W górach szaleństwa. Nauka mierzy się z legendami o halnym

Wał białych chmur gromadzi się nad szczytami. Dla mieszkańców Podhala to jasne ostrzeżenie. Znak, że niebawem ciepły południowy wiatr spłynie na podgórskie miejscowości, topiąc śnieg, powalając drzewa, niekiedy zrywając linie energetyczne. Dla części będzie to także znak czegoś więcej. Gwałtowny wiatr wraz z gorącym powietrzem ma nieść niepokój, szaleństwo, napady złości przechodzące w rękoczyny. Według niektórych może nawet popychać do samobójstwa. Ile prawdy jest w legendach? Czy z punktu widzenia nauki halny zasłużył na swoją złą sławę?

Wiatr halny, Föhn, Ponentà. Różne nazwy, to samo zjawisko

Halny, tym mianem lokalnie określamy wiatr fenowy wiejący od szczytów górskich w kierunku dolin. Ten silny ciepły strumień powietrza nie jest jednak ograniczony tylko do południowej Polski. To samo zjawisko znajdziemy na całym świecie. W miejscach, gdzie warunki atmosferyczne i ukształtowanie terenu sprzyjają jego powstawaniu. Pod nazwą Föhn spotkamy go w Alpach, w górzystych rejonach hiszpańskiej Walencji będzie to Ponentà, zaś w północnej części Kalifornii spotkamy się z określeniem Diablo winds.

– Przecież halny to nie tylko Podhale. U nas [w Beskidach] mocny południowy wiatr zazwyczaj nazywamy halniokiem. Za dziecka starsi zawsze wystrzegali przed nim, że ludziom i zwierzętom jednako mąci w głowach – powiedział nam mieszkaniec Istebnej w Beskidzie Śląskim.

Za różnymi imionami fenu kryją się jednak te same mechanizmy atmosferyczne, a także zbliżona wiara w jego ukrytą moc. „Diabelskie wiatry”, jak można przetłumaczyć kalifornijską nazwę, zadziwiająco dobrze korespondują z podhalańskim powiedzeniem: „Kiedy tańcują diabły, w górach wieje halny”. Niezależnie od tego, czy mówimy o Karpatach czy Górach Skalistych, pochodzenie wiatru i jego działanie często wymyka się ludzkiemu pojmowaniu. Jest wręcz ponadnaturalne.

„U nas się mówiło, jak szedł halny, że to z piekła wylazły dusze przeklęte. Pędząc na oszalałych koniach i namawiając do zbrodniczych czynów, mieszają w głowach. Wydobywają z człowieka to, co najgorsze. Gdy wokół tylko las, a chałupą trzęsie, to trudno było w te demony nie wierzyć” – opowiadał gospodarz z Łomnicy w rozmowie z Onetem.

Wiatr halny: śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na tle gór
Fot. sebo106 / Pixabay

Realny wiatr i jego nadprzyrodzone siły

Porywisty wiatr wiejący z prędkością nawet kilkuset kilometrów na godzinę oraz wiszące nad głowami złowróżbne chmury (tak zwany wał halny) pobudzają ludzką wyobraźnię. Nic dziwnego, że w zbiorowej pamięci mieszkańców południowej Polski halny wyjątkowo źle się kojarzy. Wielu z nich jego pojawienie się łączy z obniżeniem nastroju, bólami głowy, a u osób z chorobami układu krążenia – nasileniem problemów zdrowotnych. Częściowym wyjaśnieniem, które pojawia się w opiniach medycznych, są gwałtowne zmiany cienienia atmosferycznego.

„Kiedy jeszcze pracowałem na SOR-ze, przed kolejnymi halnymi przyjeżdżali do nas pacjenci z zaburzeniami krzepnięcia. Szczególnie zapamiętałem taksówkarza, który nie był w stanie zatamować krwawienia z nosa. My też mieliśmy problemy. Pan spędzał u nas po kilka godzin, a my w tym czasie stosowaliśmy tampony, przymoczki, hemostatyki. Próbowaliśmy też obniżyć ciśnienie. W końcu się udawało. Pan od razu wracał do pracy. Ale nie na długo. Kiedy po jakichś dwóch kursach przyjeżdżał do nas znowu, nie mieliśmy wątpliwości, że zbliża się potężny halny” – relacjonuje Sylweriusz Kosiński w obszernym reportażu Halny. Wiatr, który niesie obłęd Dawida Góry.

Działanie halnego na tym się jednak nie kończy. Intensyfikacja zachowań przemocowych – wybuchy agresji, rodzinne kłótnie, bójki – w czasie zmian pogodowych nie są przypadkowe. Według góralskiego folkloru mają świadczyć o demonicznym pochodzeniu halnego i jego sprawczej mocy. Z kolei samotnie wędrująca biała dama czy tańczące diabły stały się najpopularniejszymi personifikacjami złowrogiego wiatru. Takie przedstawienia znajdziemy w góralskiej kulturze, także u naszych południowych sąsiadów.

