Humanizm
Hulaj dusza, piekła nie ma. Zetki, influencerzy i pieniądze
16 listopada 2024
Francuski filozof Gabriel Marcel określił czas jako „szczelinę, przez którą widać śmierć – moją śmierć, moją zagadkę”. Możemy przypuszczać, że dla tych ludzi, którzy zdecydowali się odebrać sobie życie, czas rzeczywiście był tylko tłem, a najważniejsza była dla nich szczelina, przez którą coraz wyraźniej prześwitywała możliwość śmierci. Na tyle nachalnie, że w końcu sami jej odpowiedzieli. Pytanie tylko: dlaczego ta Marcelowska zagadka okazała się aż tak kusząca?
Na początek kilka danych statystycznych:
Według informacji podawanych przez Komendę Główną Policji w Polsce: w 2023 roku aż 5233 osoby popełniły samobójstwo.
To oznacza, że „Każdego dnia w Polsce 15 osób odbiera sobie życie. W wyniku śmierci samobójczej ginie więcej osób niż w wypadkach drogowych” – te dwa zdania najczęściej pojawiają się w mediach, jeżeli chodzi o problem samobójstw w Polsce”. W ubiegłym roku życie odebrało sobie 145 dzieci.
Statystyki to jedno. Za nimi kryje się jednak większa tragedia, ludzkie złamane życie. Pytanie, które jednak wydaje się tu kluczowe: dlaczego tak się dzieje? Co decyduje o tym, że ludzie w każdym przedziale wiekowym uznają, że mają złamane życie i podejmują tak radykalną i tragiczną zarazem decyzję? Co musi się wydarzyć, aby uznać życie za niewarte dalszych starań i kreowania go wedle obranej wcześniej drogi?
Czasami jest to efektem jakiegoś tragicznego wydarzenia, które potrafi człowiekowi złamać życie, przez co bardzo ciężko jest mu się później podnieść. Innym razem jest to efekt wieloletnich, narastających i nabrzmiewających problemów, które z wiekiem wydają się coraz trudniejsze do rozwiązania. W którymś momencie można stracić poczucie sensu sprzed własnych oczu.
To pokazuje, jak bardzo trzeba być czujnym i uważnym. Najlepiej starać się na bieżąco, w miarę możliwości, rozwiązywać obecne kłopoty, a nie odsuwać je w czasie z nadzieją, że później jakoś samo się to ułoży. Praktyka życia pokazuje, że rzadko się to zdarza.
Właśnie w tym kontekście starożytny myśliciel L.A. Seneka (4 p.n.e.–65 n.e.) napominał:
Człowiek może swoje życie pomnożyć, ale może je także zmarnotrawić (…). Dobre życie jest umiejętnością, ale mało kto opanował tę umiejętność życia. Pierwszą umiejętnością życia jest życie chwilą bieżącą.
Możemy się domyślać, że Senece, który był przedstawicielem stoickiego myślenia, nie miał na myśli życia chwilą bieżącą w sensie hedonistycznego carpe diem. Chodziło mu właśnie o konkretną świadomość tego, co się dzieje tu i teraz oraz z czym mierzy się człowiek.
Przeczytaj też: Efekt Wertera. Niebezpieczne konsekwencje mówienia o jednym z największych ludzkich dramatów
Często słuchając wspomnień osób, które znały kogoś, kto zdecydował się popełnić samobójstwo, paradoksalnie słyszymy, że On/Ona „był takim radosnym człowiekiem”, „może trochę wycofany, ale normalnie studiował, chodził do pracy”, „nic nie wskazywało, że miał jakieś poważniejsze problemy”, „nikt nie wiedział, że ma złamane życie”. Właśnie te relacje dają do myślenia. Patrząc racjonalnie: nikt nie ma na czole napisane „chcę się zabić”, a słuchając takich opinii – ludzie wydają się oczekiwać właśnie takich deklaracji.
Wiele cennych obserwacji w tym temacie dostarcza nam książka Mit Syzyfa autorstwa francuskiego egzystencjalisty Alberta Camusa (1913–1960). Pisze on:
Sądzę, że sens życia jest najpilniejszym z pytań (…). Początek kryzysu niemal zawsze nie podlega kontroli. W pewnym sensie zabić się to wyznać, jak w melodramacie. Wyznać, że życie nas przerasta i że nie rozumiemy życia.
