Ambicja może być zaletą, ale też okropną wadą. Gdzie należy postawić jej granice?

Carlos Ruiz Zafón (1964‒2020), hiszpański pisarz, w książce pt. Gra anioła sformułował następującą tezę: „Żeby zrealizować swoje zamiary, potrzebna jest przede wszystkim ambicja, a później talent, wiedza i w końcu szczęście”. Ambicję wymienił na pierwszym miejscu, ale nie odosobnioną, tylko w wyraźnym związku z trzema innymi czynnikami. Czy współczesny człowiek, realizując siebie na różnych polach życiowych, ma tę samą świadomość – że ambicja to nie wszystko? Czy być może praktykuje zupełnie odmienny model życia, oparty przede wszystkim na nieskończonej wierze we własne możliwości i generowaniu kolejnych celów ‒ bez końca?

Czym jest ambicja? Sięgając do łacińskich korzeni, ambitio oznaczało żądzę sławy, czci, uznania; staranie się, szlachetną dumę. Słownik Języka Polskiego definiuje ją jako:

silne pragnienie odniesienia sukcesu lub osiągnięcia doskonałości; poczucie godności własnej.

Możemy także zaobserwować, że ambicja we współczesnych czasach oznacza pewną cechę osobowości. Postawę polegającą głównie na stawianiu sobie kolejnych celów i konsekwentnym realizowaniu ich.

Człowiek ambitny to ten, który wie, czego chce od życia, który umie precyzować swoje dążenia i zamiary. Nie boi się wyzwań, podejmuje je bowiem z odwagą i wiarą w siebie. Ambitni ludzie od najmłodszych lat stawiani są nam przed oczami jako wzór godny naśladowania. Dominuje przekonanie, że tylko ambitni coś w życiu osiągają.

Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że ambicja jest zazwyczaj traktowana jako pozytywna postawa życiowa, zaleta charakteru i wskazówka, jak należy postępować każdego dnia. Warto jednak chociaż na chwilę zatrzymać się przy naturze ambicji i postawić sobie pytanie: czy rzeczywiście – zawsze i wszędzie – ambicja kieruje nas w dobrą stronę? Ambicję można przecież stopniować, jak również realizować ją w różnych dziedzinach życia. Czy można i trzeba w takim razie być ambitnym bez granic?

Właściwa miara ambicji

Z dylematem ambicji mierzył się już w starożytności grecki filozof Arystoteles (384–322 p.n.e.). To on jako pierwszy w wyraźny sposób odróżnił ambicję rozumianą jako cnota od ambicji pojmowanej jako wada. Dzisiaj ten podział możemy wyrazić rozróżnieniem na „zdrową  ambicjꔄchorą ambicję”. To tylko potwierdza, że intuicje greckiego filozofa okazały się trafne i ponadczasowe. Aby nakreślić granicę między tymi dwoma rodzajami ambicji, Arystoteles odwoływał się do kluczowego dla jego etyki pojęcia miary, zwanego doktryną złotego środka (aurea mediocritas).

Ambicja pomaga nam osiągać cele, ale może też szkodzić, fot.: Nina Uhlikova / Pexels

Tłumaczył, że każda postawa życiowa ‒ aby była właściwa dla człowieka, czyli nie przynosiła mu szkód ze względu na jej nadmiar lub niedosyt ‒ wymaga pewnej równowagi. W tym kontekście pisał o właściwej ambicji w Etyce nikomachejskiej:

Człowieka bowiem nadmiernie ambitnego ganimy jako kogoś, kto pragnie czci więcej, niż trzeba, i pragnie jej ze źródeł niewłaściwych, człowieka natomiast bez ambicji jako kogoś, kto nie pragnie nawet tych objawów czci, które są nagrodą za czyny moralnie piękne.

Co ciekawe, Arystoteles przypisywał ambicję tylko ludziom szlachetnym, a więc tym, którzy chcą dążyć do dóbr wysoko cenionych, istotnie ważnych dla rozwoju człowieka. Służących zarówno doskonaleniu samego siebie, jak i pomocnych z punktu widzenia dobrobytu innych. Takie myślenie oznaczałoby, że ambicja przypisana jest tylko niektórym ludziom.

Polecamy: Szczerość może przynieść ból i zło. Czy to usprawiedliwia kłamstwa?

Dysponując współczesną wiedzą psychologiczną i socjologiczną, warto zapytać, czy jednak nie jest tak, że każdy z nas ma jakieś ambicje – mniejsze lub większe, ale zawsze jakieś? Czy rzeczywiście znamy albo możemy sobie wyobrazić kogoś, kto nie ma w swoim życiu żadnych pragnień, oczekiwań, marzeń, i nie wyznacza sobie nawet drobnych codziennych celów?

Nadmiar i niedosyt ambicji – czym skutkuje?

Kolejne epoki i ich reprezentanci z reguły pozostawali wierni arystotelesowskiemu rozróżnieniu i przekonaniu, że ambicja jest dobra tylko wtedy, kiedy służy rozwojowi człowieka. A więc gdy pełni rolę siły napędowej, jest źródłem wytrwałości, pracowitości i doskonalenia siebie. Ale nie jest przy tym ani przesadna, ani za słaba. Co bowiem grozi człowiekowi, który przesadnie oddaje się ambicji?

Obserwując współczesnych, bez problemów możemy zdiagnozować, czym grozi przekonanie o tym, że zawsze, wszędzie i do wszystkiego podchodzimy w sposób ambicjonalny. Wypalenie zawodowe, depresja, narastające lęki i fobie – to tylko przykładowe skutki takiego nastawienia. Już starożytni myśliciele ostrzegali, że człowiek nadmiernie ambitny, który stawia przed sobą nieosiągalne cele, zbyt wygórowane i mało realistyczne, będzie popadał w coraz większą frustrację, nie mogąc ich zrealizować.

