Nauka
Roboty sprzątające AI i ChatGPT. Sztuczna inteligencja na co dzień
20 listopada 2024
Eliza Orzeszkowa (1841‒1910 r.), polska pisarka, stwierdziła kiedyś: „Wstyd czasem dobry jest, ale czasem niedobry. On dobry wtedy, kiedy człowieka strzeże od grzechu, ale niedobry, kiedy nie pozwala człowiekowi, ażeby on grzech swój naprawił”. Jej słowa w znakomity sposób ukazują złożoność doświadczenia wstydu. Z czym wiąże się to przeżycie i jak je interpretuje człowiek w XXI wieku? Czy akceptujemy wstyd i potrafimy dostrzec jego pozytywne działanie, czy uciekamy od niego, traktując go jako doświadczenie niewygodne, trudne i niepotrzebne?
Próbując zdefiniować pojęcie wstydu, trzeba w pierwszej kolejności wskazać na emocję pierwotną, uniwersalną i całkowicie naturalną. Z punktu widzenia psychologii wstyd uważany pewien rodzaj głębokiego dyskomfortu, ból, przykrość, a czasem nawet cierpienie. To doświadczenie implikuje także negatywną ocenę samego siebie, choć bardziej konstruktywne w konkretnej sytuacji zawstydzenia byłoby raczej skupienie się na czynności i zachowaniu, które doprowadziło do takiego odczucia. Warto także wskazać na stany wewnętrzne, które pojawiają się w człowieku w momencie zawstydzenia, takie jak: spadek poczucia własnej wartości, uczucie bezsilności lub niemocy, obniżenie samooceny.
Doświadczenie wstydu prowadzi zazwyczaj do kilku reakcji człowieka, który konfrontując się z trudną dla siebie sytuacją, próbuje wycofać się; nie umie odnaleźć się w niej, więc wybiera ucieczkę od konkretnej sytuacji i związanego z nią przeżycia. Bardzo często naszą odpowiedzią jest agresja, werbalna lub pozawerbalna, wyrażenie gniewu lub próba zamaskowania swoich wad i słabości, które zostały obnażone. Ten krótki opis mechanizmu działania wstydu jednoznacznie klasyfikuje go jako doświadczenie bolesne, trudne a często nawet nadmiarowe. To po części może tłumaczyć widoczną u człowieka tendencję do wypierania wstydu ze swojej świadomości, jak również wszelkie próby usunięcia tego doświadczenia z przestrzeni publicznej. Powstaje zatem pytanie: czy to właściwy i korzystny kierunek dążeń dla współczesnego człowieka? Do czego prowadzi taki sposób postępowania widoczny w naszym wspólnym funkcjonowaniu?
Zobacz też:
Warto jednak podkreślić inne oblicze wstydu, które przez wielu filozofów było wyraźnie akcentowane i opisywane jako doświadczenie ważne, motywujące, skłaniające nie tylko do refleksji intelektualnej, ale także zmiany w swoim zachowaniu. Demokryt (ok. 460‒370 p.n.e.) pisał:
„Kto popełnia czyn haniebny, powinien się przede wszystkim wstydzić samego siebie”.
Tym samym wskazywał, że uczucie wstydu pojawia się w momencie kiedy przekraczamy określoną normę, ogólnie przyjętą zasadę postępowania. Rolą wstydu byłoby więc hamowanie człowieka przed popełnieniem czynu niewłaściwego lub nagannego moralnie. Jeszcze wyraźniej wypowiadał się na ten temat Arystoteles (384‒322 p.n.e.), który wstydliwość (łac. pudor) traktował jako trwałą dyspozycję, uczucie, a w swoich późniejszych tekstach nawet jako cnotę, która świadczy o doskonałości etycznej człowieka.
„Wstyd jest stanem umiaru pomiędzy bezwstydem a nieśmiałością. Bo ten, kto nie liczy się z niczyim sądem, jest bezwstydny, a kto liczy się z sądem każdego, ten jest nieśmiały; kto natomiast liczy się z sądem ludzi, którzy uchodzą za uczciwych, ten jest wstydliwy”.
