Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Partia Sługa Narodu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zwyciężyła w przedterminowych wyborach parlamentarnych na Ukrainie. Zdobyła 43,9 proc. głosów
W dzień wyborów w Kijowie nie czuć wyborczego poruszenia. Billboardy i plakaty wyborcze nie rzucają się w oczy. Na blaszanych parkanach odgradzających rozkopane inwestycje od chodników naklejono zaledwie kilka ulotek z twarzami polityków. Kampanijne reklamy giną w potoku aut i tłumie śpieszących się ludzi, pogrążonych we własnych myślach i sprawach.
Rewolucyjne uniesienie dawno zniknęło. Majdan wrócił do roli turystycznej atrakcji. Kijów zatarł niemal wszystkie ślady, z wyjątkiem tablic pamiątkowych w miejscach, gdzie ginęli ludzie. Miasto dawno wróciło do normalnego życia. Miejsce entuzjazmu zastąpił marazm, nadzieję – złość i rozczarowanie. Wielu Ukraińców za chlebem musiało emigrować m.in. do Polski.
Zaufanie do państwa i urzędników na Ukrainie drastycznie zmalało. Rosja anektowała Krym, a następnie wyrwała Ukrainie lwią część Donbasu. Politycy okazali się bezradni. Swoją siłę pokazało społeczeństwo, dzięki któremu udało się powstrzymać rebelię w innych częściach kraju.
Dzień wyborów. Witalij, 35-letni kierowca Ubera, pyta czy może zapalić i czy na pewno nie obniżymy mu liczby gwiazdek w aplikacji taksówkarskiej. W tej branży nie jest łatwo, a konkurencyjni kierowcy gotowi są pracować kilka dni bez przerwy. Na Ubera w Kijowie czeka się zwykle nie dłużej niż minutę lub dwie. Witalij poświęca godziny zarobku na czas dla rodziny.
„Nie wierzę w zbawców narodu” – mówi, gdy radiowy spiker emocjonującym tonem powtarza wyniki wyborów. Zwycięzcą głosowania zostało ugrupowanie Sługa Narodu, które poparło 43,12 procent głosów. Składa się ono w większości z osób niezaangażowanych wcześniej w politykę bądź będących daleko w strukturach partyjnych; to pospolite ruszenie pod chorągwią Wołodymyra Zełenskiego, wcześniej komika i aktora, a obecnie – prezydenta. Jego popularność, a także obietnica porządków w państwie i walki z korupcją przysporzyły mu sporego poparcia, zwłaszcza wśród młodych wyborców.
Witalij nie podziela tego entuzjazmu.
„My, Ukraińcy jakoś nie możemy zrozumieć, że jeśli ktoś ma nam pomóc i wyciągnąć z tego bagna, to tylko my sami. Zełenski to taki kolejny wybuch krajowego entuzjazmu. Nic więcej. Tak było po pomarańczowej rewolucji i w trakcie Majdanu. I co się zmieniło? Jest tylko jedna pewna rzecz: jeśli chcesz żyć lepiej, musisz wyjechać” – podkreśla.
„Moje dzieci mają marzenia: Francja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone. Czy to moja wina? Nie. (…) Mam trójkę, najstarsza córka ma 14 lat. Odliczam. Za ile lat wyjedzie? A Oleg? Najmłodszy, 10 lat. Chciałbym z nimi spędzić każdy dzień do ich lub mojej emigracji. Zagłosowałem na Zełeńskiego, żeby przez te kolejne lata do wyjazdu dzieci było po prostu spokojnie” – tłumaczy.
Do Rady Najwyższej Ukrainy, poza Sługą Narodu, weszły jeszcze cztery partie polityczne. Na drugim miejscu znalazła się prorosyjska Opozycyjna Platforma–Za Życie, która zdobyła 13,04 proc. głosów. „Żółtą kartkę” dostały ugrupowania weteranów politycznej sceny. Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko zdobyła 8,18 proc., a Europejska Solidarność byłego prezydenta Petra Poroszenki – 8,12 proc. W parlamencie znajdzie się jeszcze prozachodni Głos muzyka rockowego Swiatosława Wakarczuka, na którego zagłosowało 5,84 proc. Ukraińców. Inne partie nie przeskoczyły wyborczego progu.
