W Niemczech panuje lęk. „Mamy do czynienia z kampanią strachu”

Kto wygra nadchodzące w Niemczech wybory parlamentarne i co ich wynik będzie oznaczał dla Polski? - Bez względu na to, kto w dojdzie do władzy i jaka powstanie tam koalicja, będziemy mieli problem. Żadna z tych sił nie jest przyjazna nam i naszym interesom — wskazuje w rozmowie z Holistic News Aleksandra Fedorska, redaktor naczelna agencji prasowej Radio Debata i komentatorka spraw polsko-niemieckich.

Wybory w Niemczech. Dlaczego upadł niemiecki rząd?

Anna Bobrowiecka: Już za kilka dni przedwczesne wybory parlamentarne w Niemczech. Dlaczego dochodzi do nich w tym nieregularnym, nieplanowym trybie?

Aleksandra Fedorska: 6 listopada upadł niemiecki rząd. Jest to wyjątkowy moment w niemieckiej historii, bo do takiego upadku rządu i formacji nowego doszło od czasów wojny tylko raz. Niemcy zawsze były krajem niebywale stabilnym. Mam tu na myśli zarówno stabilność rządów, jak i systemu partyjnego. W ostatnim czasie, a w szczególności po 2015 roku, mamy do czynienia z szalonymi przemianami u naszego zachodniego sąsiada.

Jedną z najbardziej znaczących jest to, że po raz pierwszy, już po odejściu z polityki Angeli Merkel, uformowano rząd złożony z trzech partii — liberałowie, socjaldemokraci i zieloni. Nazywamy go „rządem świateł” – wynika to z pewnej tradycji określania poszczególnych ugrupowań po kolorach. Rząd ten okazał się niestabilny.

Nie potrafił poradzić sobie z istotnymi wyzwaniami dotyczącymi m.in. bezpieczeństwa publicznego, czy transformacji energetycznej zapoczątkowanej przez Merkel. Poległ też w kwestii polityki migracyjnej — tu także musiał zmierzyć się ze spuścizną byłej kanclerz. Ta spuścizna okazała się być nie do udźwignięcia. A musimy mieć na uwadze, że kolejne rządy — ktokolwiek je utworzy — również będą musiały sobie z nią poradzić i przyjąć ją za punkt wyjścia.

Wybory w Niemczech. Fot. Marconst/Pixabay
Fot. Marconst/Pixabay

Wyścig po władzę. Ostatnie odliczanie

Kto zostanie nowym kanclerzem Niemiec?

Poczynając od chadecji, czyli CDU/CSU, na jej czele stoi dziś Friedrich Merz. Ma on długą historię z Angelą Merkel, bo niegdyś oboje walczyli o przywództwo w partii. Merkel upokorzyła wtedy Merza na tyle dotkliwie, że musiał on odejść z polityki na długie lata. Teraz wrócił. Była kanclerz, choć wycofała się z czynnej polityki, nadal jest w pełni sił, pisze książki i głośno komentuje toczącą się w jej kraju kampanię wyborczą, uderzając przy tym w niegdysiejszego rywala. Merz — póki co — w sondażach prowadzi, ciesząc się poparciem ok. 30 proc. Nie będzie miał jednak łatwo, bo dzisiejsza CDU to nie jest już ta sama chadecja, którą opuszczał. Partię głęboko zakorzenioną w konserwatywnych wartościach, której blisko było także do Kościoła, Merkel pokierowała drastycznie i zdecydowanie na lewo. Jest to już nie do cofnięcia.

Głównym konkurentem Merza, na drugim miejscu w sondażach, jest ta radykalna — jak na niemiecką scenę polityczną — prawica. Alternatywa dla Niemiec (AfD) to bardzo dziwne ugrupowanie dziwnych idei, czasem nawet nieco sprzecznych ze sobą.

