Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Kanon kultury ulega gruntownej przebudowie, przemianie, erozji. I to ma duże znaczenie również dla rozumienia języka symbolicznego. Jednoznaczność znaczeń zostaje rozmyta. Dochodzi do rozedrgania języka symboli. Rozmycie tych znaczeń sprawia, że świat, w którym dotychczas operowaliśmy, staje się bardzo trudny do odczytania, staje się pewną ułudą – mówi w rozmowie z Radosławem Wojtasem dr hab. Jarema Drozdowicz, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Radosław Wojtas: Czym są symbole?
Dr hab. Jarema Drozdowicz: Nietrudno się domyśleć, że nie ma jednej obowiązującej definicji symbolu. Najogólniej możemy powiedzieć, że symbol jest czymś, co reprezentuje coś zupełnie innego. Mamy bardzo szerokie spektrum tego, co może mieć znaczenie symboliczne – to mogą być czynności, przedmioty, różnego rodzaju formy komunikacji, czysto językowe czy też pozajęzykowe, takie jak gesty. Symbol sam w sobie jest pusty, znaczenie i wagę nadaje mu nasz stosunek i relacja wobec tego, co uznajemy za symbol.
Jak flaga, którą wywieszamy w święta państwowe.
Symbolika flag narodowych jest najczęściej dość jednoznaczna. Odwołuje się do pewnych narodowych mitów, do narracji historycznych, ale przede wszystkim – tworzy poczucie wspólnotowości.
Każda wspólnota potrzebuje symboli? Czy są one niezbędne, aby wspólnota mogła trwać?
Zastanawiając się nad tym, możemy przywołać koncepcję Benedicta Andersona o wspólnotach wyobrażonych. W jego ujęciu są to przede wszystkim wspólnoty o charakterze narodowym, w których zbiorowa tożsamość członków wspólnoty musi opierać się o pewien zasób symboliki, pewien zasób znaczeń, które będą jednoczyć ludzi. Szczególnie w chwilach kryzysu. Odpowiadając na pytanie, które podnosi bardzo istotną kwestię – czy jako istoty ludzkie, istoty także kulturowe, możemy funkcjonować bez operowania symbolami – brytyjski antropolog Victor Turner powiedziałby, że jest to niemożliwe. Przede wszystkim w momentach, które Turner określa momentami betwixt and between, a więc w chwilach zamieszania, pomieszania pojęć, chaosu znaczeniowego. Wtedy chwytamy się zdefiniowanych kulturowo pewników. Takie pewniki dostarczają nam chociażby symbole narodowe, wokół których skupiamy się ponad bieżącymi podziałami politycznymi.
Jesteśmy w takim momencie?
Kanon kultury ulega gruntownej przebudowie, przemianie, erozji. I to ma duże znaczenie również dla rozumienia języka symbolicznego. Jednoznaczność znaczeń zostaje rozmyta. Dochodzi do rozedrgania języka symboli, które zostają wyrwane ze swojego pierwotnego znaczenia i są używane w różnych celach, różnych praktykach społecznych. Jakby powiedział francuski socjolog kultury Jean Baudrillard, rozmycie tych znaczeń sprawia, że świat, w którym dotychczas operowaliśmy, staje się bardzo trudny do odczytania, staje się pewną ułudą.
Na czym polega ta zmiana w kontekście symboli?
Francuski badacz komunikacji Yves Winkin używa dwóch metafor. Opisując stary system komunikacji, w którym wszystko było na swoim miejscu, wszystko było uporządkowane, mówi on o komunikacji typu telegraficznego. Bardzo jasno określone były role, doskonale było wiadomo, kto był nadawcą komunikatu, a kto jego odbiorcą. Zakłócenia, które mogły rzutować na odczytywania znaczeń, były względnie niewielkie.
Ale to jest stary świat, który odchodzi w niepamięć, gdyż dzisiaj, zdaniem Yvesa Winkina, w naszym systemie komunikowania się dominuje komunikacja orkiestralna. Mamy do czynienia nie tylko z wielkim szumem informacyjnym, ale również z pomieszaniem ról w procesie komunikacji. Coraz trudniej jest określić, kto jest odbiorcą komunikatów. Kto odczytuje te symbole, kto odczytuje te wszystkie znaczenia. Z kolei nadawcami jesteśmy my wszyscy. Każdy z nas, chociażby poprzez media społecznościowe, kreuje pewne znaczenia, które coraz częściej mają partykularny charakter. Następuje rozdrobnienie języka symbolicznego. To rzutuje na inne zjawiska społeczne i procesy.
Polecamy: Najbardziej znane symbole masowych protestów. Mocny wpływ kultury na demonstracje
Czyli gdy przestajemy właściwie odczytywać zmieniające się symbole, przestajemy rozumieć świat, czujemy się w nim zagubieni.
Tak, taka jest bezpośrednia konsekwencja, ale jest też bardzo ciekawy efekt natury społecznej. Pojawia się pewien rodzaj kulturowej oferty, która podsuwa nam bardzo proste i gotowe rozwiązania. Operuje znakami, które zostają wyjęte z kontekstu, w którym do tej pory funkcjonowały, często w doraźnym celu tworzenia nowych, małych wspólnot. Wspólnoty te funkcjonują dzisiaj nie tyle w przestrzeni rozumianej jako terytorium, ale w przestrzeni cyfrowej.