Dzień wyborów. Po obejrzeniu serialu HBO, przedstawiającego historię katastrofy jądrowej w Czarnobylu, 26-letni Dymitr przyjechał zwiedzić słynną Strefę Wykluczenia. W opuszczonym mieście Prypeć widzi pomnik komunistycznej Ukrainy i liczy, że politycznie jego ojczyzna już nigdy nie zbliży się do wschodniego wzorca. W tych wyborach nie odda głosu, bo nie zdąży dojechać do rodzinnego Charkowa przed zamknięciem lokali wyborczych.
„Ale nie martwię się o ich wynik. Wygra Sługa Narodu Zełenskiego” – mówi Dymitr. „Też miałem głosować na tę partię. Z prostej przyczyny – do tej pory inicjatywy prezydenta były blokowane przez parlament, który każdy jego pomysł rozgrywał politycznie, czyli nie dla dobra Ukrainy i jej mieszkańców, a po to, by głowa państwa nie mogła pochwalić się dobrymi wynikami. Politycy Poroszenki sami wystawili sobie w ten sposób opinię – zależało im tylko na własnych stołkach. Z tego powodu prezydent ogłosił wcześniejsze wybory” – dodaje.
Władymir jest 29-letnim przewodnikiem po Strefie Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Sprawdza czy w pobliżu opuszczonych statków, wokół skażonej zatoki Prypeci, nie kręcą się strażnicy. Odwiedzanie tych miejsc jest zabronione. „Ostatnio mamy tu mnóstwo pracy, bo po serialu HBO, przybywa do nas kilka razy więcej turystów” – zaznacza.
„Jestem za Zełenskim, tak jak większość (jeśli nie wszyscy) opiekunów napromieniowanej Zony. Przez krótki okres jego rządów jako głowa państwa zmienił prawo, o które nie mogliśmy się doprosić poprzedniego prezydenta. 10 lipca wprowadził dekret, który otwiera Strefę Wykluczenia na turystykę (…). Zełenski dostrzega potencjał Zony, obiecał inwestycje usprawniające zwiedzanie. Głosowałem na niego, bo wierzę, że strefa wykluczenia za jego rządów się zmieni, a Ukraińcy na tym zyskają” – wylicza.
Dymitr uważnie przygląda się „arce” zabezpieczającej radioaktywny reaktor byłej Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Nowoczesna technologia francuskich inżynierów bezpiecznie osłania feralną radziecką maszynę. Widok kojarzy mu się z obecną sytuacją polityczną. „My wciąż potrzebujemy ochrony Zachodu i bez niego daleko nie zajdziemy, dlatego wierzę, że Zełenski dobrze robi jednoznacznie się z nim bratając” – tłumaczy 26-letni student.
„On zna drogę do tego, jak zmienić Ukrainę. Jest potężna różnica w tym jak uprawia politykę, w porównaniu do naszych poprzednich prezydentów. Wielu z nas liczy na to, że Zełenski zakończy wojnę w Donbasie z korzyścią dla Ukrainy. Putin powinien na to pójść, bo dla nas Krym jest już stracony” – ocenia.
Dymitr wyraził nadzieję, że po zakończeniu wojny w Donbasie nastąpi odbudowa gospodarki. „Mam nadzieję, że Sługa Narodu weźmie się do sprawnego reformowania państwa na wzór Zachodu. A Wschód niech rdzewieje tutaj – w Prypeci i Czarnobylu” – podkreśla.
Dzień po wyborach. Jedziemy Uberem przez most na Dnieprze. Z obu stron mijamy liczne kijowskie wysepki i plaże. Stołeczny szyk miesza się z odrobiną swojskiego, wschodniego bazaru. Kierowcą jest 25-letni Oleg. Na rękę dostaje ile wyjeździ – zwykle jest to 13 tys. hrywnien, czyli ok. 2 tys. zł.
