Czy monarchia ma jeszcze sens?

Monarchia współcześnie kojarzy się z przestarzałym modelem rządów wyjętym wprost ze średniowiecza. Ale na Wyspach Brytyjskich działa znakomicie i prawie wszyscy są zadowoleni.

Elżbieta II jest niemal całkowicie pozbawiona władzy, a członkowie rodziny królewskiej nieraz przypominają marionetki w teatrzyku przygotowywanym dla szerokiej publiczności, z zapałem śledzącej kolejne poczynania monarchini, następcy tronu Karola i jego synów. W jakim celu Brytyjczycy utrzymują to przedstawienie?

Skoro na świecie pozostało niewiele monarchii, posiadanie królowej jest pewnym prestiżem oraz znakiem, że ciągłość państwa liczona w setkach lat została zachowana. Jednak monarchia w Wielkiej Brytanii pełni również funkcję reprezentacyjną, a także trochę dyplomatyczną, co widać na przykładach podróży członków rodziny królewskiej. Jednak wszystkie te funkcje nie są tak ważne, jak jednoczenie narodu. Jest to chyba najbardziej znacząca funkcja monarchii w Wielkiej Brytanii, ale zarazem najbardziej niewidoczna dla zwykłego podatnika. Można oczywiście porównać brytyjską królową do roli prezydenta w naszym ustroju parlamentarno-gabinetowym, ale różnica jest spora.

W czasie wyborów każdy kandydat na prezydenta przedstawia swój program i wizję państwa. Wyobraźmy sobie sytuację, że wybory wygrywa Pan X, ale niewielką przewagą głosów nad głównym przeciwnikiem – Panem Y. Osoby głosujące na pierwszego kandydata są zachwycone, a wyborcy drugiego – zdruzgotani niewielką przegraną swojego kandydata. Po wyborach prezydent tradycyjnie występuje z partii, z ramienia której kandydował, aby sprawiać wrażenie bezstronności. Jednak społeczeństwo cały czas pamięta, że Pan X został wystawiony przez partię XYZ, tak więc jego oponenci mogą uznawać, że nie jest to ich prezydent, ponieważ głosowali na innego kandydata. I w tym momencie pojawia się właśnie myśl o monarchii konstytucyjnej, jako o systemie, który zapewnia społeczeństwu stabilizację, ponieważ króla czy królowej nie wybiera naród – on (lub ona) po prostu przejmuje władzę po poprzednikach.

Królowa Elżbieta II jest królową absolutnie wszystkich Brytyjczyków bez względu na ich poglądy polityczne czy status majątkowy. Daje gwarancję łączenia targanego podziałami politycznymi narodu w jedną całość. Patrząc na Polskę, można łatwo dostrzec różnicę między monarchią, a jej brakiem.

Polska scena polityczna – mniej lub bardziej – zawsze była podzielona, co przejawiało się m. in. w kryzysach na szczytach władzy. Naród patrzący na polityczne przepychanki sam w końcu zaczyna się dzielić, podczas gdy utrzymywanie monarchii daje szansę na zachowanie przynajmniej względnej jedności.

Królowa Elżbieta II

Królowa panuje, ale nie rządzi

Brytyjska królowa posiada teoretycznie pewne przywileje, z których może korzystać, ale w rzeczywistości tego nie robi. Konstytucjonaliści twierdzą, że do jej zadań należy m. in. doradzanie. Elżbieta II ma nawet prawo weta, ale ostatnią królową, która z niego skorzystała, była Anna Stuart – w 1707 roku. Brytyjski monarcha, teoretycznie, ma także prawo do decydowania o wojnie i pokoju, ponieważ jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych. Dokładnie tak samo jest z mianowaniem premiera – to królowa go powołuje, ale w Wielkiej Brytanii szefem rządu tradycyjnie zostaje lider partii, która wygra wybory. Jednakże od tej zasady istnieją wyjątki, ponieważ w przypadku kryzysu parlamentarnego, gdy żadna z partii nie ma większości w Izbie Gmin, to właśnie monarcha wskazuje premiera.

