Edukacja to coś więcej niż miejsce w rankingu. Badania PISA, TIMSS i PIRLS krytycznym okiem

Edukacji ciąży pogoń za osiąganiem dobrych wyników w światowych badaniach kompetencji uczniów (np. PISA, PIRLS czy TIMSS), które stają się wyznacznikiem efektywności pracy szkoły i jej nauczycieli. W rezultacie znaczna część systemów oświaty rezygnuje z kluczowego dla rozwoju dzieci i nastolatków skupienia na samym procesie uczenia się. Zważywszy, że równolegle nakłada się na szkoły obowiązek inkluzji oraz wzmacniania motywacji podopiecznych do przejmowania odpowiedzialności za własny rozwój, stawia się instytucje, nauczycieli, a i samych uczniów w pozycji z góry przegranej.

Dla większości z nas edukacja to pokonywanie kolejnych progów na drodze do dorosłości. Wszystko w kontekście wyników egzaminów oraz ocen wystawianych przez nauczycieli. Aby móc w sposób możliwie obiektywny opisać przebieg zmian zachodzących w umysłach oraz postawach uczniów, potrzebne są neutralne kryteria oraz narzędzia. Te, które służą dziś badaniu efektów uczenia się (na przykład badania PISA i PIRLS), nie są do końca przyjazne i wcale nie sprzyjają rozwojowi kolejnych pokoleń.

Poziom zaliczony, czyli szkoła jako gra

Znaczna część z nas uwielbia oglądać zawodowy sportowe. Najbardziej podobają się nam zwycięstwa naszych ulubionych zawodników. Wciąż jednocześnie powtarzamy, że w gruncie rzeczy nie chodzi o medale same w sobie, ale o obserwację zmagań sportsmenów i sportsmenek. I to prawda – pod warunkiem, że nasi wygrywają. W przeciwnym razie nasz entuzjazm zdecydowanie opada. Podobnie jest z obserwacją nauki naszych dzieci. Na początku wszystko nas cieszy. Z czasem chcielibyśmy, żeby umiały trochę więcej i żeby zdobywanie wiedzy wychodziło im trochę lepiej. Kiedy pojawiają się oceny, a tym bardziej egzaminy, akceptacja niepowodzeń systematycznie zanika. W szkole też liczą się przede wszystkim złote medale.

Badanie PISA

Analizowanie postępów w nauce młodego pokolenia przeprowadza się na całym świecie. Najbardziej popularne są badania PISA realizowane przez OECD (Organisation for Economic Co-operation and Development, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), stowarzyszenie, które skupia 38 wysoko rozwiniętych i demokratycznych państw. Służy ono ocenie wykorzystania przez piętnastolatków umiejętności i wiedzy z obszarów czytania, matematyki i nauk ścisłych. Uczniowie rozwiązują specjalnie przygotowane testy komputerowe, składające się z pytań wielokrotnego wyboru oraz pytań otwartych. Wypełniają także kwestionariusze dotyczące siebie samych i swojego miejsca nauki (ocenie podlegają zachowanie uczniów, egzekwowanie dyscypliny oraz inne aspekty funkcjonowania szkoły).

Badanie PISA i PIRLS: uczennica w trakcie testu
Badania PISA, PIRLS i podobne to presja dla uczniów. Fot. Andy Barbour / Pexels

Badania TIMSS i PIRLS

Badania TIMSS oraz PIRLS prowadzone są przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Oceny Osiągnięć Edukacyjnych (International Association for the Evaluation of Educational Achievement). To pierwsze organizowane jest na ogół co cztery lata i biorą w nim udział dwie grupy – jedna z uczniami w wieku ok. 10 lat, a druga z uczniami w wieku ok. 14 lat. Badanie prowadzone jest zarówno w wersji cyfrowej, jak i papierowej. Wykorzystuje pytania wielokrotnego wyboru oraz pytania otwarte i służy ocenie wiedzy z zakresu nauk ścisłych, a także jej rozumienia i stosowania.

W prowadzonych co pięć lat badaniach PIRLS uczestniczą uczniowie w wieku 9–10 lat. I w tym przypadku do przeprowadzenia testu można skorzystać z formy cyfrowej, jak i papierowej. Uczestnicy odpowiadają na pytania otwarte oraz wielokrotnego wyboru. W ten sposób ocenia się kompetencje uczniów w dziedzinie czytania, koncentrując się na aspektach związanych ze zdobywaniem doświadczenia w obcowaniu z literaturą oraz pozyskiwaniem i wykorzystywaniem informacji. Uczestnicy wypełniają ponadto ankietę dotyczącą swojego podejścia do nauki, natomiast nauczyciele, dyrektorzy i rodzice odpowiadają na pytania związane z organizacją lekcji i z szeroko rozumianym środowiskiem szkolnym (i domowym).