„Wyżyć można, ale szału nie ma” – mówi. Sprawia wrażenie raczej skrytego, ale zapytany o wybory wyraźnie się otwiera. „Jestem zmęczony korupcją w kraju. Jak mnie to wk***! To moim zdaniem największy problem Ukrainy. Korupcja toczy państwo jak rak. Za kadencji Poroszenki nic się nie poprawiło. Ani trochę. Ukraina jak była pogrążona w korupcji tak i została” – podkreśla.
„Zagłosowałem na Zełenskiego, bo on daje nadzieję na wprowadzenie ludzi nowych, którzy nie będą tkwić w dawnych układach i zależnościach. Może też zakończy konflikt z Rosją. Wszyscy chcemy spokoju” – dodaje.
Pojedynczy, pomalowany w ukraińskie barwy czołg jest zwrócony lufą w kierunku dwóch innych maszyn. To nawiązanie do wojny w Donbasie, dysproporcji sił i relacji między skonfliktowanymi państwami – Ukrainą i Rosją.
To instalacja, jaka stoi przed 100-metrowym pomnikiem Matki Ojczyzny. 250-tonowy moloch ukończony w 1981 roku dumnie góruje nad Kijowem. Swoim rozmachem miał przyćmić Ławrę Peczerską – jeden z najwspanialszych zabytków prawosławia. To mu się nie udało, ale na stałe wpisał się w pejzaż Kijowa i został jego symbolem.
We wnętrzu Matki Ojczyzny funkcjonuje muzeum oraz dwie platformy widokowe – w tym jedna niemal na samym szczycie. Aby się tam dostać trzeba mieć przewodnika, który za 300 hrywien (ok. 50 zł) zabiera chętnych na emocjonującą wspinaczkę z pomocą sprzętu alpinistycznego. Pomnik Matki Ojczyzny od środka nie wygląda najlepiej. Konstrukcja w niektórych miejscach rdzewieje, rozklekotane windy nie domykają się, a karabińczyki przy 16-metrowych drabinach się zacinają. Zupełnie jakby słynny symbol Kijowa był także symbolem kondycji państwa.
Niedaleko pomnika Matki Ojczyzny jest kawiarnia, w której pracuje 34-letnia Galina. „Zagłosowałam na Poroszenkę i jego Europejską Solidarność. Moim zdaniem zbliżenie z Europą to dla Ukrainy jedyna możliwa opcja” – mówi. Jak zaznacza, trudno jej zrozumieć Ukraińców, którzy głosowali na Zełenskiego w wyborach prezydenckich, a teraz oddali głosy na Sługę Narodu. „To zły prezydent, gdy w Donbasie ciągle grzmią działa i panoszą się rosyjskie wojska. Poza tym jest pacynką w rękach Kołomojskiego (ukraiński przedsiębiorca i magnat medialny – red.)” – mówi wzburzona.
Dzień po wyborach. Rozbudowane podziemia centrum Kijowa, czyli setki korytarzy pod śródmieściem jak zwykle dobrze oddają kondycję Ukrainy. To tu, pod ziemią, kończą się kłamstwa o świetności i bogactwie stolicy. Na powierzchni sklepy najdroższych marek, hipsterskie restauracje i szklane galerie handlowe. Pod spodem kończy się „Kijów glamour” – maleńkie sklepy przylegają do siebie, przypominając targi w Bangkoku, a nie w Europie. Wszystko świeci, rusza się, jarzy, przyciąga i odpycha.
Karnawał sprzeczności. Piekarnia obok toalety, kantor przedzielony regipsem od kwiaciarni, sklep mięsny bez lodówek i spontaniczne „wystawki” emerytów, którzy próbują sprzedać cokolwiek, by dorobić do zasiłku. Plakaty wyborcze częściej niż na ścianach można zobaczyć wdeptane w posadzkę, pod warstwą błota lub w śmietnikach. Stoisko z kramikiem poparcia dla jednego z wybranych kandydatów nie zwraca większej uwagi. Nawet darmowe napoje i długopisy w podziękowaniu za głosy nie przyciągają zbyt wielu chętnych.