Pisząc te słowa, grecki myśliciel jasno wskazywał na etyczny wymiar uczucia wstydu, który wyraża świadomość popełnionego błędu, braku równowagi w działaniu czy nawet popełnionego zła. Arystoteles świadom mechanizmów ludzkiej natury uważał, że człowiek bardzo często dokonuje wyborów pod wpływem instynktów, emocji i namiętności. Z tego wynika wiele naszych błędów i niewłaściwie podjętych decyzji, których potem żałujemy. Właśnie dlatego wstyd interpretował jako „czerwone światło” będące ostrzeżeniem przed haniebnym zachowaniem.
Warto zauważyć, że wstyd jest także przejawem poczucia własnej godności. W tym duchu pisał inny antyczny myśliciel Seneka, stwierdzając: „Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd”. Czy jednak samo sformułowanie: „nie godzi się czegoś robić” nie zniknęło już dawno z naszej przestrzeni komunikacji? Jeśli czegoś nie robię lub nie mówię, to dlatego, że jestem głęboko przekonany, że to mogłoby mieć negatywny wydźwięk, kogoś skrzywdzić lub naruszyć czyjeś granice. W tym sensie wstyd łączy się często z dyskrecją, poczuciem przyzwoitości i klasą w prezentowanej postawie wobec ludzi. Coś wypada, a czegoś nie wypada, ponieważ są określone granice, które zostały ustalone dla ochrony konkretnego dobra – zarówno mojego, jak i kogoś innego. Trzeba by jednak w tym miejscu zacząć snuć dodatkową refleksję nad funkcjonowaniem i zastosowaniem we współczesnym świecie pojęcia „dobrego smaku” czy też „eleganckiego zachowania”. Jak często kierujemy się w swoim zachowaniu tymi priorytetami i czy w dzisiejszych realiach mają one jeszcze zastosowanie i spotykają się z poszanowaniem?
Mongolskie przysłowie mówi:
„Po deszczu przychodzi chłód, po kłamstwie – wstyd”.
Jednak patrząc na współczesnego człowieka, w nieodparty sposób nasuwa się pytanie: czy my jeszcze w ogóle potrafimy się wstydzić? Można bowiem często odnieść wrażenie, że poczucie wstydu, szczególnie w sferze społecznej ‒ zanika. Jeżeli wstyd służył ochronie prywatności, to dzisiaj wszystko powoli staje się publiczne. Zmiany kulturowe i obyczajowe służą temu trendowi, ponieważ media społecznościowe wspierają tendencję do dzielenia się wszystkim ze wszystkimi. Jeżeli wstyd oddzielał to, co intymne i własne od tego, co powszechne, to obecnie ten podział coraz bardziej się rozmywa. Wstyd ‒ w przekonaniu wielu klasyków etyki ‒ często powstrzymywał nas przed działaniami ryzykownymi, takimi jak: kłamstwo, nieuczciwość, chciwość, brak odpowiedzialności w działaniu.
Tymczasem, obserwując współczesność, można często odnieść wrażenie, że te granice coraz bardziej się zacierają. Im więcej skandali, tym lepiej. Bo więcej o mnie mówią, staję się rozpoznawalny, zyskuję sławę. Warto jednak pamiętać, że każdy bezwstyd pociąga za sobą konsekwencje. Jeśli dzielimy się wszystkim ze wszystkimi, jeśli nie uznajemy i nie szanujemy granic i dobrych obyczajów, to sami siebie wystawiamy na krytykę, a coraz częściej nawet na hejt ze strony innych. Prowokujemy, więc reakcje innych bywają błyskawiczne, instynktowne i równie bezwstydne jak nasze zachowania. Warto więc przywołać słowa Stanisława Srokowskiego (ur. 1936 r.), polskiego pisarza, poety i dramaturga, który ostrzegał:
„Jak człowiek nie ma wstydu, to i sumienia nie ma”.
Może więc warto czasem docenić wartość wstydu i potraktować to doświadczenie jako zdrową reakcję. On przecież przed czymś nas chroni.
Może cię również zainteresować: