Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Klasyka literatury dziecięcej kojarzy nam się najczęściej z nostalgicznym wspomnieniem wczesnych lat życia. Dzieła takie jak „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, „Baśnie” braci Grimm czy „Kubuś Puchatek” A. A. Milne’a oraz ich filmowe adaptacje towarzyszyły dorastaniu niemal każdego i każdej z nas. Równolegle stały się swoistymi archetypami kultury popularnej oraz obiektami licznych remiksów i przeróbek, w tym horrorów i filmów pornograficznych. Czy globalny fenomen udoroślania książek dla dzieci mówi coś doniosłego o naszej kulturze i o tym, jak postrzegamy dziś dzieciństwo?
Na skutek nieszczęśliwego wypadku dom kilkuletniej Alice zostaje strawiony przez pożar, w którym giną jej rodzice. Szok wywołany utratą najbliższych sprawia, że dziewczynka pogrąża się w chorobie psychicznej. Trafia do Azylu – dziewiętnastowiecznego odpowiednika współczesnego szpitala psychiatrycznego – gdzie przez następne 10 lat swojego życia nie nawiązuje niemal żadnego kontaktu z otoczeniem. Znajduje się bowiem w stanie głębokiej katatonii. W tym czasie jej umysł wciąż odtwarza doznaną traumę. W swoich fantazjach Alice przemierza zdegenerowaną wersję Krainy Czarów zamieszkałą przez istoty rodem z sennego koszmaru. U końca swojej wędrówki bohaterka musi zmierzyć się z Królową Kier, która jest symboliczną figurą jej choroby. Jedynie triumf nad demoniczną władczynią Krainy może wyzwolić Alice z niekończącego się koszmaru.
Powyższa charakterystyka nie dotyczy fabuły filmowego horroru, ale gry wideo American McGee’s: Alice z 2000 roku, będącej reinterpretacją klasycznych powieści Lewisa Carrolla: Alicja w Krainie Czarów (1866) i O tym, co Alicja odnalazła po drugiej stronie lustra (1871). Wspomniane utwory należą dziś do żelaznego kanonu klasyki literatury dziecięcej. Są nie tylko czytane, ale również przerabiane przez innych twórców, którzy usiłują dostosować oryginały do wrażliwości i wymagań dorosłych odbiorców.
Fenomen adultyzacji, czyli udoroślania klasyki literatury dziecięcej, nie dotyczy wyłącznie Alicji. Kraina Dorosłości zagarnęła także takie figury zbiorowej wyobraźni jak Piotruś Pan czy pewien sympatyczny niedźwiadek, który został niedawno bohaterem gremialnie skrytykowanego filmu grozy pt. Kubuś Puchatek: Krew i miód. W ostatnich latach zagadnienie (pop)kulturowej adultyzacji dzieciństwa stało się przedmiotem licznych prac naukowych, które w interesujący sposób objaśniają ten fenomen.
Polecamy: Kryzys fantasy i wkurzeni fani. Czego brakuje dziś serialowym produkcjom o zmyślonych światach?
W 2022 roku ukazała się książka Macieja Skowery – badacza (z Uniwersytetu Warszawskiego) literatury dziecięcej, młodzieżowej i popularnej – pt. Carroll, Baum, Barrie. (Mito)biografie i (mikro)historie. Skowera dowodzi w niej, że klasyczne utwory literatury dziecięcej stanowią nieodłączny element kulturowego imaginarium świata Zachodu. Dzieła w rodzaju Alicji w Krainie Czarów czy Baśni Jakuba i Wilhelma Grimmów pełnią więc funkcję kulturowych artefaktów, które zakorzeniły się w naszej zbiorowej wyobraźni tak silnie, że – nawet nie znając treści książkowych pierwowzorów – bez problemu jesteśmy w stanie je zidentyfikować. Jak dowodzi Skowera, na przestrzeni lat klasyka literatury dziecięcej była poddawana licznym przeróbkom i rekontekstualizacjom. Do zespołu tego rodzaju zjawisk badacz zalicza także adultyzację, która opiera się na:
Wykorzystywaniu elementów oryginalnego dzieła dla młodych czytelników i czytelniczek w utworze dla osób dorosłych i jednoczesnym zastosowaniu zmian stojących w opozycji do zachodnich poglądów na temat dziecka i dzieciństwa; stosuje się w tym przypadku m.in. erotyzację/pornografizację, brutalizację, wulgaryzację języka, a także […] powiązanie narracji z dorosłymi dyskursami krytycznymi.