Badanie PISA i PIRLS. Bogaty zbiór nieużytecznych informacji

PISA ma na celu ocenę systemu edukacji w danym kraju i kładzie nacisk na czynniki społeczno-ekonomiczne oraz sprawiedliwy dostęp do wiedzy. Celem PIRLS oraz TIMSS jest sprawdzenie opanowania przez uczniów programu nauczania oraz praktycznego zastosowania przyswojonej wiedzy i nabytych umiejętności. Zasadniczo badania PISA, TIMSS i PIRLS mogą być dobrymi wskaźnikami osiągnięć kraju – pod warunkiem, że dane są solidne, a zaobserwowane tendencje wystarczająco wyraziste. W większości przypadków statystyki na poziomie kraju są jednak nieuporządkowane i nie do końca wiarygodne. Prowadzone badania służą więc głównie do prowadzenia międzynarodowego dyskursu na temat edukacji, ale są pozbawione niuansów. Oznacza to, że bogaty zbiór informacji generowanych przez PISA, TIMSS, PIRLS i innych tego typu testów okazuje się przydatny głównie dla naukowców prowadzących te badania i nie jest we właściwy sposób udostępniany ani efektywnie wykorzystywany przez nauczycieli.

Polecamy wystąpienie autora tekstu:

Rozwój ucznia a miejsce w rankingu

Szkoła jest specyficznym miejscem do rozwoju. Z jednej strony cele, które jej przyświecają, oraz zasady, według których funkcjonuje, pozwalają myśleć, że jest to przestrzeń, w której uczeń – korzystając z pracy nauczycieli – staje się powoli dorosłym. Z drugiej strony masa zmiennych decyduje o tym, że zamiast rozwoju wielu uczniów doświadcza zaniku wiary w siebie, utraty podstawowej motywacji do działania i upokorzenia. Nie bez powodu jednym z typowych snów, które pojawiają się w sytuacji dotykającego nas stresu, jest sen o szkole, egzaminach czy byciu uczniem. Dopatrywanie się w szkole jedynie koszmarów byłoby oczywiście krzywdzące. Wielu nauczycieli wykonuje naprawdę dobrą robotę. Ale i oni poddawani są narzuconym rygorom, nieuzasadnionemu ocenianiu i rozliczaniu z braku efektów, których nikt w warunkach, w jakich przyszło im pracować, nigdy nie byłby w stanie osiągnąć.

Dobra edukacja zaczyna się od autonomii nauczycieli i uczniów. Od wolności w zakresie celów oraz sposobu pracy na rzecz własnego rozwoju. Od rezygnacji z rankingów, ujednoliconych wymagań oraz oceny bazującej na porównywaniu jednych z drugimi. Rozwój to droga, którą zmierzamy w stronę celu, który jest dla nas ważny i możliwy do osiągnięcia, z wykorzystaniem zasobów, którymi dysponujemy.

Trudno, żeby ptak został najlepszym pływakiem. Podobnie jak ślimak nigdy nie wygra w biegach z gepardem. A przecież indywidualne ograniczenia nie powinny przekreślać szans uczniów tylko dlatego, że ich potencjał nie mieści się w odgórnie ustalonych kryteriach sukcesu. Siłą szkoły mogłaby być i powinna być różnorodność. Odejście od odgórnych zapisów określających, co każdy uczeń powinien zapamiętać i wykorzystać w celu zaliczenia testu. Zastąpienie sztywnych rygorów określeniem indywidualnej gotowości, predyspozycji i zainteresowań poszczególnych uczniów. W dorosłym świecie i tak będą przecież w istotny sposób się różnić. Dlaczego, kiedy są młodsi, uznaje się zatem, że powinni być tacy sami?

Polecamy: Matematyka, czyli największe nieporozumienie w edukacji powszechnej

Licencja na nauczanie

Szukając odpowiedzi na pytanie o współczesną szkołę, w coraz większym stopniu należałoby skoncentrować się na wizerunku współczesnego nauczyciela. Jego umiejętności budowania relacji, w tym nawiązywania kontaktu oraz porozumiewania się. Współczesne placówki oświatowe powinny być przede wszystkim szkołami dialogu, a często pozostają miejscem bezrefleksyjnego przekazu i odtwarzania konkretnej wiedzy czy kształtowania podstawowych umiejętności. To nie jest najlepszy model. Nie bez powodu Glenn Doman, znany amerykański neurochirurg i twórca Instytutu Osiągania Ludzkich Możliwości w Filadelfii, podkreślał, że uczenie się jest najwspanialszą i dającą najwięcej radości grą na świecie. Przypomnijmy, że większość dzieci rodzi się i długo żyje w przekonaniu, że uczenie się może być fajne. W zasadzie do czasu, kiedy dorośli nie postarają się, by je skutecznie przekonać, że nauka w gruncie rzeczy jest ciężką i nieprzyjemną pracą.