Czy czytałeś już: O Cavatina Philharmonic Orchestra z Bielska-Białej będzie głośno
Już w tych trzech słowach ukryte są pewne ponadczasowe prawdy. Bardzo często mogą leżeć u podstaw narastającego w człowieku kryzysu egzystencjalnego (psychicznego). Tymczasem odpowiednio wcześnie niezauważone, a co gorsza: zbagatelizowane, prowadzą do tragicznego skutku. Z drugiej strony wielu z nas w różnych okresach swojego życia – dłuższych lub krótszych – mogłoby przyznać rację Camusowi, że nasza egzystencja nas przerasta i jej nie rozumiemy, ale jednak… nie prowadzi to nas do zamachu na własne życie. Co zatem może być tym głębszym problemem, który rodzi u samobójców wewnętrzne napięcie niemożliwe do przezwyciężenia?
W swoim eseju pt. Ironia, Camus opisuje krótkie historie ludzi, którzy w bolesny sposób doświadczają samotności. Wprawdzie przedstawione sceny dotyczą osób starszych, ale zastanawiając się nad nimi głębiej, można zrozumieć, że bynajmniej nie wiek odgrywa tutaj kluczową rolę.
W pierwszym eseju główna bohaterka miała rodzinę. Odwiedzał ją także młody człowiek, który wzruszony jej losem oraz złamanym życiem, chciał dotrzymać kobiecie towarzystwa. Jednakże zawsze kiedy wychodził „Ona rozumiała, że odchodzi ktoś, kto się nią zainteresował. Nie chciała być sama. Czuła już okropność tej samotności, długą bezsenność (…) czepiając się jedynej istoty, która okazała jej względy, nie wypuszczała jego ręki, ściskała ją, dziękując niezręcznie, by usprawiedliwić to naleganie”.
W drugiej analogicznej opowieści samotny mężczyzna ubarwia opowiadania, które przedstawia swoim młodszych słuchaczom, żeby tylko (aż?) być słuchanym. Jednakże jego wysiłki idą na marne, bo grono zainteresowanych wykrusza się coraz bardziej. Camus podsumowuje:
Po chwili był sam, mimo wysiłków kłamstw, żeby uczynić opowiadania swoje bardziej zajmującymi. Młodzi odeszli bez żadnych względów. Znowu sam. Nie być słuchanym: to straszne. Skazywano go na milczenie i na samotność.
Dowiedz się więcej: Zmiany klimatyczne przyczyną samobójstw
Te dwa przywołane przykłady dotykają problemu ponadczasowego i niezależnego od wieku: samotności. Często to właśnie ona leży u podstaw ludzi, którzy odbierają sobie życie, bo: nie mają z kim porozmawiać, bo nikt nie chce ich słuchać nawet, kiedy próbują coś z siebie wyrazić. Czują się pomijani i przeźroczyści, bo w dzisiejszych czasach każdy jest zabiegany i skupiony na swoich sprawach, a poświęcenie czasu i uwagi drugiemu człowiekowi wymaga rezygnacji z kawałka siebie i zaangażowania się w człowieka będącego w potrzebie.
W ten sposób rodzi się i pączkuje w człowieku coraz głębsze poczucie samotności. Jeśli dodatkowo ktoś ma sprzyjające temu cechy osobowości typu: introwertyzm, trudności w komunikacji, nieśmiałość, niechęć do narzucania się innym i absorbowania ich swoimi problemami, to – jak dalej diagnozuje Camus – rodzi się druga niezwykle poważna przyczyna samobójstw: poczucie alienacji.
W innym swoim opowiadaniu – pt. Śmierć w duszy – które także można odczytać alegorycznie, Camus opisuje mężczyznę, który przyjeżdża do Pragi i wynajmuje pokój w hotelu. Jednakże wszystkie związane z tym czynności odbywają się mechanicznie. Podpisanie oświadczenia na recepcji, odebranie klucza, znalezienie pokoju, rozpakowanie walizek, zejście do restauracji na posiłek. Można się zastanowić czy ten opis nie stanowi obrazu ludzkiego życia, które coraz częściej we współczesnym świecie przemienia się w mechaniczne, automatyczne i bezmyślne realizowanie tych samych czynności.
