Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Taylor Swift zarabia miliony na światowej trasie koncertowej, a w tym czasie prawnicy gwiazdy planują wytoczenie sprawy sądowej jej „stalkerowi”. Czy Jack Sweeney wystaje pod domem Taylor, przeszukując śmieci? Nie, Sweeney raportuje na Twitterze trasy, które Taylor pokonuje prywatnym odrzutowcem.
W 2022 roku, w trakcie konferencji Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), do Davos przyleciało 1040 prywatnych odrzutowców. Na świecie jest ich prawie 24 tys. Żartuje się, że Kylie Jenner odrzutowcem lata nawet po bułki.
Komercyjne linie lotnicze godzą się rocznie na tysiące rejsów bez pasażerów tylko po to, żeby utrzymać licencję na obsługę wykupionych tras. Jak donosi portal Wired, Brussels Airlines naliczają 3 tys. takich rejsów w ciągu roku, Lufthansa – ponad 21 tys.
Poza Taylor Swift Jack Sweeney śledzi też Elona Muska, Billa Gatesa, rosyjskich oligarchów i aktora Leonardo DiCaprio. Ten ostatni identyfikuje się jako aktywista walczący ze zmianami klimatu. Kiedy nie lata prywatnym odrzutowcem, spędza czas na swoim gigantycznym luksusowym jachcie.
Jaka jest tego puenta? Oczywiście taka, że plastikowe słomki zabijają planetę.
Pamiętasz, jak Jacek zdenerwował nauczycielkę polskiego i cała twoja klasa musiała napisać kartkówkę? Szkoła nauczyła nas, jak niesprawiedliwa i nielogiczna jest odpowiedzialność zbiorowa. Może dlatego nie ma dla niej miejsca w systemie prawnym. Tymczasem ta narracja dominuje w kwestii kryzysu klimatycznego. To my – zwykli ludzie – konsumując, jesteśmy winni postępującemu ociepleniu klimatu i tylko my możemy je powstrzymać.
Wśród polityków pojawiają się pomysły oparte głównie na ograniczeniach skierowanych w stronę klasy średniej. Jeżeli chcemy zachować naszą piękną planetę, powinniśmy rzadziej się kąpać, zrezygnować z jazdy samochodem i jedzenia mięsa, a temperaturę w mieszkaniu obniżyć do 16 stopni.
Po krótkim prysznicu i kaszy na obiad możemy zatopić się w relacjach na Instagramie i pooglądać, jak bawią się sławy i influencerzy – ich wyjazdy na zagraniczne wycieczki, kupowanie drogich toreb i butów albo leniwe weekendy na Lazurowym Wybrzeżu.
Polecamy: Ciałopozytywność dla biednych. Piękno dla bogatych
Logika jest prosta. Ponieważ nas, zwykłych ludzi, jest więcej niż najbogatszych, to my powinniśmy zapłacić rachunek za zmiany klimatyczne.
W 2021 roku same reklamy emitowane w trakcie przerw w meczu Super Bowl wygenerowały tyle dwutlenku węgla, co 100 tys. Amerykanów przez rok. W tym samym roku na finał przyleciało tysiąc prywatnych odrzutowców, a każdy emituje od 5 do 14 razy więcej dwutlenku węgla na osobę niż to ma miejsce w przypadku lotów komercyjnych
Ilu z nas musi brać prysznic raz w tygodniu, żeby zneutralizować „ślad węglowy” wygenerowany przez prywatne samoloty, które zawiozły amerykańskie gwiazdy na Super Bowl?
Ograniczeń związanych ze stylem życia nie nakłada się na tych, którzy odpowiadają za największe emisje. Bill Gates powoli wykupuje ziemię w całych Stanach Zjednoczonych, Oprah posiada już 5600 hektarów na Hawajach, Zuckerberg otworzył ogromną farmę japońskiego bydła.
Od DiCaprio nie oczekuje się, że na konferencję o zmianach klimatu przyjedzie pociągiem. Taylor Swift nie życzy sobie podawania publicznych informacji dotyczących jej lotów. Konsensus jest taki, że za przemiany klimatyczne powinni zapłacić ci, którzy najmniej skorzystali z wygenerowanych przez nie zysków.
Popularne pojęcie „śladu węglowego” zostało stworzone w 2004 roku przez koncern naftowy British Petroleum (BP). Kalkulator naszego śladu węglowego znajdziemy wszędzie w internecie. Wykaże nam, że żyjemy ponad stan, a żeby nas utrzymać, potrzebne są przynajmniej trzy planety. Luksusem, który wytwarza najwięcej dwutlenku węgla, jest dojazd do pracy.
„Ślad węglowy” to proste narzędzie propagandy, które ma na celu zmienić naszą percepcję. Zamiast protestować przeciwko wielkim koncernom, które zbijają krocie, wycinając lasy deszczowe i wypuszczając zanieczyszczenia do rzek, powinniśmy skupić się na własnych grzechach.