Równolegle z rozczarowaniem będzie w nim narastać nieufność względem innych ludzi. Będzie doszukiwać się nie w sobie, ale w innych przyczyn swoich niepowodzeń. Narodzą się w nim złość, gniew, a wreszcie – zawiść, którą sam Arystoteles uznawał za przeciwieństwo ambicji.

Polecamy: Dzieci tracą zdolność odczuwania empatii i budowania relacji. Dlaczego zanikają kluczowe kompetencje

Z kolei ci, którzy w ogóle nie mają ambicji, popadają w marazm. Stają się leniwi, przeciętni, a brak priorytetów i jakichkolwiek aspiracji życiowych czyni ich zwykłymi „zjadaczami chleba”, którzy nie realizują swojego prawdziwego potencjału. Całkowita obojętność wobec życia oznacza bowiem obojętność wobec zadań i powinności – także moralnych – które jednak są wpisane w naturę człowieka. Nie chodzi przecież o to, żeby życie przeżyć byle jak, ale o to, aby przeżyć je w jak najlepszy sposób.

Jak dziś realizujemy nasze ambicje?

Można obecnie zapytać – na czym w XXI wieku w sposób szczególny koncentruje się nasza ambicja? Immanuel Kant (1724–1804) nie bez powodu określany jest mianem najwybitniejszego oświeceniowego filozofa. Jego refleksje nad naturą ludzką wydają się zwiastunem pewnej nowej epoki, ale w postrzeganiu człowieka. To właśnie filozof z Królewca pisał w XVIII wieku w Antropologii w ujęciu pragmatycznym:

Nie jest ona [ambicja] dbałością o dobre imię, szacunkiem, którego człowiekowi wolno oczekiwać od innych ze względu na swą wewnętrzną (moralną) wartość, lecz dążeniem do czczej sławy, gdzie wystarczy pozór. Pysze (żądaniu wobec innych, by siebie samych w porównaniu z nami oceniali jako nieznaczących, głupocie, działającej wbrew swojemu własnemu celowi) – tej pysze, powiadam, wystarczy jedynie schlebiać i tam za pomocą namiętności głupca można mieć nad nim władzę.

Słowa Kanta jednoznacznie wskazują na jego intuicję ukazującą ambicję jako wartość coraz bliższą ludzkiej pysze. Oczekującą pochwały i karmiącą się własną głupotą.

Zobacz też: Gniew może motywować do osiągania ambitnych celów. Zaskakujące wyniki badań

Być może ocena Kanta jest zbyt surowa i nie do końca obiektywna, bo akcentuje jedynie negatywną stronę ambicji. Jest jednak trochę prorocza względem człowieka XXI wieku. Chce on bowiem coraz więcej i bardzo często w tych pragnieniach nie umie się zatrzymać, a więc odnaleźć tego umiaru, o którym pisał Arystoteles.

Czy potrafimy odpuścić?

Nasze coraz większe oczekiwania dotyczą nie tylko dóbr materialnych (choć być może ich szczególnie), ale odnoszenia sukcesów na każdym polu. Chcemy wiedzieć coraz więcej, mieć coraz większy wpływ na wszystko, co nas otacza. Chcemy coraz więcej działać, żeby coraz bardziej realizować siebie. Dążymy do perfekcji w kolejnych dziedzinach życia, w duchu hasła the sky is the limit.

Czy potrafimy jednak czasem odpuścić, z czegoś zrezygnować, wycofać się i przyznać przed samym sobą: nie dam rady, nie muszę, nie chcę, nie potrzebuję, nie służy mi to, wcale dzięki temu nie będę szczęśliwszy? Czy umiemy uszanować to, co od nas nie zależy i uznać, że istnieje pewien naturalny porządek i bieg świata, na który ciągle nie mamy i nie powinniśmy mieć wpływu?

Zwroty, których współcześnie używamy – takie jak ambicjoner, ambicjonalność, niespełnione / przerośnięte / zawiedzione / chorobliwe ambicje – nie wzięły się przecież znikąd. Coś sygnalizują. Coś definiują. I dają do myślenia. Wydaje się bowiem, że zadaniem kluczowym, które powinien przed sobą postawić współczesny człowiek, pozostając zarówno w duchu Arystotelesa, jak i Kanta, jest odnalezienie odpowiedzi na pytanie: co dla mnie oznaczają zdrowe ambicje i gdzie są jej bezpieczne granice.

Dowiedz się więcej:


Źródła:

  • Arystoteles, Etyka nikomachejska, tłum., wstęp i komentarz D. Gromska [w:] Etyka nikomachejska. Etyka wielka. Etyka eudamejska. O cnotach i wadach, Warszawa 2000, „Dzieła wszystkie”, t. 5;
  • I. Kant, Antropologia w ujęciu pragmatycznym, tłum. E. Drzazgowska, P. Sosnowska, wstęp A. Bobko, Warszawa 2005.

Opublikowano przez

dr Magdalena Kozak

Autorka


Doktor filozofii, zajmuje się przede wszystkim współczesną filozofią francuską w nurcie egzystencjalizmu, filozofii dialogu i relacji oraz fenomenologii. Prywatnie pasjonatka klimatów śródziemnomorskich, kryminałów – najchętniej skandynawskich oraz miłośniczka zwierząt i długich spacerów. W otaczającym świecie, niestety, już coraz mniej ją dziwi.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.