AfD prze do przodu. I budzi niepokój

Deklarują oni obyczajowy konserwatyzm, postulują powrót do dawnych relacji i układów biznesowych z Rosją, zachwycają się też Elonem Muskiem. Byłoby jednak pochopne, uznać AfD za „partię protestu”. W jej zapleczu znalazło się bowiem kilku wytrawnych fachowców o dobrym, merytorycznym przygotowaniu. Interpelacje w Bundestagu, pochodzące z klubu tej formacji, należą do wyjątkowo profesjonalnych. Potrafią też świetnie radzić sobie z mediami. Bardzo dokładnie sprawdzają dziennikarzy, którzy próbują np. umówić się na rozmowę. Mają szaloną dyscyplinę komunikacyjną, zwłaszcza jak na partię tak dziwną. Działają w jej szeregach bardzo różni ludzie, o bardzo wyrazistych poglądach, ale nie zdarza im się zaliczać niemal żadnych wpadek.

Siłą tą kieruje równie egzotyczny duet polityków. Tino Chrupalla jest w zasadzie zwykłym rzemieślnikiem pochodzącym ze wschodu. Natomiast Alice Weidel to wykształcona, niezwykle utalentowana i zaskakująco silna retorycznie polityczka. Prywatnie żyje w związku z drugą kobietą, wychowując z nią jej dzieci. Choć doskonale radzi sobie z mediami, na wywiad ze mną nie była gotowa (śmiech).

Warto przeczytać również: Polska na mapie wartości. Daleko od Rosji i Niemiec, zdecydowanie bliżej USA

Aleksandra Fedorska — dziennikarka, komentatorka spraw polsko-niemieckich i szefowa agencji prasowej Radio Debata. Fot. Archiwum Aleksandry Fedorskiej.
Aleksandra Fedorska — dziennikarka, komentatorka spraw polsko-niemieckich i szefowa agencji prasowej Radio Debata. Fot. Archiwum Aleksandry Fedorskiej.

Wybory w Niemczech. SPD i rosyjskie powiązania

To nietypowe, aby ugrupowanie kreujące się na antysystemowe, dysponowało tak doświadczonymi, sprawnymi i wartościowymi merytorycznie działaczami.

A jednak. Istotną postacią w tym dziwacznym tworze, z którą również staram się od pewnego czasu umówić, jest były generał Bundeswehry, Joachim Wundrak. To wybitnie kompetentny wojskowy i znawca tematyki bezpieczeństwa.

I tacy ludzie również, coraz częściej, trafiają do AfD. Zjawisko to powinno dać nam do myślenia. Ma ono także wyraźne odzwierciedlenie w sondażach — Alternatywa dla Niemiec zaczyna już deptać po piętach chadecji. W niektórych badaniach różnica między tymi siłami wynosi już tylko 6 proc. To bardzo mało.

Wróćmy jeszcze do reszty partii i ich wizji na poprawę sytuacji w Niemczech. Co słychać u Olafa Scholza?

Po upadku swojego gabinetu próbuje jednak wrócić do władzy. Jest politykiem czerwono-zielonego mainstreamu. Socjaldemokracja cieszy się jeszcze stabilnym poparciem swojego „betonowego” elektoratu. Za zaletę Scholza można uznać pewną niezmienność jego poglądów w niektórych sprawach — od początku był bowiem bardzo zachowawczy w kwestii wsparcia dla Ukrainy.

Do SPD należą także słynna Manuela Schwesig, której „zawdzięczamy” dokończenie budowy Nord Stream 2, oraz równie przychylny rosyjskim interesom Gerhard Schröeder, który przed odpowiedzialnością za swoje układy z Kremlem, broni się dzisiaj problemami zdrowotnymi i „wypaleniem zawodowym”. Na dalszych miejscach w sondażach mamy mniejsze, choć nadal istotne formacje.

… Zieloni i niemiecka nisza polityczna

Jeśli chodzi o Zielonych, naciskają oni na zieloną transformację energetyczną, skrajną liberalizację społeczeństwa i — co odważne — politykę „refugees welcome”. Są też przeciwnikami atomu. Wszelki postęp gospodarczy Zieloni wiążą właśnie z odnawialnymi, „zielonymi” źródłami energii. Podobnie, jak SPD, mogą cieszyć się dziś zaskakująco stałym poparciem rzędu 15 proc.