Parafrazując koncepcję wspólnoty wyobrażonej, są to narody bez terytorium, bez przestrzeni, bez wyraźnych granic. Te cyfrowe wspólnoty korzystają z szerokiego wachlarza znaczeń, stosując je bez głębszej refleksji kulturowej. Dotyczy to bardzo różnych sfer życia. Jedną z ciekawszych jest edukacja, ale też współczesne ruchy religijne.
Ruchy religijne?
Na przykład ruchy, które bliskie są tego, co zwykło się określać mianem religii prześmiewczych. Większość z nas kojarzy religie prześmiewcze z ruchem pastafarian, a więc zwolenników Latającego Potwora Spaghetti. To grupa, która bardzo refleksyjnie operuje konwencją i symboliką religijną. Ale co ciekawe, ten ruch nabiera dziś – paradoksalnie – znamion autentycznej religii, ma swoich wyznawców, ma swoje struktury instytucjonalne.
Jest też ruch, który za fundament swojej wiary bierze cyfrowy świat. To tak zwani kopimiści. Nazwa pochodzi od angielskiego copy me, czy skopiuj mnie. Uznają internet za byt święty, w codziennych rytuałach wykorzystują symbolikę religijną, która odwołuje się do symboli mających silne ugruntowanie kulturowe w świecie zachodnim. Wykorzystują te znaczenia w sposób zupełnie odmienny, bardzo dowolny, płynny, nie trzymając się żadnej konwencji, a jednocześnie stosując wszystkie konwencje naraz. Przykładem takiego podejścia jest zastosowanie przez nich symboli wielu religii podczas ceremonii kopimistycznych. Znajdujemy tam zarówno znaki typowe dla rozmaitych odmian chrześcijaństwa, ale też religii Wschodu etc.
Wspólnoty funkcjonujące w przestrzeni cyfrowej potrzebują symboli na równi z tradycyjnymi wspólnotami?
Tym, co łączy ludzi ponad dawnymi kategoriami podziałów – chociażby takimi jak granice państwowe, symbolika narodowa – bardzo często są wartości, skupienie wokół wartości uznawanych za centralne, które w szczególności dla przedstawicieli młodego pokolenia warunkują ich przyszłość albo ich wizję przyszłości. Jako przykład mogą nam posłużyć ruchy ekologiczne. Możemy tu mówić o tożsamości diasporycznej, a więc sytuacji globalnego rozsiania przestrzennego członków wspólnot.
Polecamy: Fenomen Barbie i Kena, czyli co symbole mogą powiedzieć o człowieku?
Symbole powstają w kulturze i w niej są odczytywane. A to oznacza, że w innej kulturze mogą być odczytane zupełnie inaczej. Z drugiej strony mamy przykłady symboli na tyle uniwersalnych, że powstają w zupełnie różnych miejscach i czasie, a ich znaczenie jest tożsame.
Symbole są z natury etnocentryczne, żaden symbol nie jest oderwany od kontekstu kulturowego, w którym funkcjonuje. Nierzadko rozbieżności pomiędzy symbolami w różnych kulturach mogą prowadzić do pewnego rodzaju, nazwijmy to, nieporozumień komunikacyjnych, a w głębszym sensie – do konfliktu międzykulturowego. Symbole są wehikułem kultury zarówno w wymiarze partykularnym, czyli kultury lokalnej, jak też kultury rozumianej jako uniwersalna cecha ludzka.
Główne symbole przewijają się w różnych kulturach i mają bardzo zbliżone – choć nie powiedziałbym, że tożsame – znaczenie przede wszystkim dlatego, że odwołują się do uniwersaliów w naszym życiu. To zwłaszcza symbole odnoszące się do naszego otoczenia, które mają pewien wymiar religijny, jak na przykład symbol słońca. Czasem dochodzi do zawłaszczenia symbolu i mimo że stosowano go w wielu różnych kulturach i znaczeniach, to dziś jest interpretowany w bardzo wąskim sensie historycznym czy politycznym.
Jak swastyka. Jeden z przykładów symboli, których używanie jest w wielu krajach zakazane prawem. Niektórych symboli zakazuje prawo, przed innymi przestrzegają religie. To oznacza, że wierzymy w moc symboli, a nawet się ich boimy?
To pokazuje, że symbole mają także pewną moc sprawczą. Nadaje się im cechy magiczne. Przykładem niech będą religie Karaibów, takie jak voodoo, w których wierzy się, że symbol, na przykład poprzez namalowanie go na ścianie, wytworzy rzeczywistość o charakterze materialnym, a więc że słowo stanie się ciałem.
To kwestia wiary, natomiast bezdyskusyjny jest fakt, że symbole kształtują światopogląd.
Zdecydowanie. Symbole leżą u podstaw naszych światopoglądów rozumianych zarówno w kontekstach jednostkowych, jak i grupowych. Każdy z symboli, każde jego znaczenie, jest czymś wyuczonym. Rodzimy się z pewnym potencjałem do odczytywania symboli, do odczytywania języka. Jakie to będą symbole, jaki to będzie język – to już efekt procesu uczenia się, wychowania, socjalizacji. To one sprawiają, że wybrane symbole stają się podstawą do poczucia wspólnotowości z ludźmi, którzy podzielają te symbole, stosują je i żywią wobec nich emocje. Bo symbole kształtują światopogląd i budzą emocje.
Dr hab. Jarema Drozdowicz – profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pedagog, antropolog i socjolog edukacji. W swoich badaniach zajmuje się zagadnieniami związanymi z różnorodnością kulturową i językową, procesami kształtowania się nowych form wspólnot kulturowych, procesami migracyjnymi oraz polityką wielokulturowości w kontekstach edukacyjnych.