Natalia zaczepia nas nienaganną polszczyzną. „Jestem Ukrainką, ale lata temu emigrowałam do Polski” – włącza się w naszą dyskusję o wyborach. „Pracuję jako anglistka w jednej z pomorskich szkół średnich” – mówi szybko, pewna siebie, zadowolona z wrażenia, jakie na nas wywarła. W Kijowie spędza wakacje, przyjechała także zagłosować.
„W wyborach prezydenckich wsparłam Poroszenkę, kierując się wyborem między mniejszym, a większym złem. Zabawne, bo kiedy dwa lata temu obejrzałam serial Sługa Narodu, w którym Zełenski, jako aktor, zostaje prezydentem, dałam się uwieść i sama pomyślałam: takiego przywódcy potrzebuje Ukraina. Teraz już nie mam złudzeń. Zełenski i jego partia o serialowej nazwie Sługa Narodu mają większość i mogą obiecywać, że coś zmienią. Ale to obiecanki-cacanki, ja się nie dam nabrać” – podkreśla.
„Mówią dużo i słodko, ale jak dojdą do władzy, wszystko zacznie się od nowa. Tak jak Andrzej Duda jest pacynką w rękach Kaczyńskiego, tak Zełenski pozostaje w rękach oligarchów, przede wszystkim Kołomojskiego” – kwituje.
Zdaniem Natalii, po wyborach nic się nie zmieni. „Teraz głosowałam na partię Wakarczuka, bo jest konkretny, ma swoje zdanie i chce oderwać Ukrainę oligarchom. Bo jeśli państwo ma służyć komuś jak prywatne przedsiębiorstwo, to jego obywatele zawsze będą cierpieć” – zauważa. „Jeśli byłabym na miejscu Zełenskiego to pierwsze, co bym zrobiła, to uszczelniła system tworzenia prawa, bo to, co jest teraz, to legislacja z tektury” – dodaje.
Dzień po wyborach. Anton siedzi na ławeczce na jednym z kijowskich osiedli. Typowe blokowisko z zarośniętymi trawnikami i odrapanymi donicami pomalowanymi w ukraińskie barwy. Anton jest dziarskim 82-letnim emerytem, który w młodości służył w radzieckim lotnictwie. „Nigdy nie zapaliłem papierosa. Swoim przydziałem częstowałem kolegów Białomorami. Nosili mnie za to na rękach” – żartuje.
Humor traci podczas rozmowy o polityce. W wyborach prezydenckich głosował na Zełenskiego, ale się rozczarował. „Co innego mówił wcześniej, co innego po wyborach” – podkreśla. Teraz swój głos oddał na prorosyjską partię Opozycyjna Platforma–Za Życie.
„Przedstawiciele tej partii pojechali do Moskwy i dogadali się tak, że ceny gazu będą o ¼ niższe” – podkreślił. „Za Poroszenki były tylko podwyżki i podwyżki. Oczywiście za wyjątkiem pensji, które stały w miejscu i zmusiły wielu rodaków do emigracji. Ukraińcy jeżdżą teraz pracować do Polski. Nie powinno tak być” – zauważa.
„Startowaliśmy z tego samego poziomu. Pamiętam jak Polacy przyjeżdżali do nas kupować, bo u nich w sklepach nie było towaru. A teraz? Wy poszliście jak burza, zaraz dogonicie Zachód. My stoimy w miejscu. Ustawiamy się w kolejkach na granicy, żeby godnie zarobić. Zupełnie tego nie rozumiem. Przecież mamy wszystko, by być bogatym, niezależnym państwem! Jaka u nas wspaniała gleba, i ile surowców” – wylicza i milknie, by po chwili namysłu dodać: „Ukraina to wspaniały kraj”.