Współczesny słowacki pisarz Jozef Karika w powieści Wiatr osadza halny w funkcji głównego antagonisty. Podobnie jak w starych podhalańskich podaniach diaboliczny fen przybiera tu postać wędrującej górskimi drogami starszej kobiety. Następnie potworna siła wiatru wpędza ludzi w szaleństwo, stany paranoiczne oraz popycha do samobójstw. Twórczość Kariki czerpie garściami z góralskiego folkloru i pokazuje, że takie portretowanie wiatru jest w Karpatach wciąż aktualne. Czy jednak w tych wyobrażeniach skrywa się przysłowiowe ziarno prawdy?

Polecamy: Aż głowa pęka. Życie w świecie nieustannego hałasu

Wiatr halny a ludzki organizm

Doktor Adam Perek jest lekarzem, autorem pracy doktorskiej poświęconej wpływowi halnego na przebieg porodów, a prywatnie mieszkańcem Zakopanego. Według niego istnieje wiele dowodów na to, że porywisty wiatr rzutuje negatywnie na naszą psychikę i kondycję fizyczną.

„Zawały, udary, zmiany psychologiczne, to nie są bajki. One przed występowaniem halnego znacząco się pogłębiają. Do tego jest znacznie więcej pijanych na mieście. Przyczyna? To bardzo proste, próbują neutralizować zmiany biofizyczne wywołane wpływem wiatru fenowego” – stwierdza dr Perek w książce Góry.

Swoje ustalenia lekarz podpiera badaniami i własną praktyką medyczną. Nie od dziś wiadomo, że bodźce środowiskowe i atmosferyczne oddziałują na ludzki organizm. Jednak sugestie dotyczące wzrostu liczby samobójstw czy zawałów serca w czasie obecności halnego są znacznie poważniejsze niż chociażby powiązania wiatru z bólami głowy bądź chwilowym obniżeniem nastroju. O ile istnieje pewna zgoda co do generalnego wpływu pogody na człowieka, to spektrum działania fenu pozostaje tematem spornym.

Patronite

Nie Biała Dama, lecz szereg czynników fizycznych

Podczas gdy część badań zaprzecza istnieniu jednoznacznej korelacji samobójstw i działania wiatru fenowego, niektórzy naukowcy rzeczywiście wskazują na aż tak poważne skutki halnego. Takie wnioski możemy znaleźć chociażby w badaniach interdyscyplinarnego zespołu pod kierunkiem prof. Janiny Trepińskiej z Zakładu Klimatologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Pogoda związana z występowaniem wiatru halnego wywiera niekorzystny wpływ na organizm. W zależności od typu psychicznego człowieka powoduje albo wzmożoną pobudliwość i agresję, albo bardzo silną depresję, która może skończyć się samobójstwem” – czytamy w pracy pt. Wpływ warunków meteorologicznych na wypadki samobójstw przez powieszenie.

Halny to jednak nie mącąca w głowach demoniczna Biała Dama. Przyczyna potencjalnego wzrostu liczby samobójstw czy bójek w tym okresie, choć złożona, jest bardziej przyziemna. Zespół prof. Trepińskiej zwraca uwagę na cały zespół gwałtownych zmian fizycznych towarzyszących halnemu oraz jednostkowych uwarunkowań.

„Podczas występowania wiatru halnego mamy do czynienia nie tylko z jednym wyodrębnionym czynnikiem meteorologicznym, ale zawsze działa w tym czasie cały kompleks pogodowy: wzrasta temperatura powietrza, spada wilgotność, występują nagle zmiany ciśnienia atmosferycznego, prędkości wiatru i jonizacji powietrza (przewaga jonów dodatnich)” – wyliczają naukowcy.

Trzydzieści jeden i sześć dziesiątych procenta. Tyle wynosi, według statystyk i obliczeń badaczy, współczynnik prawdopodobieństwa wystąpienia samobójstwa w czasie obecności wiatru halnego. Współczynnik ten, choć może wydawać się wysoki, jest w istocie zbliżony do ryzyka zaistnienia samobójstwa w okresie działania innych ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak burze (31,4 proc.), upały (31,3 proc.) czy znaczne mrozy (37,5 proc.).

Wiatr w końcu ustępuje

Wiedza lokalna, przekazywana w porzekadłach i legendach, może częściowo znaleźć poparcie w rzeczywistości. Jednak ani biała dama, ani tańczące diabły nikogo magicznie nie popchną do odebrania sobie życia czy agresji wobec drugiego. Tutaj nasza ludzka sprawczość wciąż pozostaje na pierwszym miejscu. Dudniący w uszach, rozdzierający głowę halny może chwilowo tworzyć negatywne okoliczności. Te jednak rozpierzchną się wraz ze słabnącymi podmuchami ciepłego wiatru.

Może Cię także zainteresować: Mount Everest dla bogaczy. Kiedyś liczyły się umiejętności, dziś pieniądze

Opublikowano przez

Piotr F. Piekutowski

Autor


Doktor nauk humanistycznych. Literaturoznawca, związany z Uniwersytetem Śląskim, na którym prowadzi badania w obszarze ekonarratologii. Bywa pisarzem, scenarzystą, copywriterem. Na co dzień rozdarty między książką a miejską pasieką, gdzie opiekuje się kilkuset tysiącami pszczół.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.