów Weronika.
– Wiem, że wielu rodziców się boi, że dziecko będzie się złościć, gdy dowie się, że Mikołaja nie ma. Ale bardzo często jest tak, że one przestają w tego Mikołaja wierzyć wcześniej, aniżeli rodzic zacznie im to tłumaczyć – konkluduje psycholog z Zielonego Przedmieścia.
Może Cię także zainteresować: Szkolny koszmar po latach. „Czułam, że tracę zmysły”