Badacz zestawia definiowane zjawisko z infantylizacją, a więc uproszczeniem klasycznych dzieł i ograniczeniem obecnych w nich pierwotnie elementów grozy i erotyki. Jak wskazuje autor monografii, wyróżnione strategie kulturowego przerabiania klasyki literatury dziecięcej nierozerwalnie wiążą się z tym, jak postrzegamy dzieciństwo i dorosłość. Skowera dowodzi, że kategorie te są zmiennymi historycznie kulturowymi konstruktami. Inaczej postrzegamy dzieciństwo dzisiaj, inaczej patrzyli na nie nasi siedemnastowieczni przodkowie. Na naszą percepcję wpływają zaś czynniki społeczne, kulturowe i ekonomiczne. Współczesne rozumienie dzieciństwa – jako szczególnego okresu życia, w którym człowiek powinien zostać odizolowany od szeroko rozumianych dorosłych spraw i zajmować się przede wszystkim nauką i zabawą – ma swoje źródło w poglądach Jean Jeacquesa Rousseau i filozofii romantyków. Idealizowanie dzieciństwa i utożsamianie go z dobrem i niewinnością ma jednak także swój mroczny rewers.
W ostatnich kilkudziesięciu latach dzieciństwo stanowiło jeden z ulubionych motywów twórców kina grozy. Klasyczne filmy tego gatunku, takie jak Wioska przeklętych Wolfa Rilli, Omen Richarda Donnera czy Lśnienie Stanleya Kubricka ugruntowały ambiwalentny obraz dzieciństwa w zbiorowej wyobraźni zachodnich odbiorców kultury. Dziecięcy bohaterowie horrorów są najczęściej istotami na poły (lub całkowicie) demonicznymi. Nawiedzani przez widma zmarłych lub istoty diabelskie, doświadczają ukrytej strony rzeczywistości, niedostępnej ich dorosłym opiekunom. Postrzeganie dzieciństwa w kategoriach zła i niesamowitości jest jednak fenomenem dużo starszym niż dwudziestowieczna kultura popularna.
Jak zauważa Katarzyna Slany w książce Groza w literaturze dziecięcej: od Grimmów do Gaimana, od czasów najdawniejszych dziecko było uznawane za istotę ambiwalentną lub demoniczną, funkcjonującą na pograniczu dobra i zła, sacrum i profanum. Pogląd ten znajduje swoje potwierdzenie w przekazywanych z pokolenia na pokolenie ludowych podaniach i przesądach, których zapisane wersje przetrwały do naszych czasów dzięki wysiłkom dziewiętnastowiecznych folklorystów i „zbieraczy starożytności”.
Polecamy: Sto lat „praw dziecka”. Deklaracje a rzeczywistość
Opowieści te znane są dziś jako baśnie, które odruchowo kojarzymy z literaturą przeznaczoną dla najmłodszych odbiorców. Ich pierwotne wersje były jednak dalekie od tych, które znamy z dziecięcych książek lub filmowych adaptacji Disneya. Za przykład może tu posłużyć jedna z wersji baśni o Czerwonym Kapturku, przywołana przez francuskiego antropologa Roberta Dartona w eseju Chłopi opowiadają bajki: wymowa „Bajek Babci Gąski”. Według niej przebrany za babcię Wilk nie pożera Czerwonego Kapturka, ale częstuje bohaterkę „mięsem i winem” uśmierconej wcześniej staruszki. Później zaś nakłania dziewczynkę, by ta spaliła swój płaszcz w kominku i naga położyła się obok niego.