Dalej mamy jeszcze kilka mniejszych stronnictw — między innymi liberałów (FDP), których Olaf Scholz — dokładnie w dniu wygranej Donalda Trumpa w USA — wyrzucił z rządu. Wraz z SPD tworzyli oni jeszcze do listopada wspomnianą wcześniej „koalicję świateł”. Od tamtego feralnego dnia, FDP nie potrafi się pozbierać. W sondażach balansuje na granicy progu wyborczego, a w niemieckich mediach publicznych jest kreowana na największe zło. A to właśnie szef liberałów, Christian Lindner, apelował do Scholza o honorową dymisję całego rządu. Na to kanclerza nie było jednak stać. W kiepskiej sondażowo sytuacji znajduje się też Die Linke — tradycyjna lewica.

Kryzys migracyjny w Niemczech. Główna narracja kampanii

Jakie kwestie dominują dziś w niemieckiej debacie politycznej?

Kryzys migracyjny w Niemczech jest zdecydowanie jej „topowym” tematem. To jeden z czołowych problemów Niemców. W głównej mierze odpowiada za niego Angela Merkel, ale ta migracja tak naprawdę narastała już od lat 60. Szczególne problemy wywołują imigranci z Afryki i państw byłej Jugosławii. Trudnią się oni często poważną przestępczością, przejmując handel narkotykami i sutenerstwo. Poza Zielonymi wszystkie partie deklarują zgodność w kwestii drastycznego ograniczenia migracji. Politycy wręcz prześcigają się w coraz bardziej radykalnych pomysłach.

Jeden z nich właściwie jest już w praktyce stosowany — mowa tu o wydalaniu migrantów, którzy już nawet znaleźli się na terenie Niemiec. Są oni wystawiani za granicę, do państw sąsiednich. Z tym właśnie powiązane są wprowadzone niedawno kontrole graniczne. Wobec zasad, na jakich opiera się Unia Europejska i strefa Schengen, jest to kontrowersyjny proceder. Friedrich Merz, szef chadecji, zaczął opowiadać się ostatnio nawet za tym, aby nowe wnioski o azyl przekazywać sąsiadom. Przypomnijmy, że ubieganie się o azyl to jedno z podstawowych praw człowieka.

Takie pomysły budzą jednak poparcie Niemców, szczególnie przez powtarzające się coraz częściej ataki terrorystyczne. Politycy chcą cofnąć teraz skutki polityki migracyjnej ostatnich dekad. Czy to realne? Nie. To wszystko zaszło za daleko. A najgorsze, że Niemcy w ogóle nie liczą się w tym wszystkim ze swoimi sąsiadami. Są gotowi „naprawiać” swoje błędy kosztem m.in. Polski. Partnerstwo z resztą Europy jest dla nich nieistotne.

Gorący temat: Niemieckie zbrodnie. Odzyskiwanie skradzionej tożsamości

Wybory w Niemczech. Kto wygra wyścig do Bundestagu? Fot. Reinaldo Simoes/Pexels
Fot. Reinaldo Simoes/Pexels

Wybory w Niemczech. Powszechna atmosfera przerażenia

W jakiej atmosferze przebiegają ostatnie tygodnie kampanii? Jaki obraz kreują mainstreamowe media?

Mainstream w zasadzie — także ten medialny — skupia się w głównej mierze właśnie na tych pomysłach na ograniczenie migracji. Na ulicy jednak sytuacja jest bardziej skomplikowana. Niemcy żyją dziś w wielopoziomowym lęku, który podsycany jest przez właściwie wszystkie partie polityczne.

Ten strach w zasadzie nie zmniejszył się znacząco jeszcze od czasu pandemii, więc taka sytuacja trwa już dobre kilka lat. Choć służby bezpieczeństwa, na czele z policją, starają się uspokajać obywateli i budzić poczucie bezpieczeństwa, to efekt jest niestety odwrotny. Funkcjonariusze policji są właściwie wszędzie. A wcześniej tego nie było. Na dworcu kolejowym w małej, turystycznej miejscowości Stralsund, naliczyłam ostatnio aż dwunastu policjantów. Patrolują oni także same pociągi.

Trudno, aby takie obrazki nie budziły u ludzi niepokoju. W ciągu ostatnich paru lat Niemcy bardzo się zmieniły. We wszystkich newralgicznych miejscach widać pełno radiowozów. A i tak, co chwilę dowiadujemy się o kolejnym zamachu lub innej zbrodni. Kilka tygodni temu, 28-letni Afgańczyk zamordował nożem 2-letnie dziecko. To, co się dzieje w Niemczech, jest po prostu niesłychane. Ta atmosfera przerażenia jest powszechna.