Sama wiedza nie wystarczy

Coraz częściej słychać głosy sprzeciwiające się poglądowi, według którego każdy, kto ukończy odpowiedni kierunek studiów, powinien dostać automatycznie licencję na nauczanie. Zarówno uczelnie, w których kształci się przyszłych pracowników oświaty, jak i – w drugiej kolejności – dyrektorzy szkół powinni wziąć większą odpowiedzialność za to, kogo i w jakim zakresie dopuszczają do pracy z uczniami. Obok standardów kształcenia należałoby pokusić się o opracowanie zestawu niezbędnych kompetencji, jakie powinien posiadać i praktycznie stosować każdy nauczyciel. Zestaw taki umożliwiałby nie tylko analizę przygotowania absolwenta odpowiedniego wydziału do przyszłej pracy, ale również bieżące monitorowanie jego aktywności w sytuacji, kiedy osoba taka zostanie już zatrudniona w szkole.

Szkoła winna być trampoliną, a nauczyciel dostawcą wędek. Trampolina ma umożliwić dziecku wykonanie skoku i pokonanie barier. Wędka to metafora umiejętności decydujących o skutecznym uczeniu się uczniów. By tak się działo, podstawowy zakres kompetencji nauczycielskich (obok niezbędnej wiedzy) powinien obejmować obszary związane z psychoedukacją. Począwszy od znajomości niezbędnych podstaw psychologii rozwojowej, poprzez wiedzę na temat zasad uczenia się, zapamiętywania i motywacji, po umiejętności z zakresu wywierania pozytywnego wpływu na innych. Licencja na nauczanie to prawo do totalnego, niekiedy nieodwracalnego zmieniania ludzi. Lepiej, by otrzymywały ją osoby najbardziej do tego predestynowane.

Szkoła, a gonienie króliczka

W niemałej liczbie dziedzin naszego życia coraz częściej nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, ale o to, żeby go gonić. Zwłaszcza w sytuacji, gdy króliczek nie tylko ucieka, ale i przychodzi zaciekawiony do marchewki, którą mu się od czasu do czasu pomacha. Dokładnie na tym zasadzają się systemy polityczne, marketing oraz większość codziennych relacji, jakie budujemy z innymi. Na tym też powinna polegać współczesna edukacja.

Dzisiaj wiedzę, a nawet większość umiejętności, można łatwo pozyskać dzięki przepastnym zasobom internetu. Problemem, z którym borykają się nauczyciele (a także większość dorosłych), jest skuteczna inspiracja i motywowanie młodego pokolenia do celowego korzystania z tych możliwości. A także do tego, by chciało im się chcieć.

Warunkując formalne potwierdzenie rozwoju dzieci i młodzieży uzyskiwaniem przez nich ocen i wysokich not na egzaminach, nie osiągniemy zbyt wiele. Zwłaszcza że każdy młody człowiek jest zbiorem różnorodnych indywidualnych cech, potrzeb oraz predyspozycji. Dużo więcej da im możliwość poznania i identyfikacji posiadanych przez siebie zasobów i ograniczeń. Nabycia umiejętności krytycznej oceny treści, z którymi się spotykają, oraz podejmowania działań w celu efektywnego przetwarzania rzeczywistości, w której żyją. Dzisiejsza edukacja w coraz mniejszym stopniu bowiem służyć powinna zapamiętywaniu i dzieleniu się posiadaną wiedzą z innymi. Dziś kluczem jest gotowość do zmian oraz umiejętność uczestnictwa w ciągle ewoluującej rzeczywistości. Musimy budować w młodych świadomość wyzwań oraz korzyści, które może przynieść wpływanie na świat, w którym żyjemy.


Może Cię zainteresować:

Opublikowano przez

Jarosław Kordziński

Autor


Trener, coach, mediator, moderator procesów rozwojowych osób i organizacji głównie w obszarze edukacji. Przez lata partner kluczowych podmiotów wspierających rozwój edukacji: MEN, CODN/ORE, CEO, FRDL. Stały współpracownik „Dyrektora szkoły”. Autor kilkunastu książek poświęconych edukacji dotyczących kwestii zarządzania, rozwoju zawodowego nauczycieli, ale też wyzwań stojących przed edukacją na progu XXI wieku.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.