Tradycja w brytyjskim prawie ma kluczowy charakter. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej nie ma bowiem konstytucji w znaczeniu jednolitego dokumentu, tak jak np. w Polsce. Brytyjczycy mają prawo pisane oraz zbiór praw niepisanych i zwyczajów. Panująca królowa przestrzega więc tradycji, którą zdaniem wielu konstytucjonalistów można uznać za prawo, co w innych krajach jest raczej trudne do wyobrażenia.

Królowa ma w rękach dość dużą władzę, ale z uwagi na przywiązanie do tradycji, która jest niepisanym prawem w Zjednoczonym Królestwie, korzysta z niej tylko na wniosek premiera. Pozostaje jej funkcja reprezentacyjna, dyplomatyczna i oczywiście społeczna.

Finansowa strona monarchii

Szacuje się, że każdy Brytyjczyk na utrzymanie królowej oraz jej dworu płaci rocznie 56 pensów. Z kolei „wartość” samej monarchii na czele z królową – według firmy konsultingowej Brand Finance – w 2017 roku była wyceniana na ok. 67 mld funtów. Na tę niebagatelną kwotę składają się m. in. nieruchomości, kolekcje dzieł sztuki i klejnoty koronne. Według ośrodka badawczego YouGov, monarchia przynosi gospodarce ponad miliard funtów zysku rocznie, trudno się więc dziwić, że 68 proc. Brytyjczyków popiera utrzymywanie takiego ustroju państwa.

Posiadanie monarchii to opłacalny biznes dla całego kraju, bo brytyjska turystyka dzięki niej zyskuje co roku ok. 550 mln funtów. Oprócz tego zyskuje także handel międzynarodowy, którego wartość za sprawą dyplomacji królowej oraz pozostałych członków jej rodziny, powiększa się o dodatkowe 150 mln funtów. Z kolei prywatne firmy powiązane z Pałacem Buckingham mogą liczyć na wpływy rzędu 190 mln funtów w skali roku.

Sama królowa Elżbieta II czerpie zyski przede wszystkim z Księstwa Lancaster, którego roczny dochód waha się między 10 a 16 mln funtów. Wartość samego księstwa wyceniana jest z kolei na ponad 300 mln funtów, a majątek Elżbiety – na ok. 340 mln funtów.

Polecamy: Ukryte znaczenie monarchii

PR i marketing

Dużo trudniejsze w ocenie są zyski dla gospodarki wynikające z działalności PR-owej i marketingowej rodziny Windsorów. Takie wydarzenia jak śluby, narodziny kolejnych członków rodziny królewskiej czy chrzciny wpływają na wizerunek całej Wielkiej Brytanii na świecie, co również przekłada się na korzyści dla gospodarki.

Przeciwnicy monarchii twierdzą jednak, że wyliczenia dotyczące kosztów jej funkcjonowania są przesadzone, a cała rodzina królewska przynosi więcej strat, niż zysków. Jednak przeglądając codzienną brytyjską prasę trudno nie odnieść wrażenia, że Brytyjczycy po prostu kochają swoją królową i pozostałych członków rodziny Windsorów. A przecież trudno jest przeliczyć zwykłe ludzkie uczucie sympatii, czy nawet miłości, na pieniądze.

Opublikowano przez

Mateusz Tomanek

Autor


Krakus z urodzenia, wyboru i zamiłowania. Uprawiał dziennikarstwo radiowe, telewizyjne, by ostatecznie oddać się pisaniu dla Holistic.news. W dzień dziennikarz, w nocy zaprawiony muzyk, tekściarz i kompozytor. Jeśli nie siedzi przed komputerem, to zapewne ma koncert. W jego kręgu zainteresowań znajduje się technologia, ekologia i historia. Nie boi się podejmować nowych tematów, ponieważ uważa, że trzeba uczyć się przez całe życie.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.