Gdy sypie się gospodarka…

Ten lęk dotyczy tylko migrantów?

Nie tylko. Każda z politycznych sił znalazła sobie w tej kampanii straszak, którym chce manipulować i mobilizować ludzi. Zieloni — którzy jako jedyni chcą nadal przyjmować migrantów — funkcjonują politycznie na lęku przed Donaldem Trumpem. Ich kampania opiera się w dużej mierze na straszeniu wizją „prawicowej rewolucji”, którą ich zdaniem chce przeprowadzić amerykański prezydent. Mainstream, choć sam tak ochoczo promuje antyimigranckie rozwiązania, nieustannie straszy prawicą i „faszyzacją” Niemiec. Prawica grozi natomiast dominacją mainstreamu. Każdy znalazł sobie kij, za pomocą którego próbuje podbić swoje „słupki”. Tak bardzo zalęknionych Niemców — a obserwuje ten kraj i to społeczeństwo wiele lat — jeszcze nigdy nie widziałam.

Poza tym dochodzi tu jeszcze jeden problem — kryzys gospodarczy. Dobrobyt jest dla Niemców czymś niesamowicie istotnym, jest spoiwem tego narodu, towarzyszy mu od dziesięcioleci. Z tego dobrobytu opłacano przecież także samych migrantów. A dziś panuje tam recesja. Po wielu latach upadają niemieckie huty, w kryzysie są zakłady samochodowe, banki i inne gałęzie biznesu. Tysiące ludzi tracą pracę. Brakuje jednocześnie jakichkolwiek perspektyw na powrót do rozwoju. Wisienką na torcie grozy stało się dodatkowo dojście do władzy Trumpa. Niemcy mocno się go obawiają.

5 kwietnia: wyjątkowe wydarzenie w Bielsku- Białej. Warto tam być

Holistic Talk
Link do wydarzenia: holistictalk.pl

Wybory w Niemczech. Co oznaczają dla Polski

Kto zastraszy Niemców najlepiej i wygra te wybory?

Jeśli dojdzie jeszcze do jakichś ataków, to nic już nie będzie do przewidzenia. Na ten moment zapowiada się na bardzo słaby rząd koalicyjny, złożony głównie z chadecji i SPD. Potrzebny będzie jeszcze ktoś trzeci — być może nawet Zieloni. Jedynym jej spoiwem będzie to, aby powstrzymać prawicę. Jak to mówi klasyk: „ważne, że AfD nie rządzi”.

Mainstream bardzo chce zachować władzę. W zasadzie już teraz, zanim jeszcze ta koalicja powstanie, na horyzoncie rysuje się jej upadek. Nie będą w stanie zbyt długo godzić swoich mocno sprzecznych interesów i poglądów. A tylko taki układ dałby obecnie większość mainstreamowi i blokowałby prawicę.

Co ewentualne rządy poszczególnych formacji oznaczają dla Polski?

Bez względu na to, kto w dojdzie do władzy i jaka powstanie tam koalicja, będziemy mieli problem. Żadna z tych sił nie jest przyjazna Polsce i jej interesom. Wszystkie te formacje są mniej lub bardziej przychylne Rosji.

Natomiast to, co najgorsze to fakt, że wszyscy będą chcieli jak najszybciej, wszelkimi sposobami, pozbyć się migrantów. Te sposoby to także właśnie wzmożone kontrole na granicach i podrzucanie migrantów sąsiadom. To się już powoli dzieje, ale nikt za bardzo na to nie reaguje. Bruksela siedzi cicho.

To się będzie działo nadal — powoli, małymi krokami, pod osłoną nocy. Możemy mieć zatem na linii z naszym sąsiadem bardzo duży problem i konflikt na tym tle. Te działania — bez względu na to, kto z kim stworzy rząd i obejmie urząd kanclerza — będą kontynuowane.

Przeczytaj inny wywiad Autorki: PsyOps. Tak można uderzyć w państwo i w społeczeństwo

Opublikowano przez

Anna Bobrowiecka

Autorka


Dziennikarka, publicystka, komentatorka. Publikuje w mediach ogólnopolskich i regionalnych. Kocha zwierzęta, zwłaszcza koty.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.