Wątki kanibalistyczne i erotyzacja dziecięcej bohaterki są szokujące z perspektywy współczesnego czytelnika. Należy jednak pamiętać, że ludowe pierwowzory baśni nie były adresowane wyłącznie do dziecięcego audytorium. Ich odbiorcami były także osoby dorosłe, zaś straszne opowieści służyły nie tylko rozrywce, ale pozwalały również oswoić lęk przed śmiercią i okrucieństwem świata. Jak zauważa Slany, groza oryginalnych baśni stanowiła również nieodłączny element ludowej pedagogiki lęku, czyli wychowywania dzieci poprzez ich zastraszanie. Badaczka dowodzi, że ta popularna jeszcze w XIX wieku metoda wychowawcza dała początek bogatej galerii „dzieciożerców” w rodzaju Baby Jagi, diabła, wilka czy wampira, które z ludowych opowieści przeniknęły na grunt kultury popularnej.
Polecamy: Disney: poprawność polityczna ważniejsza niż zyski
Już w XIX wieku oryginalne wersje baśni podlegały cenzurze wydawców lub samych folklorystów, którzy byli przekonani o tym, że historie te – ze względu na na prezentowaną w nich uproszczoną wizję świata i dominację elementów fantastycznych – przeznaczono pierwotnie dla dziecięcego odbiorcy. Ich starania doprowadziły do zinfantylizowania ludowych opowieści, które funkcjonują dziś w uproszczonych wersjach, dostosowanych do wrażliwości najmłodszych czytelników. Stanowią zarazem odzwierciedlenie współczesnego postrzegania dzieciństwa. Pokazują, że pragniemy za wszelką cenę ochronić najmłodszych przed grozą i brutalnością świata. Nie pozwalamy, aby niezbyt krzepiące prawdy o rzeczywistości docierały do nich nawet za pośrednictwem literackiej czy filmowej fikcji. Psychologowie dowodzą jednak, że takie postępowanie nie jest korzystne dla dziecięcej psychiki.
W klasycznej pracy Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni Bruno Bettelheim – amerykański psycholog i pedagog – przekonywał, że dzieciom należy czytać straszne historie. Dzięki nim młodzi ludzie będą bowiem w stanie zmierzyć się ze swoimi lękami, przepracować je na gruncie fikcji i oswoić z myślą, że świat nie jest wyłącznie miłym i przyjaznym człowiekowi miejscem. Wydaje się, że współcześnie zapomnieliśmy o tak rozumianej pedagogicznej funkcji strachu.
Udoroślanie baśni i klasyki literatury dziecięcej przez współczesną kulturę jest nie tylko elementem postmodernistycznej gry z tradycją lub nostalgii za utraconą „krainą dzieciństwa”. Popularność mrocznych reinterpretacji dziecięcej fikcji zdaje się również sugerować, że dopiero jako dorośli dostrzegamy w pełni złożoność i niejednoznaczność literackich pierwowzorów. Ich ponowna lektura uwidacznia także tendencję do tabuizowania pewnych aspektów dzieciństwa przez kulturę Zachodu. Treści wyparte ze zbiorowej świadomości – jak chociażby niepokojąca fascynacja dziecka złem i okrucieństwem – powracają dziś w subwersywnych narracjach popkulturowych. Współczesne filmy, seriale i gry uwidaczniają tym samym zapomnianą i niepokojącą stronę dzieciństwa.
Polecamy:
B. Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, tłum. D. Danek, Warszawa 1985.
R. Darton, Chłopi opowiadają bajki: wymowa „Bajek Babci Gąski” [w:] idem, Wielka masakra kotów i inne epizody francuskiej historii kulturowej, tłum. D. Guzowska, Warszawa 2012.
M. Skowera, Carroll, Baum, Barrie. (Mito)biografie i (mikro)historie, Kraków 2022.
K. Slany, Groza w literaturze dziecięcej: od Grimmów do Gaimana, Kraków 2016.
Może Cię także zainteresować: Współczesne bestsellery albo jak nas kupić?