Nie możemy być jednak odpowiedzialni za emisje jachtu Jeffa Bezosa i tak samo nie odpowiadamy za decyzje podjęte bez nas, w przeszłości. Zmiany klimatu są następstwem rewolucji przemysłowej, powziętych w latach 80. postanowień o przeniesieniu masowej produkcji do krajów Trzeciego Świata, a także rozpowszechnienia planowanego starzenia jako sposobu na stymulację gospodarki.
Decyzje te zapadły po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny. Nasza część Europy do luksusów świata zachodniego ma dostęp dopiero od 30 lat. Ponad 2 mln Polaków wciąż nie ma łazienki w domu, tyle samo żyje na granicy ubóstwa.
Krucjatę klimatyczną Zachód prowadzi sam. Miliarderzy z Dubaju czy studenci z Szanghaju nie zaprzątają sobie głowy ekologią, bo najważniejszy jest rozwój gospodarczy.
W ciągu ostatnich 30 lat Stany Zjednoczone zniszczyły swój przemysł, przenosząc produkcję do Chin, gdzie ochrona środowiska jest tylko fasadą – z suszą walczy się, kładąc plastikowe płachty na zwałach piachu i malując drzewa na zielono, a recykling to wydobywanie oleju do smażenia z rynsztoka. Stany Zjednoczone są największym importerem produktów z Chin – nawet w 2020 roku, roku pandemii, wysłały Chinom 452 mld dolarów.
Podejmowane pod pretekstem dbania o środowisko decyzje mogą mieć całkowicie odwrotne konsekwencje. Choć Europa zakazuje używania kolejnych pestycydów na zboże, wielu rolników nawet nie zawraca sobie głowy sadzeniem pewnych odmian. Podbija to ceny oleju roślinnego i skłania konsumentów do zakupu dużo gorszego ekologicznie oleju palmowego. A palmy rosną w miejscu wykarczowanych lasów deszczowych i puszczy amazońskiej.
Niezależnie od naszej opinii o protestach rolników wskazują one na poważny problem – nakładając restrykcje na europejskie rolnictwo, uzależniamy się coraz bardziej od Chin i krajów rozwijających się, gdzie ekologia raczkuje. A że mieszkamy na tej samej planecie, problemu nie da się zamieść, przenosząc go za ocean.
W Albercie, gdzie mieszkam, mieszkańcy inaczej pojmują katastrofę klimatyczną. Dla nich katastrofa to tygodnie, w których temperatura w ciągu dnia spada do minus 45 stopni Celsjusza, a walka z katastrofą oznacza technologie pozwalające na przeżycie i funkcjonowanie w takich warunkach. W trakcie ostatniej fali mrozów rząd wysłał nam SMS-y, prosząc o oszczędzanie energii. Sieć energetyczna nie padła dzięki pomocy sąsiedniej prowincji Saskatchewan. Premier Saskatchewanu Scott Moe podkreślał, że energia pochodzi z paliw kopalnianych, z którymi walczy partia premiera kraju – Justina Trudeau.
Rząd Alberty odchodzi od zakazu używania plastikowych torebek jednorazowych i słomek. Mocno trzyma się tylko sieć restauracji Red Lobster. W menu piszą dumnie, że zrezygnowali z używania słomek, żeby „zminimalizować swój wpływ na nasze oceany”. Szkoda tylko, że sieć specjalizuje się w serwowaniu owoców morza.
Segregujmy śmieci, oszczędzajmy wodę – ale nie oszukujmy się, że nasze indywidualne decyzje powstrzymają zmianę klimatu. Dopóki ochrona środowiska nie dosięgnie najwyższych grup społecznych, korporacji i rządów, i nie stanie się to na poziomie międzynarodowym, żadna papierowa słomka nie powstrzyma globalnego ocieplenia.
Źródła
1,6 miliona osób żyje w skrajnym ubóstwie, przybyło 860 tysięcy? Wyjaśniamy, 23.05.2023, Konkret24 [online]
Ch. Stoker-Walker, Thousands of Planes Are Flying Empty and No One Can Stop Them, 2.02.2022, Wired [online]
Editor, The Carbon Footprint of the Super Bowl, 14.02.2024, DGB Group [online]
Jennifer L, Jets, Glitz, and Carbon Hits: 1,000 Private Jets to Fly to Super Bowl, 10.02.2024, CarbonCredits.com [online]
M. Kaufmann, The Carbon Footprint Sham, [b.d.], Mashable [online]
R. Solnit, Big Oil Coined ‘Carbon Footprints’ to Blame Us for Their Greed. Keep Them on the Hook, 23.08.2021, The Guardian [online]
ygi, Miliony Polaków nie mają łazienki. Mapa pokazuje skalę problemu, 18.11.2023, Business Insider [online]
Dowiedz się więcej:
Polecamy: Kontrowersyjny zrównoważony rozwój. Ludzkość zastawia na siebie pułapkę