Powtarzalność dzień w dzień, bez głębszego zaangażowania się w coś, kosztem rezygnacji z czegoś innego. Przecież w życiu trzeba wybierać. Nie można mieć wszystkiego. A jednak, czy człowiek w XXI wieku, nie próbuje ogarnąć wszystkiego, co tylko pojawi się na jego drodze? Bohater opowiadania wyraża w rezultacie:
Ale jestem tu obcy. Wszystko mnie drażni, nie czuję już głodu. I wciąż to bolesne ostrze we mnie i ściśnięcie w środku (…). Ale myślę o czym innym, o niczym raczej. Ledwo tylko wyszedłem (z hotelu – MK) byłem znowu obcy.
To właśnie poczucie obcości, a więc pochodna samotności, rodzi w człowieku odczucie bycia nie tylko niezrozumiałym, ale także odrzuconym. Wyalienowanym z realnego świata, który przecież nie musi być wrogi i pusty. Dookoła są także ludzie, którzy mogą człowiekowi pomóc, tylko trzeba umieć ich znaleźć. Jednakże, czy człowiek, w którym coraz bardziej dominujące okazuje się poczucie osamotnienia i alienacji, wierzy jeszcze w istnienie takich osób? A przede wszystkim: czy potrafi znaleźć w sobie wolę i chęć do poszukania ich i zwrócenia się o pomoc?
Być może właśnie te dwa stany wewnętrzne skłaniają w ostateczności zdesperowanego człowieka do odebrania sobie życia. Samotność i „bycie obcym” pokazują bowiem wielu ludziom trudną do zaakceptowania prawdę, że – jak pisał Antoine de Saint-Exupéry – „wśród ludzi także się jest samotnym”.
Właśnie to poczucie absurdu wydaje się często nie do zaakceptowania. Tylu ludzi wokół, rodzina, przyjaciele, znajomi, a jednak… poczucie samotności i wyobcowania wydaje się wynikać nie z obecności lub jej braku, ale z poczucia bycia niezrozumianym. Czasem nawet niewysłuchanym. Brak zaangażowania innych a czasami czysta obojętność i bagatelizowanie ważnych dla kogoś trudności, potrafią popchnąć do ostatecznego rozwiązania.
Warto przeczytać: Badania pokazują większe ryzyko samobójstw wśród osób transpłciowych
Mimo tak pesymistycznej (a może po prostu: realistycznej?) diagnozy, Camus jednak nie zatrzymuje się na tym etapie. Wręcz przeciwnie, właśnie na tym polega według niego sens naszej egzystencji. Poczucie samotności i wyobcowania trzeba zaakceptować i walczyć o sens życia każdego dnia.
Bo życie jest tylko jedno i odrzucenie jego wartości byłoby największą zbrodnią z możliwych. Samotność w tłumie jest zapewne absurdalna. Skoro tylu ludzi jest dookoła a my czujemy się wypaleni i zrezygnowani pod każdym względem. Jednakże, tym lepiej przeżyje się życie, im mniej będzie miało ono sensu. Przeżyć jakieś doświadczenie i zaakceptować dany nam los – to oznacza uznać go w pełni.
Jak pisze Camus: „Żyć to sprawić, by żył absurd, to przede wszystkim patrzeć mu w twarz”. Tymi słowami filozof wyraża akceptację dla stanu samotności i obcości, gdyż – być może – są one nieuchronnie wpisane w ludzką kondycję. Jednak w momencie, kiedy człowiek nabierze tej świadomości, a co za tym idzie: uzna taki stan rzeczy, to będzie już w stanie „patrzeć odważnie w twarz” absurdalnemu życiu. Samobójstwo – w tej perspektywie – byłoby ucieczką od życia, a więc kapitulacją wobec trudności i wyzwań, które życie ze swojej natury stawia przed nami.
Wartość człowieka tkwi właśnie w tym, żeby umieć przechytrzyć absurdalne życie. Nie dać się mu stłamsić, tylko pokazać, że bycie człowiekiem zobowiązuje, ale także nobilituje.
Przeczytaj koniecznie również: Coraz większa samotność seniorów. „Możemy im pomóc”